[Czytam synkowi] Klasyka odkryta na nowo, czyli „Baśnie braci Grimm”
Najbardziej klasyczne z klasycznych opowieści dla dzieci to dla mnie książki z baśniami Andersena i braci Grimm. Przyznam szczerze, że te Andersena słabo mnie zawsze kręciły, są dla mnie za smutne, ale za to bracia Grimm zawsze do mnie przemawiali. Tym razem Nasza Księgarnia w swojej sztandarowej serii zaserwowała nam nowe wydanie Baśni braci Grimm ze świetnymi rysunkami Bartka Drejewicza i przyznam szczerze, że z ogromną przyjemnością do nich wróciłem. Nie chciałem czytać tego samodzielnie więc chwilę mi zeszło zanim namówiłem młodego na tak stare historie, miał akurat fazę na Mam przyjaciela piekarza i czytaliśmy w kółko o robieniu chleba, ale warto było poczekać.
Mimo tego, że te baśnie są naprawdę stare okazało się, że nadal bawią współczesne dzieci, spodobało mu się nad podziw. Przed rozpoczęciem czytania trochę się obawiałem, czy nie będą to historie zbyt brutalne dla niego, ale praktycznie poza pierwszą nie mam zastrzeżeń. W Kopciuszku, to pierwsza bajka, idzie bowiem w ruch nóż, leje się krew, złe siostry tną palce oraz pięty aby zmieścić stopę w bucie Kopciuszka. Ta historia może okazać się zbyt brutalna dla niektórych maluchów, w pozostałych są oczywiście nadal pewne „straty w ludziach”, ale nie jest to już zbyt realistyczne i kończy się z reguły happy endem.
Choć czytało nam się naprawdę dobrze, na szczęście ani historie, ani tłumaczenie zupełnie się nie zestarzały, to przyznam jednak szczerze, że nie do końca rozumiem przesłanie niektórych opowieści. Zawsze wydawało mi się, że bajka powinna mieć jakiś morał, u Grimmów niekoniecznie tak jest, albo morał może być zupełnie inny niż byśmy oczekiwali. Niemniej jednak wydaje mi się, że każdy rodzić i każde dziecko znajdzie coś dla siebie, w książce mamy i krótsze i dłuższe baśnie, są historie zabawne i te troszkę straszne. Mamy zarówno coś dla chłopców jak i dla dziewczynek, bajkopisarze nie dyskryminowali nikogo, choć w niektórych bohaterowie byli nawet niezbyt lotni, to jeśli tylko mieli dobre serce zawsze mogli liczyć na jakiś bonus od losu. Młodemu najbardziej spodobała się bajka pod tytułem Szczęśliwy Jaś, mam nadzieję, że nie przez analogię do taty, mnie natomiast chyba ta o czterech muzykantach z Bremy.
Jak już pisałem wcześniej wydanie opatrzone jest rysunkami Bartka Drejewicz, który już jako Bartłomiej, przygotował również oprawę graficzną Mórz wszetecznych Marcina Mortki. Jego pomysł na ilustracje do historii Grimmów bardzo przypadł nam do gustu, ilustrator nie przesadził z nowoczesnością, ale jednocześnie udało mu się wprowadzić sporą dynamikę do książki. Postacie na rysunkach prezentują sie znakomicie, a moim faworytem jest król z baśni Gęsiareczka, jak dla mnie może spokojnie pełnić rolę wzorca dla innych ilustratorów rysujących króla w bajkach dla dzieci i nie tylko
Klasyka odkryta na nowo, świetnie się spisała, polecam zdecydowanie.
Moja Mała na baśnie braci Grimm jeszcze jest trochę za mała, na razie bazujemy na Tappim, którego uwielbia :)
Natomiast co do baśni, to ja choruję strasznie na ich wersję pierwotną, a nie tę „baśniową”. Tylko nie wiem, czy taka jest gdzieś do zdobycia…
Jest w zapowiedziach Albatrosa,:)
http://www.wydawnictwoalbatros.com/ksiazka,1420,2346,basnie-braci-grimm-dla-doroslych-i-mlodziezy-bez-cenzury.html
O ja, no to jaram się teraz :D
O bracia! Grimm! Lubię :-)
Do tej Twojej dwójki klasyków dodałbym jeszcze „Bajki Babci Gąski”! Charles Perrault był jednak pierwszy. Z jednym zastrzeżeniem, nie wiem, czy współczesne dzieci są gotowe na jego wersje. Taki „Sinobrody” na przykład? Ja czytałem jako dziecko i chyba stawiam je najwyżej z tej trójki.
Jakoś nigdy pan Perrault do mnie nie przemawiał. Już prędzej Klechdy sezamowe Leśmiana
No Leśmian dla dzieci OK! Dla nas to pełna wersja „Baśni z tysiąca i jednej nocy” ;-) Pamiętam, że kolega chował swoje pełne wydanie przed młodszymi :-D