[Czytam synkowi] Zachwyceni
Dotąd twórczość Marcina Mortki znałem tylko z jego historii dla dorosłych. Nie powiem Karaibska krucjata nawet mi się podobała, ale została szybko zapomniana. Teraz przy okazji Tappiego zacząłem poznawać jego książki napisane z myślą o młodszym odbiorcy. I się zakochałem, a cała rodzina ( no poza Młodym Starszym, ale on nie czyta ) popadła w dziki zachwyt.
Trafiły do nas dwa tytuły Tappi i pierwszy śnieg oraz Tappi i urodzinowe ciasto. Z reguły przy dwóch lub więcej książkach z jednej serii staram się poczekać, aż przeczytamy wszystkie części i dopiero wtedy trafiają do cyklu [Czytam synkowi] . Ale tym razem nie mogłem się powstrzymać, historie o Tappim są naprawdę znakomite. Mamy ostatnio ogromne szczęście jeśli chodzi o literaturę dziecięcą którą udaje się nam pozyskać i pewnie niektórzy wkrótce zarzucą mi brak krytycyzmu. Jednak patrząc z drugiej strony, to jeśli książka podoba się i dziecku i rodzicowi, to czego chcieć więcej ?
W książeczce Tappi i pierwszy śnieg znajdziemy 10 historii skierowanych do młodszego czytelnika, wcześniejsze historie o dobrodusznym wikingu kierowane chyba były do starszych dzieci. Pierwszy śnieg kierowany jest raczej do dzieciaków wieku lat trzy-pięć, a opowieści znakomicie sprawdzają się nie tylko jako wieczorne poczytajki, ale także jako swojego rodzaju poradnik w codziennych problemach naszego malucha, który przecież dopiero poznaje świat. Na przykład z historyjki o złych wilkach łatwo będzie nam przejść dzięki Marcinowi Mortce do przekonania małego człowieka, że nieznanego wcale nie musimy się bać. I tak jest prawie z każdym opowiadaniem. Każde jest pełne ciepła, opowiada nową historię, a mały regularnie chichota przy czytaniu, i to nie tylko przy Chichotku :).
A i rodzic ma frajdę. Mnie Tappi ujął swoją dobrodusznością, pogodą ducha i pełnym optymizmu spojrzeniem na świat. Mimo czterdziestki na karku i tego, że zdaję sobie sprawę, że nie wszystko można rozwiązać przy pomocy dobrego śniadanie, to jednak i dla mnie jego podejście do problemów okazuje się na swój sposób przydatne. Tak wiem, że idiotycznie to brzmi, ale jednak :)
Poza tym, że Tappi i pierwszy śnieg czyta się bardzo przyjemnie, mały nie odpuszcza i musimy wieczorem przeczytać dwie opowieści, to także wygląda znakomicie. Pani Marta Kurczewska narysowała cudny, pełen kolorów Szepczący Las, a bohaterowie już na okładce budzą sympatię. A należy pamiętać, że poza Tappim i Chichotkiem zdobiącym książkę w środku znajdziemy jeszcze pięknie rudą wiewiórkę Śmigaczkę, odrobinę fioletowego bobra Chrobotka, cudnie skrzywionego czarodzieja Zgrzytka i wielu innych.
A na koniec jeszcze powiem tak.
Zarzucajcie mi brak krytycyzmu, zbytni entuzjazm i zachwyt. Mam to w nosie, nam się bardzo podobało. Wszystkim! Zdecydowanie!
Podsumowanie:
Tytuł: Tappi i pierwszy śnieg
Autor: Marcin Mortka
Wydawca: Wydawnictwo Zielona Sowa
Tytuł: Tappi i pierwszy śnieg
Autor: Marcin Mortka
Wydawca: Wydawnictwo Zielona Sowa
My też mamy Tappiego – kupiony na targach. Lektura przed nami. Ciesze się, że Wam się podoba. :))
Czytamy teraz drugą część, podoba się bardzo. A jeśli możesz to „Pierwszy śnieg” zostaw sobie na grudzień, książeczka kończy się spotkaniem Tappiego z Mikołajem :)
Mogę :) Schowam! :))
Super :)
Czytamy teraz drugą część, podoba się bardzo. A jeśli możesz to „Pierwszy śnieg” zostaw sobie na grudzień, książeczka kończy się spotkaniem Tappiego z Mikołajem :)
Że też ja nie mam takiego malucha, z którym mogłabym czytać tego typu cudeńka. ;)
Spokojnie, będzie na to czas :)
Spokojnie, będzie na to czas :)
Że też ja nie mam takiego malucha, z którym mogłabym czytać tego typu cudeńka. ;)
Jakoś też tak mam, że najczęściej się zachwycam, ponieważ staram się sięgać po dobre książki dla dzieci – szkoda czasu na czytanie bzdur… :)
U nas selekcja ostatnio jest dużo ostrzejsza i jak na razie się udaje nie wpłynąć na „minę”
U nas selekcja ostatnio jest dużo ostrzejsza i jak na razie się udaje nie wpłynąć na „minę”
Moja córka uwielbia Tappiego. Mamy jedną książkę w domu z jego przygodami :) Po tę również chętnie bym sięgnęła :)
Prawdopodobnie za jakieś pół roku sięgniemy po te mniej kolorowe, wtedy możemy wymienić się uwagami :)
Prawdopodobnie za jakieś pół roku sięgniemy po te mniej kolorowe, wtedy możemy wymienić się uwagami :)
Chrobotek reniferowy jest faktycznie lekko niebieskawy :)
Dla mnie to on lekko fioletowawy jest, ale podobno faceci nie widzą kolorów :)
Dla mnie to on lekko fioletowawy jest, ale podobno faceci nie widzą kolorów :)
Chrobotek reniferowy jest faktycznie lekko niebieskawy :)
Mamy za sobą lekturę obydwu części „długometrażowych”. Dziś przytargałem „Urodzinowe ciasto” i z zaskoczeniem odkryłem, że nie jest to wersja ze szczątkowym tekstem, a długie opowiadania z trochę gęstszą niż u poprzedniczek grafiką :)
To chyba dobrze :) Bo i jest co czytać i kolory przyciągają młodszych odbiorców. My właśnie skończyliśmy drugą książeczkę, „Urodzinowe ciasto” , i zachwyt nam pozostał ;)
To chyba dobrze :) Bo i jest co czytać i kolory przyciągają młodszych odbiorców. My właśnie skończyliśmy drugą książeczkę, „Urodzinowe ciasto” , i zachwyt nam pozostał ;)
Mamy za sobą lekturę obydwu części „długometrażowych”. Dziś przytargałem „Urodzinowe ciasto” i z zaskoczeniem odkryłem, że nie jest to wersja ze szczątkowym tekstem, a długie opowiadania z trochę gęstszą niż u poprzedniczek grafiką :)