„Ostatni pasażer” – statek widmo raz jeszcze
O „Ostatnim pasażerze” pisał Oisaj pod koniec lipca, a dziś ja wyrażam swoją opinię. Cóż, wychodzi na to, że czasem udaje nam się być zgodnymi :)
Było ich wiele. „Caleuche”, „Mary Celeste”, „The Grey Ghost”, „Octavius”, „Latający Holender”, „Lady Lovibond”, nawet ten statek widmo z przeciętnego horrorku o tytule… „Statek widmo”. Jedne to tylko legendy, inne do dziś przyciągają rzesze spragnionych wrażeń turystów. Czy wciąż wzdrygamy się w przypływie lęku na myśl o nawiedzonych okrętach? Czy literacka groza o takiej tematyce może przykuć uwagę współczesnych czytelników, odcinając się od bogatej tradycji? Cóż, wypada mi jedynie dopisać do listy powyżej jeszcze jedną godność – „Valkirie”, z całą niesamowitością przeszywającą jej pokład.
„Ostatni pasażer” Manela Loureiro zaczyna się mocnym uderzeniem. Zabiera czytelników w sam środek akcji, by zaimponować im i skłonić do myślenia, wzbudzić niepewność i strach przed tym, co ich czeka. W ostatnich dniach poprzedzających II wojnę światową statek „Pass of Ballaster” odnajduje na wodach północnego Atlantyku dryfujący samotnie okręt pod niemiecką banderą i z nazistowskim oznakowaniem, którego cała załoga zniknęła, a jedynym śladem życia jest żydowski noworodek pozostawiony samotnie na pokładzie. Książkę rozpoczyna ta osobliwa scena, gdzie „Valkirie” w rytm emocjonujących opisów poluje na swoje ofiary. Siedemdziesiąt lat później dziennikarka „London New Herald” otrzymuje temat związany ze ściganym przez urząd skarbowy milionerem – Żydem, który inwestuje grube pieniądze w zwodowanie „Valkirie”. Sensacyjny artykuł ma odwrócić uwagę Hiszpanki od niedawnej śmierci męża. To właśnie Robert planował zamiast niej zgłębić temat statku widmo. Gdy kobieta, po serii niewyjaśnionych zdarzeń, wraz z ekipą naukową decyduje się na udział w rejsie transatlantyku mającym wyjaśnić jego tajemnice, nawet bariera oddzielająca życie od śmierci przestaje mieć znaczenie, a żyjący własnym życiem statek manipuluje rzeczywistością, czasem oraz myślami pasażerów. Od początku zadawałem sobie pytanie: czy historia miałaby się powtórzyć?
Wydana w lipcu powieść Loureiro jest powiewem świeżości na rynku książkowej grozy. Tam, gdzie część nowych tytułów brnie w stronę niezrozumiałego bełkotu o duchach, opętaniu lub demonach, „Ostatni pasażer” konsekwentnie kreśli historię statku, która samymi obrazami przywoływanymi podczas lektury wprowadza w pożądaną atmosferę niepewności. Fabuła rozwija się w kierunku interesującej niesamowitości; intryguje fakt, że w pewnym momencie sami zostajemy dziennikarzami z powierzonym nam tajemniczym tematem, zdeterminowanymi, by odkryć wszystkie jego osobliwości. Gdy zaś książka nie jest horrorem, świetnie odgrywa rolę niejasnego thrillera, nakładającego na siebie kolejne niedomówienia i stopniowo budującego warstwę dziwności, która narasta i staje się coraz mniej racjonalna, gdy statek niebezpiecznie zbliża się do miejsca katastrofy z roku 1939. Chwile wytchnienia w fabule nadrabiają natomiast mocniejsze sceny (w niewielkiej liczbie, ale jednak): poza umiejętnym oddziaływaniem na podświadomość, „Ostatni pasażer” potrafi zaskoczyć opisem obrzydliwej jatki, charakterystycznej dla horrorów stawiających na fenomen krwawych rzezi. Patrząc powierzchownie, mamy przed sobą horror niemalże kompletny. Czy udaje mu się utrzymać stały wysoki poziom?
Sęk w tym, że nie do końca. Manel Loureiro doskonale wiedział, czym przyciągnąć potencjalnych odbiorców i zabiera ich w klimatyczną podróż od pierwszych stron, ale po drodze gubi tempo, a wypracowane napięcie pryska, zabrane gdzieś pod pokład przez ciemną mgłę spowijającą „Valkirie”. Pomimo tego, że statek wciąż nęci groźną niesamowitością, sukcesywnie dochodzą do głosu rozterki bohaterów i straszenie, które sili się na oryginalność – jakby autor chciał koniecznie zaprezentować różnorodną paletę swoich „strachów”, gubiąc po drodze tę nienachalną atmosferę, niepewną i poruszającą wyobraźnię. Gdy napięcie opadało, zamiast rosnąć z postępującą opowieścią, powoli traciłem zainteresowanie. Pisarz na przykład niepotrzebnie spiętrzył w sąsiadujących rozdziałach wątki erotyczne, przez co w trakcie godziny czytania dostajemy trzy opisy seksu (wszystkie z duchem lub czymś jeszcze gorszym, ale cii…). Na szczęście fabuła zwalnia tylko na moment i po chwili prezentuje wyśmienity patent, by wprawić odbiorcę w osłupienie. Co powiecie na to, by statek opętał pasażerów i bezwzględnie chciał odegrać spektakl historii dziejącej się przed wojną? Olbrzymia swastyka, wszędzie niemieckie mundury, wykwintny bal odbywający się w wyniku tajemnej zabawy czasem. Tym właśnie dzieło Loureiro przyciąga, nie straszy dla samego straszenia, ale prezentuje naprawdę przemyślaną opowieść, która oprócz wątków paranormalnych czerpie z mrocznego etapu historii nazistowskiej III Rzeszy. A ciarki? Pewnie, że były, zaskakiwały w sytuacjach, w których autor prawdopodobnie je zaplanował.
„Valkirie” zabrała mnie w podróż przynoszącą wielką satysfakcję i sprawiła, że za nic w świecie nie zechciałbym jej ziszczenia w rzeczywistości. To rejs, który oferuje wędrówkę w głąb naszych lęków i czyni to z wdziękiem będącym w horrorach na wagę złota. W historii o statku widmo łatwo przesadzić, zgubić zainteresowanie czytelnika, lecz „Ostatni pasażer”, mimo drobnych potknięć i raczej niewielkich szans na wejście do kanonu, oferuje po prostu udaną rozrywkę oraz zapewnia zajęcie na kilka emocjonujących wieczorów. Poznajcie tajemnicę skrywaną przez „Valkirie” i, wciągnięci w wir szaleńczych retrospekcji, chłońcie każde uczucie zimnego oddechu na plecach. Nie powinniście być zawiedzeni.
Podsumowanie:
Tytuł: Ostatni pasażer
Autor: Manel Loureiro
Wydawca: MUZA SA 2014
Moja ocena: 7/10
Tekst jest oficjalną recenzją dla portalu lubimyczytać.pl
Zachwycałam się poprzednio i zachwycę jeszcze raz – muszę przeczytać :D
Polecamy obaj – jako mniej wymagające straszydło na odetchnięcie po serii klasyków, wielkich dzieł i tym podobnych :)
Mnie osobiście historie o statkach bardzo pociągają, może dlatego, że tak niewiele ich czytałam…
Mam podobnie. Jak już od którejś zaczniesz, będziesz chciała więcej ;)