Czerwony syn – alternatywny Superman
Kiedy Egmont ogłosił serię DC DELUXE napaliłem się na nią jak szczerbaty na suchary, co prawda trochę zrzedła mi mina, kiedy zobaczyłem ceny albumów, ale cóż zrobić niektóre z nich trzeba mieć. Takim na pewno jest Czerwony syn Marka Millara.
Marvel ma swoją serię What if…, takie gdybanie, co by było gdyby nastąpiła jakaś ważna zmiana w ich uniwersum, na przykład Spider-man był kobietą, Elseworlds to podobny koncept w świecie DC comics. W albumie Czerwony syn mamy wersję komiksowego świata w której statek kosmiczny Supermenam wewnątrz wylądował nie w Stanach Zjednoczonych a w… Związku Radzieckim, konkretnie na Ukrainie. Pomysł bardzo karkołomny, można było łatwo przeszarżować, ale autorowi scenariusza udało się nieźle balansować pomiędzy klasycznymi motywami, a nowymi zachowaniami radzieckiego superczłowieka.
Superman współpracuje ze Stalinem, a po jego śmiercie zaczyna wprowadzać prawdziwy komunizm na całym świecie, opiekuje się ludzkością i walczy z kolejnymi wytworami amerykańskiej technologii kierowanymi przeciwko niemu przez geniusza imieniem Lex Luthor. Zresztą nie tylko tego łysego kolesia znajdziemy w komiksie, jest Hal Jordan, czyli Zielona Latarnia, pojawia się Wonder Woman, która przez pewien czas wspiera Supka w jego działaniach i jest absolutnie genialnie narysowany Batman, który w wersji radzieckiej powala, tutaj też to jedyna postać, która choć odrobinę potrafi postawić się Człowiekowi ze Stali.
Jeśli chodzi rysunki, to nie ma się co rozwodzić. Są przyzwoite, ale niepowalające, właściwie powyżej amerykańskiej średniej jest tylko kilka kadrów, te wspomniane z Batmanem i ten z Supermanem trzymającym kulę Daily Planet. W miarę dobrze prezentuje się też czarno czerwony kostium radzieckiego herosa.Fabularnie natomiast komiks jest znakomity, nie przepadam za Supermanem, uważam, że jego postać, czy też może formuła takiego superbohatera się wyczerpała i zupełnie nie pasuje do współczesnych historii o ludziach z supermocami. Przyznać jednak trzeba, że skorzystanie z Elseworlds dało scenarzyście dużo większe pole manewru i dostaliśmy naprawdę świetny komiks. W jednej z recenzji wyczytałem zarzut, że nie podobało się recenzentowi przedstawienie Stalina jako dobrego dziadka. Zupełnie się z tym nie zgadzam, to świetny zabieg. Zwykli Rosjanie, czy cały świat widział go jako zbrodniarza, ale dla Supermena MUSIAŁ być dobrym dziadkiem, bez tego nie miałby aż takiego wpływu na poczynania swojej chodzącej broni ostatecznej. Paradoksalnie czyni to fabułę odrobinę bardziej wiarygodną.
Nie do końca przekonuje mnie tylko zakończenie historii, ciekawiej byłoby chyba gdyby autor zdecydował się … nie, nie zdradzę wam mojego pomysłu, może kiedyś będzie kolejny Elseworlds by Janek ;)
Tytuł: Czerwony syn
Autorzy: Scenariusz: Mark Millar Rysunek: Dave Johnson, Kilian Plunkett i Andrew Robinson
Wydawca: Egmont
Do tramwaju: ja nie czytam komiksów w tramwaju
Ocena czytadłowa: 6/6
[patrzy czy nikt nie słucha]
Nie podobają mi się obrazki :( Ja ogólnie za Sueprmanem nigdy nie przepadałam. Owszem, serial oglądałam, filmy tyż… ale to wszystko jest dla mnie bez polotu. Tak jak napisałeś, niezbyt wpasowuje się ten bohater do naszych czasów i zapewne to jest tego przyczyną.
Bo obrazki są słabe, ale fabuła miód ! :D
Mój bratanek jest od jakiegoś czasu zauroczony Supermanem, ale on ma dopiero 6 lat. Woli bajki, ten komiks jeszcze nie dla niego moim zdaniem.
Zdecydowanie za wcześnie, to nie jest komiks dla aż tak młodego odbiorcy
Jeśli w tle nie umierają ofiary kolektywizacyjnej polityki Stalina i nikt nie jest zsyłany do łagrów, to zdecydowanie za dużo w nim fantastyki – w samego Supermana dałbym jeszcze rade uwierzyć :D Swoją drogą fajna koncepcja, ale nie wiem, czy takie przedstawienie Stalina rzeczywiście nie zrobi jakiemuś mołodiejcowi sieczki w bani :P Chociaż batman w uszance ma swój specyficzny urok :D
Nie umierają, ale to taka konwencja