O wyższości krakowskich targów książki nad warszawskimi
Wszyscy już pisali, piszą, albo zaraz napiszą o zakończonej w niedzielę warszawskiej imprezie targowej. Ja mam dla was w tej sprawie trzy krótkie spostrzeżenia.
Po pierwsze targi w Warszawie są do kitu. No dobra, może nie tyle sama impreza jest kiepska, co miejsce w którym się odbywają. Na krakowskich jest tłok, duchota, dzikie ilości ludzi w dwóch halach, ale jakoś tak mam wrażenie, że mają w sobie odrobinę logiki. Może pokrętnej, ale jednak. Stadion Narodowy jest większy, ale targi nie odbywają się oczywiście na płycie, tylko na koronie stadionu, ludzi jest więcej, więc tłok podobny, kolejki do autorów jeszcze większe, a w bonusie dostajemy dwie totalnie rozwalające mnie sprawy.
Kiedy chodziłem po stoiskach zewnętrznych było mi zimno, wszak znajdują się one pod dachem, ale jednak z jednej strony są otwarte. Za to kiedy chodziłem po tych wewnątrz, to dostałem dokładnie to samo co w Krakowie, czyli totalną saunę, bo klima na spółkę z wentylacją się nie wyrabiała. Tak więc opcja z zostawieniem ubrań w szatni raczej nie wchodzi w grę, a ubieranie się i rozbieranie trochę irytuje.
W Warszawie korki to sprawa oczywista i jak się okazało, na targach książki również istnieje to zjawisko. Jeśli łazisz sobie po targach w Krakowie i natkniesz się na zator, to najczęściej da się go jakoś ominąć, skręcić alejkę wcześniej, cofnąć się, pójść w międzyczasie na inne stoisko. Na Narodowym to nie działa. Jeśli chcesz dostać się z punktu A do B musisz łazić w kółko. Jak pójdziesz w złą stronę to będzie naprawdę sporo chodzenia, jak trafisz na korek, to stoisz i grzecznie czekasz, jak będziesz chciał zawrócić i iść od B do A to będzie jeszcze więcej chodzenia, a nie masz gwarancji, że nie utkniesz w kolejnym korku.
Po drugie targi w Warszawie są super. No dobra, może nie tyle sama impreza jest świetna, tylko możliwości które daje. Z racji tego, że Warszawa znajduje się zdecydowanie bardziej centralnie niż Kraków są tam większe szanse na spotkanie blogerów, dla których do Krakowa jest za daleko. No i oczywiście można wypatrzyć też tych leniuchów, którym się ze Stolycy nie chce ruszać. Udało mi się spotkać mnóstwo cudownych ludzi, całą ekipę świetnych warszawiaków z Kasią, Agnieszką, Piotrem, Elą i Kamilem na czele, sporą grupę śląskich blogerów (czy ja mogę poprosić o Agnieszkę w Krakowie, ja chcę mieć z kim gadać o komiksach) i sporo ludzi, których poznałem już w Krakowie. Przede wszystkim jednak, jak to ładnie powiedział Andrzej, dzięki tym targom internetowe byty nabrały kształtów. Tym razem udało się poznać na żywo obie Książki mojej siostry, Jarkowe bazgroły, Bibliotekę Kruka Fantastyczną, Kącik z książkami i Kasię Hordyniec.
Tutaj mała dygresja nie związana z targami. Jeśli Kasia zdecyduje się kiedyś wydać książkę, to ja tę książkę natychmiast nabędę, absolutnie i niezaprzeczenie, choćby była to opowieść o mieszaniu betonu lub wrzucaniu kamieni do wody.
Wszystkim spotkanym, poznanym, oraz rozpoznanym serdecznie dziękuję i strasznie się cieszę, że was zobaczyłem.
Po trzecie planowałem wam pokazać moje zdobycze, które niestety okazały się być jedynie wyrzutem sumienia.
Tu powinien być autograf Pani Katarzyny Puzyńskiej, ale się nie udało. W piątek dotarłem trochę za późno, wpadłem na stoisko Prószyńskiego licząc na łut szczęścia, ale już jej nie zastałem. Autorka była tak uprzejma, że przekazała mi informację, kiedy będzie prywatnie w sobotę, ale nie odważyłem się umówić. Okazało się, że miałem nosa, bo znowu minęlibyśmy się, a przecież nie wypada, aby pisarz czekał na czytelnika :)
Tutaj miał być podpis Remigiusza Mroza, na Parabellum, bo Kasacja w celach reklamowych trafiła do zaprzyjaźnionej fryzjerki. W końcu gdzie najlepiej robić marketing szeptany ;). Autografu nie ma, bo choć stałem już w kolejce po niego, to z pewnych względów musiałem z niej wyjść, podszedłem to autora, przywitałem się i obiecałem wrócić. I o dziwo zrobiłem to, ale niestety już go nie zastałem. Remigiusz to pisarz marzenie, z każdym czytelnikiem zamienia kilka słów zanim sięgnie po długopis i byłoby świetnie z nim pogadać, ale się nie udało.
Na koniec wtopa mega, na tej książce powinny być dwa podpisy, ale jakimś cudem przeoczyłem w programie Marcina Mortkę i Martę Kurczewską. Aine miała więcej szczęścia i determinacji, jak zobaczyłem jej zdjęcie z obojgiem, to prawie zaśliniłem klawiaturę. Niniejszym składam samokrytykę i upraszam o niewypisywanie mnie z grona psychofanów Tappiego.
Tak, że ten tego. Na następne targi do Warszawy się nie wybieram, na blogerskie spotkanie w centrum kraju z ogromną chęcią. A na krakowskich targach szukajcie mnie z wielkim plecakiem, bo przyniosę do podpisu WSZYSTKIE książki, które tylko będę mógł ;)
Nie chcę zapeszać, więc powiem, że ABSOLUTNIE NIE PLANUJĘ dwudniowego pobytu na TK w Krakowie i wypicia piwa z motorniczym tego Tramwaju :P
Bazyl, Ty weź tak nie mów tymi wielkimi literami, bo jak się nie pojawisz…No. Mama nadzieję,że się zrozumieliśmy ;)
No to mamy ugadane, że ZDECYDOWANIE NIE PLANUJEMY nic w tej sprawie, nawet jednego lokalnego piwka i ciekawej książki dla Młodych ;)
Co za maruda! Nikt Ci się nie kazał ganiać w kółko po stadionie, było się skupić na rozmowach w miłym gronie :D
No co ty, Targi bez Targów? A do tego piękny, prowokacyjny tytuł mam :)
To ja jak Bazyl – nie planuję! :D
Cieszę się, że mogliśmy się spotkać choć na chwilę. Liczę na to, że następnym razem nie będę po takim morderczym maratonie, dzięki czemu uda mi się spędzić z Tobą i resztą ekipy więcej czasu :D
Kasia tego morderczego nie było po tobie widać, a jak już wpisuję w grafik ABSOLUTNIE nieplanowy urlop na piątek w październiku ;)
O, to faktycznie wtopa, tym bardziej, że Marcin Mortka i Marta Kurczewska byli przez dwie godziny (a podejrzewam, że nawet dłużej) – musisz zatem w przyszłym roku jednak wybrać się do tej Warszawy i naprawić niedopatrzenie! ;)
Autograf Kasi Puzyńskiej też mam! :P
Nie zgadzam się, że Narodowy to złe miejsce – na pewno dużo lepsze niż PKiN. Dla mnie największym rozczarowaniem było zamknięcie płyty – w ubiegłym roku to naprawdę pomogło. Można było przejść trybunami, albo nawet na wprost przez stadion, a do tego jeszcze mnóstwo miejsca do siedzenia (trybuny, leżaki, wielkie poduchy). Może uda się ponowić ten patent za rok?
Mimo wszystko, nawet z tymi koszmarnymi zatorami i chłodem wiejącym z klimy, było super! Spotkania i rozmowy rekompensują wszystkie niedogodności. :)
A Kraków – planuję! I Warszawę w przyszłym roku też!
Nie wierzę w zapeszanie, bardziej obawiam się sabotażu ze strony dzieci w postaci choróbsk i takich tam. Ale się nie damy! ;-)
A nie mów mi nawet, jak zobaczyłem Ciebie z Mortką i Kurczewską na zdjęciu to mi gula stanęła i mało żyłka nie pękła ze złości na siebie, że ich przeoczyłem :)
No i widzimy się w Krakowie ;)
Całe szczęście, że ta złość to nie na mnie ;) Wiesz, że nie było moim celem denerwowanie Motorniczego? :)
Kraków obowiązkowo!
Na siebie, wyłącznie na siebie :)
Z tym nie-planowaniem to świetny pomysł! Ja to się nawet nie-umówiłem z kilkoma osobami ;-)
Janek jesteś pewien, że krakowscy organizatorzy nie pójdą warszawskim śladem i nie wymyślą na przykład ruchu po mocno wydłużonej elipsie? Z brakiem możliwości pójścia na skróty? Byłoby oryginalnie, choć wk…
Wiem co piszę, jak się zdzwoniłem (już na stadionie) z Aine, a potem z Jankiem to ustalenie gdzie kto jest wymagało umiejętności tropiciela podbudowanych telepatią i jasnowidzeniem ;-) I dlaczego po przeciwnej stronie?
Spoko, nie zrobią nam tego w Krakowie, my tu trzymamy się tradycji :) Nawet w dużych halach musi być kiepsko z parkingiem, tłoczno i duszno :D
Byty internetowe zyskują twarze – to ja to napisałam :D
W Krakowie będę. Bo wiesz, ŚBK i takie tam. Coś tam byśmy chcieli zrobić, jeszcze nie wiemy co, ale coś.
To, że zimno, potwierdzam i że ciasno. Do tego nie zarejestrowałam szatni! Pewnie przeoczyłam. Ale to wszystko pikuś. Ludzie, autorzy, blogerzy, wydawcy, kocham takie imprezy, nasiąkam atmosferą i rozkwitam.
Podpis dla siebie mam jeden i wystarczy. Jakoś co roku zgarniam jeden podpis. Serio. Na zmianę – albo Roberta Wegnera, albo Marty Kisiel :)
taaaa, ja też mam jeden podpis… ;)
Najuprzejmiej i najserdeczniej przepraszam, ale nie poprawiam, bo by kontekstu komentarza nie było :)
Fajnie było się zmaterializować pod parasolkami :) Szkoda, że tak krótko. Jak coś, to ja też jestem za zaopatrzeniem się w książkę Kasi :) Co ja się naśmaiałam z Wami :) Dzięki
No to ma już co najmniej dwójkę nabywców ;)
No ale narzekanie ;) Mnie porównanie zeszłorocznych targów warszawskich (w tym roku nie byłam) i krakowskich wypadło zdecydowanie na korzyść Warszawy…tłok był zdecydowanie mniejszy.
Jakie narzekanie? Merytoryczne argumenty same :)
pfiii, dobrze, że już nie robią w Pałacu Kultury. Tam to dopiero była sodoma i gomora.
Nie byłem, nie mam porównania. :/
W tym roku nie otworzyli płyty stadionu i to był poważny problem. W zeszłym roku to była strefa relaksu, gdzie można było się wyrwać z tłumu i przejść na drugą stronę stadionu bez większych problemów. Cóż… Szkoda, że się nie spotkaliśmy. Tyle osób nie spotkałam, że jak o tym myślę, to mi się robi smutno :(
Musimy się zatem umówić następnym razem, po spotkaniach z pisarzami spotkanie z Tramwajem ;)
A skoro wcześniej była otwarta płyta, to szkoda, że z tego zrezygnowali. W sobotę dało się wejść, ale tylko na jedną trybunę :(
A mnie się udało doczekać do Remigiusza Mroza. I nawet widziałam Cię przez chwilę, jak stałeś z Sardegną w kolejce do Niego. Szkoda, że nie udało Ci się zdobyć kilku autografów, ale może ci autorzy będą też w Krakowie.
Rzeczywiście na targach było raz zimno, raz gorąco. Ale wolę to, niż tłok i upał w Pałacu Kultury, tam to dopiero była masakra ;)
A ja to chyba najbardziej lubię ten krakowski tłok i to zadupie na jakim stoją te nasze hale :)
Ba, kolejeczka do kas może wić się bez przeszkód przez dwa kilometry… :P
Mnie się nie wiła, miało się te wejściówki dla VIP’ów ;)
W Krakowie też będę :P I dopadnę Cię :P Muahahha! :P
Ups, pora zacząć ćwiczyć urok osobisty, może to pomoże ;)