Noc ciemnych kłamstw, czyli polityka jest brudna wszędzie
To był piątek po południu, praktycznie już weekend, każdy z detektywów w wydziale zabójstw miał już skrystalizowane plany na wieczór oraz dwa najbliższe dni i nawet zaczepki Grubego Vany tak naprawdę nie były w stanie nikogo wkurzyć. Aż tu nagle Chosé i Krauz zostali wezwani do szefostwa, w piątek to koszmar i to co na nich tam czekało okazało się być prawdziwym bagnem. Panowie wplątani zostali w polityczną rozgrywkę, a to co na początku wydawało się być prostym zabójstwem prostytutki okazało się mieć nie tylko drugie, ale nawet i trzecie dno. A czasu na rozwiązanie całej sprawy dostali niewiele.
Trzecie spotkanie z Dominikiem Dánem, trzecie nieco odmienne, ale także trzecie udane. Obaj detektywi naprawdę musieli się tym razem mocno napocić, aby rozwiązać zagadkę, ale równocześnie nie skrzywdzić nikogo i samemu nie wpaść po uszy w przysłowiowe gówno. Wiadomo, że polityka zawsze wiąże się z pewnymi ciemnymi sprawkami, jednak kiedy w grę wchodzi prawdziwa walka na górze, a w całą sprawę zamieszane są służby specjalne oraz ochrona prezydenta, to robi się naprawdę gorąco. Jest płatny morderca wynajęty do nietypowej robot, odwiedzamy spory kawałek podziemnego światka Nowego Miasta, a na koniec to nie szef grupy przestępczej okazuje się być tym najmniej sympatycznym. Dzieje się!
Dán świetnie to wszystko opisał, pokazał mechanizmy polityki wysokiego szczebla, zakulisowe manipulacje ludzi ze służb specjalnych, pewne kompromisy na które czasem musi pójść policja. Znakomicie też wyszło mu od strony fabularnej zmuszenie swoich bohaterów do pracy pod presją czasu. Krauz i Chosé nie mogą prowadzić rozwlekłego śledztwa, bo zostało im do kulminacyjnego momentu tylko kilka godzin, muszą kombinować, iść na skróty i oszukiwać. Muszą wykorzystać stare długi i zaciągnąć sporo nowych, aby zdążyć na czas. Ten motyw jest już mocno ograny w literaturze, chyba jeszcze nawet bardziej w filmach, ale słowackiemu autorowi wyszło to tutaj całkiem dobrze. Dołożył do tego nieco retrospekcji, pięknie ze sobą połączył parę wątków i zaserwował czytelnikom kolejny zdecydowanie udany kryminał. Książka trzyma w napięciu, fabula niepotrzebnie nie szarżuje, zagadka wciąga i choć dość szybko czytelnik zaczyna łączyć fakty, to jednak dopiero na końcu udaje się dowiedzieć, kto stał za tą pogmatwaną zbrodnią.
Jak to w książkach naszych południowych sąsiadów bywa, jest także kilka elementów rozładowujących nieco atmosferę. Tym razem za sprawą pana Dominika wyszedłem na tramwajowego patentowego idiotę. Jechałem sobie na badania, tramwaj pełen, a ja jak wariat chichotałem kiedy dotarłem do momentu karmienia chomika miętówkami. Aby sprawdzić czym to się skończyło dla chomika i Kukiego musicie przeczyta Noc ciemnych kłamstw, polecam zdecydowanie.
Informacja tramwajowa
Po przejściu chomiczego momentu już można brać bez obaw. Jest wciągająca historia, jest jeszcze kilka zabawnych momentów, jest świetna atmosfera a na koniec spore zaskoczenie, w którym sporą rolę odegrał spryt pewnego mafiosa. Kolejny raz napiszę, że warto zjeść tę Gorzką Czekoladę.
Podsumowanie:
Tytuł: Noc ciemnych kłamstw
Autor: Dominik Dán
Tłumacz: Antoni Jeżycki
Wydawca: Media Rodzina
Do tramwaju: jak najbardziej
Ocena czytadłowa: 5+/6
Ocena bezludnowyspowa: 4/6