[Z zakurzonej półki] Dwustuletnia walka o człowieczeństwo…

Istnieją w życiu prawa i wartości, które nadano nam odgórnie na zawsze. Nie myślimy o nich, bo są oczywistością budującą losy każdego człowieka. Gdyby jednak wyobrazić sobie, że to właśnie ty masz mniej od innych, mimo że bezsprzecznie na to zasługujesz? Jesteś nawet doskonalszy, bardziej świadom konsekwencji swoich czynów. Pragniesz nie odstawać od otoczenia – tylko tyle – a w swojej naturze musisz pozostawać w cieniu, służyć. W duszy jesteś człowiekiem, myślisz jak człowiek, człowieczeństwo zakorzeniło się w tobie, ale milczysz, bo… Robotom inaczej nie wolno.
Andrew Martin siedzi naprzeciw chirurga. Stara się namówić go na wykonanie trudnej operacji. Czuć napięcie między rozmówcami. Lekarzem jest robot, automatyczna maszyna, idealnie stworzona do pracy ze skalpelem. Nie wiemy nic o kontekście spotkania, istota wspomnianego zabiegu również pozostaje tajemnicą. W pewnym momencie wynika z dialogu, że Andrew też jest robotem. Teraz zaczynamy dostrzegać drugie dno. Rozmowa przestaje być kontaktem pacjent-lekarz, a staje się podświadomym dylematem moralnym, o którym na razie nie mamy pojęcia. Pierwszym z wielu. Następnie przenosimy się do początku historii o jedynym w swoim rodzaju robocie. NDR-113 trafia do zamożnej rodziny Martinów. Gerald Martin jest przewodniczącym Komitetu Nauki i Techniki i może sobie pozwolić na najnowszy model mechanicznej pomocy domowej. Szybko okazuje się, że Andrew (jak nazywa go Amanda – Mała Miss, jedna z dwóch córek Geralda i Lucie) wykazuje ponadprzeciętne zdolności: potrafi rzeźbić kształty z wyobraźni, w jego pozytronowym mózgu piętrzą się pytania ludzkiej materii, a ponadto ogromnie przywiązuje się do dziewczynek, jak gdyby miał uczucia. Przypominam, że to robot, mechaniczna konstrukcja w pełni podporządkowana trzem prawom robotyki, ograniczona szeregiem wbudowanych zakazów. Andrew Martin to jednak robot ze wszech miar wyjątkowy.
Przez blisko 250 stron mamy sposobność poznania Andrew do tego stopnia, że zyskujemy nowego przyjaciela, jego sprawa jest naszą. Czujemy, jakbyśmy znali tego robota od dzieciństwa, jak Mała Miss. Asimov i Silverberg stworzyli świat zupełnie odrębny od naszego, mimo że przedzielony niewielkim kawałkiem czasu. Świat pełen organizacji i firm z robotami w nazwach, świat opisany tak naturalnie, jakby autorzy obserwowali go na własne oczy. W tej rzeczywistości, obejmującej równo dwieście lat dostrzegalnych zmian i zawirowań, Andrew Martin walczy o swoje pragnienia. O wolność, o fizyczne upodobnienie się do człowieka, wreszcie o człowieczeństwo, które będzie dla niego życiowym celem. Problemy moralne piętrzą się, a są na tyle niejednoznaczne, że nawet z Andrew za przyjaciela będziecie rozważać, czy aby rozpędzony w swoich dążeniach nie żąda zbyt wiele. Pytania o to, jak sam reagowałbym na tak radykalne zmiany poglądów na rzeczywistość, pojawiały się i odchodziły w cień z dużą prędkością. Później oczywiście wątpliwości zanikły i nie śmiałem myśleć, by Andrew nie zasługiwał na to, o co walczy, ale w trakcie poznawania tej historii przebyłem długą drogę w swojej głowie i zapewniam, że was też to czeka.
„Pozytronowy człowiek” nie jest u nas popularny, za to film z Robinem Williamsem w reżyserii Chrisa Columbusa już bardziej. Od razu nadmienię, że oba przekazy łączy jedynie temat, jego podstawowa myśl. O ile adaptacja z 1999 roku była sentymentalna i przesiąknięta uczuciami, o tyle w książce ta warstwa występuje w mniejszym stopniu. Zdecydowanie więcej jest polityki, dążenia Andrew autorzy ukazali z perspektywy prawnej, spora część opowieści krąży wokół sądownictwa lub przygotowań do rozpraw i szukania wsparcia wśród ludzi. Dzięki temu Asimov i Silverberg zdołali przemycić multum rozważań na temat człowieczeństwa, które zachęcają czytelnika do głębszej zadumy. Oryginału nie pozbawiono jednak obyczajowej otoczki. Opisy spacerów Andrew i dziewczynek po plaży, wspomnienia rzeźby w drewnie i wzajemnych więzi w rodzinie przemykają na kartach całej powieści, lecz są jedynie tłem dla głównej osi fabuły, która twardo stąpa po ziemi. Wszak mamy przed sobą poważny temat – robot chce zostać człowiekiem, zmierza ku temu w dobie kosmicznych podróży będących na porządku dziennym, rozpraw sądowych przeprowadzanych przez „Internet” i wielkich przewrotów etycznych, które otwierają ludzi na użyteczność robotów i stopniowe zapełnianie nimi naszej planety. Jaka science fiction może poszczycić się równie wiarygodną budową świata przedstawionego?
„Pozytronowy człowiek” to pozycja idealnie pokazująca absurd umierania – zapętlony proces, któremu się przyglądamy i przed którym nie możemy uciec. Andrew Martin spotyka w swoim życiu niewielu przyjaciół, ale jest z nimi do śmierci. Ich śmierci, gdyż sam tylko może obserwować, jak wszystko co kocha, traci swój koloryt i go opuszcza. Przyznam się, że na pewnym etapie lektury, kiedy Andrew tak bardzo pragnął człowieczeństwa i wiedział, jakie niesie to za sobą konsekwencje, moje oczy zwilgotniały. Sam się zdziwiłem, bo znam swoją wrażliwość i wzruszenie towarzyszy mi w zupełnie innych sytuacjach fabularnych. Tutaj jednak szczerze pragnąłem szczęścia Andrew – szczęścia robota – i jeżeli książka potrafi doprowadzić do takich uczuć, to mogę nazwać ją wielką.
Wspólne dzieło Isaaca Asimova i Roberta Silverberga to epicka opowieść kilku pokoleń rodziny Martinów na tle światowego rozwoju, książka poruszająca się po grząskim terenie idei, to wielki referat o prawie wolności, pragnieniu bycia niezależnym w każdej sytuacji i o marzeniach, jakie posiadamy od chwili narodzin do ostatniego tchnienia. Opowieść z najwyższej półki, trafiająca do serc najprostszą, ale jednocześnie niezwykle rzadko uczęszczaną drogą. To historia, którą trzeba poznać.
Gwoli wyjaśnienia, czyli co, gdzie i kiedy. Po sieci krąży sporo dyskusji, z których wynika, że ludzie nie bardzo wiedzą, z czego powstał „Pozytronowy człowiek”, jak ma się on do filmu oraz co z tym podwójnym autorstwem… Więc tłumaczę: Isaac Asimov napisał w 1976 roku opowiadanie „Dwustuletni człowiek”, które w 1992 roku Robert Silverberg rozbudował do formatu powieści (podobnie było z „Nastaniem nocy” i „Brzydkim małym chłopcem” – Silverberg wyjątkowo czuł literaturę Asimova). Ten sam rok był ostatnim w życiu autora, więc „Pozytonowego człowieka” i „Brzydkiego małego chłopca” można traktować jako ostatnie dzieła mistrza. Siedem lat później wyprodukowano film pt. „Bicentennial Man”, który czerpał zarówno z opowiadania, jak i powieści współtworzonej przez Silverberga. „Pozytronowego człowieka” wydało u nas Rebis w 1998 roku, zaś pierwotne opowiadanie można przeczytać w drugim tomie zbioru „Świat robotów” wchodzącego w skład serii „Roboty” (tej samej, w której mieści się „Ja, robot”). Mam nadzieję, że niczego nie poplątałem :)
Podsumowanie:
Tytuł: Pozytronowy człowiek
Autor: Isaac Asimov, Robert Silverberg
Wydawca: Rebis
Moja ocena: 8+/10

Powiązane posty

27 Thoughts to “[Z zakurzonej półki] Dwustuletnia walka o człowieczeństwo…”

  1. No niee, takie długi komentarz wystukany na telefonie mi zniknął :/ no to napiszę tylko, że film, o którym piszesz, uwielbiam, a Silverberga bardzo lubię mimo że raczej rzadko sięgam po fantastykę. Trochę mnie ta polityka i prawo zniechęcają, ale i tak poszukam tej książki. No i to chyba jedna z tych nielicznych, które chętnie przeczytalibyśmy oboje, mąż i ja :)

  2. No niee, takie długi komentarz wystukany na telefonie mi zniknął :/ no to napiszę tylko, że film, o którym piszesz, uwielbiam, a Silverberga bardzo lubię mimo że raczej rzadko sięgam po fantastykę. Trochę mnie ta polityka i prawo zniechęcają, ale i tak poszukam tej książki. No i to chyba jedna z tych nielicznych, które chętnie przeczytalibyśmy oboje, mąż i ja :)

  3. No niee, takie długi komentarz wystukany na telefonie mi zniknął :/ no to napiszę tylko, że film, o którym piszesz, uwielbiam, a Silverberga bardzo lubię mimo że raczej rzadko sięgam po fantastykę. Trochę mnie ta polityka i prawo zniechęcają, ale i tak poszukam tej książki. No i to chyba jedna z tych nielicznych, które chętnie przeczytalibyśmy oboje, mąż i ja :)

    1. Na pewno się nie zawiedziecie :) Ta polityka i prawo są wciąż oczami robota, więc nie powinny zniechęcić do dalszej lektury. Poza tym wszystkie korporacyjne działania sprowadzają się do dialogów, które są tu świetne.

    2. Na pewno się nie zawiedziecie :) Ta polityka i prawo są wciąż oczami robota, więc nie powinny zniechęcić do dalszej lektury. Poza tym wszystkie korporacyjne działania sprowadzają się do dialogów, które są tu świetne.

  4. Nie poplątałeś;-)
    Widzę, że wszedłeś w Asimova? No to polujemy na tym samym terytorium;-)
    Z tymi powieściami mam problem. Na pewno „Nastanie nocy” uważam za niepotrzebną. Opowiadanie daje po mózgu, tym efektem skondensowania treści na małym obszarze! Końcowym fragmentem… Powieść jest przegadana. W związku z tym innych też nie czytałem (opowiadania tak!).
    Co do tej powieści to jeszcze trochę jak do niej dojdę. Ale mnie zaciekawiłeś…
    Dzięki za odkurzanie półek!

    1. Wiesz uważam, że „Nastania nocy” w ogóle nie powinno się przerabiać. Samo opowiadanie, pomimo upływu lat, jest na tyle znakomite, że starczy za kilka powieści!
      Kiedyś to pisali opowiadania;-)

    2. Tak, Asimov coraz bardziej mi leży i jest miłą przeciwwagą np. do kryminałów. „Pozytronowego człowieka” bardzo polecam, a sam muszę nadrobić pierwowzór, zapewne na dniach ;)
      Co do „Nastania nocy” – też sięgnę po opowiadanie, a możliwe że za Waszymi spostrzeżeniami nie będę psuł sobie wrażenia powieścią. Z „Brzydkim małym chłopcem” się zobaczy :)
      Dzięki za zainteresowanie tymi specyficznymi porządkami domowymi!

  5. Nie poplątałeś;-)
    Widzę, że wszedłeś w Asimova? No to polujemy na tym samym terytorium;-)
    Z tymi powieściami mam problem. Na pewno „Nastanie nocy” uważam za niepotrzebną. Opowiadanie daje po mózgu, tym efektem skondensowania treści na małym obszarze! Końcowym fragmentem… Powieść jest przegadana. W związku z tym innych też nie czytałem (opowiadania tak!).
    Co do tej powieści to jeszcze trochę jak do niej dojdę. Ale mnie zaciekawiłeś…
    Dzięki za odkurzanie półek!

    1. Wiesz uważam, że „Nastania nocy” w ogóle nie powinno się przerabiać. Samo opowiadanie, pomimo upływu lat, jest na tyle znakomite, że starczy za kilka powieści!
      Kiedyś to pisali opowiadania;-)

    2. Powiem Ci, że moim zdaniem Pilipiukowi, na którym wiesza się psy, opowiadania inne niż te o Wędrowyczu wychodzą czasem naprawdę dobrze.

    3. Powiem Ci, że moim zdaniem Pilipiukowi, na którym wiesza się psy, opowiadania inne niż te o Wędrowyczu wychodzą czasem naprawdę dobrze.

    4. Tak, tylko z Wędrowycza to i Pilipiuk i pewne wydawnictwo żyje…

    5. Tak, tylko z Wędrowycza to i Pilipiuk i pewne wydawnictwo żyje…

    6. Ale ja im już za to nie płacę. Ostatniego Jakuba nie kupiłem

    7. Ale ja im już za to nie płacę. Ostatniego Jakuba nie kupiłem

    8. Tak, Asimov coraz bardziej mi leży i jest miłą przeciwwagą np. do kryminałów. „Pozytronowego człowieka” bardzo polecam, a sam muszę nadrobić pierwowzór, zapewne na dniach ;)
      Co do „Nastania nocy” – też sięgnę po opowiadanie, a możliwe że za Waszymi spostrzeżeniami nie będę psuł sobie wrażenia powieścią. Z „Brzydkim małym chłopcem” się zobaczy :)
      Dzięki za zainteresowanie tymi specyficznymi porządkami domowymi!

    9. Tak, Asimov coraz bardziej mi leży i jest miłą przeciwwagą np. do kryminałów. „Pozytronowego człowieka” bardzo polecam, a sam muszę nadrobić pierwowzór, zapewne na dniach ;)
      Co do „Nastania nocy” – też sięgnę po opowiadanie, a możliwe że za Waszymi spostrzeżeniami nie będę psuł sobie wrażenia powieścią. Z „Brzydkim małym chłopcem” się zobaczy :)
      Dzięki za zainteresowanie tymi specyficznymi porządkami domowymi!

  6. Jeśli chodzi o „Nastanie nocy” powieść jest przegadana, bo pisali we dwójkę i każdy musiał coś wepchnąć :)

  7. Jeśli chodzi o „Nastanie nocy” powieść jest przegadana, bo pisali we dwójkę i każdy musiał coś wepchnąć :)

  8. Jauuu, moje klimaty. Sięgnę, a jakże.

  9. Jauuu, moje klimaty. Sięgnę, a jakże.

  10. W sumie bym przeczytał. Epicki rozmach brzmi ciekawie. Wątpię jednak, by to było w moich bibliotekach ;p

    1. W moich nie było. I chyba w niewielu jest ;)

  11. W sumie bym przeczytał. Epicki rozmach brzmi ciekawie. Wątpię jednak, by to było w moich bibliotekach ;p

  12. […] Morning, Vietnam”. Chcę zaś polecić film, o którym już wspominałem przy okazji recenzji „Pozytronowego człowieka” Isaaca Asimova. Dajcie się wzruszyć tej pięknej opowieści – „Człowiek […]

Leave a Comment