Zielone migdały, czyli po co światu Kurdowie
Jakoś się tak ostatnio składa, że kiedy sięgam po reportaże, to najczęściej są to historie z odległych krain. Dalekowschodnia Rosja, Somalia, czy Azja Południowa to jednak zupełnie inny świat od tego który znam. Tym razem padło na iracki Kurdystan, takie miejsce które istnieje, ale jakby trochę go nie było. Taka zaskakująca enklawa normalności w otaczającym go morzu chaosu.
Czemu pisze, że tak jakby Kurdystan nie istniał? Ano dlatego, go go po prostu nie ma. Kurdowie to drugi co do wielkości naród na świecie, który nie ma swojego państwa, takiego który byłby tylko ich. Mieszkają oni w Iraku, Syrii, Turcji i Iranie. Z racji tego, że to ich podzielenie granicami trwa już dość długo, to nie stanowią jednolitej struktury, mocno się różnią. Mają jednak jedna wspólną cechę. Są Kurdami, a jeden Kurd drugiemu, choćby nie rozumiał języka, którym mówi człowiek przychodzący do niego z prośbą, z pewnością mu pomoże.
Paweł Smoleński spędził w regionie sporo czasu. Poznał realia, poznał ludzi, zobaczył miejsca, w których nie pojawiają się turyści, a Europejczyków było tam kilku. Rozmawiał z górskimi pastuchami i ministrami, z panią pełnomocnik do spraw kobiet i z przywódcami peszmergów, takich kurdyjskich partyzantów. No dobrze, ale jaki minister skoro kraju nie ma? Ano iracki Kurdystan zyskuje ostatnio coraz większą autonomię, szalejąca wokół wojna, problemy Syrii i Iraku dają Kurdom coraz większe szanse na własne państwo. I dobrze, po lekturze szczerze im życzę powodzenia. Dlaczego tak im kibicuję będzie na końcu.
Książka jest świetnie napisana, wciągają te kurdyjskie historie, a autor naprawdę wie o czym pisze. Jednak wzbudziła ona u mnie ogromny, albo nawet OGROMNY niedosyt. Po pierwsze jest krótka, zdecydowanie za krótka, chwiałbym więcej. Po drugie skupia się tylko na irackim Kurdystanie, o którym jednak stosunkowo mało wiemy. Owszem fajnie jest się czegoś dowiedzieć, przeczytać o takim fragmencie Bliskiego Wschodu w którym można normalnie i bez obaw pójść do centrum handlowego, kobiety są coraz częściej traktowane jak równorzędne partnerki, mężczyzna ma nad nimi mniejsza władzę. O miejscu, w którym za próbę rytualnego obrzezania kobiety można trafić do więzienia. Ale brakuje mi szerszego spojrzenia na resztę Kurdów. Zwłaszcza na tych, o których słychać tak często w mediach za sprawą zamachów w Turcji. Myślałem, że znajdę w książce co nieco na ten temat, czemu tak naprawdę to robią. Ciekaw byłem spojrzenia kogoś, kto mógłby być bardziej obiektywny nie pro tureckie media. Tego niestety nie ma i niedosyt po lekturze niestety jest.
Teraz pora na małe podsumowanie, które powstało dopiero dzisiaj. Zaplanowany tekst wisiał, bo nie wiedziałem jak go zakończyć, chciałem znaleźć odpowiedź na pytanie zadane przez autora w tytule: „Po co światu Kurdowie?”, jakoś wydawało mi się, że tak będzie najlepiej zamknąć temat. W książce jednoznacznej odpowiedzi nie znajdziemy i musiałem sprawę przemyśleć. Kiedy siedziałem we wtorek w pociągu jadącym z Warszawy i włączyłem komórkę po kilku godzinach odcięcia od internetu, to natychmiast zaatakowały mnie informacje o atakach w Belgii, oczywiście uzupełnione obowiązkową falą hejtu skierowaną w stronę muzułmanów. I zdałem sobie sprawę po co światu Kurdowie. To właśnie oni, przynajmniej ci mieszkający na terenie autonomii, pokazują za sprawą Pawła Smoleńskiego twarz islamu, która jest przyjazna innym religiom, otwarta na ludzi. Taką, którą powinna zrozumieć i polubić zarówno laicka Europa jak i otwarte chrześcijaństwo. Owszem to trochę samolubne podejście, ale w niespokojnych czasach takie podejście wydaje się być jednak nieco usprawiedliwione.
I nie wiem, czy słusznie się domyślam, ale ci kolesie, którzy organizują kurdyjskie ataki w Turcji mają chyba zdecydowanie więcej wspólnego z polityką niż z religią. Przynajmniej taką mam nadzieję. Powodzenia narodzie bez ziemi, myśląc pragmatycznie mamy wielki interes w tym, żeby się wam udało, jesteście w końcu jedynymi ludźmi których boi się to cholernie ISIS.
Informacja tramwajowa
Czytać, brać, rozmawiać. Ten temat jest interesujący w każdym środku lokomocji. Czytało się świetnie, temat interesujący, książka cienka, wiec nie ma problemu z zabraniem do torebki czy plecaka, a twarda oprawa zabezpieczy przed uszkodzeniami.
Podsumowanie:
Tytuł: Zielone migdały, czyli po co światu Kurdowie
Autor: Paweł Smoleński
Wydawca: Wydawnictwo Czarne
Do tramwaju: tak
Ocena czytadłowa: 5+/6
Ocena bezludnowyspowa: 4/6
Jak widać, w małym formacie siła. Temat zdaje się bardzo interesujący więc postaram się o własny egzemplarz. Pozdrawiam :)
Dla mnie islam ma ludzką twarz. Muzułmanów na świecie jest ponad miliard i większość z nich wyznaje mamtowdupizm, czyli ma swoje poglądy, ale w gruncie rzeczy chce po prostu bezpiecznie i w miarę wygodnie żyć. Dokładnie tak jak my. Ocenianie ich na podstawie garstki szalonych i śmiertelnie niebezpiecznych ekstremistów (tak, w porównaniu do ogółu jest to garstka) jest krzywdzące. Kurdowie (przepraszam, że z kolei ich tak uogólniam) zawsze mi imponowali tym, że wciąż utrzymują swego rodzaju więź narodową, dlatego od razu zwróciłam uwagę na książkę Smoleńskiego. Mam nadzieję, że uda mi się ją dorwać w wakacje.
To świetny tytul, ale zdecydowanie brakuje mi w nich wątku Kurdów tureckich.
W zasadzie brakuje wszystkich poza irackimi. ;-) To zarówno słabość książki, jak i paradoksalnie siła, bo autor pisze o tym, co poznał osobiście.
Ale niedosyt jest, bo ja na przykład najbardziej jestem ciekaw, o co tak naprawdę chodzi z tureckimi Kurdami. Jak to wygląda z ich perspektywy.