[Czytam synkowi] Lektura obowiązkowa
Młody Młodszy idzie w tym roku do zerówki, na szczęście w przedszkolu, a nie w szkole. Ale i tak chętnie sięgnęliśmy po książkę Katarzyny Majgier Ula i Urwisy. Idę do zerówki!. Zapraszamy na notkę.
Ulę z Urwisami poznaliśmy przy okazji dwóch pierwszych książek z jej przygodami, wpis na ten temat można znaleźć TUTAJ. I czerwona i żółta książka przypadły nam do gustu, ale zielona jest chyba najlepsza. Po długim wakacyjnym oczekiwaniu Ula w końcu idzie w końcu do zerówki. Miała iść razem z zaprzyjaźnionymi Urwisami, byłoby im w trójkę raźniej, ale chłopaki się rozchorowały i musiała pójść sama. Znaczy niekoniecznie sama bo z mamą, ale przecież mama nie zostanie w klasie. Kiedy nasza pięciolatka szła w kierunku szkoły z jednej strony rozsadzała ją ciekawość i oczekiwanie na nowych przyjaciół, a z drugiej była pełna obaw, związanych przede wszystkim ze strasznym DYREKTOREM. Otwarły się drzwi i się zaczęło. Ula się zgubiła, a potem znalazła, poznała nowych przyjaciół, spotkała tę straszną DYREKTORKĘ, która okazała się być nie taka straszna jak jej opowiadano, zobaczyła wielką stołówkę i jeszcze większą salę gimnastyczną, odbyła pierwszą bardzo kobiecą rozmowę o zdobieniu paznokci, a na koniec doszła do wniosku, że dorośli dziwnie chętnie patrzą w sufit. No i że koleżanki są świetne!
Książeczka znakomicie przygotowuje dziecko do pójścia do zerówki, pozwala oswoić go ze zbliżającą się w życiu malucha ogromną zmianą. Rozwiewa większość podstawowych lęków, ale wyjaśnia też sporo mechanizmów rządzących zerówkową czeredą, jest zabawna i pełna optymizmu, ale nie jest to hurra optymizm. Nie czarujmy się, przecież chłopaki każdej klasie próbują się tłuc i chyba w każdej pojawia się też klasowa mądrala. Nie należy oczywiście wiedzy z Uli traktować przesadnie poważnie, ale w sierpniu na pewno ponownie przeczytam ją Młodemu. On będzie miał łatwiej, bo zerówkę ma w przedszkolu i to on nadal będzie starszakiem. Choć w szkole też nie powinien mieć źle, bo jego wielki Starszy Brat na pewno mocno go wesprze autorytetem swoich 180 cm ;)
Polecamy zdecydowanie, zwłaszcza, że ilustracje nadal przygotowuje Kasia Kołodziej i robi to znakomicie.
To jest zdecydowanie coś co zachwyci moje dziecięce ja ;) No i dobrze wiedzieć co będę mogła podsunąć bratanicy kiedy podrośnie ;)