Fiszki, czyli mówimy po angielsku + konkurs
Moja edukacja w wersji szkolno-studenckiej zakończyła się już wiele lat temu, naprawdę wiele. Jedną z rzeczy, nad która ubolewam jest moje niekompletne wykształcenie jeśli chodzi o języki obce. Niemiecki i rosyjski mimo wielu lat nauki nie zostawiły za wiele śladów w moje głowie, na szczęście z angielskim jest nieco lepiej.
Zdaję sobie sprawę, że w dzisiejszym świecie trudno znaleźć przyzwoita pracę czy podróżować bez choćby szczątkowej umiejętności porozumiewania się w tym języku. Jestem niedobrym tatą i uparcie zmuszam mojego starszego syna do chodzenia na dodatkowe lekcje angielskiego, świadomie piszę zmuszam, bo jego niechęć do nauki tego języka jest wręcz LE-GEN-DAR-NA. A młodszego staram się wciąż zachęcać zamiast zmuszać. Jednym z elementów tego zachęcania staną sie wkrótce fiszki, którymi naukę angielskiego wspomaga Wydawnictwo Edgar. Na razie obaj panowie tylko przetestowali, bo jeden jest ciut na nie za duży, a drugi ciut za mały, ale ja mam frajdę patrząc na ich poczynania i samemu sprawdzając się, ile z sześciuset słów, które znajdziemy w Fiszki SCHOOL Etap 1 I like strawberries oraz Fiszki SCHOOL Etap 2 Do you enjoy watching action films? wciąż pamiętam. Na szczęście okazuje się że całkiem sporo.
Każda z części zawiera po trzysta kart, na każdej z owych kart z jednej strony znajduje się polskie słowo, rysunek je ilustrujący i kontekstowe użycie go w zdaniu. Po drugiej stronie mamy angielską wersję tego samego i nie musicie się dopytywać, rysunek jest ten sam :) Wszystko to uzupełnione jest estetycznym pudełkiem, ułatwiającym organizację nauki słówek, krótką instrukcją oraz kodem uprawniającym do pobrania oprogramowania, w którym native speaker prezentuje wymowę tego, co mamy na fiszkach. Poza samą wymową w oprogramowaniu znajdziemy także gry wykorzystujące poznane już angielskie słownictwo i szansę na sprawdzenie swoich umiejętności w dość szczegółowym teście końcowym.
Mnie się podobało, chłopakom się podobało, wydaje mi się, że ten system wspomagania nauki angielskiego spisuje się całkiem dobrze. Jego głównym adresatem są według informacji na pudełku są dzieci w wieku 10-13 lat, ale jestem przekonany, że warto zacząć z niego korzystać wcześniej, zwłaszcza wykorzystując pliki dźwiękowe dołączone do fiszek. Samemu nie podjąłbym się korygowania wymowy synów, moja angielska nie być aż tak dobra angielska ;)
Jeśli macie ochotę samemu spróbować, jak spisują się fiszki mam dla was jeden kompletny zestaw zawierający oba etapy nauki w prezencie od wydawnictwa Edgar. Zaczynamy właśnie teraz, kończymy za tydzień 23 lutego. Aby wziąć udział w konkursie należy w komentarzu napisać jakie jest wasze ulubione angielskie słowo i dlaczego to, a nie inne.
Regulamin:
Moim uczniom zawsze polecam metodę nauki fiszkami.
:) jaki miły konkurs:)
lubię zastanawiać się nad słowami w języku i ..lubię fiszki:) ( pisać komentarzy nie lubię, ale…ten jeden raz…)
Ad rem ulubione angielskie słowo? Trudny wybór! Kiedy zaczynałam się uczyć, ulubionym było „mirror” – brzmiało groźnie i kryło tajemnicę, pamiętam swoje zaskoczenie, kiedy okazało się, że znaczy, co znaczy:). Dzisiaj lubię wiele: niech na podium stanie „responsibility” – ładnie brzmi, fajnie dzieli się na sylaby i jest tak trudne jak to, co oznacza:)
Zdecydowanie „Supercalifragilisticexpialidocious” :D Uwielbienie do tego słówka przyszło razem z amerykańskim musicalem „Mary Poppins” (1964), który przywiózł nam w prezencie na VHS brat mojej babci, prosto z Anglii ;) Oglądałam do upadłego na zasadzie: nie mam pojęcia co mówią, ale podobają mi się animacje no i nie da się tego nie nucić pod nosem. Polecam sprawdzić na YouTube wersję oryginalną i death metalową – „in every job that must be done there is an element of fun” ;)
Od samego początku mojej znajomości z językiem angielskim zauroczona byłam promiennym i pełnym ciepła słowem
*SUNSHINE* – ma ono w sobie tyle słonecznej energii i optymizmu… którą idealnie oddaje pełna pasji,
letniej beztroski i radości życia muzyka Reggae: https://www.youtube.com/watch?v=o1q_7m2nltQ
– ale… z biegiem czasu okazało się, że 'Sunshine’ jest też idealnym towarzyszem na te 'gorsze dni’
– wówczas bowiem najczęściej słuchałam ukochanego Stinga w coverze pięknej balladowej kompozycji
Billa Withersa – Ain’t No Sunshine: https://www.youtube.com/watch?v=OJQTx1-VsAk
– proszę się wsłuchać – nostalgia i smutek kryje jednak słoneczną nadzieję :)
– a skoro jesteśmy już przy ulubionym muzyku – odkrył przede mną piękno słówka
*FRAGILE* – jest tak delikatne, ulotne i zmysłowe … nie lubi podniesionego głosu – woli szept i intymne sytuacje…
ech! rozmarzyłam się: https://www.youtube.com/watch?v=lB6a-iD6ZOY
Wiem, że to może zabrzmieć… dziwnie, ale mi się bardzo podoba angielskie słownictwo związane z medycyną.
Na pierwszym miejscu jest określenie nie przyjemnego schorzenia… >>Lupus<>Influenza<<… słowo samo w sobie płynie, zwiewnie tańczy i nie zapowiada tego, co może się faktycznie za nim kryć
Tak naprawdę mam żadnego ulubionego angielskiego słowa, jednak zaraz po przeczytaniu pytania konkursowego pomyślałam o słówku „STAR” :) ponieważ było to pierwsze słowo w języku angielskim z którym zetknęłam się w życiu. Miałam wtedy może 4 lata i w jednym z dziecięcych dodatków dołączonych wtedy do codziennych gazet znalazłam coś w rodzaju „kącika języka angielskiego”. Słówko momentalnie utkwiło mi w głowie i z dumą chwaliłam się przed wszystkimi nowo nabytą wiedzą ;) A dzisiaj mimo, że mam już 22 lata, i oczywiście do czynienia na co dzień z językiem angielskim to nadal pamiętam znajdującą się tam żółtą, pulchniutką i uśmiechniętą gwiazdkę, która niewątpliwie zapoczątkowała moją naukę tego języka ;)
„Butterfly”. Przemawia do mnie idea latającego masełka, a po drugie, ładniejsze niż niemiecki Schmetterling, który brzmi jak nazwa myśliwca nurkującego :P
Fajne są takie konkursy, zarazem uczą jak i bawią może nawet książki po angielsku Preply http://www.subiektywnieoksiazkach.pl/2015/09/nauka-jezykow-obcych-czytanie.html
Dla mnie ulubionym słowem w języku angielskim jest „lullaby”. Po polsku zwykła kołysanka, lecz po angielsku brzmi magicznie, wciągająco, z nutką tajemniczości w tle. A może po prostu gdzieś głęboko we mnie zakorzenił się sentyment do „lullaby”. Jak byłam mała biegałam z poduszką za mamą i tatą i kazałam się „lulać”. „Mamo, Tato ululaj mnie do snu …” :D A w moim słowniku słowo ukołysać zastępuję słowem ululać :D
Pozdrawiam
Pamiętam z I klasy liceum wyrażenie, które do dzisiaj przywołuje w myślach salwy śmiechu. Niby nic takiego, ale przez pół (!) lekcji próbowaliśmy opanować do perfekcji wymowę „unidentified flying object” :) Za każdym razem, kiedy tylko pomyślę o zjawiskach paranormalnych, mam przed oczami twarze „poplątanych” towarzyszy niedoli tej pamiętnej lekcji. Do głowy przyszło mi jeszcze jedno z ciekawszych słów, na które natrafiłam przypadkiem przeglądając słownik (często przed snem uczę się nowych słówek właśnie na „chybił trafił”, otwierając przypadkowo strony w moim potężnym słowniku), a bohaterem jednego z wieczorów został „nudiustertian”, które tłumaczy się jako… przedwczorajszy. Zabawne jak można sobie utrudniać, prawda?, jakby nie wystarczyło zwyczajne „the day before yesterday”. Swoją droga to takie moje małe hobby – wyszukiwać podobne „smaczki” w różnych językach.
[…] 100str/h za słowo „Supercalifragilisticexpialidocious” […]