[Mniej zakurzona] Naznaczeni błękitem, czyli Tkacz iluzji na sterydach
A wszystko to przez Martę. Miałem czytać to co zalega na moich półkach od dawna. Różne historie, które kupiłem przez ostatnie lata, ale nie miałem czasu po nie sięgnąć. Odsuwane na później z różnych powody czekały grzecznie na swoją kolej. Tramwaj zakończył wszystkie współprace ksiazkowe, miał brać do rąk coś z tej armii przeleżanych i…
I pojechałem na spotkanie autorskie, a właściwie ałtorskie, do Katowic, na którym wielce szanowna Marta Kisiel opowiadała trochę o inicjatywie Fantastic Women Writers of Poland. Wspomniała przy tym Ewę Białołęcką, a ja po powrocie do domu natychmiast zacząłem grzebać na półkach i wygrzebałem Naznaczonych błękitem, cudowne fantasy jej autorstwa. To pierwszy tom opowieści o połówkach, młodych, utalentowanych magach, którzy nie chcą się podporządkować.
Tkacz iluzji
To wszystko właściwie zaczęło się do pewnej innej książki. Supernowa wydała w swojej białej serii książkę z totalnie odjechaną okładka, coś co na pierwszy rzut oka wygląda jak próba promocji zażywania LSD. Koleś na okładce ma tęcze wychodzące ze skroni, nic ino się najadł chłop psychodelików. To był Tkacz iluzji, moje pierwsze spotkanie z talentem Ewy Białołęckiej. Historia głuchego maga, którego życie za sprawą spotkania z młody smokiem ulega diametralnej odmianie. Książka mi się rozleciała i nie było to związane z jakością wydania, po prostu tyle razy do niej wracałem.
Naznaczeni błękitem
Jakiś czas później usłyszałem, że wydawnictwo Runa, nieistniejące już niestety, zdecydowało się wydać jej kolejne książki. Okazało się jednak, że Naznaczeni błękitem, które nabyłem natychmiast po jego ukazaniu, to tylko nieco inna wersja wcześniejszej książki. Zawód był spory tylko przez pierwsze 15 minut czytania, bo choć to ta sama historia, to jednak opowiedziana na nowo, z innej nieco perspektywy, a do tego dostajemy jeszcze na początek dwa opowiadania wprowadzające mocno do świata, w który wchodzimy.
Bardzo, bardzo dobre
W Naznaczonych błękitem znajdźmy nienachalną magie, która na pierwszy rzut oka wdaje się być wszechmocna, ale okazuje się, że bardzo dużo trzeba za nią płacić i ma swoje ograniczenia. Całkiem spore zresztą. Znajdziemy smoki, porywcze, potężne, ale momentami bardzo ludzkie. Znajdziemy przyjaźń, miłość i nienawiść. Znajdziemy kompleksy u młodych wszechpotężnych Stworzycieli i butę u władających ogniem Iskier, znajdziemy przyjaźń, radość i nadzieję na przyszłość. Jest przygoda, zaskakujące odcienie miłości i dynamiczna akcja. Jest odwieczny konflikt pomiędzy młodością pragnącą odkrywać, zdobywać i posiadającymi władzę, którzy chcą utrzymać status quo.
Przykra sprawa
Naznaczeni błękitem to pierwszy tom, po nim ukazały się jeszcze dwa kolejne: Kamień na szczycie oraz Piołun i miód, oba leżą na półce i pewnie za jakiś czas je przeczytam. Jest niestety jeden problem, ta opowieść nie ma końca. W zapowiedziach pojawił się jeszcze Czas złych baśni, tom czwarty, można przeczytać nawet jego fragmenty w sieci, książka jednak się nie ukazała. Czemu? Nie wiem i wolałbym nie spekulować na ten temat. Po co zatem czytać tę opowieść? Naznaczeni błękitem to naprawdę znakomite fantasy, napisane tak, że chce się do niego wracać. Jego zakończenie jest natomiast tak skonstruowane, że można w tym momencie skończyć i ja tak zrobię, przeczytam kolejne dwie książki, kiedy zostanie wydany Czas złych baśni, wciąż mam na to nadzieję, wciąż czekam, choć minęło już ponad sześć lat od ostatniego wznowienia.
Informacja tramwajowa
Jak najbardziej. Jeśli uda sie wam gdzieś kupić tę książkę, to róbcie to bez zastanowienia. Jeśli wasza biblioteka ma to w swych zbiorach, zamawiajcie natychmiast wypożyczenie. Ale pamiętajcie, wsiadając z nią do tramwaju macie spore szanse zapomnieć o tym, gdzie wysiąść. Zwłaszcza kiedy z młodym Kamykiem wylądujecie na Jaszczurze, egzotycznej wyspie pełnej smoków.
Podsumowanie:
Tytuł: Naznaczeni błękitem
Autor: Ewa Białołęcka
Wydawca: Agencja wydawnicza RUNA
Do tramwaju: tak
Ocena czytadłowa: 6/6
Ocena bezludnowyspowa: 5+/6
O rety, czytałam to wieki temu Chyba jak się ukazało… Dobre, to prawda.
Nawet bardzo dobre :)
Szkoda wielka, że Fabryka Słów zdecydowała się wydać tylko jedną część tego cyklu. Zresztą ich wydanie gmatwa nieco ciągłość tego cyklu, bo nazywa się „Naznaczeni błękitem”, ale zawiera też „Tkacza iluzji”. Jak na razie czytałem tylko tę część, ale też mi się podobała.
„Naznaczeni błękitem” to JEST „Tkacz iluzji” :) , w tej wersji również. Ta książka to wersja w której zmieniono sposób narracji i trochę dodano, rdzeń został ten sam.
Czytałam tę serię lata, lata temu! Zupełnie o niej zapomniałam i właściwie, gdybym miała przypomnieć sobie fabułę, byłby to niemały problem. Ale pamiętam, że wciągnęłam ze smakiem „Tkacza Iluzji”, a później całą resztę. Szkoda, że historia pozostała w zawieszeniu.
Po wygrzebaniu z półki okazuje się, że wiele osób ma z tą książka naprawdę dobre wspomnienia :)