Czarny młot, czyli zamknięty świat
W kinach i na kartach komiksów znajdziemy całe mrowie herosów. Od zmutowanych żółwi począwszy, aż po biuściaste panie zamieniające swą skórę w diament. Od chłopców znających magiczne słowo, po bogaczy których gadżety pozwalają im stawać się obrońcami ludzkości. No i jest jeszcze Hulk, który miażdży
Superbohaterowie
Tacy ludzie, którzy ratują nieustannie świat zawsze jakoś się wykaraskają z kłopotów, najwięksi z nich są w stanie nawet powrócić z zaświatów. Skakanie pomiędzy wymiarami to wręcz pestka, a skoki w międzyświaty, mieszane uniwersa i bogowie, których trzeba zatłuc to wręcz codzienność. No dobra, ale co jeśli po wyeliminowaniu zagrożenia zostaniecie przerzuceni do niewielkiego miasteczka, z którego nie możecie wyjechać? Co kiedy jakaś bariera was zatrzymuje i nie ma możliwości wrócić do swojego świata? Co, kiedy ten stan trwa już wiele lat, a wasze moce nie do końca działają tak, jak powinny. Frustracja wydaje się być nieunikniona. To właśnie taką historię serwuje nam scenarzysta Czarnego młota.
Zabawa konwencją
Jeff Lemire wręcz genialnie prowadzi fabułę, bawi się konwencją w sposób doprawdy mistrzowski. Jego marsjański wojownik, nie do końca jest wojowniczy, Odmiana Kapitana Ameryki już nieco sflaczała, ale najbardziej bombowym pomysłem jest chyba bohaterka, która sama się starzeje, ale po wypowiedzeniu magicznego słowa staje się dziewczynką o supermocach. Fajnie, tylko co, jeśli w tym uniwersum ta przemiana jest stała i sześćdziesięcioletnia kobieta od 10 lat ponownie musi chodzić do szkoły?
Wiele tajemnic
Scenarzysta jednak nie zdradza za wiele, nie wiemy, czy ten świat to pętla czasowa, czy poza niewielkim miastem coś w nim istnieje, jak zmieniały się przez te lata relacje superbohaterskich mieszkańców farmy z osobami z miasteczka. I przede wszystkim, do cholerny kim jest wiedźma z bagien? Owszem dostajemy informację na temat poszczególnych bohaterów, ale kim jest tytułowy Czarny młot i co się z nim właściwie stało? Czy próba opuszczenia miasteczka skończyła się dla niego tragicznie, czy też może udało mu się wydostać, ale utknął po drugiej stronie bariery?
Tajemnic jest naprawdę wiele, ale umiejętności scenarzysty są naprawdę wybitne. Fabuła wciąga, bawi i umiejętnie łączy stare klisze z zupełnie nowymi pomysłami na ich wykorzystanie. Czarny młot daje naprawdę mnóstwo frajdy z lektury
Grafika
Dean Ormston, twórca rysunków, również spisał się znakomicie. Na pierwszy rzut oka jego kreska niezbyt pasuje do superbohaterskich klimatów, ale gdyby nie on, to ta świetna historia mogłaby utonąć w zalewie podobnie rysowanych opowieści o kolesiach w trykotach. A tu dostajemy specyficzne, nieoczywiste spojrzenie na ten komiksowy gatunek. Momentami mam wrażenie, ze rysownik inspirował się tym co stworzył Mike Mignola, a kartkę dalej to wrażenie znika i wiać jakby nieco więcej Alana Moore. Znakomite!
Podsumowanie:
Scenariusz: Jeff Lemiere
Rysunki: Dean Ormston
Do tramwaju: komiksów nie czytamy w tramwaju :)
Ej, ale czemu komiksów nie tramwaju? A w pociągu można?
Bo do tramwaju się biega, gniecie i czyta się na stojąco. A pociąg na dłuższej trasie będzie idealny :)
[…] Czarny młot, o którym pisałem prawie równo rok temu okazał się sporym powiem świeżości w nie czarujmy się, dość skostniałym świece superbohaterów. Ok, na pewno znajdą się przeciwnicy tej tezy, że co, że przecież tyle się dzieje. Jak najbardziej, z całą pewnością dzieje się dużo, ale trudno znaleźć coś, co wychodzi poza ramy gatunku. […]