Baśnie: Camelot, czyli opowieści nie dla dzieci
Seria komiksowa Baśnie powoli zbliża się ku końcowi, sądząc po tym co autor scenariusza, Bill Willingham, wyprawia ze swoimi bohaterami, to powinno to być spektakularne zakończenie.
Swoją drogą dziw bierze, że po tylu tomach nadal mamy tak wysoki poziom tej historii.
Brutalna historia
Moje pierwsze spotkanie z Baśniami miało miejsce wiele lat temu, zupełnie przypadkiem trafiłem gdzieś w Internecie na krótką zajawkę na temat serii Fables. Widząc tytuł pomyślałem, że to coś dla dzieci. Lubie jednak stare historie opowiedziane na nowo, sięgnąłem i okazało się, że to jest zupełnie nie dla maluchów. Opowieść o postaciach z najróżniejszych bajek, które przez podłego Adwersarza zostały zmuszone do ucieczki z wymyślonych światów na Ziemię, zdecydowanie nie nadaje się dla młodszych czytelników. To co znamy z dzieciństwa tutaj ma wymowę mocniejszą nawet, niż w najostrzejszych historiach Braci Grimm. Nie dajcie się zwieść obrazkom, ich lekka cukierkowatość to tylko pozory.
Jedna wpadka
Przez blisko 20 wydanych w Polsce tomów ta seria znakomicie opowiada o perypetiach Baśniowców w świecie docześniackim, o ich walce z Adwersarzem i Panem Mrocznym. O namiętnościach, brutalnej walce o władzę, o prawdziwych potworach i tych, którzy tylko z pozoru nimi nie są. O śmierci, seksie, poświeceniu i o miłości. W sumie tak naprawdę jest to opowieść o wszystkim co w życiu ważne, o emocjach i różnych obliczach namiętności. Ale od razu chcę uprzedzić, jest pośród tych wszystkich dobrych historii jedna, która nieco zawodzi, Wielki baśniowy crossover miał być chyba jakąś próbą pofolgowania namiętnościom scenarzysty i trochę tutaj Bill Willingham przeszarżował. Ale pośród tylu perełek nawet jeden kiepski album nie jest problemem.
Camelot
Autor opowiadając zupełnie nową historię baśniowych postaci wykorzystuje bardzo mocno ich przeszłość. To, czego doświadczyli w swoim wcześniejszym, jakże odmiennym od ziemskiego życiu, wpływa mocno na to jak toczą się ich dalsze losy. Piękna i Besta wiąz są parą, Śnieżka nienawidzi krasnali, a Mowgli bardzo dobrze umie wtapiać się w otoczenie.
Zdarza się jednak też, że scenariusz idzie w inną, bardzo ciekawą stronę i dostajemy jakąś historię znaną z legend. Jednak autor w miejsce oryginalnych postaci wprowadza kogoś innego i opowiada to wszystko na nowo, ale po swojemu.
I tak mamy właśnie w dwudziestym tomie serii, tym razem autor zdecydował się na wykorzystanie elementów znanych z legend arturiańskich. Jest okrągły stół, jest przywódca, który zbiera swych rycerzy, aby przy nim zasiedli, jest Pani Jeziora i Ginewra. Ale nie spodziewajcie się, że ten album komiksowy to jakaś kalka z oryginału, to coś zupełnie innego, podlane mnóstwem pobocznych wątków.
Nie da się
Baśnie: Camelot to udana historia, której absolutnie nie da się jednak czytać samodzielnie. To ewidentnie fragment większej całości, świetnie napisanej, zaplanowanej i wykonanej. Wątki w kolejnych częściach bardzo mocno się splatają i bez wiedzy na temat tego, co było wcześniej nie sposób wszystkiego zrozumieć. Ba! Nawet znając wszystko co zdarzyło się wcześniej niektóre smaczki, jakie serwują nam twórcy z pewnością umkną czytelnikowi. To zdecydowanie seria, którą warto przeczytać wielokrotnie, może nawet po jakimś czasie sięgnąć po oryginał, aby sprawdzić swoja wiedze na temat popkultury rozumianej w sposób anglosaski.
Kolorowo i dla dzieci
Kiedy otworzycie okładki i zobaczycie rysunki które zrobił główny rysownik serii, Mark Buckingham, to możecie pomyśleć, zwłaszcza zasugerowawszy się tytułem, że to może być świetny prezent dla jakiegoś znajomego dzieciaka. Uwierzcie, to zdecydowanie NIE JEST coś, co można zaserwować zbyt młodemu czytelnikowi. Ostrzegam, bo to w jaki sposób rysownik przedstawił tę historię w jakiś bardzo pokrętny sposób uzupełnia baśniowość komiksu. W końcu niektóre baśnie takie są, z pozoru kierowane do dzieci, ale …
Ciekaw jestem, jak to wszystko się skończy, coś mi się wydaje, ze Bigby będzie miał sporo do namieszania jeszcze przed końcem.
Podsumowanie:
Tytuł: Baśnie: Camelot
Scenariusz: Bill Willingham
Rysunki: Mark Buckingham
Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
Wydawca: Egmont
Do tramwaju: komiksów nie czytamy w tramwaju :)
Ocena czytadłowa: 6/6
Ocena rysunkowa: 5/6
Baśnie są dla dzieci po osiemnastce.
Zdecydowanie tak!
Podoba mi się Twój sposób pisania recenzji:-) Ta książka wydaje się być bardzo interesująca. Ja mogę polecić coś całkiem innego – książkę „Zatrzymać Dzień”. Opisuje prawdziwą historię. Różni się znacznie od zwykłych książek. Po jej przeczytaniu człowiek czuje, że Świat jest o wiele lepszy niż się obecnie może wydawać. Najlepsza książka jaka dotąd czytałam.
Pozdrawiam,
Ania