Czytanie za granicą – USA
Dziś wyprawa za wielką wodę, jedziemy do kraju który wywołuje bardzo różne emocje i jest przez Polaków postrzegany bardzo stereotypowo. Zapraszamy z Emilią do USA.
Czytanie za granicą – USA
Emilia
W całej Ameryce Północnej jest 119 729 bibliotek różnego typu. W stanie Wirginia np. jest ich 396, w Pensylwanii 55, a w Nowym Jorku – 1754. Statystyki amerykańskie wykazują, że mimo dużych możliwości coraz bardziej spada w Ameryce ilość ludzi zainteresowanych książką – osób czytających wśród młodzieży i dorosłych jest coraz mniej. Zaalarmowani statystycy pytają, jaką rolę może tu odgrywać nowa, nęcąca technologia, telewizja czy też zmiana trybu życia. Mimo że liczba osób czytających na przestrzeni ostatnich lat spada, Amerykanie wciąż jednak czytają. I nawet chwalą się tym – niejednokrotnie można zobaczyć na samochodzie naklejkę „I read a lot”, biblioteki też nie świecą pustkami. No i drukuje się tutaj bardzo dużo, to nie ulega kwestii. Aż chciałoby się zapytać, po co aż tyle? Przecież według statystyk spada zainteresowanie książką!
No cóż, ale są jeszcze teraz te różne inne formy czytania, bo książka to może byc e-book czy też audiobooki – zanikające kasety, płyty CD albo mp3. Obecny trend nie może dziwić, skoro dzieciaki już w przedszkolu przysposabiają się do czytania… na ekranie.
W amerykańskich bibliotekach spotykamy pokoje do czytania dla dzieci. Jest wygodnie, kolorowo, wszystko znajduje się w zasięgu ręki dziecka. Często są też organizowane spotkania czytelnicze dla dzieci, podczas których dorośli czytają dzieciom lub wspólnie z nimi wymyślają działania związane z czytaną książką.
W Stanach robi się wiele, żeby czytanie przebiegało interesująco, aby tylko latorośle zechciały czytać!
Pokój do czytania z hamakiem
Ceny książek nie są zbyt wygórowane i przeciętny Amerykanin może sobie na nie pozwolić. Te w twardych okładkach są oczywiście droższe, ale wszędzie pełno jest propozycji książek z drugiej ręki, praktycznie za bezcen. Oczywiście wszystko zależy od tego, jaka to książka, bo nowości są droższe, inne sprzedawane są w cenach groszowych, a niektóre, szczególnie starsze wydania (ale nie te mające wartość kolekcjonerską), są całkowicie za darmo. Książki można spotkać praktycznie wszędzie. Ludzie oddają przeczytane pozycje do klubów, thrift shops (sklepów z używanymi rzeczami), a nawet do banków, gdzie poustawiano specjalne stoły, na których za symboliczny datek można czasem znaleźć coś ciekawego. Zwykle są to nie tylko książki, ale również magazyny, a także albumy.
Polacy w Stanach czytają raczej polskie książki, które tu przywożą i pożyczają je sobie nawzajem.
Najczęściej Amerykanie szukają książek w sklepach internetowych. Na AbeBooks.com znaleźć można nawet bardzo rzadkie pozycje; przebiera się tu w nowych, a także używanych ciekawych książkach. Podobnie ma się rzecz z Amazonem albo Barnes&Noble, a że komputer zawsze dostępny jest w bibliotece, kafejce czy też w wielu sklepach jak np. Wallmart, gdzie zainstalowane jest specjalne miejsce z komputerem do użytku publicznego, dostęp do tej formy zakupów jest praktycznie nieograniczony.
Mimo to jednak NEA (National Endowment for the Arts – niezależna amerykańska agencja rządowa założona w celu wspierania sztuki i kultury) lamentuje, że przeciętnie kobieta w Stanach czyta ok. 9 książek na rok, a mężczyzna tylko pięć. Nie jest to więc chlubna statystyka tego bogatego kraju, w którym właściwie każda książka jest dostępna, tylko trzeba chcieć ją przeczytać. Ciekawe jest to, że kobiety czytają więcej od mężczyzn we wszystkich kategoriach, z wyjątkiem historii i biografii.
Właściciel niezależnej księgarni w Miami „Books & Books”, stwierdził, że ma dużo więcej klientek niż klientów, ale nie ma pojęcia, dlaczego właśnie tak jest. Może dlatego, że amerykańscy mężczyźni zawsze bardziej woleli grać w piłkę niż czytać? Pewne jest, że więcej osobników płci męskiej można naliczyć na stadionie niż w bibliotece czy księgarni.
Biblioteki w Stanach są fundowane (pierwszą bibliotekę ufundował Benjamin Franklin w 1731 roku), ale ostatnio coraz gorzej z dotacjami, więc wiele z nich, szczególnie tych małych, zamyka swoje podwoje. A szkoda, bo tam znaleźć można programy zachęcające do czytania, nie tylko dzieci i młodzież, ale również osoby starsze. Biblioteki tworzą takie programy dla wszystkich.
Jak wspominałam, trzeba tylko chcieć czytać, ale w Stanach tak bardzo się nie chce. Młodzież woli ogłupiające programy TV, jak na przykład „Keep up with Kardashians”. Pogoń za pieniądzem, brak czasu, telewizja, a także wciąż pojawiające się elektroniczne gadżety odbierają Amerykanom ochotę na czytanie. Ale czy tak nie jest na całym świecie?
W Stanach istnieją też dość popularne kluby książki prowadzone przez studentów. Duży nacisk kładzie się tu oczywiście na popularyzację czytania wśród dzieci – czytanie w plenerze, o ile nie rozprasza, jest na pewno przyjemne. Naturalnie nie ma co się dziwię, że kluby entuzjastów książek zrzeszają dużo ludzi starszych, tych, jak by ktoś mógł powiedzieć, którzy nie mają już nic innego do roboty. Cóż, złośliwców nie brakuje, ale na szczęście nie jest to jedyna grupa osób, która czynnie włącza się w działanie klubów książki. Nie ma to jak mieć fun, spotkać się z innymi bibliofilami i wymienić uwagi na temat ostatnio przeczytanej książki.
O autorce:
Pewnego dnia przyjechała do Stanów, została tam i obserwuje. I czasami nawet czyta :)
Bardzo ciekawy artykuł