Listy niezapomniane – slow reading
Na Wielkim Buku już wczoraj można było przeczytać o tej książce. Nie czytałem tego co napisała Olga, bo nie chciałem się niczym zasugerować, ale na pewno jest ciekawie. A co o tej książce sądzę ja? Zapraszam
Przy pierwszym kontakcie z książką od razu w oczy rzuca się jakość wydania, twarda oprawa, starannie przygotowane oryginały listów, a tam gdzie to niemożliwe jakaś grafika związana z jego autorem. Dalej jest jeszcze lepiej, 126 listów, każdy zupełnie inny od poprzedniego i chyba każdy zaskakujący. Przyznam szczerze, że choć sporo już za mną, to jednak jeszcze nie wszystkie. Gdybym był koneserem szlachetnych trunków napisałbym pewnie, że sączę tę książkę powoli niczym dobrą whisky, jednak moje plebejskie podniebienie nie odróżnia 5 letniego szkockiego bimbru od jego 50 letniej wysublimowanej wersji, zatem byłoby to całkowicie nietrafione porównanie. Raczej zajadam się nią jak kawałkami pysznej czekolady, czasem jeden kawałek, czasem kilka. A momentami to i cała tabliczka.
Oczywiście reklamowy slogan, że to zbiór najważniejszych listów w historii ludzkości jest trochę na wyrost, bo niektóre nazwiska niewiele mówią polskiemu czytelnikowi, ale jak dotąd wszystkie listy które przeczytałem czymś mnie zainteresowały. Jeśli nie jest to znany autor, to temat na który są pisane, jeśli nie temat, to okoliczności w jakich powstały. Zapytacie,skąd ta dodatkowa wiedza na ich temat. Autor antologii uzupełnił każdy z nich o krótką informację wprowadzającą czytelnika w realia w jakich powstawały. List o bobrach i ich tamie zdecydowanie nie byłby aż tak ciekawy i zabawny, gdyby nie wiedza o tym, że to rząd federalny postanowił zadziałać w ich sprawie.
Takie antologie bywają efekciarskie, a twórcy czasem próbują co nieco oszukać czytelników. Tutaj wygląda na to, że autor zadbał o każdy szczegół, starannie przygotował książkę, a skany oryginałów są w większości datowane, więc dość łatwo można sprawdzić ich wiarygodność. Czy warto wydać spore pieniądze na książkę? Moim zdaniem zdecydowanie tak, bo dzięki różnorodności każdy znajdzie coś dla siebie. Są listy krótkie i długie, zabawne i smutne, napisane przez wielkich tego świata i przez dzieci, podejrzewam, że znajdzie się też jakiś nudny, ja jednak jeszcze na taki nie trafiłem, ale w większości warte są czytelniczej uwagi.
Prawdopodobnie będziemy ostatnim pokoleniem, które na szerszą skalę miało do czynienia ze zjawiskiem pisania listów. Jeszcze 15 lat temu list od ciotki w Niemczech był czymś normalnym, dziś załatwiają to maile, Skype czy Facebook. Podejrzewam, że za kolejne 15 lat tego typu książki będą zawierać poza skanami papierowej korespondencji zawierały wydruki maili wymienianych przez wielkich tego świata. Moim zdaniem będzie to o wiele uboższe, bo mail nie pokaże, że ktoś pisze bardzo niestarannie, a ktoś inny zabawnie stawia brzuszek od d, ale to bardzo subiektywne odczucie. A tak w ogóle, to Elvisa prawie nie idzie odczytać, a Szymborska nawet w szpitalu potrafiła być zaskakująco przewrotna.
Kupcie, jak nie będziecie teraz zadowoleni, to za jakiś czas będziecie mieli na półce zaskakującą dla młodych perełkę.
Informacja tramwajowa
Nie polecam, zdecydowanie nie warto, bo ciężkie to, z twardą okładką, a do tego odpłynie część przyjemności jeśli akurat zawiśnie nad wami menel.
Tytuł: Listy niezapomniane
Autor: opracowanie Shaun Usher
Do tramwaju: raczej nie
Ocena czytadłowa: 5/6
Ooo! Dziękuję za podlinkowanie! :D Przybijam piąteczkę, bo równiez ogromnie cieszy mnie piękne wydanie „Listów…” – jak fajnie Wydawnictwo dopasowało czcionkę, żeby pasowało do stylu polskiej kaligrafii (w amerykańskim wydaniu jest ich klasyczna amerykańska czcionka), więc wszystko jest cudnie dopracowane.
Zauważyłam, że te listy w większości odnoszą się do kultury anglosaskiej i w ogóle amerykańskiego kręgu kulturowego, więc dla europejskiego czytelnika będą przede wszystkim ciekawostkami i poszerzeniem wiedzy kulturowej. Ale bardzo bardzo warto je poznać :)
I popieram Janka – nie polecam do czytania w podróży, bo nie zadziała magia, a menel nie pomoże :D (chyba, że magiczny menel) ;D
Ale jest też kilka absolutnych perełek, jak choćby nasza Szymborska, Einstein czy Maria Stuart :)
Ja nawet zaryzykowałam i uznałam wszystko za perełki z diamentami za wyjątki :D A czy wiedziałeś, że notka Szymborskiej jest tylko w polskim wydaniu? Jako dodatek :D
Zaskoczyło mnie w tej książce to, że jest w niej zamieszczony list Wisławy Szymborskiej – oczywiście na plus… A pozycja czeka na półce i już się nie mogę doczekać, kiedy zacznę ją czytać.
Mam w planach tę książkę, jestem jej bardzo ciekawa :)