Inni mają lepiej
Ten wpis jest zupełnie niezwiązany z książkami i zawiera prawdy oczywiste na poziomie zbliżonym do myśli promowanych jako sentencje tworzone przez Paulo Coelho, może jednak choć jednej osobie się przyda. I temu komuś będzie odrobinę łatwiej.
Niektóre rzeczy jest człowiekowi ciężko przetrawić, poukładać sobie w głowie i się z nimi pogodzić, nawet jeśli są to rzeczy oczywiste i zupełnie przyziemne. Im wcześniej jednak zaakceptuje się niektóre z nich, tym łatwiej będzie się szło przez życie. Kiedy jest się facetem po czterdziestce, zaczyna się pewien etap podsumowywania swoich dokonań, w końcu w każdej chwili może zmieść nas zawał, no nie? Ale taka refleksja może przydać się na każdym etapie życia i być może młodsi skorzystają na tym moim produkowaniu się.
Może zdarzyć się, że zaczniecie dochodzić do wniosku, że inni mają lepiej. Ci durni kolesie, którzy mieli gorszy start w życie, mają teraz domy, a wy tylko niewielkie mieszkanie. Znajoma z osiedla ma świetną pracę, w której się rozwija i do tego kosi kasę jak zboże. Nawet w związku z blogowaniem też może się pojawić tego rodzaju zazdrość, inni polecają kiepskie blogi, a Twój przecież jest zajebisty i nikt nie wspomni o Tobie w dniu blogera. Co wtedy?
Ano, trzeba zabrać się do tego od innej strony. Nie, podejście, że inni mają gorzej, do niczego was nie doprowadzi, nadal będzie ból dupy i dodatkowo poczucie, że jest się gnojkiem, który cieszy się z nieszczęścia innych. Może przez chwilę będzie łatwiej, ale to nieprzyjemne uczucie nadal pozostanie. Trik, który pomaga, polega na tym, żeby zrobić małe podsumowanie i zamiast myśleć, że inni mają lepiej albo gorzej, zacząć myśleć o tym, czy my mamy dobrze. Nie porównywać się ani z jednymi, ani z drugimi, tylko na moment siąść z kartką i zacząć pisać.
Znasz kolesi, którzy nic się nie robią, a zarabiają sporo więcej, ALE czy ty zarabiasz wystarczająco? Jeśli tak, to świetnie, o co Ci chodzi?
Inni mają świetne, zdrowe i inteligentne dzieciaki, ALE Twoje też przecież nie są złe! TWOJE może są czasem leniwe, a jeden jest trochę pokręcony, ale się go kiedyś w końcu odkręci.
Niektórzy mają zajebiste chałupy, a ty ciasne mieszkanie. Zacznij szukać pozytywów tego miejsca, w którym mieszkasz, może masz niedaleko do świetnej cukierni, może dzieciaki same wracają ze szkoły, a może w Twojej maleńkiej kuczni najlepiej na świecie smakują bułki z dżemem?
Znakomicie zdaję sobie sprawę, że to wszystko, o czym napisałem jest naprawdę oczywiste i nie traktuję tego jako natchnionej prawdy objawionej. Czasem jednak ciężko jest samemu sobie przestawić tory myślenia z tego, że inni mają lepiej na: przecież ja mam dobrze. Zatem może choć jedna z osób, która przeczyta te moje bleblania, chwyci za zwrotnicę i zacznie choć próbować nią ruszyć, a o to mi chodzi :)
W tym całym temacie, że inni mają lepiej nie potrafię jednak wziąć na klatę jednej rzeczy, z tą jedną rzeczą nadal miewam ogromny problem, nie cierpię, kiedy ktoś robi mnie w buca. Co wtedy?
Wtedy pora na zmianę :)
„Wystarczająco dobrze” to jest sformułowanie, które od dłuższego czasu prowadzi mnie przez życie. Które jest wystarczająco dobre :)
Bo mam powód, sposobność i ludzi, by się uśmiechać.
A ta reszta? A ta reszta, panie, to niech się wali na ryj.
„Wystarczająco dobrze” zaczyna się na szczęście i do mnie wprowadzać.
Co nie oznacza oczywiście rezygnacji z marzeń! :)
Ogólnie jestem zadowolona ze swojego życia i jakoś nigdy nie porównywałam siebie do innych, jednak mam jeden ból i niestety tego nie przeskoczę. Boli jak cholera, jak blogerzy (z moich kręgów i po części z Twoich) piszą o tym, że nasrało się blogów, pomimo, że są inne dobre, pomimo, że my (tzn. ci, co nie mają lekkiego i poprawnego pióra, nie mówię o Tobie :) ) piszemy gorzej, nieskładnie, a część z nas „o zgrozo” pisze do wydawnictw z prośbą o egzemplarze recenzenckie. To nie jest ból dupy, tylko autentycznie boli. Czy (np.) ja każe komuś wchodzić gdziekolwiek? Czy ja się gdzieś reklamuję? Czy ja zostawiam po sobie ślad typu: a mnie się książka nie spodobała. Zapraszam do siebie na costamcotam.pl? A nawet jakbym tak robiła, to najzwyczajniej można wpis skasować bądź najlepiej zignorować. Czy takiemu wpisowi umiera jakaś mała panda na świecie? Ja akurat nie piszę do wydawnictw z prośba, ale Ci którzy to robią – niech robią dalej! Co jest w tym złego, że zapytają? Są chamscy? Nie przeskoczysz tego i można odpisać: aktualnie nie poszukujemy nowych recenzentów, ale zapisaliśmy kontakt do Ciebie – jak coś się zmieni, obiecujemy napisać. Czy faktycznie tak bardzo boli fakt, że ktoś kto nie potrafi czegoś robić, ale lubi, to próbuje? Czy on komukolwiek robi tym krzywdę? Czy to jest przyczyną, aby tak dużo popularnych blogerów wyśmiewało i szydziło? Nie wiem czy u Ciebie był taki wpis (nie mówię o oszustach!), ale 80% moich obserwowanych blogerów takowy wpis miało i to nie jest ból dupy, to nie jest „oni mają lepiej” bądź „ale mam chujowo” – to jest najzwyczajniej w świecie potraktowanie takiej mnie w bardzo chamski sposób.
Przyznam szczerze, że nie pamiętam takiego wpisu u siebie, ale wydźwięk pocieszający miał chyba ten o frustracji.
A tak na marginesie to ten temat jest niezły na dłuższą rozmowę, może wpadniesz do Krakowa na Targi? :)
Brak urlopu, zresztą ciężko byłoby mi się na żywo tłumaczyć ze zaśmiecania Ci fejsa :D
Lara ty mi się urlopem nie tłumacz :)
Wsiadasz w sobotę we Wrocku rankiem w autobus i na Targach jesteś na czas, tam i z powrotem całe 35 zeta.
Czytam Twój wpis i tak sobie myślę, że pewnych rzeczy po prostu nie można zrozumieć. Nie mogę pojąć, skąd w ludziach tyle zawiści, zazdrości, gniewu i chamstwa – nie mam tu na myśli tylko świata blogowego, czy internetu. Nasz naród, śmiem twierdzić, zamienia się powoli w masę ludzi nieżyczliwych, czekających tylko na okazję, by kogoś innego 'zgnoić’ bądź cieszyć się z porażki. Ile przykładów mamy chociażby w świecie sportu.. To wszystko jest strasznie toksyczne i tylko dziękować Niebiosom za to, że jest jeszcze wielu dobrych, skromnych, uczciwych ludzi z prawdziwą pasją. Pozdrawiam serdecznie :)
Odpowiedź na to, czemu tak jest wydaje mi się prosta. Niestety wielu z nas tak ma. I już, nie wiadomo dlaczego i niestety szansę na zmianę są niewielkie.
A co co dobrych ludzi, to zapraszam tu:
http://macierzynstwo-bez-lukru.blogspot.com/
„Trik, który pomaga, polega na tym, żeby zrobić małe podsumowanie i zamiast myśleć, że inni mają lepiej albo gorzej, zacząć myśleć o tym, czy my mamy dobrze.” Paolo Coelho tak nie potrafi pisać. A ty tak.
Bardzo mi się spodobało to co przeczytałam – takie to, chłopie, normalne. Nie w sensie, że zwykle ty nie normalnie piszesz, tylko, że coraz więcej nienormalności widzę wokół. A tu takie proste „inni mają dobrze, ale i ja mam dobrze”. I od razu się cieplej na serduchu robi. Bo często okazuje się, że ci, o których nam się wydaje, że mają lepiej, w chwili słabości i ku naszemu zaskoczeniu mówią „ty to masz dobrze”. Trawa u sąsiada zawsze bardziej i takie tam.
Mnie jest ostatnio dobrze. Nie zajebiście, ale nie ponuro i źle. Nie zarabiam milionów, ale na moje potrzeby teraz starcza, a wiem, że mogłabym nic nie zarabiać. Zimno jest, ale ebola też się u nas nie rozwinie, bo zmarznie. Mój pokój ma 9 m2, ale nie mam dużo sprzątania, jest przytulny i mam w ogóle dach na głową, a są tacy, co nie mają. Wiadomości z TV nie zawsze mi się podobają, ale tu za miedzą trwa wojna, a u nas spokój. Generalnie jest nad czym pracować, ale i jest z czym żyć.
Ale pojechałaś z tym Cohelo :)
Nienormalność w kontaktach to nam się wprowadziła na całego po 89 roku, nie, nie gloryfikuję tu PRL. Przyznać trzeba jednak, że wtedy więzy miedzy ludźmi, były silniejsze, a braki w sklepach wywoływały konieczność solidarności i zmniejszały jednak odrobinę zazdrość. Jesteśmy krajem na dorobku i niestety to znacząco wpływa na społeczeństwo.
Chciałbym dzisiejszą Polskę z prędkością życia PRL :)
Lubię pielęgnowanie pozytywów :) Po marudzeniu, skrzywianiu nosa, depresyjnych momentach, kilka lat temu przyszła pora na zmianę – teraz najważniejsze, że bliskie mi osoby są obok mnie, że mogę robić to, co kocham, że mam gdzie mieszkać… że jest dobrze po prostu :) I wiem dokładnie jak to jest, gdy chce się pozytywnie nastawić, gdy jest radość i nagle ktoś podstawia nogę, ot tak. Nie daj się i walcz, ale nie trać dobrej miny i ciesz się tym co sam stworzyłeś w życiu :)
No co ty! Śmiesz negować nasz sport narodowy?! Narzekanie to jest to :)
Ostatnio zastanawiam się nad jednym, jak to jest możliwe, że Polacy którzy wyjechali na wyspy stali się zupełnie inną grupą społeczną niż tutaj.
Tzn. że nie narzekają na wyspach?
Mniej narzekają, są ponoć dużo bardziej otwarci no i przyrost naturalny mają większy :)
Ciekawe spostrzeżenie ;) Ja będę za to nie narzekać tutaj na miejscu :D
Ogólnie to chyba ludzie za bardzo patrzą na to „co inni powiedzą”. Rozumiem, jeżeli ci inni są jakimiś autorytetami, których krytyka lub pochwały mogą być owocne. Mi pomaga takie podejście, że w sytuacji, gdy ktoś komentuje moją osobę czy też moje działanie najpierw zadaję sobie pytanie „Kim ty jesteś, żeby oceniać?” – to pozwala na szybką selekcję na opinie przydatne oraz na takie, które lepiej wpuścić jednym uchem, a drugim wypuścić, bo przecież nic do życia nie wniosą. I racja, że lepiej mniej przejmować się innymi, a bardziej zająć się sobą i swoim otoczeniem i po prostu przeć do przodu :)
Co ludzie powiedzą to jednak trochę odmienna sprawa, ale jak najbardziej masz rację. Obie są sobie dość bliskie, ale mnie chyba było łatwiej zdystansować się do tego co inni powiedzą, niech sobie gadają, zawsze byłem trochę dziwny :)
Myślę, że czasem można się zapędzić w takie myślenie: skoro ktoś był w Boliwii, na Seszelach i bóg wie, gdzie jeszcze, skacze ze spadochronem, nurkuje i w ogóle ma zajebiste życie – a ja nie, to co jest ze mną nie tak. Tylko, że nie każdy ma potrzebę prowadzenia takiego życia – i z tym nudną codziennością może nam być całkiem dobrze. Dokładnie tak jak piszesz. Trzeba żyć podług swojej miary i swoich marzeń, a nie cudzych.
Ładnie powiedziane, ale jeśli jednak będziesz chciała pojechać do tej Boliwii, to nie rezygnuj :)
Dobrze, że miłośnikom książek niewiele trzeba do szczęścia. Jakiś cichy kąt i książka – do tego ciepła kawa, czy herbata. No i nie trzeba wtedy słuchać ciągłych narzekań innych :)