Czechy po powrocie :)
Było ciężko, bo wakacje z 5 i 15 latkiem to prawie jak orka na ugorze, zapewnienie takich rozrywek, aby obaj panowie się nie nudzili było momentami naprawdę ciężką robotą. Ale ze wsparciem mej cudownej małżonki udało się przeżyć :) Będą dwa wakacyjne wpisy, jeden dłuższy jak ochłoniemy i dzisiejszy z kilkoma informacjami, ciekawostkami i subiektywnymi uwagami na temat południowych Czech, może się komuś wakacyjnie przydadzą.
- wszystkie wioski w okolicy okazały się jednym wielkim szeregowcem, domy przy jednej ulicy są ze sobą połączone w jeden
- przez całe dwa tygodnie widziałem JEDNEGO kota, przypominam, że mieszkaliśmy na wsi
- synonim dziecięcego szczęścia sprzed lat czyli legendarna czekolada Studencka jest obrzydliwa, jeśli jednak będziecie chcieli ją kupić to sprawdźcie ceny, bo różnica potrafi nawet sięgać 16 koron na tabliczce, u nas najtaniej było w wiejskim sklepiku
- ilość przybyszów z Azji mnie zszokowała, w każdym miasteczku czy wsi był prowadzony przez nich „chińczyk” lub sklepik
- nie kupujcie w sieci Coop, bardzo powszechnej we wsiach pod Brnem, ceny w nich zabiją
- nie kupujcie nic przypominającego pasztet w słoiku, bywa naprawdę obrzydliwe
- w knajpach porcje są nad podziw duże, a te najsensowniejsze miejscówki znaleźliśmy na obrzeżach miejscowości
- frytki nazywają się hranolky, wiedza przydatna przy posiadaniu dziecek; przecież nawet największy niejadek wsunie frytki z ketchupem
- pod żadnym pozorem nie zamawiajcie dršťkovej polévky ! To wyjątkowo obrzydliwa wersja flaczków, choć polskie flaki lubię, to to było koszmarne, takie połączenie wodnistych polskich z obrzydliwą zupą pomidorową
- jest mnóstwo wód smakowych i są one zdecydowanie lepsze niż w Polsce
- w kiosku można kupić piwo
- w sklepie można kupić herę ( rodzaj margaryny ;) )
- opowieści o czeskich kierowcach jeżdżących zgodnie z przepisami to bajki; owszem w terenie zabudowanym zwalniają, ale poza to już normalna jazda jak u nas, jest tam mnóstwo mistrzów zderzaka
- autostrady płytowe to zło, a ta między Brnem a Bratysławą to nawet wielkie ZUO!
- fryzura na czeskiego piłkarza nadal jest popularna
- jeśli pod waszą kwaterą nagle rozlegnie się muzyka, a potem ktoś zacznie wrzeszczeć, to nie należy się przejmować, najpewniej urząd gminy przekazuje jakieś lokalne ogłoszenia; megafony na słupach wpatrzyłem w większości wioseczek, w naszej odzywały się dwa razy dziennie.
- jest mnóstwo ścieżek rowerowych i rowerzystów
- nie wypatrzyłem busików, ale autobusów w typie PKS było mnóstwo, większość klimatyzowanych z wi-fi, przynajmniej tak wynikało z oznaczeń, bo sam nie jechałem.
Podsumowując, Czechy są prześliczne, ilość zamków, pałaców i ciekawych miejsc jest zaskakująca, a baseny są świetne. Ale omijajcie Breclav, to miasto chyba zapomniało wyjść z socjalizmu. Tradycyjnie już największy idiotyzm podczas mojego pobytu za granicą miałem okazję zobaczyć w wykonaniu Polaka, na szczęście nie był to nikt znajomy.
Jeśli ktoś ma jakieś pytania zapraszam, a co do Czech to zdecydowanie polecam, przez dwa tygodnie padało RAZ i to wtedy kiedy byliśmy w Wiedniu :)
Rozbiłeś w puch moje najsłodsze wspomnienia… A może próbowałeś Studentskiej po zaprawieniu się Herą i dlatego nie smakowała?
I co to u diabła jest „fryzura na czeskiego piłkarza”???
Najzwyczajniej w wyszukiwarka google wpisz: fryzura czeski piłkarz :D Nawet MacGyver ją miał i chyba swego czasy nosił ją też Bowie :D
Niestety :( Ilość dodatków nadal powala, ale jakość samej czekolady jest bardzo kiepska. Jedyną w miare zjadliwą jest według nas gorzka. A co do fryzury, to Lara wyjaśniła :)
P.S.
Najlepszego z okazji imienin.
Jedliście zasmażany ser? Smakował Wam?
Nas nie oczarował, ale starszy syn się zakochał.
O rany, ja przepadam, przepadam, PRZEPADAM, podkreślę, jakby kto nie zauważył jeszcze. Jakby kto mnie chciał skorumpować, to niech kupi mi taki.
A ja mam niemiłe wspomnienia z Czech, tych północnych, przy naszej granicy. Ludzie niemili, góry zbyt niskie, by się jakkolwiek zmęczyć (idealne dla emerytów i małych dzieci), a gdy padało, nasz czeski właściciel pensjonatu wysłał nas w okolice… Wałbrzycha! Praga zapchana, na Hradczanach nawet audioguide’a po polsku nie mieli (ale za to było po chińsku, ukraińsku, rumuńsku itd.), a ceny wstępów kosmiczne; most Karola w remoncie… tylko Kriżikova Fontanna – chyba tak się nazywała – bardzo nam się podobała. A zameczków jakoś nie widzieliśmy.
Zdecydowanie wolę Słowację :)
Czechy mają ta zaletę, że są tańsze od Słowacji :)
U nas gospodarza nie było, bo wynajmowaliśmy cały domek i przez cały pobyt raz przyjechała gospodyni ze świeżą pościelą. Ludzie przemili, otwarci, uśmiechnięci i bez napinki. Jedynym zapchanym miejscami które odwiedziliśmy był Wiedeń i basen w Hodoninie który zapchała polska kolonia :)
Też mi się marzą Czechy z dziećmi… Na szczęście u nas nie ma takiej dużej różnicy wieku, więc zapewnienie rozrywki jest łatwiejsze. A Hera mnie powaliła – a czy była smaczna?
Kupiliśmy dla kumpla, obiecał poczęstować jak upiecze z nią ciasto :)
Miło mi czytać, że się podobało :) Faktycznie, zapomniałam o tym megafonie, mnie tez to mocno zaskoczyło za pierwszym razem :) Co do Studenckiej, to nigdy szczególnie nie przepadałam, bo ma rodzynki. Breclav jakoś szczególnie mnie nie urzekł, ale mieli tam Tesco i Penny, więc nawet po drodze z Krakowa do Wiednia w kwietniu wstąpiłyśmy tam na kawę i wucet. Autostrady płytowe… brrrr, pamiętam, do dziś jak pomyślę to czuję ten skurcz w stopach od ciągłego stuk, stuk, stuk… Budowali to pod czołgi, więc wiesz… Ale co do kierowców, to ja w Czechach szaleńców widziałam tylko na polskich tablicach, ale może dlatego, że nasz kierowca sam w sobie jest wariatem i po prostu nie było nigdzie większego :)
Czekam na dokładniejsza relację, zdjęcia były przepiękne. Strasznie zazdroszczę tych wakacji, Czechy są super!
Dziękujemy za polecenie, właściciel rzeczywiście przemiły. Mnie się za kierownicą regularnie trafiali goście siedzący mi na zderzaku, albo wyprzedzający na zakrętach :). Hodonin dużo milszy i mieli tam Alberta, w Breclavie to nam tylko się spodobała pizzeria koło Billi
P.S.
Może jakaś wspólna notka pod tytułem „Szlakiem czeskich marketów”? ;)
idiota a nie turysta …. posiedzisz to sie nauczysz a Drzkova jest najlepsza
Nie jest