„Kobiety, które zawładnęły Europą” – O tych najpotężniejszych w historii
Historia. Jednych fascynuje, u innych wywołuje odruch wymiotny. Na tyle rozległa, by móc obdarować skrajnymi wrażeniami każdego, kto zechce się w niej zanurzyć. Taka historia, porywająca w swej różnorodności, to jednak nie domena podręczników szkolnych. Chcąc pogodzić się z przedmiotem – prześladowcą czasów edukacji – należy szukać głębiej i gonić za szczegółowiej sprofilowanym tematem. Największe monarchie Europy i ich władczynie to dość rozstrzelona strefa historii, zarówno czasowo, jak i terytorialnie. Jean des Cars podjął się tej trudnej pracy i opisał w swym subiektywnym pojęciu życiorysy oraz poddał ocenie działalność dwunastu królowych, kobiet silnych i bezwzględnych, mądrych i wyjątkowych, z przywarami, które nie przeszkodziły im być na ustach całego świata. Zapraszam na pięć wieków kobiecej historii władzy – od Katarzyny Medycejskiej do Elżbiety II.
Na śliskim papierze, w grubej, przyjemnej w dotyku oprawie, otrzymujemy w pigułce rządy dwunastu kobiet. Nie łączy ich nic szczególnego oprócz faktu, że wszystkie zapisały się czymś wyjątkowym na kartach historii. Autor w krótkich podrozdziałach sprawozdaje kolejne etapy życia monarchiń: dzieciństwo, dojście do władzy, zawirowania z nią związane, zadania, które musiały wykonać i decyzje przez nie podjęte. Strona czysto polityczna, ze szczegółowo opisanymi faktami historycznymi, miesza się tutaj z próbą sportretowania charakterów władczyń, ich rysu psychologicznego. Od razu widać, że Jean des Cars czerpał z wielu przekazów, by swą pracę przedstawić rzetelnie i w trosce o najciekawsze szczegóły. Bywa jednak, że oczekiwana przez czytelnika równowaga zostaje naruszona i wdziera się pewna nieścisłość – niektóre koronowane głowy nie są opisane wystarczająco szczegółowo jako politycy, lecz liczy się ich życie prywatne i dworskie afery, gdzie indziej wręcz przeciwnie – autorowi brakuje miejsca na same królowe, bo brnie w kierunku historii w czystej postaci. Być może wynika to z różnic biografii poszczególnych władczyń, ale momentami ta zmienność nacisku kładzionego na różne aspekty rządów jest zbyt zauważalna.
Najistotniejsze dla mnie nie okazało się to, co autor przekazał, lecz jak to przedstawił, bo powszechnie wiadomo, że umiejętność interesującego opowiadania o historii jest skarbem nie do przecenienia. „Kobiety, które zawładnęły Europą” prezentują się pod tym względem całkiem nieźle. Autor zadbał o to, by suche fakty opisać barwnym językiem, a poza tym równoważyć je szczegółami z dworów królewskich, pewnymi pogłoskami z życia prywatnego władczyń (plotki, ploteczki…) i aferami, czasem dobrze znanymi z lekcji historii, ale tutaj ukazanymi z dbałością o szczegóły. Znalazło się jednak coś, co w niektórych fragmentach mocno mnie irytowało. Autor nadużywa bowiem języka używanego w dziennikarstwie niskim, zajmującym się skandalami itp. Gdy wspomina o mniej chlubnej cesze królowej, opatruje stwierdzenie wykrzyknikiem, dodaje też w nawiasie słowo w stylu „heca”, „sensacja!” albo podsuwa czytelnikowi typowo wścibski sposób myślenia (Elżbieta I nie wychodzi z łóżka przez 10 dni z powodu epidemii ospy – Czyżby to kara? Jednak nie, ponieważ wraca do zdrowia!). Pisząc fragment o Annie Boleyn, określa ją mianem „chytrej sztuki”, po czym jak gdyby nigdy nic kontynuuje treść swoim pierwotnym stylem. Wiadomo, że np. afery Tudorów i ich nierzadko skandaliczne zależności na dworze służą takim wtrętom, ale dla mnie były to wtrącenia zwyczajnie zbędne i na chwilę ostudzały przyjemność czerpaną z lektury.
Książka Jeana des Carsa to pozycja interesująca, swobodnie operująca ciekawostkami, ale jednak typowo historyczna, przez co nierzadko natłok nazwisk, dat i wydarzeń zmusza do kilkakrotnego wchłaniania niejednego akapitu. Aby coś z „Kobiet, które zawładnęły Europą” wynieść, należy czytać bardzo uważnie lub powtarzać rozdziały, wracać do nich i przyswajać niewątpliwie intrygującą wiedzę. Nowinki o postaciach historycznych są przedstawione z werwą i pomysłem. Można poznać ich wyjątkowe charaktery na przykładach i przez to łatwiej zapamiętać. Autor starał się zachować złoty środek w operowaniu faktami, by nie zanudzić czytelników, i choć chwilami szala rozpięta pomiędzy dbaniem o czytelnika a opisywaniem wyłącznie historii znacznie przechyla się na jedną bądź drugą ze stron, nie przeszkadza to w ogólnym odbiorze książki. Ludzie zainteresowani historią prawdopodobnie znają już przytaczane przez des Carsa ciekawostki, za to dla czytelników mniej zaangażowanych w literaturę historyczną recenzowany tytuł okaże się dobrym wyborem, książką rozważnie dostosowaną do ich oczekiwań. Nie łudźcie się jednak, że dostaniecie coś ponad tekst traktujący o historii – to nic innego jak mnogość kronik, przekazów i podręczników spisana w bardziej przystępnej formie, ułożona w tematyczny zbiór. Aha, jeszcze mały mankament: w książce brakuje bibliografii i indeksu nazwisk, więc nieco utrudniono poruszanie się po świecie faktów, które chcielibyście sobie ponownie odtworzyć, powtórzyć, przypomnieć… Mimo to polecam – zawsze uważałem, że warto mieć takie pozycje na półce, bo skupiają się na jednym konkretnym temacie, którego z pewnością nie wyczerpie wiedza z wikipedii czy podręcznik ze szkoły średniej.
Podsumowanie:
Tytuł: Kobiety, które zawładnęły Europą
Autor: Jean des Cars
Wydawca: MUZA SA 2014
Moja ocena: 7-/10
Widzę, że wyważyłeś recenzję. :-) Tylko jest parę uwag, które zapaliły u mnie takie niewielkie czerwone światełko. Te wtrącenia w nawiasach to tani chwyt. Gratuluję, że nie cisnąłeś książki w kąt. Pomijając brak czasu, to nie wiem czy po nią sięgnę. Jednak takie pisarstwo mnie nie ciągnie, albo idziemy w tabloidalną manierę, albo piszemy poważnie, co nie znaczy bez humoru ;-) Operowanie anegdotą jest cenne, ale trzeba to robić ze smakiem.
Pod ostatnim stwierdzeniem podpisuję się obiema rękami ;) Te wtrącenia o, jak sam nazwałeś, tabloidowej manierze nie występują nagminnie, ale mogą chwilami zniesmaczyć. Z pewnością książce wyszłoby na dobre, gdyby opowiedziała się po jednej ze stron.
W tej recenzji starałem się ograniczyć do minimum subiektywizm (stąd to wyważenie :D) i spojrzeć szerzej na grono potencjalnych odbiorców – ja osobiście wiem, że będę do książki wracał, gdy akurat zainteresuję się danym etapem historii, bo całkiem dobrze pokazano tutaj najważniejsze wydarzenia i ogół czasów, w jakich przyszło rządzić królowym. Na szczęście żaden rozdział nie był taki, by myśleć o rzuceniu książki w kąt, a też do pewnych wybryków w rzemiośle autora dało się przywyknąć :)