Gotham Central, tak po prostu
Mam pewną znajomą, która czytuje komiksy, chyba nawet więcej niż ja. Agnieszka zawsze powtarza, że nie ma komiksów superbohaterskich, które mogłyby ją zainteresować, to nie jej klimaty. Ja odpowiadam wtedy, że najwyraźniej jeszcze nie trafiła na właściwy. Tym, który może zaspokoić nawet najwybredniejsze i najróżniejsze gusta jest na przykład Gotham Central.
Co wspólnego ma Poe z komiksami
W przedmowie do pierwszego tomu tej serii komiksowej pojawia się ciekawa informacja. Otóż Edgar Alan Poe popełnił swego czasu zbiór reportaży pod tytułem Doings of Gotham, opowiadający satyryczne historie z życia Nowego Jorku. Gotham i Nowy Jork zawsze wydawały się w pewien sposób powiązane, ale ta informacja spowodowała, że moje przeczucie zmieniło się w końcu w pewność. Te miasta są ze sobą połączone, tylko Big Apple ma dość energii, zarówno tej dobrej jak i złej, żeby powołać w nim do życia kogoś takiego jak Batman.
Serial wszechczasów
Teraz może z innej beczki. Wiele lat temu oglądałem serial pod tytułem Nowojorscy gliniarze – NYPD Blue, to jeden z pierwszych, który mnie zachwycił, na wiele lat ustalił dla mnie wzór znakomitej rozrywkowej opowieści. Uprzedzając ewentualne pytania, tak, kiedy umierał detektyw Bobby Simone, którego grał Jimmy Smits , zdarzyło mi się uronić łzę. Sprawdziłem też teraz, że nie tylko mnie przypadł go gustu ten procedural, 80 nagród które zdobył o czymś świadczy. Znakomicie zarysowane charaktery, nietrywialne sprawy, dynamika umiejętnie wymieszana z emocjami, miód.
Gotham Central
No dobra, ale do cholery co ma wspólnego jakiś serial sprzed lat z komiksem? Po co ja piszę ten przydługi wstęp? Ano dlatego, że tym razem scenarzyści zabrali nas do Nowego Jorku/ Gotham i zaserwowali nam serial o policjantach z Gotham, coś jakby Gothamscy gliniarze. Wiem, że nie ma takiego słowa, ale pasuje mi nieźle do mojego toku myślenia. Miasto jest pełne przestępczości, pełne przemocy i mroku. Jedyna istotna różnica, to pojawiający się czasem bandyci w trykotach i Batman, który z nimi walczy. I jeszcze najistotniejsze pytanie, na ile facet w masce pomaga w zwykłej policyjnej robocie? Jak to wygląda z perspektywy Wydziału Poważnych Przestępstw, jak to widzą prawdziwi, a nie samozwańczy stróżowie prawa?
Trzy razy tak
W tym momencie mamy dostępne w Polsce trzy albumy z tej serii, każdy z nich to mnóstwo znakomitych historii. Każdy to ponad dwieście stron wypełnionych po brzegi dynamiczną akcją, rozwiązywanymi w pocie czoła żmudnymi śledztwami. Każdy z jakimś świrem i Batmanem w tle. Ale najważniejsze jest to, że to jednak przede wszystkim kryminalne historie. Nie oszukujmy się, często psychopatyczny morderca z naszego świata niewiele się rożni od wariata w trykocie mieszkającego w Gotham. I tego i tego trzeba dorwać i zamknąć, to czy w szpitalnym więzieniu, czy w Arkham nie ma specjalnego znaczenia. Wszystkie trzy albumy to naprawdę bardzo wysoki poziom.
Relacje międzyludzkie i policyjna robota
Kryminały, które naprawdę lubię to takie, w których jest jak najmniej wydumanych pomysłów. Może dlatego tak lubie Horsta, który jako były śledczy potrafi pisać w sposób bardzo prawdziwy. Dokładnie takie wrażenie miałem podczas lektury Gotahm Central. Choć to opowieść o wymyślonym wydziale w wymyślonym mieście, to jednak mam nieodparte wrażenie, jakby część spraw mogła wydarzyć się naprawdę, a te z szaleńcami choć się nie wydarzyły, to właśnie tak prawdopodobnie by wyglądały, Dostajemy naprawdę solidną opowieść, z trudnymi sprawami życia codziennego, z brakiem akceptacji orientacji seksualnej jednaj z bohaterek, z dobrymi i złymi gliniarzami. Z takimi, którzy są błyskotliwi i znają się na robocie, ale też z takimi, którzy nadrabiają braki mrówcza pracą. Ba jest nawet dziewczyna od włączania batsygnału, przecież gliniarzom nie wolno.
Batman
No ale skoro to Gotham, to Batman musi być i jest. Jego współpraca z policją z każdym kolejnym albumem robi sie coraz bardziej szorstka, nie każdy potrafi tak jak Jim Gordon, godzić się na takie kompromisy jakich oczekuje Nietoperz. Zwłaszcza, kiedy cierpi na nich policyjna robota. Gotham Central to seria kompletna, taka w której znajdziemy wszystko czego należy oczekiwać po świetnym kryminale, ale okraszone zarazem tym, co jest najlepsze w tym alter ego Nowego Jorku, mrokiem, zbrodnią i szczyptą Batmana.
Co mi nie pasuje
Dobra, zachwyty już były, pora pomarudzić. Na tych ponad sześciuset stronach jest coś, co mi się nie podobało. Chodzi o pochodzącą z trzeciego tomu opowieść W obłąkanym rytmie. Historia jest świetna, Kobieta Kot absolutnie nie trąci postacią „trykociarską”, jest naturalna, policjanci robią co trzeba, śledztwo wypada wiarygodnie. Niestety kuleje rysunek i nie chodzi o to nawet, że nie podoba mi się kreska rysownika, to kwestia gustu. Irytuje mnie to, że chwilę trzeba poświecić na to, aby dopasować wygląd do postaci, są zupełnie do siebie niepodobne, zbyt odmienne od tych które sa w pozostałych albumach. Wiem, czepiam się, ale dla mnie, aby komiks był kompletny musi być dobrze zarówno graficznie jak i fabularnie, te kilka kartek dają nieco mniej frajdy, reszta jest znakomita.
Podsumowanie:
Scenariusz: Ed Brubaker, Greg Rucka
Rysunki: Michael Lark, Stefano Gaudiano, Jason Alexander
Do tramwaju: komiksów nie czytamy w tramwaju :)
Jeśli kiedyś ten komiks wpadnie mi w ręce, nie omieszkam sprawdzić. Dziękuję za recenzję!
Nie ma za co, wiesz gdzie może Ci wpaść ;)
W takim razie czekam z niecierpliwością na najbliższą stosowną okazję :)
Czemuż, ach, czemuż komiksów nie czyta się w tramwaju? ;) Ja zaś do listy komiksów superbohatersko-uniwersalnych dorzuciłbym jeszcze świetne „Marvels”.