Ja, Inkwizytor. Kościany Galeon czyli nie płynie to w dobrym kierunku
Pierwsze tomy historii o inkwizytorze Mordimerze Madderdinie były świetne, napisane z polotem, klimatycznie, a do tego świat, który wymyślił Piekara był całkiem interesujący. Kolejne odsłony trzymały poziom, aż do chwili kiedy w tytułach pojawił się dopisek Ja inkwizytor, od tego momentu zrobiło się gorzej.
Przy okazji recenzji części Głód i pragnienie powiedziałem, że przeczytam jeszcze tylko jeden tom, jeśli nie będzie jakiejś poprawy. Jest lepiej, co niestety nie znaczy bardzo dobrze.
Tym razem Mordimer wyrusza na ocean, dociera na zapomniane przez Boga i ludzi wyspy Farskie, na których z pomocą tajemniczej nieznajomej przyjdzie mu zmierzyć się z pewnym demonem oraz Kościanym Galeonem, demonicznym tworem, który może doprowadzić do zagłady ludzkości.
Czyta się to zdecydowanie lepiej niż wcześniejszy tom, są niezłe momenty, całkiem dobrze udaje się Piekarze pokazywać wątpliwości inkwizytora i jego podejście do życia. Ba, tym razem nawet zaskakuje momentami czytelnika, choćby w epilogu robi całkiem udaną woltę towarzysko-erotyczną. Niestety powieść jest nierówna, zdarzają się przestoje, takie fragmenty, przy których można odnieść wrażenie, ze powstały wyłącznie po to, aby książka była grubsza. Ich opuszczenie, najpewniej nie pogorszyłoby w zupełności odbioru, powiem więcej, ten odbiór chyba by poprawiło.
Niestety zwodzi też trochę scena konfrontacji z Kościanym Galeonem, autor najpierw całkiem udanie buduje napięcie, a potem zamiast wystrzału z armaty mamy co najwyżej strzał z rewolweru i trochę szkoda, że nie do końca wyszło. Byłbym jednak niesprawiedliwy, gdybym nie napisał, że jest lepiej, widać, że Piekara chyba nadal ma coś w zanadrzu, bo świat w którym Chrystus zszedł z krzyża, by pokarać swoich oprawców, ma potencjał. Panie Jacku, może po prostu pora na więcej krótkich historii w kolejnym tomie?
Informacja tramwajowa
Jak najbardziej, można czytać i w tramwaju i nie w tramwaju, polecałbym jednak zacząć od pierwszych tomów i zdecydowanie sugeruję zakup ebooków, bo Fabryka pińcet razy zmieniała już szatę graficzną tej serii. Znajdziecie ja na przykład na Virtualo, oczywiście zarówno w mobi jak i w epubie.
Podsumowanie:
Tytuł: Ja, Inkwizytor. Kościany Galeon
Autor: Jacek Piekara
Wydawca: Fabryka Słów
Do tramwaju: też
Ocena czytadłowa: 4/6
Ocena bezludnowyspowa: 1/6
Mi jest wyjątkowo nie po drodze z panem Piekarą, o czym kiedyś pisałam na blogu. Świat ma potencjał, ale dla mnie na potencjale się skończyło. Z bohaterem podobnie, już nawet nie chodzi o to, że antypatyczny, bo i Tyrion Lannister do milusińskich nie należy. A to, jak Piekara pisze kobiety, sprawia, że nigdy już po żadną część cyklu nie sięgnę. Znęcałam się nad nim trochę, mogę podrzucić link ;)
Sylwia, bo ty nie jesteś grupą docelową :)
A o link poproszę :)
Wiesz, nie jestem przewrażliwiona, ale Piekara pisze obrzydliwie pełne przemocy wobec kobiet sceny, które nie mają żadnego uzasadnienia dla fabuły poza tym, że traktują tę przemoc jako coś fajnego. Fuj. Nie jestem przewrażliwiona, przemocy wobec kobiet w fantasy dużo (Martin niech tu będzie klasycznym przykładem), ale tu nie wnosi ona nic do fabuły, jest bo jest. I w tym co akurat czytałam było jej dużo, o czym sobie zresztą podyskutowałyśmy z Moreni ;). http://ksiazkimojejsiostry.blox.pl/2014/08/Kula-w-chaszcze-czyli-dlaczego-Jacek-Piekara-do.html
No wiesz, moje dwa ostatnie wpisy trudno nazwać polecającymi ;)
No wiem, widać też nie jesteś targetem ;)
Problem Piekary i jemu podobnych jest taki, że próbuje jakąś swoją genialną ideę przekuć na samograja znoszącego złote jaja. Z jednej strony – bardzo dobrze, każdy autor powinien mieć prawo do godziwego i regularnego wynagrodzenia; z drugiej – źle. Źle, bo coś fajnego rozmienia się na drobne, w tym wypadku alternatywna i nieortodoksyjna historia śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. To było naprawdę kopiące w szczękę swego czasu. Niestety sam pomysł fabularnie wystarcza raczej na trylogię, no może 5 książek. Literatura fantasy nie jest wysokich lotów i to raczej chałturzenie dla sporej grupy autorów (głównie anglojęzycznych), coś jak granie w sitkomach dla całkiem zdolnych aktorów. To daje pieniądze, ale wymaga stworzenia „świata”. We wszystkich takich działach chodzi o stworzenie „świata” i eksploatowanie go w kolejnych tomach. Piekara tworząc pierwsze tomy cyklu o Inkwizytorze nie spodziewał się chyba powodzenia tej serii stąd zbyt szybko ją zamknął. Teraz zaś próbuje na siłę wykreować jakieś dodatkowe tomy eksploatujące swoje „Śródziemie” (sic!). Świat Piekary jest niestety ubogi, bo zbyt szybko „odkrył w nim wszystkie karty”, teraz zaś autor produkuje podobne do siebie schematyczne powieści w stylu „zabili go i uciekł”. Włącza się tym samym do grona takich autorów jak Pilipiuk, Łukjanienko, Mike Carey, Glen Cook i im podobni. Co ciekawe, książki tych autorów są tak schematyczne, że nie tylko powtarzają się fabularnie w ramach jednego cyklu ale i miedzy cyklami, choć przecież autorzy ci nie muszą znać swych powieści nawzajem. Piekara ugrzązł z zakończeniem cyklu i nie wiedział jak pociągnąć go dalej i poszedł na łatwiznę. Wbija kolejne kliny w cykl jakoby „poszerzając wiedze o świecie i charakterze Mordimera”. Wychodzi to przeciętnie i mnie osobiście już nuży, recenzowany tom zupełnie pominąłem, wpadł mi ostatnio do ręki i czytam go jeszcze co jest bolesne (przez chociażby dłużyzny). Osobiście uważam, że Piekara nie powinien się wygłupiać – owszem jeden tom w środku starego cyklu by się przydał – ale powinien skupić się na wydarzeniach po „Łowcy dusz” jest tam sporo ścieżek fabularnych do pociągnięcia np. konflikty Inkwizycja – Watykan – Cesarz – Palatynat, tajemnica klasztoru Amszilas i nowa rola Mordimera (jego rozwój?), tajemnica jaką w sobie nosi Maderdin. Niestety te watki wymagają zbyt dużego wysiłku dla zapracowanego skądinąd Piekary, który musi za coś jeść więc chałturzy. Podobno pracuje nad zakończeniem Cyklu tj. historii po wydarzeniach z „Łowcy dusz”, obawiam się jednak, że skupienie na chałturach może popsuć to zakończenie. Tak czasami bywa, że skupiwszy się na pobocznych wątkach traci się cel ostateczny albo w ogóle zapomina coś zakończyć. Fantasy to jednak nie jest Literatura więc wielkiej szkody nie będzie…