Adrian (Secrus) Różne 

„Od Wajdy do Komasy” – historia kina z Polską w tle

Bez tytułu3Barbara Hollender to krytyk filmowy, który w środowisku polskiego kina egzystuje już od wielu lat. Autorka z mnóstwem twórców rozmawiała, wielu znała osobiście, a możliwość obracania się w tym towarzystwie i wiedzę o kinematografii przejęła od ojca. Jeśli więc zdecydowała się na obszerną publikację dotyczącą sylwetek trzydziestu wielkich reżyserów polskiego kina, to jednego możemy być pewni – książka wyczerpie temat, opowie o ludziach, których na co dzień nie widzimy i będzie taki blisko nich, jak tylko czytelnik sobie zamarzy.

Od Wajdy do Komasy rozciąga przed odbiorcą taśmę filmową z życiorysami osób wielu pokoleń, uzyskując panoramę przydatną zarówno dla początkujących wędrowców po historii kina, jak i starych łowców anegdot, dla których obszerne wydanie Prószyńskiego będzie cennym kompendium komasującym szereg zagadnień i nazwisk. Autorka obszernie kreśli historycyzm treści w opisie działalności starszych reżyserów, a współczesnym maluje tło światopoglądowe na podstawie ich własnych wypowiedzi. Rys historyczny nie opuszcza publikacji ani na krok, wciąż przebijają się echa komunizmu, stanu wojennego i społecznych zmian w sytuacji Polski. Gdy opowieść dotyczy Andrzeja Wajdy, można odnieść nawet wrażenie, że wobec tak bogatej filmografii autorka porusza się trochę obok samego kina, co chwila czyniąc aluzje historyczno-filozoficzne. Z drugiej strony – przy tak bogatej spuściźnie i stosunkowo zwięzłej konstrukcji książki, Hollender poszukiwała złotego środka i konieczne było powzięcie jednego punktu widzenia, który uszczupliłby inne spojrzenie.

To, czym autorka może się pochwalić, to skuteczne uniknięcie schematyzmu, który zmuszałby do podążania w biogramach reżyserów tylko od jednego filmu do drugiego – tu historie przebiegają płynnie, informacje o filmie mieszają się z odzewem publiczności, słowa reżysera uzupełniają szczegółowe sprawozdanie Barbary Hollender. Gdy cofamy się dalej niż do twórczości żyjących jeszcze filmowców (Morgenstern, Kawalerowicz, Różewicz…), szczegółowo widzimy grę realiów, zderzenie z przeszłością, z esencją ówczesnego kina. Gdy poznajemy wyrwane z kontekstu interpretacje symbolicznych scen z czasów cenzury, szczegółowiej poznajemy styl reżysera i otrzymujemy wiadomości, które szybko nie znikną z pamięci. Na pochwałę zasługuje też niecodzienna w podobnych publikacjach perspektywa autorki; teksty bywają bardzo osobiste, wspomnieniowe, pełne nostalgii i prostej prawdy o twórcach jako ludziach, nie maszynach do tworzenia arcydzieł i artystach z wyższej półki. Nierzadko dzieciństwo, okres dorastania wpłynęły na świadomość reżyserów, ale także zupełny przypadek, o którym nie zapomina wspomnieć Hollender. U niektórych jest więcej anegdot, u innych analizy filmów i czasów, w których tworzyli. Zawsze jednak z klasą – ciepło, poniekąd rodzinnie, ale też obiektywnie i skrupulatnie.

Przyjemnie czytać o Smarzowskim, który mówi, że jego komedia romantyczna powinna być osadzona w pegeerze, w widocznym środowisku degrengolady, z mężczyzną, który porywa swoją ukochaną traktorem… na strzępy, rzecz jasna; miło mieć obraz Komasy – ojca czternastoletniej córki i pięcioletniego syna, który ubiera się jak ekscentryczny gimnazjalista. Autorka darzy swoich bohaterów szacunkiem i szczegółowo omawia ich dokonania, ale daleka jest od stawiania im pomników. Często dopuszcza ich do głosu, cytując lub parafrazując wypowiedzi. Przeszłość reżyserów wspominana jest z pewnym rozrzewnieniem, Barbara Hollender rozmawia z nimi od lat i ma bogaty bank cytatów, jak się zdaje, na każdy moment. Udaje jej się zachować równowagę między analizą filmową, opowieściami „z życia”, a charakterystyką ludzi. Dodatkowym atutem jest fakt, że ich historie się zazębiają, więc publikację można potraktować jako ciągły nurt filmowy, mimo widocznych zmian personalnych co kilkanaście, kilkadziesiąt stron. Autorka próbowała nadać tym postaciom na stołkach ludzkiego wymiaru i tę sztukę zrealizowała bezbłędnie.

Czy czegoś brakuje? To rzecz trywialna: chciałoby się więcej! Więcej anegdot, więcej omówionych filmów, więcej wielkich artystów. Ciekawostek z kulis środowiska polskiej kinematografii nie ma aż tak dużo, z pewnością Hollender z wielu musiała zrezygnować. I wreszcie sami reżyserzy: przez chęć pokazania różnych generacji twórców mamy w jednej publikacji Wajdę, Kawalerowicza i Kieślowskiego obok Komasy, Szumowskiej i Pieprzycy, ale przy tym zabrakło takich nazwisk, jak choćby Hoffman, Munk, Pasikowski, Bareja, Kutz czy Has. Na szczęście autorka wspomina we wstępie, że wiele ma jeszcze do powiedzenia i wierzy, że brakujące osobistości będą bohaterami drugiego tomu. może więc tym razem Od Munka do Palkowskiego? Kto wie, ja czekam i wam też polecam, dla każdego miłośnika polskiego kina książka Barbary Hollender to obowiązek, mus, konieczność.

lubimyTekst jest oficjalną recenzją dla portalu lubimyczytać.pl

Podsumowanie:
Tytuł:
Od Wajdy do Komasy
Autor: Barbara Hollender
Wydawca: Prószyński i S-ka 2014
Moja ocena: 8/10

Powiązane posty

One Thought to “„Od Wajdy do Komasy” – historia kina z Polską w tle”

  1. […] to już Barbara Hollender i Od Wajdy do Komasy (o drugim tomie jej publikacji pisałem kilka dni temu), fragment rozdziału o Wojciechu […]

Leave a Comment