Kiedy MAG przestał wydawać Dave Duncan’a i Paula Kearney’a najnormalniej w świecie się na niego obraziłem. Jak tak mogli zrobić? Moi ulubieni autorzy przestali im odpowiadać? Przestałem śledzić wydawane przez nich książki, zaparłem się na całego. Po jakimś czasie trafiłem jednak na bardzo pozytywne recenzje książki Kłamstwa Locke Lamory. Nie wyglądała ona specjalnie zachęcająco, takie jakieś białe to było z gondolą na okładce, ale w końcu kupiłem. I zakochałem się, okazało się, że to jest rodzaj historii, która odpowiada mi najbardziej. Jest magia, świetni bohaterowie, znakomita fabuła i inteligentne nabieranie czytelnika. Kiedy już myślisz, że wiesz co będzie dalej Scott Lynch wyciąga kolejnego asa z rękawa, i to takiego, że nie możesz się czepić, że chłop kombinuje z rozwiązaniami z kapelusza.
Zaraz po Kłamstwach… sięgnąłem po cześć drugą, Na szkarłatnych morzach, dzięki mojemu obrażeniu kolejny tom już na mnie czekał. Było trochę gorzej, ale też bardzo interesująco, a potem zrobiło się kiepsko. Lynch zaczął pisać tom trzeci, ale dostał depresji i z pisania nic nie wyszło. Tak więc dopiero po sześciu latach dostaliśmy kolejną odsłonę przygód Niecnych Dżentelmenów, a należy pamiętać, że część druga nie skończyła się przesadnie optymistycznie.
Republika złodziei, czyli tom trzeci, zaczyna się dokładnie w tym samym miejscu w którym skończył się tom drugi. Autor nie wykręcił numeru i zastajemy Locke’a z tymi samymi problemami zdrowotnymi z jakimi borykał się wcześniej, a jego wspólnik Jean Tannen staje na głowie, aby pomóc mu w wyjściu z tarapatów. Jedynym sposobem na poprawę zdrowia Locke okazuje się być rozpoczęcie współpracy z więzimagami, których Niecni Dżentelmeni nienawidzą serdecznie i organicznie. Panowie zostają zatrudnieni, aby w rozgrywce politycznej stanąć po stronie jednej z frakcji, jakież wielkie okazuje się ich zaskoczenie, kiedy dowiadują się, że przeciwne ugrupowanie będzie wspierała stara znajoma, a zarazem największa miłość Locke imieniem Sabetha.
Książka podzielona jest na dwie linie fabularne. W jednej Niecni Dżentelmeni rywalizują z Sabethą w rozgrywce politycznej, w drugiej wracamy do młodości naszych bohaterów i dowiadujemy się, skąd takie skomplikowane relacje łączące naszą trojkę.
Trzecia odsłona przygód dwuosobowego gangu jest trochę inna niż wcześniejsze, ale na szczęście nie znaczy to, że gorsza. Jest tylko trochę mniej zwrotów akcji, niż dotąd przyzwyczaił nas Lynch. Wcześniej opowiadana historia bardzo mocno kojarzyła mi się z powiedzeniem z Diuny: „finta w fincie w fincie”, tutaj tej ostatniej finty nie ma. Dzieje się bardzo dużo, może odrobinę mniej w wątku wspomnieniowym, ale i tak można by tym obdzielić spokojnie ze trzy inne powieści. Fabuła nadal jest spójna, sensowna i interesująca, ale mam takie wrażenie, że po długiej przerwie autor chyba trochę potrzebował sobie przypomnieć historię, którą ma do opowiedzenia i zdecydował się przyhamować, na szczęście tylko odrobinę. Odrobinę inaczej ułożone są akcenty, Locke nie jest już postacią tak wyraźnie centralną, ale wydaje mi się, że chodzi tu o przygotowanie sobie gruntu pod część czwartą.
Żeby notka nie była zbyt lukrowata na koniec dwa zastrzeżenia. W tej części, która opowiada o młodych latach naszych bohaterów jak dla mnie jest zbyt dużo fragmentów, które skupiają się na sztuce teatralnej, której wystawienia się podjęli. Może to i fajne, ale spowalnia fabułę i niewiele jak dla mnie do niej wnosi. Drugie zastrzeżenie mam do epilogu. Koniec mi się podobał, autor zostawił czytelnika w ciekawym momencie, ze sporymi znakami zapytania. Ale Panie Lynch, mógł Pan się trochę bardziej postarać przywracając pełnię sił staremu wrogowi, to jak Pan to zrobił było odrobinę zbyt komiksowe jak dla mnie.
Niezależnie od tych uwag zdecydowanie polecam całą serię, może tym razem nie będziemy musieli czekać na kolejną tak długo, takie fantasy lubię.
Podsumowanie:
Tytuł: Republika złodziei
Autor: Scott Lynch
Wydawca: MAG
Do tramwaju: trochę gruba, więc trzeba uważać
Ocena czytadłowa: 5/6
Ocena bezludnowyspowa: 4/6
Mniam, smakowita recenzja. Czytam. Na 100 stronie jestem i jest super. Ale ja kocham Lyncha, więc wiesz.
Dawno dawno temu kupiłam sobie dwa pierwsze tomy, ale przezornie nie rozpoczynałam lektury (ostatnio coraz mniejszą mam ochotę na rozgrzebane i niedokończone cykle), i wreszcie, wreszcie czekanie się zakończyło. Tyle dobrego już słyszałam o tym cyklu, smaku mi narobiliście że hej!
Ale tak naprawdę i dwa tomy i trzy tomy to tak samo rozgrzebany i niedokończony cykl, biorąc pod uwagę, że całość ma liczyć tomów siedem.
Kłamstwa… podobały mi się strasznie, Na szkarłatnych morzach…no, mniej, ale trzeci tom i tak czeka.
Gdybym miała sugerować się okładką, w życiu bym nie sięgnęła po tę książkę…
Gdybym miała sugerować się okładką, w życiu bym nie sięgnęła po tę książkę…
Mnie się te białe okładki podobają, ale na półce czeka ambitnie oryginalna wersja językowa – czyli, że jeszcze sobie poczeka…
Mnie się te białe okładki podobają, ale na półce czeka ambitnie oryginalna wersja językowa – czyli, że jeszcze sobie poczeka…