Tonja z Glimmerdalen – kolejna Astrid Lindgren?
Kiedy na naszym rynku pojawia się jakaś skandynawska książka dla dzieci najczęściej od razu porównywana jest do któregoś tytułu Astrid Lindgren. Określenia nowa Astrid, równie dobre jak przygody Pippi, wciągająca jak dzieci z Bullerbyn, czy dynamiczna niczym Ronja w większości przypadków są zdecydowanie na wyrost. Jak myślicie, czy Maria Parr i jej Tonja poradziły sobie ?
Tonja mieszka z ojcem w miejscowości Glimmerdalen, nie jest pół sierotą, po prostu mama bardzo rzadko bywa w domu, bo jest biologiem morskim. To nie jest jakiś wieki problem, bo tata dba o nią bardzo i tęsknota nie daje się jej bardzo we znaki. Wrodzona pogoda ducha pozwala jej także poradzić sobie z brakiem dzieci w całej dolinie i nieprzyjemnym typem Klausem Hagenem, który prowadzi kemping na którym niedopuszczalne są wszelakie zbyt głośne aktywności. Kiedy jednak jej największy przyjaciel, starszy pan imieniem Gunnvald, wpada w tarapaty, to wtedy już jest tego wszystkiego trochę za dużo. Tonja staje na głowie, aby mu pomoc, ale czasem duchy przyszłości mogą się okazać silniejsze niż najdzielniejsza, pełna optymizmu i samozaparcia dziewczynka. Ale przy małym łucie szczęścia czasem udaje się oszukać los, zwłaszcza kiedy można liczyć na pomoc pewnej mewy, a piosenka o koziołeczku grana na skrzypcach ma w sobie szczyptę magii i miłości.
Zabrałem tę książkę ze sobą do szpitala i to był ogromny błąd. Liczyłem na to, że pomiędzy badaniami uda mi się co nieco przeczytać, a następnego dnia śmignę do domu. Kiedy jednak zacząłem to poszło błyskawicznie, niestraszne były mi nawet wyprawy na EKG, USG czy RTG, a wieczorem już nie było co czytać. To jest świetne, naprawdę!
Od kilku lat, od momentu kiedy w domu zagościł drugi z synów czytam więcej literatury dla dzieci i młodzieży. Staram się bardzo, żeby Młody Młodszy nie zraził się do czytania i aby w odróżnieniu od Starszego Brata sięgał po książki z chęcią, w tym celu testuję na sobie jego przyszłe lektury. Tonja będzie jedną z tych które rzucę do boju, kiedy inne zawiodą.
To świetnie napisana historia o przyjaźni, przebaczeniu i sankach fińskich. Opowieść o optymizmie, radości życia, o szczęściu i o ciężkich chwilach. O trudnych relacjach w rodzinie, ale i o tym , że rodzina potrafi dawać mnóstwo siły. Jestem zachwycony! Już dawno nie czytałem książki, w której autorowi w tak udany sposób udało się połączyć spojrzenie na smutne i radosne momenty w życiu, dawno tak nie kibicowałem głównej bohaterce i dawno tak nie zazdrościłem nikomu umiejętności dogadywania się z dziećmi, jak rodzicom Tonji.
Tutaj znajdziecie wpis Bazyla, który to wszystko ładnie napisał, ja ze swojej strony uzupełnię tylko, że aktualnie dostępne jest drugie wydane, w którym zadbano o usunięcie wszystkich edytorskich mankamentów.
Informacja tramwajowa
Brać! Ale nie nie dawać dzieciakom do tramwaju, bo jeszcze zgubią, albo innym pożyczą!
Tytuł: Tonja z Glimmerdalen
Autor: tekst: Maria Parr ilustracje: Heleen Brulot
Do tramwaju: WSZĘDZIE!
Ocena czytadłowa: 6/6 ( nie tylko w grupie docelowej)
A podziękować za polecenie. Ja noszę się z zamiarem zakupu 2 wydania i powtórki lektury, a poza tym, upolowania „Gofrowego serca”, bo tak mi się proza pani Marii podobała :)
To ja dziękuję za sugestię co warte jest uwagi :)
Gofrowe serce słabo dostępne, ale wynalazłem w bibliotece.
Poważnie spotkałeś się z porównywaniem skandynawskich tytułów do utworów Astrid? Ale po co? Przecież Astrid była jedna, a utwory nowsze są również warte uwagi. Uwielbiamy z Tymkiem tę specyficzną literaturę i ciągle buszujemy w Zakamarkach i Dwóch Siostrach. Aktualnie na tapecie mamy Pippi i Biuro detektywistyczne Lassego i Mai. Niestety era Alberta (Gunilla Bergstrom) już mija, bo Tymek po prostu z niego wyrósł. Na szczęście pojawiają się ciągle nowe tytuły dla nieco starszych dzieci.
PS Dzięki za polecenie, bo Tonja jeszcze przed nami :)
Akurat twórczość Marii Parr (mimo niewielkiego jak dotychczas dorobku* młodej [34] autorki)do twórczości A. L. jest często porównywana (jak jeden krytyk coś ogłosi inni powtarzają za nim) i to od chwili opublikowania „Gofrowego serca”. Autorka sama zresztą przyznaje się do lindgrenowskich inspiracji. Tyle że odwołania w przypadku jej bohaterek do Pippi Langstrump mają oznaki bezmyślności krytyków. Lena z „Gofrowego serca” ma więcej wspólnego z Emilem i Madiką, a Tonja po Pippi ma może po części aparycję, ale charakter po trochu po Ronji (córce zbójnika; nb. jedna z ulubionych powieści autorki, jak wynika z jakiegoś wywiadu, a i samej Tonji zresztą też — patrz jej skojarzenia gdy pierwszy raz widzi Heidi) a w znacznej mierze po Tjorven Grankvist z „My na Saltkråkan (też pod tytułem:Dlaczego kąpiesz się w spodniach wujku?)”. No, ale komentatorzy mają na ogół skłonność do owczego pędu.
—————
* dwie powieści które robią „światową” karierę oraz jedna bajka dla młodszych dzieci wydana w zbiorze opowiadań różnych autorów i kilka opowiadań rozproszonych w prasie (głównie w „Studvest” i „Norsk Barnebladet”) — te jak na razie tylko po norwesku, dwa można, jak ktoś zna język, przeczytać sobie w internecie na stronach NDLA.
Ale porównują i cóż zrobić.
Te porównania, to regularnie, coś trzeba przecież na okładce machnąć :)
[…] przypadki mi do gustu trzymali bardzo wysoki poziom. Do tej pory moim numerem jeden od nich była Tonja z Glimmerdalen, ale po przeczytaniu książki Różowe środy, czyli podróż z ciotką Huldą mam nowego […]