Clifton, odsłona pierwsza
Cześć! Dzisiejszy tekst , którego bohaterem jest Clifton został napisany nie przez znanego wam Jana, a Kubę z KubaGra. Planszocholika, który z komiksami wielkiego doświadczenia nie ma, jednak coś postara się dla was naskrobać. Prywatnie syn właściciela tej strony. Może nie będzie tak ciekawie, jak zwykle, ale postaram się choć trochę utrzymać poziom jego tekstów.
Clifton – brytyjski szpieg amator
Clifton ma dość długą historię i wcześniej ukazywał się w formię odcinków na łamach czasopisma komiksowego „Le Journal de TinTin”. Dzisiaj jednak opisuję pierwszy album zbiorczy, który ukazał się nakładem wydawnictwa Egmont. Historie szpiega amatora, które tutaj poznałem, wciągnęły mnie, a sama postać Cliftona zaintrygowała mnie, co przyczyniło się do tego, że sięgniąłem po kolejne albumy. Historie tutaj przedstawione są dość lekkie, nie są utrzymane w zbyt poważnym nastroju, jednak momentami są zwroty akcji i dreszczyk emocji. Nie jest to może aż tak zjawiskowe, jak odkrywanie wskazówek przez Sherlocka Holmesa, mamy tutaj przecież do czynienia z amatorem. Ma to jednak swój urok, bo pokazuje Cliftona z perspektywy zwykłego człowieka kierującego grupą młodych skautów, jak i charyzmatycznego agenta. Ostatnio czytałem opisywanego na stronie Wiedźmina – córka płomieni. Tam historia była niczym quest – tutaj tego nie doświadczymy.
Graficzne cudo
Od strony graficznej Clifton podoba mi się bardzo, a nawet jeszcze bardziej. Kreska oraz kolorystyka świetnie się ze sobą łączy, co tworzy naprawdę świetny efekt. Czuć emocje, zachowanie, a nawet zrzędliwy charakter Cliftona. Przygody szpiega były rysowane przez kilku rysowników, te które ja czytałem wyszły spod dłoni Turk i Bédu. Styl jest tak podobny, że czasem ciężko je rozróżnić. Jako amator komiksowy nie jestem w stanie porównać graficznie Cliftona do innych komiksów w takich klimatach, jednak mnie taki styl bardzo przypadł do gustu.
Podsumowując
Clifton dla osoby nieoczytanej (dla której forma pisana to istne zło) to udany tytuł, który jest dość dobry, żeby przyciągnąć do kolejnych historii. Czytanie czegokolwiek zawsze szło mi opornie, jednak do przygód Harolda Wilberforce Cliftona siadałem z ogromną przyjemnością. Fabuła może nie jest ciężka, a raczej zabawna, lekka i przystępną dla każdego. Jak się to mówi w branży planszówkowej, idealny „filler” – przerywnik między cięższymi tytułami :) Jeśli nie znacie jeszcze przygód Cliftona, to warto spróbować. Może jego amatorskie przygody szpiegowskie spodobają się również Wam. Osobiście polecam wszystkim, szczególnie osobom, które czytają niewiele lub wcale. Mnie przekonał do czytania – może charakter Cliftona przekona i was :)
Info
Scenariusz: Bob De Groot
Tłumaczenie: Marek Puszczewicz
Wydawca: Egmont
Do tramwaju: jak to mówi mistrz, komiksów nie czytamy w tramwaju :D