Warto zajrzeć 39 – król, blogerzy, tłumaczenie.
Niedziela, może chcecie zajrzeć?
- Thriller i problemy z tłumaczeniem.
- Notka o nas, znaczy o blogosferze.
- Niejednoznacznie o królu, tym Królu.
- Na to trafiłem dopiero dzisiaj, ale świetne to jest.
- Nad Martą Obuch zastanawiam się do jakiegoś czasu, chyba już pora.
A za tydzień czterdziestka!
O, dziekuję za polecenie.:) Zwasze to miło, jak polecaja w Tramwaju.^^
Nie ma za co, tekst świetny i pod też dzieje się sporo :)
Polecam wpis Moreni! Podnoszący na duchu, nie jakieś tam biadolenie o upadku blogosfery książkowej.
Tam jest prawdziwa dyskusja w komentarzach. No i kilka znanych blogerek (blogerów jak zwykle mało, co jest przytykiem do Janka :-P) zabrało głos, co nie jest takie oczywiste :-)
Mnie po tym wpisie i tych komentarzach zachciało się dalej pisać. Dzięki Moreni :-)
Ze znanych blogerów to jest jeden i on rzeczywiście nic nie napisał ;)
Podłączam się: świetny wpis i co najważniejsze z myślą „co zrobić, żeby było lepiej” a nie „e, świat się wali” :).
Ach, no i dziękuję za polecenie, cieszę się, że się podoba :).
(I nie wiem, czy kliknęłam odpowiednio, powyżej podłączałam się pod komentarz Kruka; skomplikowana sprawa to odpowiadanie na komentarze ;)).
Pyzo, widzę, że robisz furorę w tym tygodniu, to już trzeci post z polecanym linkiem do Ciebie, na jaki trafiłam w tym tygodniu (no dobra, jeden z nich był mój ;)
Co do Marty Obuch, czytałam dotąd dwie książki – „Miłość, szkielet i spagetti” oraz „Łopatą do serca”, autorkę poznałam też osobiście i jestem oczarowana zarówno książkami jak i jej osobą. Przy czym wydaje mi się, że targetem jej książek chyba są głównie kobiety :)
@Pyza nie ma za co
@Katarzyna powiem Ci, że mało co tak działa na mnie, jak takie stwierdzenie, pora poszukać jej książek :)
W takim razie bierz się za „Łopatę…”, póki co podobała mi się najbardziej i rżałam przy niej do łez :)
Martę Obuch bardzo lubię i polecam, Szajba na peronie 5. przypomina trochę filmy Machulskiego, naprawdę dobrze się bawiłam przy tej książce :)) Dziękuję za przejażdżkę Tramwajem – baardzo miło!
Wpis Moreni czytałam – mądrze napisane! I cieszę się, że jestem ułamkiem z ułamka ;)
Będę szukał zatem tej jako pierwszej. Polecam się :)
Gratuluję Tramwajowego biletu dla VIP-ów :-)
Tylko szkoda, drogie ułamki (obydwoje :-P), że nie daliście głosu u Moreni :-) Niszowi w niszy powinni się trzymać razem, co nie? ;-)
A bo u Moreni trzebało (tak mówi mój najmłodszy zamiast trzeba by było ;) napisać sensowny, merytoryczny komentarz, a ja w ostatnich tygodniach chwilami nie widziałam, jak się nazywam. Ale teraz to już tylko lepiej może być – mam urlop!!!! AAA! ;)
A z biletu jestem taka dumna! Dzięki! :))
Odpoczywaj, czekam na nowe wpisy :-) i komentarze (u mnie oczywiście ;-))
Tja, fajnie się dowiedzieć czegoś nowego o swojej pracy. Czyli że to, co robię, wynika z chęci pokazania władzy. Oraz że jestem leniwą egoistką :-)
To dobrze, że macie władzę :-) Dzięki temu powstają dobre, bardzo dobre i znakomite tłumaczenia. Bez tej władzy mielibyśmy „polskawe tłumaczenia” pełne kalek językowych i bzdur wszelakich.
Pamiętam, że linkowałaś u siebie do tego wywiadu http://spisekpisarzy.pl/2014/10/wywiad-krzysztof-sokolowski.html
Wiemy obydwoje, że gdyby nie ciężka praca i ta „władza” Krzysztofa Sokołowskiego, to polskie tłumaczenie „Kwiatów dla Algernona” Keyesa mogłoby być co najwyżej wierne, czyli nieczytelne dla polskiego czytelnika. A jest piękne :-)
Przy okazji, coś z fantastyki też masz w planach?
Żebyśmy jeszcze nie byli tacy leniwi i egoistyczni!… ;-)
Masz absolutną rację, niektóre tłumaczenia wymagają odpowiedniej „ręki”, czyli interpretacji tłumacza, a nic nie zabija tekstu bardziej od tłumaczenia na poziomie słowa i zdania. Zawsze powtarzam, że trzeba się oderwać od oryginału i napisać to, co chciał autor, od nowa, tyle że po polsku. Czasem to balansowanie na linie…
Fantastykę bardzo bym chciała – moim zdaniem to prawie olimp tłumaczenia, może oprócz poezji. Wielokrotnie próbowałam namawiać, podsuwać, sugerować, ale… PODOBNO fantastyka „idzie” tylko wtedy, jeśli jest anglosaska. Ostatnio wyczaiłam kilkoro wspaniałych niemieckich autorów, piszących naprawdę niezłą fantastykę na światowym poziomie i będę walczyć jak lwica, może coś się ruszy :-)
Życzę powodzenia :-) Anglojęzycznej fantastyki to mamy (za)dużo, a niemieckiej? Wcale. Sam jestem ciekawy co za Odrą piszczy ;-) Zatrzymaliśmy się chyba na etapie Mielkiego? Wstyd.
Niby były jakieś nieśmiałe próby spopularyzowania Hennena (FS rzuciła jeden z tomów o elfach bodajże), ostatnio Jaguar ostro promuje Gesę Schwarz, ale nie są to nazwiska, które najchętniej widziałabym na polskim rynku… To tylko bardzo rozrywkowe i młodzieżowe fantasy. Są lepsi. Dużo lepsi :-) Problem w tym, że agenci literaccy nie chcą pośredniczyć, bo fantastyki nie czytają. Niektórzy nadal wyznają średniowieczne poglądy, że fantastyka to literatura poślednia, więc się nie warto do niej zniżać.
To ja w takim razie trzymam kciuki za walkę, bo też odczuwam niedosyt s-f innej niż anglojęzyczna. No, jest rosyjska, ale i tak… Kiedyś dorwałam i przeczytałam książkę tylko dlatego, że to było hiszpańskie s-f. Warto było!
Aga młodzi gniewni muszą na kogoś narzekać :D
Wiem :-) A tłumacz, jako istota egoistyczna i z gruntu zła, wspaniale się do tego nadaje, żeby obarczyć ją winą za wszystko ;-)
;)
Teraz będę żyła pod presją! ;)