Cudzoziemiec w Olondrii – z miłości do książek
Próbuję napisać coś o tej książce od trzech dni, ale idzie mi kiepsko. Czemu? Bo mam wrażenie, że niezależnie od tego co napiszę, to i tak nie będę w stanie oddać tego co niesie ze sobą jej lektura.
Wydawnictwo Mag w serii Uczta Wyobraźni stara się serwować swoim czytelnikom książki, które niosą ze sobą możliwie dużo wrażeń przy czytaniu. Czasem im to wychodzi lepiej, czasem gorzej, czasem najistotniejsza jest fabula, czasem wygrywa forma. Ale zawsze są to książki na wysokim poziomie, przynajmniej te, które dotąd czytałem.
W Cudzoziemcu z Olondrii młodzieniec z Wysp Herbacianych, Jevick, syn plantatora pieprzu, jedzie po śmierci ojca do miasta Bain, aby podobnie jak on handlować na targach przyprawowych. Bain, jak i cała Olondria, mieszkańcowi prymitywnych wysp wydaje się być miejscem cudownym, na poły magicznym, pełnym piękna i najróżniejszych cudów. Naszego bohatera spotka jednak spore zaskoczenie, w wyniku przedziwnego splotu okoliczności stanie się olondryjskim świętym mężem, avneanyi, a zarazem kartą przetargową pomiędzy dwoma rywlizującymi ze sobą, jakże odmiennymi kultami bogini Avalei i Kamienia. Pozna także gorzki smak miłości do nieosiągalnej kobiety.
Sam opis książki potrafi rozbudzić zainteresowanie, jednak przyznam szczerze, że to nie fabuła jest w niej najważniejsza. Najważniejsze są książki i pewna zaskakująca miłość. Jestem przekonany, że Sofia Samatar kocha słowa, któż inny mógłby napisać coś takiego:
…Było tu tak wiele książek. Więcej niż mój nauczyciel mógł zmieścić w swoim marynarskim kufrze. Sklep był czymś niewiarygodnym, nie z tego świata, jaskinią cudów; ale to nawet nie była prawdziwa księgarnia, jak te, które miałem odkryć później…
Ta miłość do słowa pisanego pojawia się w książce regularnie, nawet jako forma terapii dla głównego bohatera:
…Jako że pisane słowa posiadają ład, z znacznie większym stopniu od tych które wypowiadamy, jestem przekonana, że powinieneś czytać bez przerwy, wszystko, co tylko znajdziesz….
Kiedy na końcu opowieści wydaje się, że wszytko jest już stracone, to Jevick właśnie poprzez słowo pisane daje jednak swojemu światu odrobinę nadziei .
Wszystko to, zarówno przygody Jevicka, jak i ten ogromny szacunek oraz miłość do książek są opisane przepięknym, bardzo sugestywnym i plastycznym językiem. Nie mogłem uwierzyć, że to tak naprawdę jest debiut autorki w dłuższej formie, dawno nie miałem aż takiego wrażenia, że kiedy czytam o jakimś miejscu, to jakbym tam był. Przyprawowy targ Sofii naprawdę pachnie, w całym pokoju było czuć ten duszny zapach pieprzu wymieszanego z ziołami i kadzidłem.
Co zatem mamy? Książki, trochę mistycyzmu, walkę dwóch religii i szczyptę namiętności, oraz miłość do słowa pisanego i do tego co odeszło na zawsze.
Czego brak? Choć fabuła jest naprawdę interesująca, to w wielu wypadkach brak jej dynamiki, opowieść przez większą część książki snuje się powoli, meandruje jak wielka rzeka wśród mangrowych zarośli. Dla mnie to nie jest zarzut, ale są osoby, które mogą być zawiedzione tym, jak momentami niewiele się dzieje.
Informacja tramwajowa
Odradzam. Zdecydowanie nie należy jej czytać w tramwaju, powody są dwa. Po pierwsze zbyt dużo może wam umknąć, to książka, której zdecydowanie warto poświęcić jak najwięcej uwagi. Po drugie zbyt częste przerwy przy lekturze mogą spowodować irytację, a tego zdecydowanie nie warto ryzykować.
Tytuł: Cudzoziemiec w Olondrii
Autor: Sofia Samatar
Do tramwaju: sugeruję aby tego nie robić
Ocena czytadłowa: 4/6
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję księgarni internetowej
Z rozpędu przeczytałem Twój wpis. Nie miałem tego robić, bo książka jest u mnie w kolejce na drugim miejscu. I co ja teraz zrobię ;-)
Przesunę ją trochę w dół, niedużo ;-)
Mówiąc poważnie potwierdziłeś to, czego się domyślałem – Sofia Samatar kocha słowa. Domyśliłem się nie tylko dlatego, że autorka cyzelowała swoją powieść przez lata, ale także patrząc na jej rekomendacje http://www.sofiasamatar.com/Sofia%20Recommended%20Reading.html :-)
Cóż kilka z tych książek jest także w moich planach, o jednej właśnie napisałem.
Dzięki za ten wpis, jeśli są książki, które należy promować to zapewne „Cudzoziemiec w Olondrii” do nich należy :-)
Dasz radę, nie ma spoilerów. A książka warta polecenia, zdecydowanie
Wiem, że nie ma :-) Jakby nie o to chodziło, nie chciałem zaraz po Twoim wpisie, ale idzie na pierwszy ogień. Wpis i tak będzie za kilka dni.
I ja posiadam tą książkę – na razie czeka w kolejce, ale jestem niezmiernie ciekaw magii opowieści pani Samatar..
Warto czytać powoli, delektować się :-)
A ja książki nie posiadam, ale zamierzam nabyć drogą kupna. Bardzo zachęcająco brzmi :)
Nabywaj, to jest cudnie napisane, choć momentami trochę zwalnia.