Latający Detektyw – przecież ja to czytałem !
Przyznam szczerze, że po Latającego detektywa sięgnąłem początkowo tylko dlatego, że wydały go Dwie Siostry w serii Mistrzowie ilustracji. Widziałem kilka książek z tej serii i stwierdziłem, że jak tylko pojawi się możliwość, to spróbuję ją uzupełnić.Oczywiście jak tylko książka do mnie trafiła zacząłem przerzucać kartki, żeby sprawdzić jak spisał się ilustrator i ogarnęło mnie spore zdumienie, bp okazało się, że ja to wszystko znam. Jak tylko zobaczyłem portret jastrzębia przyklejoną z brodą w pamięci otworzyła się odpowiednia szuflada w pamięci.
Latającego detektywa miałem w dzieciństwie na półce i podobał mi się na tyle, że przeczytałem go kilkukrotnie, z tego co pamiętam czytałem też część drugą, ale to na pewno była książka pożyczona z biblioteki. Kiedy podczas pobytu u rodziców postanowiłem sprawdzić, czy przygody Ture Sventona gdzieś nie leżą okazało się, że rodzice komuś ją dali, ale przecież ja już mam swoją i nie oddam jej nikomu :)
Detektyw którego stworzył Åke Holmberg to najsprytniejszy prywatny śledczy w całej Szwecji. Niestety ma trochę pecha, bo praktycznie nikt o tym nie wie, no może jego sekretarka coś się domyśla. Na jego szczęście w miasteczku Lingonboda pojawia się dwóch podstępnych złoczyńców o pseudonimach Łasica i Byk, a zdesperowane właścicielki pięknego srebrnego pucharu decydują się na wynajęcie Sventona do jego ochrony. Nie wiadomo jak skończyłaby się cała ta sprawa, gdyby nie umiejętności detektywa i latający dywan którego stał się właścicielem. Tak, nie zmyślam, to piękny, choć nieco już zniszczony, wytwór arabskiej sztuki tkackiej, lekko pachnący wielbłądami cud, który nasz bohater kupił od człowieka imieniem Omar.
Książka jest naprawdę świetna, mimo tego, że ostatni raz czytałem ją chyba ćwierć wieku temu to nadal bawi i dostarcza sporo lekkiej rozrywki skierowanej do młodego czytelnika.
Autor się przyłożył i napisał ciekawą detektywistyczną historię dla dzieci, która jest na tyle udana, że nawet dorosłemu sprawi przyjemność podczas czytania. Oczywiście nie należny spodziewać się jakiejś skomplikowanej intrygi, w końcu to książka dla dzieci, ale jest dużo emocjonującej dla młodych czytelników akcji. Postacie, zwłaszcza Sventona, są dobrze nakreślone, a budzący ogromną sympatię główny bohater okazuje się być tak sprytnym detektywem jak sugerował to od początku autor ;). Dodatkowym elementem w tej historii, który daje sporo frajdy jest połączenie szwedzkiej scenerii z odrobiną magii Orientu pochodzącej wprost z opowieści z 1001 nocy.
Kiedy przeczytałem książkę stwierdziłem, że pasuje też zerknąć jak to jest z tym mistrzostwem ilustracji. Uwierzcie, albo sprawdźcie sami, w polskiej wersji historia wygląda najlepiej, Sventon Anny Kołakowskiej to koleś idealnie pasujący do książkowego opisu, a Byk i Łasica mają aparycje idealnie wręcz narysowane. No i ten puchar.
Polecam zdecydowanie, na pewno będziecie mieli mnóstwo frajdy przy czytaniu swoim latoroślom, my chyba zaczniemy podczas wyjazdu nad morze.
Informacja tramwajowa
Książeczka jest niewielka i świetnie się zmieści w plecaku, czy nawet damskiej torebce. A do tego daje mnóstwo frajdy, więc szkoda zostawić w domu :)
Tytuł: Latający detektyw
Autor: tekst: Åke Holmberg, ilustracje: Anna Kołakowska
Do tramwaju: zdecydowanie
Ocena czytadłowa: 5/6 ( w grupie docelowej )
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję księgarni internetowej bookmaster.com.pl
Zupełnym przypadkiem właśnie kupiłem Młodszej do głośnego czytania nad morzem. Dziwnym trafem wybrałem dziecku same kryminały, Detektywa Noska i Joachima Lisa :P
Wiesz, że są jeszcze dwie części ? :)
Wiem, ale jestem ubogim blogerem i mam ograniczony budżet na książki :P
Kurczę, nie czytaliśmy ostatniego Noska. Dzięki za przypomnienie :D
Do usług. Przypadkiem kupiłem dziecku środkową część, bo pierwsza dla zmyłki nazywa się „Ostatnią przygodą” :D
Bardzo interesujące, musimy koniecznie zacząć od pierwszej części.