Współpraca, czyli jak trudno napisać „Nie jesteśmy zainteresowani”
Ale ja nie o tym. Sam współpracuję niewiele i raczej przypadkowo niż regularnie, zależy mi głównie na książkach dla malucha i komiksach. Na ten moment realny kontakt udało mi się BARDZO wstępnie nawiązać z Egmontem i Naszą Księgarnią, ale czy coś z tego wyjdzie to trudno na razie powiedzieć, mam nadzieję że tak.
Bardzo prosiłbym o odpowiedź, nawet jeśli będzie negatywna
I co? I nic. Zdaję sobie sprawę, że tak jak pisałem w tekście o Kominku bloger książkowy jest niezbyt interesującym partnerem, bo ma dość niewielką grupę odbiorców. Nie jestem też na tyle zadufany w sobie, żeby nie zdawać sobie z tego, że Tramwaj nr 4 nie jest przesadnie rozpoznawalny, nawet po otrzymaniu eBuki. Wiem, że jakość prezentowanych u mnie tekstów może nie spełniać przyjętych przez wydawnictwo kryteriów. Oczywistym jest dla mnie także, że ilość podobnych maili w każdym wydawnictwie pewnie jest ogromna.
Ja to wszystko rozumie.
Ale zupełnie nie rozumiem, że wydawcy, jego działowi marketingu czy PR nie chce się nawet wcisnąć guziczka „odpowiedz” i wkleić, wpisać czy użyć szablonu z tekstem – Nie jesteśmy zainteresowani współpracą. Zrozumienie tego już mnie przerasta :(
Rzeczywiście byłoby o wiele przyjemniej ze strony wydawców, gdyby przesłali taką, nawet skopiowaną formułkę. W innym wypadku nie wiem, czy mój mail w ogóle doszedł a tak przynajmniej to byłoby z głowy. Ja absolutnie rozumiem, że pracy jako taki PR’owiec czy specjalista od marketingu ma się dużo, ale wrzucić gotowy tekst i go przesłać to chyba niewielki problem a zaoszczędza się czasu i sobie i osobom, które piszą, bo są i takie natręty, które potrafią wysyłać wiadomości raz na tydzień. I po co to? ;]
Ja pracuję w biurze informatyki i jedna rzecz wkurza mnie dodatkowo. Założenie filtru na termin współpraca czy to w tekście czy w tytule to 2 minuty roboty, utworzenie szablonu „nie, dziękujemy” to 2 minuty roboty, wysłanie maila do wszystkich z folderu to 2 minuty roboty. Żeby tej roboty było jeszcze mniej można wziąć i dołożyć kilkupoziomowy filtr odsiewający na przykład tych których masz w książce adresowej.
I wtedy jedyny czas który tak naprawdę trzeba poświęcić to przejrzenie czy wśród tych od namolnych blogerów nie zaplątał się jakiś ważny mail. A jak namolny dostanie „nie, dziękujemy” to nie napisze ponownie.
@oisaj Filtrowanie to mi przyszło do głowy jak tylko przeczytałem Twój wpis. Tylko równie dobrze można założyć filtr na słowa, strzelam „współpraca”, „blog” odsiać nadawców ze swojej książki adresowej a resztę spuścić do spamu? Wiem z wiekiem robię się cyniczny ;-)
@oisaj Filtrowanie to mi przyszło do głowy jak tylko przeczytałem Twój wpis. Tylko równie dobrze można założyć filtr na słowa, strzelam „współpraca”, „blog” odsiać nadawców ze swojej książki adresowej a resztę spuścić do spamu? Wiem z wiekiem robię się cyniczny ;-)
Andrzeju po przeczytaniu twojego komentarza chyba w końcu zrozumiałem jak to działa :)
Andrzeju po przeczytaniu twojego komentarza chyba w końcu zrozumiałem jak to działa :)
Gorzej, jak się chce każdy taki mail przeczytać, bloga przejrzeć, zobaczyć, co kto czyta, jak pisze, jak funkcjonuje ze swoją społecznością. Wtedy analiza każdego przypadku to potrzebnych już X(X) minut i takie maile mogą czekać wieki na ten moment, kiedy po kilku tygodniach (miesiącach?) w końcu jest czas, by takie badanie zrobić :P
I w tym momencie żaden filtr i autoresponder nie pomoże :P
PS. Poza tym, jako rasowa blondynka nawet nie rozumiem tych kwestii filtrowania, szczególnie wielopoziomowego :>
Gorzej, jak się chce każdy taki mail przeczytać, bloga przejrzeć, zobaczyć, co kto czyta, jak pisze, jak funkcjonuje ze swoją społecznością. Wtedy analiza każdego przypadku to potrzebnych już X(X) minut i takie maile mogą czekać wieki na ten moment, kiedy po kilku tygodniach (miesiącach?) w końcu jest czas, by takie badanie zrobić :P
I w tym momencie żaden filtr i autoresponder nie pomoże :P
PS. Poza tym, jako rasowa blondynka nawet nie rozumiem tych kwestii filtrowania, szczególnie wielopoziomowego :>
@ksiazkowo oisaj podał pomysł jak odpowiedzieć odmownie bez czytania maili, za to elegancko (w odróżnieniu od mojej przewrotnej i nieeleganckiej propozycji nieodpowiadania;-))
I właśnie oisajowi tylko o tę elegancję odmowy chodziło i nic więcej:-)
Jasne, że gdyby ktoś miał przeprowadzać analizę każdego przypadku, to trzeba by prawdopodobnie nowe stanowisko powołać. Nie wiem jak się wybiera blogi (mało mnie to interesuje), zdaje się pewnie czasami losowo/przypadkowo, czasami wśród już (u)znanych?
PS Od kiedy rasowa blondynka używa słów filtr (szczególnie wielopoziomowy) i autoresponder (i jeszcze udaje, że nie wie o co chodzi?) :-P
Nie wiem, jak inni, ale ja właśnie chciałabym móc analizować każdą z tych ofert przed odesłaniem odpowiedzi, obojętnie już której. I tu ból zakopany ;)
Blondynka używa wtedy, gdy czyta o nich w komentarzach, do których odnosi się w odpowiedzi ;)
Nie wiem, jak inni, ale ja właśnie chciałabym móc analizować każdą z tych ofert przed odesłaniem odpowiedzi, obojętnie już której. I tu ból zakopany ;)
Blondynka używa wtedy, gdy czyta o nich w komentarzach, do których odnosi się w odpowiedzi ;)
Wiesz, że mnie oświeciłaś? :-) Dotarło do mnie, że traktujesz te oferty, tak jak traktuje się oferty pracy/współpracy. Czyli poważnie!
W gruncie rzeczy to jest oferta współpracy ze strony blogera. I tu jest właśnie wampir pogrzebany;). Ilu proponujących ma podejście typu „dostanę, napiszę same achy i ochy, będzie OK!, dostanę następną etc.”? Wiem reklama, ale coraz więcej ludzi traktuje to jak lokowanie produktu a nie rzetelny test (testowanie książki, brrr… głupio zabrzmiało, wiem).
PS Żeby pisać o książkach, nie trzeba ich wcale dostawać, wystarczy przeczytać, czyż nie;)
Staram się je traktować poważnie, bo chciałabym, żeby i mnie tak potencjalnie traktowano :)
Co do podejścia blogerów piszących takowe maile, to niestety, trudno to wyczuć ot tak. Trzeba albo zaglądać na bloga dłużej i obserwować sytuację, albo zaufać (oczywiście szacując bloga wg standardów przyjętych przez dane wydawnictwo, każde ma inne warunki przyjmowania blogerów do współpracy) i najwyżej zweryfikować to zaufanie po jakimś czasie. Ostatnio np. robiłam zlecenie dla jednego z wydawnictw, pod koniec którego wyłoniło się kilka osób, które zdecydowanie nie są warte współpracy i powinny trafić na wszelkie „czarne listy”.
PS. Pewnie, że nie trzeba ich dostawać :) I chyba większość tych blogerów, którzy piszą na poważnie i już od jakiegoś czasu, ma zróżnicowane źródła zdobywania książek :)
oO ja mam to samo może nie z książkami ale z innymi rzeczami, które chce testować. eh:/ czy tak trudno odpisać nie /
oO ja mam to samo może nie z książkami ale z innymi rzeczami, które chce testować. eh:/ czy tak trudno odpisać nie /
oO ja mam to samo może nie z książkami ale z innymi rzeczami, które chce testować. eh:/ czy tak trudno odpisać nie /
Ale tu mówimy o konkretnej, bardzo sprecyzowanej grupie docelowej :(
Z jednej strony kultura wymagałaby odpisania, Nie dziękujemy, nie jesteśmy zainteresowani, a z drugiej rozumiem zwłaszcza te duże wydawnictwa, gdzie takich maili przychodzą setki i rzeczywiście nie mają czasu odpisywać.
Magda zerknij na moją wypowiedź pod postem Pauliny Ch., gdyby chcieć, to zrobić zajęłoby to maksymalnie pół godziny w tygodniu.
Z jednej strony kultura wymagałaby odpisania, Nie dziękujemy, nie jesteśmy zainteresowani, a z drugiej rozumiem zwłaszcza te duże wydawnictwa, gdzie takich maili przychodzą setki i rzeczywiście nie mają czasu odpisywać.
Mnie się raz zdarzył przypadek, że wydawca nie odpisał, a współpracą był zainteresowany (pomijam przypadki, kiedy zamiast odpowiedzi mailowej kilka dni później przychodzi po prostu książka do domu).;)
W ogóle zauważyłam, że bardzo wiele zależy od tego, czy dysponuje się odpowiednim adresem mailowym – te w rodzaju biuro@xxx czy dział.marketingu@xxx rzadko kiedy dają odpowiedź. Najlepiej wiedzieć, kto się blogerami zajmuje i pisać na jego służbową skrzynkę, ale skąd taką wiedzę czerpać?
No właśnie. Nawet imienne często pozostają bez odpowiedzi a co dopiero te ogólne. Ale na przykład w Wydawnictwie Literackim zacząłem od biuro, a skończyłem ze świetnym, mocno przecenionym dla mnie cyklem komisarza Montalbano :)
No właśnie. Nawet imienne często pozostają bez odpowiedzi a co dopiero te ogólne. Ale na przykład w Wydawnictwie Literackim zacząłem od biuro, a skończyłem ze świetnym, mocno przecenionym dla mnie cyklem komisarza Montalbano :)
Akurat Literackie też sobie cenię, choć uderzałam do konkretnej osoby (ale ja mam zwyczajne potrzeby książkowe, a nie specyficzne komiksowe;)). Podobnie w Czarnym. W sumie nigdy mi się chyba nie zdarzyło, żeby mail do konkretnej osoby pozostał bez odpowiedzi, choć czasem była nią książka wysłana bez słowa. Ale ogólnie mam duża odporność na takie rzeczy i szybko o całej sprawie zapominam.
Moreni, żeby sytuacja byłą jasna. Ja nie mam do nikogo pretensji, że nie chce ze mną współpracować, nie mam żalu, że nie otrzymałem czegoś na czym mi zależy. Ja po prostu nie ogarniam tego, że komuś najnormalniej w świecie nie chce się odpisać do SWOJEGO klienta. Pracuje w Biurze Informatyki dużej spółki handlowej, dwa biurka dalej siedzie szefowa Biura Obsługi Klienta, uwierz mi, że sporą część jej czasu zajmuje odpowiadanie na maile od klientów. A jak nie ma jej, to pani od PR musi się za to zabrać.
Moreni, żeby sytuacja byłą jasna. Ja nie mam do nikogo pretensji, że nie chce ze mną współpracować, nie mam żalu, że nie otrzymałem czegoś na czym mi zależy. Ja po prostu nie ogarniam tego, że komuś najnormalniej w świecie nie chce się odpisać do SWOJEGO klienta. Pracuje w Biurze Informatyki dużej spółki handlowej, dwa biurka dalej siedzie szefowa Biura Obsługi Klienta, uwierz mi, że sporą część jej czasu zajmuje odpowiadanie na maile od klientów. A jak nie ma jej, to pani od PR musi się za to zabrać.
Przecież ja niczego takiego nie sugerowałam. Chciałam powiedzieć tylko, że:
1. Rynek komiksów w Polsce jest podobno bardzo specyficzny i pewnie sytuacja z egzemplarzami recenzenckimi wygląda inaczej niż w przypadku rynku książki – stąd może rozbieżności (nie żebym usprawiedliwiała olewanie maili, tak sobie gdybam po prostu).
2. Zdziwiona jestem, że nawet maile na konkretniejsze adresy pozostają bez odpowiedzi, bo mnie się to nigdy nie zdarzyło.
Natomiast o ile jestem w stanie wyobrazić sobie, że blogerów proszących o egzemplarze rencenzenckie niektórzy mogą traktować jak upierdliwych nachałów (zwłaszcza, jeśli wydawnictwo z zasady egzemplarzy nie daje, ale wtedy zaproponowana przez Ciebie metoda rozwiązuje problem), to kompletnie nie rozumiem olewania zwykłych zapytań od czytelników-klientów.
Mnie się raz zdarzył przypadek, że wydawca nie odpisał, a współpracą był zainteresowany (pomijam przypadki, kiedy zamiast odpowiedzi mailowej kilka dni później przychodzi po prostu książka do domu).;)
W ogóle zauważyłam, że bardzo wiele zależy od tego, czy dysponuje się odpowiednim adresem mailowym – te w rodzaju biuro@xxx czy dział.marketingu@xxx rzadko kiedy dają odpowiedź. Najlepiej wiedzieć, kto się blogerami zajmuje i pisać na jego służbową skrzynkę, ale skąd taką wiedzę czerpać?
Z jednej strony trudno się nie zgodzić. Byłoby miło przynajmniej wiedzieć na czym się stoi, usłyszeć odmowę wprost, a nie zastanawiać się czy mail doszedł, czy nie został przeoczony, itp. Z drugiej strony rozumiem postawę ludzi pracujących w wydawnictwach – gdyby mieli (nawet na zasadzie kopiuj wklej) odpisywać na każdy z setek maili jakie dostają dziennie to pewnie nie starczyłoby im już czasu na nic innego. Dlatego kiedy ja nie dostaję odpowiedzi to nie traktuję tego personalnie, staram się zrozumieć, a jeśli zależy mi na współpracy to po paru miesiącach piszę jeszcze raz. Inaczej zupełnie wygląda sprawa kiedy już się z kimś współpracuje, a maile pozostają bez odpowiedzi…
Ok, czemu skoro są tak zapracowani ( akurat jakoś w setki maili nie wierzę ) nie umieszcza krótkiej informacji w zakładce kontakt – „Z blogerami nie współpracujemy”? A poza tym jednak pewnej części wydawnictw się chce odpisać.
A po co mieliby umieszczać taką informację skoro współpracują? To, że nie ze wszystkimi, nie znaczy, że w ogóle.
A po co mieliby umieszczać taką informację skoro współpracują? To, że nie ze wszystkimi, nie znaczy, że w ogóle.
Dodam, że właśnie odebrałam maila odmownego i muszę przyznać – bardzo to miłe ze strony wydawnictwa (mimo odmowy), jak pisałam wyżej – wiem na czym stoję. Co nie zmienia tego, że nie przywiązuję do tego aż takiej wagi, bo rozumiem, że mają ważniejsze rzeczy na głowie ;p
Dodam, że właśnie odebrałam maila odmownego i muszę przyznać – bardzo to miłe ze strony wydawnictwa (mimo odmowy), jak pisałam wyżej – wiem na czym stoję. Co nie zmienia tego, że nie przywiązuję do tego aż takiej wagi, bo rozumiem, że mają ważniejsze rzeczy na głowie ;p
Ja tego bólu nie znam, gdyż po prostu nie mam odwagi do nikogo napisać. Ale niezależnie od tego, o kim mowa, o mailu prywatnym czy zawodowym, to kultura wymaga odpowiedzi, choćby krótkiej, zdawkowej. Czasem piszą do mnie różne osoby, z prośbą o recenzje ich debiutanckiej książki, i zawsze odpisuję. Ignorowanie ludzi jest niegrzeczne i nieprofesjonalne.
Poza tym czym ktoś z marketingu może być tak zajęty, że postępuje niemarketingowo i olewa potencjalnego klienta i reklamę, zwłaszcza, gdy mowa o tak małym rynku, w kraju, gdzie nikt już nie kupuje książek.
Ja chyba też w końcu się nauczę, że nie ma co próbować, bo to tylko frustracja człowieka ogarnia.
Ja tego bólu nie znam, gdyż po prostu nie mam odwagi do nikogo napisać. Ale niezależnie od tego, o kim mowa, o mailu prywatnym czy zawodowym, to kultura wymaga odpowiedzi, choćby krótkiej, zdawkowej. Czasem piszą do mnie różne osoby, z prośbą o recenzje ich debiutanckiej książki, i zawsze odpisuję. Ignorowanie ludzi jest niegrzeczne i nieprofesjonalne.
Poza tym czym ktoś z marketingu może być tak zajęty, że postępuje niemarketingowo i olewa potencjalnego klienta i reklamę, zwłaszcza, gdy mowa o tak małym rynku, w kraju, gdzie nikt już nie kupuje książek.
Ja chyba też w końcu się nauczę, że nie ma co próbować, bo to tylko frustracja człowieka ogarnia.
Ja chyba też w końcu się nauczę, że nie ma co próbować, bo to tylko frustracja człowieka ogarnia.
Poruszyłeś wątek, z którymi miała zapewne styczność większość z nas. Wysyłałam swego czasu naprawdę pokaźną ilość maili do wydawnictw i tylko JEDNO pokusiło się o wysłanie odpowiedzi z odmową. Wolę dostać odmowę, niż nie dostać zupełnie nic. Przecież wysłanie szablonowej odpowiedzi do wybranej grupy nie może zajmować nie wiadomo ile czasu. Nie wierzę, że ludzie, którzy się tym zajmują są tak niesamowicie zapracowani, że nie znajdą czasu na coś takiego. Wystarczyłoby raz w tygodniu wysłać taką 'masówkę’ i byłby spokój.
A mechanizm opisałem pod pierwszym komentarzem, może ktoś z wydawców skorzysta :)
Mi raz odpisano, że nie są zainteresowani i podali powód. Więcej nie otrzymałam takiej odpowiedzi. Wiadomo, lepiej zbyć i nie robić sobie dodatkowej roboty. Szkoda tylko, że taki brak kultury się szerzy. Ja również rozumiem mnóstwo e-maili, brak czasu, nawał pracy. Przecież jesteśmy tylko ludźmi. Ale można automatycznie ustawić, aby po wciśnięciu odpowiedniej kombinacji taka wiadomość się wysyłała. Chyba, że te wiadomości nie są czytane to wtedy nic się nie da zrobić.
Można ustawić taki skrót, ale chyba się nie chce po prostu :(
Mi raz odpisano, że nie są zainteresowani i podali powód. Więcej nie otrzymałam takiej odpowiedzi. Wiadomo, lepiej zbyć i nie robić sobie dodatkowej roboty. Szkoda tylko, że taki brak kultury się szerzy. Ja również rozumiem mnóstwo e-maili, brak czasu, nawał pracy. Przecież jesteśmy tylko ludźmi. Ale można automatycznie ustawić, aby po wciśnięciu odpowiedniej kombinacji taka wiadomość się wysyłała. Chyba, że te wiadomości nie są czytane to wtedy nic się nie da zrobić.
Można ustawić taki skrót, ale chyba się nie chce po prostu :(
Można ustawić taki skrót, ale chyba się nie chce po prostu :(
Mi raz odpisano, że nie są zainteresowani i podali powód. Więcej nie otrzymałam takiej odpowiedzi. Wiadomo, lepiej zbyć i nie robić sobie dodatkowej roboty. Szkoda tylko, że taki brak kultury się szerzy. Ja również rozumiem mnóstwo e-maili, brak czasu, nawał pracy. Przecież jesteśmy tylko ludźmi. Ale można automatycznie ustawić, aby po wciśnięciu odpowiedniej kombinacji taka wiadomość się wysyłała. Chyba, że te wiadomości nie są czytane to wtedy nic się nie da zrobić.
I to jest jeden z powodów, dla których ja nie planuję współpracy na zasadzie wysyłania książek.
Ja naprawdę rozumiem, że maili z podobnymi zapytaniami wydawnictwa dostają setki. Tylko że komputer ma magiczne zdolności. I tak wszystkie maile muszą zostać przejrzane (bo jeżeli nie, to może umknąć coś ważnego), więc co za problem wysłać zbiorczą wiadomość do wszystkich tych, z którymi się nie chce współpracować, o treści 'dziękujemy, nie jesteśmy zainteresowani’? O ile wiem jest taka możliwość. Nikt nie każe pisać nie wiadomo jakiej ilości odpowiedzi, wystarczy jedna wysłana do wielu. Nie jestem w stanie uwierzyć, że nie znajdują na to czasu.
Dla mnie nieodpisywanie na wiadomości to niesamowity brak szacunku. No ale cóż, ich wola. ich problem. Skoro nie chcą reklamy swoich książek (bo nie oszukujmy się – nawet, jeżeli ktoś zjedzie książkę tak, że nie zostanie z niej mokra plama, to robi jej reklamę, bo publikując wpis na blogu, pozwalamy, by czytały to setki, a nawet tysiące osób – a więc wiele osób się o danym tytule dowiaduje, jedni się faktycznie może zniechęcą i zrezygnują z niego, a drudzy postanowią sprawdzić, czy naprawdę zasługuje na takie gromy) – ich sprawa. Bloger, jeżeli chce, zawsze się do książek dostanie.
Ja dla jednej firmy zrobiłem nawet analizę biznesową i wyszło na to, że koszt wyświetlenia ich baneru to JEDEN grosz w grupie docelowej. Odpowiedzi brak. Ja mam co czytać, a jak nie mam to pożyczę. Bardziej chodziło o fajne tytuły dla malucha.
I to jest jeden z powodów, dla których ja nie planuję współpracy na zasadzie wysyłania książek.
Ja naprawdę rozumiem, że maili z podobnymi zapytaniami wydawnictwa dostają setki. Tylko że komputer ma magiczne zdolności. I tak wszystkie maile muszą zostać przejrzane (bo jeżeli nie, to może umknąć coś ważnego), więc co za problem wysłać zbiorczą wiadomość do wszystkich tych, z którymi się nie chce współpracować, o treści 'dziękujemy, nie jesteśmy zainteresowani’? O ile wiem jest taka możliwość. Nikt nie każe pisać nie wiadomo jakiej ilości odpowiedzi, wystarczy jedna wysłana do wielu. Nie jestem w stanie uwierzyć, że nie znajdują na to czasu.
Dla mnie nieodpisywanie na wiadomości to niesamowity brak szacunku. No ale cóż, ich wola. ich problem. Skoro nie chcą reklamy swoich książek (bo nie oszukujmy się – nawet, jeżeli ktoś zjedzie książkę tak, że nie zostanie z niej mokra plama, to robi jej reklamę, bo publikując wpis na blogu, pozwalamy, by czytały to setki, a nawet tysiące osób – a więc wiele osób się o danym tytule dowiaduje, jedni się faktycznie może zniechęcą i zrezygnują z niego, a drudzy postanowią sprawdzić, czy naprawdę zasługuje na takie gromy) – ich sprawa. Bloger, jeżeli chce, zawsze się do książek dostanie.
Ja dla jednej firmy zrobiłem nawet analizę biznesową i wyszło na to, że koszt wyświetlenia ich baneru to JEDEN grosz w grupie docelowej. Odpowiedzi brak. Ja mam co czytać, a jak nie mam to pożyczę. Bardziej chodziło o fajne tytuły dla malucha.
Ja dla jednej firmy zrobiłem nawet analizę biznesową i wyszło na to, że koszt wyświetlenia ich baneru to JEDEN grosz w grupie docelowej. Odpowiedzi brak. Ja mam co czytać, a jak nie mam to pożyczę. Bardziej chodziło o fajne tytuły dla malucha.
I to jest jeden z powodów, dla których ja nie planuję współpracy na zasadzie wysyłania książek.
Ja naprawdę rozumiem, że maili z podobnymi zapytaniami wydawnictwa dostają setki. Tylko że komputer ma magiczne zdolności. I tak wszystkie maile muszą zostać przejrzane (bo jeżeli nie, to może umknąć coś ważnego), więc co za problem wysłać zbiorczą wiadomość do wszystkich tych, z którymi się nie chce współpracować, o treści 'dziękujemy, nie jesteśmy zainteresowani’? O ile wiem jest taka możliwość. Nikt nie każe pisać nie wiadomo jakiej ilości odpowiedzi, wystarczy jedna wysłana do wielu. Nie jestem w stanie uwierzyć, że nie znajdują na to czasu.
Dla mnie nieodpisywanie na wiadomości to niesamowity brak szacunku. No ale cóż, ich wola. ich problem. Skoro nie chcą reklamy swoich książek (bo nie oszukujmy się – nawet, jeżeli ktoś zjedzie książkę tak, że nie zostanie z niej mokra plama, to robi jej reklamę, bo publikując wpis na blogu, pozwalamy, by czytały to setki, a nawet tysiące osób – a więc wiele osób się o danym tytule dowiaduje, jedni się faktycznie może zniechęcą i zrezygnują z niego, a drudzy postanowią sprawdzić, czy naprawdę zasługuje na takie gromy) – ich sprawa. Bloger, jeżeli chce, zawsze się do książek dostanie.
Cóż, wiadomo, brak odpowiedzi też jest odpowiedzią. Jasne, że dobrze byłoby otrzymać odpowiedź wprost ale pewnie z punktu widzenia kogoś w wydawnictwie n-ta odpowiedź na n-ty mail w tej samej sprawie to strata czasu. C’est la vie.
Cóż, wiadomo, brak odpowiedzi też jest odpowiedzią. Jasne, że dobrze byłoby otrzymać odpowiedź wprost ale pewnie z punktu widzenia kogoś w wydawnictwie n-ta odpowiedź na n-ty mail w tej samej sprawie to strata czasu. C’est la vie.
Cóż, wiadomo, brak odpowiedzi też jest odpowiedzią. Jasne, że dobrze byłoby otrzymać odpowiedź wprost ale pewnie z punktu widzenia kogoś w wydawnictwie n-ta odpowiedź na n-ty mail w tej samej sprawie to strata czasu. C’est la vie.
Jak najbardziej, ale frustrację rodzi. A wysłanie szablonu to 30 sekund
Jak najbardziej, ale frustrację rodzi. A wysłanie szablonu to 30 sekund
Ja napisałam tylko raz, dawno temu. Mój blog miał może ze trzy miesiące. Dostałam odpowiedź odmową, palnęłam się w czółko i stwierdziłam, że z tak krótkim stażem nie mam co się pchać do innych. Teraz współpracuję głównie z jednym wydawnictwem i jednym portalem, przy czym propozycja nie wyszła ode mnie. Ostatnio mam ochotę napisać tu i tam, ale mam lekkie opory, bo cóż… nikt chyba nie lubi być ignorowany, a ja nie należę do wyjątków.
Ja już też dam sobie spokój z kolejnymi. Ale ma nadzieję, że te dwa które odpowiedziały będą chciały tą współpracę rzeczywiście podjąć.
Ja napisałam tylko raz, dawno temu. Mój blog miał może ze trzy miesiące. Dostałam odpowiedź odmową, palnęłam się w czółko i stwierdziłam, że z tak krótkim stażem nie mam co się pchać do innych. Teraz współpracuję głównie z jednym wydawnictwem i jednym portalem, przy czym propozycja nie wyszła ode mnie. Ostatnio mam ochotę napisać tu i tam, ale mam lekkie opory, bo cóż… nikt chyba nie lubi być ignorowany, a ja nie należę do wyjątków.
Ja już też dam sobie spokój z kolejnymi. Ale ma nadzieję, że te dwa które odpowiedziały będą chciały tą współpracę rzeczywiście podjąć.
Ja napisałam tylko raz, dawno temu. Mój blog miał może ze trzy miesiące. Dostałam odpowiedź odmową, palnęłam się w czółko i stwierdziłam, że z tak krótkim stażem nie mam co się pchać do innych. Teraz współpracuję głównie z jednym wydawnictwem i jednym portalem, przy czym propozycja nie wyszła ode mnie. Ostatnio mam ochotę napisać tu i tam, ale mam lekkie opory, bo cóż… nikt chyba nie lubi być ignorowany, a ja nie należę do wyjątków.
Całkowicie się zgadzam, że wydawnictwa mogłyby stworzyć folder na współprace i szablon na odmowy. Ja też miałam moment, kiedy rozesłałam maile, byłam chętna, a jeśli chodzi o odpowiedzi… klęska. Mało komu się chciało napisać cokolwiek.
Nie powiem, teraz mam współprace, kilka z mojej strony, kilka z drugiej – te sprawiają podwójną przyjemność. Są też sporadyczne współprace. Wszystkie sobie cenię i nie wierzę, że siła blogera, choćby z niewielkim licznikiem nie jes ogromna, bo powiązanie w necie są ogromne. Niejednokrotnie widziałam, jak po wpisaniu w googla poszukiwanego terminu pojawiają się głównie recenzje ksiażek…
Sorki za wypracowanie… :)
Przestań im więcej głosów tym lepiej, zawsze dobrze zobaczyć co się przydarzyło innym. Właśnie najbardziej irytujące jest chyba to, że niektórym się chce odpisać. Czasem coś zaproponować, czasem tylko jakąś krótką informację. Ale czujesz się wtedy odrobinę potrzebny. A jak nie ma odzewu po którymś kolejnym, to tylko ręce opadają :(
Całkowicie się zgadzam, że wydawnictwa mogłyby stworzyć folder na współprace i szablon na odmowy. Ja też miałam moment, kiedy rozesłałam maile, byłam chętna, a jeśli chodzi o odpowiedzi… klęska. Mało komu się chciało napisać cokolwiek.
Nie powiem, teraz mam współprace, kilka z mojej strony, kilka z drugiej – te sprawiają podwójną przyjemność. Są też sporadyczne współprace. Wszystkie sobie cenię i nie wierzę, że siła blogera, choćby z niewielkim licznikiem nie jes ogromna, bo powiązanie w necie są ogromne. Niejednokrotnie widziałam, jak po wpisaniu w googla poszukiwanego terminu pojawiają się głównie recenzje ksiażek…
Sorki za wypracowanie… :)
Przestań im więcej głosów tym lepiej, zawsze dobrze zobaczyć co się przydarzyło innym. Właśnie najbardziej irytujące jest chyba to, że niektórym się chce odpisać. Czasem coś zaproponować, czasem tylko jakąś krótką informację. Ale czujesz się wtedy odrobinę potrzebny. A jak nie ma odzewu po którymś kolejnym, to tylko ręce opadają :(
Przestań im więcej głosów tym lepiej, zawsze dobrze zobaczyć co się przydarzyło innym. Właśnie najbardziej irytujące jest chyba to, że niektórym się chce odpisać. Czasem coś zaproponować, czasem tylko jakąś krótką informację. Ale czujesz się wtedy odrobinę potrzebny. A jak nie ma odzewu po którymś kolejnym, to tylko ręce opadają :(
zgodzę się z Ann RK ja mam już bloga pół roku i postanowiłam spróbować – zrobiłam jak Ty poprosiłam o odpowiedź nawet jeśli jest odmowna lub chociaż o potwierdzenie e-maila – 2 wydawnictwa na 4 odpowiedziały abym się na początku roku odezwała…reszta olewka kompletna…uważam, że w tej materii trzeba mieć szczęście, bo z tą „popularnością, wyświetleniami itp. bloga” to jest różnie i różne osoby współpracują…pozdrawiam i zapraszam do siebie na MK Czytuje
Ale ja już 3 rok się w to bawię, więc pomyślałem że spróbuję :)
zgodzę się z Ann RK ja mam już bloga pół roku i postanowiłam spróbować – zrobiłam jak Ty poprosiłam o odpowiedź nawet jeśli jest odmowna lub chociaż o potwierdzenie e-maila – 2 wydawnictwa na 4 odpowiedziały abym się na początku roku odezwała…reszta olewka kompletna…uważam, że w tej materii trzeba mieć szczęście, bo z tą „popularnością, wyświetleniami itp. bloga” to jest różnie i różne osoby współpracują…pozdrawiam i zapraszam do siebie na MK Czytuje
Ale ja już 3 rok się w to bawię, więc pomyślałem że spróbuję :)
Ale ja już 3 rok się w to bawię, więc pomyślałem że spróbuję :)
Z początku bardzo irytował mnie fakt, że właśnie nikt nie potrafi wysłać e-maila z krótką odpowiedzią „nie, dzięki, mamy full, ale fajnie, że interesuje Cię nasza oferta”. Obecnie, szczerze mówiąc, już się tym nie przejmuję. A poza tym minął mi okres rozsyłania masowego zapytań o współpracę. Nawiązałam sporo kontaktów, niektóre z nich trwają od ponad roku, dochodzą nowe i jest dobrze. Także nie ma co sobie nerwów szargać z powodu braku odpowiedzi ze strony wydawnictw/etc do których wysłało się e-maile. Jak mają odpisać – odpiszą. A jak nie są zainteresowani – nie muszą, zważywszy właśnie chociażby na ilość podobnej treści wiadomości napływającej co dzień do ich skrzynek.
Po całym popołudniu czytaniu komentarzy zaczynam się zastawiać jad jednym. Ile tak NAPRAWDĘ wydawnictwa dostają dziennie tych maili :). Ja już nie poślę, po co się irytować.
Z początku bardzo irytował mnie fakt, że właśnie nikt nie potrafi wysłać e-maila z krótką odpowiedzią „nie, dzięki, mamy full, ale fajnie, że interesuje Cię nasza oferta”. Obecnie, szczerze mówiąc, już się tym nie przejmuję. A poza tym minął mi okres rozsyłania masowego zapytań o współpracę. Nawiązałam sporo kontaktów, niektóre z nich trwają od ponad roku, dochodzą nowe i jest dobrze. Także nie ma co sobie nerwów szargać z powodu braku odpowiedzi ze strony wydawnictw/etc do których wysłało się e-maile. Jak mają odpisać – odpiszą. A jak nie są zainteresowani – nie muszą, zważywszy właśnie chociażby na ilość podobnej treści wiadomości napływającej co dzień do ich skrzynek.
Po całym popołudniu czytaniu komentarzy zaczynam się zastawiać jad jednym. Ile tak NAPRAWDĘ wydawnictwa dostają dziennie tych maili :). Ja już nie poślę, po co się irytować.
Chciałabym, żeby wydawnictwa zerknęły na tę dyskusję… Bo rzeczywiście niektóre mają pod względem odpowiadania na maile spore braki. Czasami aż się dziwię, że niektóre same się zgłaszają do blogera. W sumie dzielę wydawnictwa na dwie kategorie: odpowiadające na maile, bądź nie. Też bym się nie obraziła, gdyby mi ktoś napisał – nie, dziękuję… I ciekawostka – jedna firma odpowiedziała mi na maila po pół roku.
No co ty, wyszłoby co najwyżej na to, że bloger się czepia. Nagrodę dostał i mu się w du…e poprzewracało :)
Oj tak ;)
Chciałabym, żeby wydawnictwa zerknęły na tę dyskusję… Bo rzeczywiście niektóre mają pod względem odpowiadania na maile spore braki. Czasami aż się dziwię, że niektóre same się zgłaszają do blogera. W sumie dzielę wydawnictwa na dwie kategorie: odpowiadające na maile, bądź nie. Też bym się nie obraziła, gdyby mi ktoś napisał – nie, dziękuję… I ciekawostka – jedna firma odpowiedziała mi na maila po pół roku.
No co ty, wyszłoby co najwyżej na to, że bloger się czepia. Nagrodę dostał i mu się w du…e poprzewracało :)
No co ty, wyszłoby co najwyżej na to, że bloger się czepia. Nagrodę dostał i mu się w du…e poprzewracało :)
Oj tak ;)
Oj tak ;)
Tutaj wyobraź sobie kciuka w górę i dopisek „Lubię to..” :)
Tutaj wyobraź sobie kciuka w górę i dopisek „Lubię to..” :)
I dlatego ja zwyczajnie wstydze sie napisac do wydawnictw, mimo, że chetnie nawiazałabym współprace.
Pisz, niech mają za swoje ! Niech zaleją ich setki maili ! ;)
I dlatego ja zwyczajnie wstydze sie napisac do wydawnictw, mimo, że chetnie nawiazałabym współprace.
Pisz, niech mają za swoje ! Niech zaleją ich setki maili ! ;)
Pisz, niech mają za swoje ! Niech zaleją ich setki maili ! ;)
I dlatego ja zwyczajnie wstydze sie napisac do wydawnictw, mimo, że chetnie nawiazałabym współprace.
Nie wierzę w te setki maili od blogerów, bo:
a) blogerów książkowych tyle nie ma
b) nie wszyscy piszą do wydawnictw codziennie
c) no bez przesady
d) kij z filtrem, ale gotowa odmowa to byłoby już coś – albo info, że nikogo nie chcą (a potem po cichu przyjmą tych co chcą)
Ale wiem jak mi się często nie chce odpisywać na maile więc doskonale rozumiem. I nie chodzi tu o bycie grzecznym/niegrzecznym – po prostu nikt nie lubi nieść „hiobowych wieści” itd. – albo nie ma się nic mądrego do napisania… (to mój przypadek :)). Nastrój się na to, że jak odpiszą do 2 tygodni to będzie cud :) Nieważne czy pozytywnie czy negatywnie. Tak bywa na początku – potem jest naprawdę dobrze :)
Dziękuję za konstruktywne podejście do tematu setek maili. Też nie chce mi się w to wierzyć. A co do odpisywania u mnie było inaczej. albo od razu, albo w ogóle.
Nie wierzę w te setki maili od blogerów, bo:
a) blogerów książkowych tyle nie ma
b) nie wszyscy piszą do wydawnictw codziennie
c) no bez przesady
d) kij z filtrem, ale gotowa odmowa to byłoby już coś – albo info, że nikogo nie chcą (a potem po cichu przyjmą tych co chcą)
Ale wiem jak mi się często nie chce odpisywać na maile więc doskonale rozumiem. I nie chodzi tu o bycie grzecznym/niegrzecznym – po prostu nikt nie lubi nieść „hiobowych wieści” itd. – albo nie ma się nic mądrego do napisania… (to mój przypadek :)). Nastrój się na to, że jak odpiszą do 2 tygodni to będzie cud :) Nieważne czy pozytywnie czy negatywnie. Tak bywa na początku – potem jest naprawdę dobrze :)
Dziękuję za konstruktywne podejście do tematu setek maili. Też nie chce mi się w to wierzyć. A co do odpisywania u mnie było inaczej. albo od razu, albo w ogóle.
Dziękuję za konstruktywne podejście do tematu setek maili. Też nie chce mi się w to wierzyć. A co do odpisywania u mnie było inaczej. albo od razu, albo w ogóle.
Opowiem Ci moją historię. Krew, pot i łzy – jeżeli tego oczkujesz, to się zawiedziesz. Będzie nudno i schematycznie, ale skoro jest dyskusja, to się włączę :-)
Miałem dziesięć lat i… nie czekaj, to nie tak leciało. Spróbuję jeszcze raz.
Rok temu bawiłem się w pisanie do wydawnictw. Napisałem do czterech.
Do jednego po dwóch miesiącach blogowania. Teraz wiem, że było to zbyt wcześnie, ale wtedy nie wiedziałem jeszcze tego, co wiem dzisiaj. W każdym razie napisałem. I dostałem odpowiedź odmowną wraz z wytycznymi, czego wydawnictwo oczekuje od blogera, tu była np. wymagana ilość wejść na bloga i staż. Mój blog był zbyt młody, więc mi odmówili. To było miłe doświadczenie, mimo wszystko. Zostałem poważnie potraktowany. Dostałem odpowiedź wraz z sensownym uzasadnieniem oraz życzenia powodzenia i wytrwałości w prowadzeniu bloga. Takie podejście mi się podoba. Tym wydawnictwem była Ars Machina.
W tym samym czasie napisałem do innego wydawnictwa. Młodego i słabo orientującego się w temacie współpracy z blogerami. Odpisali mi, że nie myśleli nawet o tym, ale skoro do nich napisałem, to mogą posłać mi książkę. Tym wydawnictwem było Emc3.
Po trzech miesiącach od rozpoczęcia blogowania napisałem do kolejnych dwóch wydawnictw. Jedno mi odpisało, że nawiązuje ze mną współpracę. Napisałem następnego maila z pytaniem „Co dalej?”. Odpisali, że jeżeli będę chciał zrecenzować jakąś książkę, to po prostu mam napisać. Nie odpisali na trzy kolejne maile, więc ich olałem. Tym wydawnictwem była Fabryka Słów.
Również po trzech miesiącach napisałem do ostatniego z przedstawianych wydawnictw. Odpisali, że mam wybrać książkę. Wybrałem, zrecenzowałem, wybrałem następną. I tak kilka razy (nie jestem zbyt zachłanny, dostałem od nich do tej pory mniej niż dziesięć książek). Współpraca układa się całkiem dobrze. Wymiana prostych maili, bez zbędnych ceregieli. Książka – link do recenzji – książką, etc. Tym wydawnictwem jest Wydawnictwo MAG i obecnie wyłącznie z nim współpracuję.
Dotychczas jeszcze żadne wydawnictwo do mnie nie napisało. Cóż, bywa.
Samemu pisać nie mam zamiaru, póki wydawnictwa będą okazywać mi jakże wielką łaskę, że prześlą mi darmową książkę (dla nich darmową, bo te egzemplarze są wliczone w koszta), którą w zamian im zareklamuję.
PS. Moim zdaniem – oczywiście poza tym, że wydawnictwa mają nas za tanią siłę roboczą – problemem jest to, że często nie wiadomo pod jaki adres napisać z pytaniem o współpracę.
Dada! Urzekła mnie twoja historia :)
Z MAGiem chętnie bym po współpracował, ale jakoś do nich napisać nie mam odwagi.
Poza tanią siłą roboczą bloger bywa też słupem ogłoszeniowym
A co do stażu to w lutym będzie 3 lata :)
P.S.
Odpiszesz mi na wiadomość na FB?
Pisaj do MAGa, oisaj! Czytasz ich książki, długo blogujesz, masz eBukę, na pewno Ci nie odmówią.
Opowiem Ci moją historię. Krew, pot i łzy – jeżeli tego oczkujesz, to się zawiedziesz. Będzie nudno i schematycznie, ale skoro jest dyskusja, to się włączę :-)
Miałem dziesięć lat i… nie czekaj, to nie tak leciało. Spróbuję jeszcze raz.
Rok temu bawiłem się w pisanie do wydawnictw. Napisałem do czterech.
Do jednego po dwóch miesiącach blogowania. Teraz wiem, że było to zbyt wcześnie, ale wtedy nie wiedziałem jeszcze tego, co wiem dzisiaj. W każdym razie napisałem. I dostałem odpowiedź odmowną wraz z wytycznymi, czego wydawnictwo oczekuje od blogera, tu była np. wymagana ilość wejść na bloga i staż. Mój blog był zbyt młody, więc mi odmówili. To było miłe doświadczenie, mimo wszystko. Zostałem poważnie potraktowany. Dostałem odpowiedź wraz z sensownym uzasadnieniem oraz życzenia powodzenia i wytrwałości w prowadzeniu bloga. Takie podejście mi się podoba. Tym wydawnictwem była Ars Machina.
W tym samym czasie napisałem do innego wydawnictwa. Młodego i słabo orientującego się w temacie współpracy z blogerami. Odpisali mi, że nie myśleli nawet o tym, ale skoro do nich napisałem, to mogą posłać mi książkę. Tym wydawnictwem było Emc3.
Po trzech miesiącach od rozpoczęcia blogowania napisałem do kolejnych dwóch wydawnictw. Jedno mi odpisało, że nawiązuje ze mną współpracę. Napisałem następnego maila z pytaniem „Co dalej?”. Odpisali, że jeżeli będę chciał zrecenzować jakąś książkę, to po prostu mam napisać. Nie odpisali na trzy kolejne maile, więc ich olałem. Tym wydawnictwem była Fabryka Słów.
Również po trzech miesiącach napisałem do ostatniego z przedstawianych wydawnictw. Odpisali, że mam wybrać książkę. Wybrałem, zrecenzowałem, wybrałem następną. I tak kilka razy (nie jestem zbyt zachłanny, dostałem od nich do tej pory mniej niż dziesięć książek). Współpraca układa się całkiem dobrze. Wymiana prostych maili, bez zbędnych ceregieli. Książka – link do recenzji – książką, etc. Tym wydawnictwem jest Wydawnictwo MAG i obecnie wyłącznie z nim współpracuję.
Dotychczas jeszcze żadne wydawnictwo do mnie nie napisało. Cóż, bywa.
Samemu pisać nie mam zamiaru, póki wydawnictwa będą okazywać mi jakże wielką łaskę, że prześlą mi darmową książkę (dla nich darmową, bo te egzemplarze są wliczone w koszta), którą w zamian im zareklamuję.
PS. Moim zdaniem – oczywiście poza tym, że wydawnictwa mają nas za tanią siłę roboczą – problemem jest to, że często nie wiadomo pod jaki adres napisać z pytaniem o współpracę.
Dada! Urzekła mnie twoja historia :)
Z MAGiem chętnie bym po współpracował, ale jakoś do nich napisać nie mam odwagi.
Poza tanią siłą roboczą bloger bywa też słupem ogłoszeniowym
A co do stażu to w lutym będzie 3 lata :)
P.S.
Odpiszesz mi na wiadomość na FB?
Pisaj do MAGa, oisaj! Czytasz ich książki, długo blogujesz, masz eBukę, na pewno Ci nie odmówią.
Pisaj do MAGa, oisaj! Czytasz ich książki, długo blogujesz, masz eBukę, na pewno Ci nie odmówią.
Opowiem Ci moją historię. Krew, pot i łzy – jeżeli tego oczkujesz, to się zawiedziesz. Będzie nudno i schematycznie, ale skoro jest dyskusja, to się włączę :-)
Miałem dziesięć lat i… nie czekaj, to nie tak leciało. Spróbuję jeszcze raz.
Rok temu bawiłem się w pisanie do wydawnictw. Napisałem do czterech.
Do jednego po dwóch miesiącach blogowania. Teraz wiem, że było to zbyt wcześnie, ale wtedy nie wiedziałem jeszcze tego, co wiem dzisiaj. W każdym razie napisałem. I dostałem odpowiedź odmowną wraz z wytycznymi, czego wydawnictwo oczekuje od blogera, tu była np. wymagana ilość wejść na bloga i staż. Mój blog był zbyt młody, więc mi odmówili. To było miłe doświadczenie, mimo wszystko. Zostałem poważnie potraktowany. Dostałem odpowiedź wraz z sensownym uzasadnieniem oraz życzenia powodzenia i wytrwałości w prowadzeniu bloga. Takie podejście mi się podoba. Tym wydawnictwem była Ars Machina.
W tym samym czasie napisałem do innego wydawnictwa. Młodego i słabo orientującego się w temacie współpracy z blogerami. Odpisali mi, że nie myśleli nawet o tym, ale skoro do nich napisałem, to mogą posłać mi książkę. Tym wydawnictwem było Emc3.
Po trzech miesiącach od rozpoczęcia blogowania napisałem do kolejnych dwóch wydawnictw. Jedno mi odpisało, że nawiązuje ze mną współpracę. Napisałem następnego maila z pytaniem „Co dalej?”. Odpisali, że jeżeli będę chciał zrecenzować jakąś książkę, to po prostu mam napisać. Nie odpisali na trzy kolejne maile, więc ich olałem. Tym wydawnictwem była Fabryka Słów.
Również po trzech miesiącach napisałem do ostatniego z przedstawianych wydawnictw. Odpisali, że mam wybrać książkę. Wybrałem, zrecenzowałem, wybrałem następną. I tak kilka razy (nie jestem zbyt zachłanny, dostałem od nich do tej pory mniej niż dziesięć książek). Współpraca układa się całkiem dobrze. Wymiana prostych maili, bez zbędnych ceregieli. Książka – link do recenzji – książką, etc. Tym wydawnictwem jest Wydawnictwo MAG i obecnie wyłącznie z nim współpracuję.
Dotychczas jeszcze żadne wydawnictwo do mnie nie napisało. Cóż, bywa.
Samemu pisać nie mam zamiaru, póki wydawnictwa będą okazywać mi jakże wielką łaskę, że prześlą mi darmową książkę (dla nich darmową, bo te egzemplarze są wliczone w koszta), którą w zamian im zareklamuję.
PS. Moim zdaniem – oczywiście poza tym, że wydawnictwa mają nas za tanią siłę roboczą – problemem jest to, że często nie wiadomo pod jaki adres napisać z pytaniem o współpracę.
Zbierasz opinie, więc dorzucę swoją historię.
Wysłałam kilka takich maili, na mniej więcej połowę dostałam odpowiedź, a raz adresat odpisał po kilku miesiącach, przepraszając, że tak długo, ale wiadomość trafiła do spamu.
Ogólnie – jakoś nie jest źle.
Ja po prostu słabe maile piszę :) Piotrek na google+ mi to wyjaśnił klarownie :)
Zbierasz opinie, więc dorzucę swoją historię.
Wysłałam kilka takich maili, na mniej więcej połowę dostałam odpowiedź, a raz adresat odpisał po kilku miesiącach, przepraszając, że tak długo, ale wiadomość trafiła do spamu.
Ogólnie – jakoś nie jest źle.
Ja po prostu słabe maile piszę :) Piotrek na google+ mi to wyjaśnił klarownie :)
Ja po prostu słabe maile piszę :) Piotrek na google+ mi to wyjaśnił klarownie :)
Ja powiem tak: nawet gdyby wydawnictwa zastosowały wymienione wyżej przez Was rozwiązania, to tylko kwestią czasu byłyby, podniesione z któregoś miejsca blogosfery, żale, że jakże to tak, z szablonu, a nie indywidualnie, z imienia i nazwiska i z szykanami. Bo to jak w tym powiedzeniu o palcu, czy coś tam. I o tym co to każdemu chciał dogodzić :P
Wszystko już było:) Że płeć mylą, a jak już napiszą indywidualnie z nagłówkiem „Drogi Panie Piotrze” albo wręcz „Drogi Piotrze”, to gadanie o spoufalaniu:P Ale dla egzemplarza warto pocierpieć i spoufalanie, czyż nie? :D
Uwielbiam Was, Statler i Waldorf :D
Dziękuję w imieniu wlasnym, bo kolega być może się obrazi:P
Chyba zawitał do mnie blogowy Dram Team ;)
Oisaj, czy Ty nas oby nie obrażasz?:P
Drogi Piotrze określenie Dream Team zawsze używam w połączeniu ze znaczeniem, które utrwaliło mi się w młodości. Czyli jako określenie najlepszych koszykarzy amerykańskich występujących na olimpiadzie w 1992 roku.
Mam nadzieję że porównanie do zespołu w którym byli m.in. Charles Barkley, Larry Bird, Patrick Ewing czy Michael Jordan nie jest dla was obraźliwe ;)
Widzę, że musimy tu częściej z Bazylem zaglądać, bo jeszcze nieoswojony jesteś z naszym stylem bycia :))
Zapraszam serdecznie :) Wizyty takich tuzów blogowych jak wy, to tylko szansa na większą chwałę :).
Jak kolega, który duet S&W ma na bokserkach, mógłbym się za taki kompliment obrazić? Z kolei dream team i tuz, to stanowczo na wyrost, nawet biorąc moje 203 cm pod uwagę :P
Oisaj: jeszcze będziesz miał nas dość:P
Po pierwsze primo duet S&W i Wielki Gonzo to najlepsze postacie z Muppetów.
Po drugie primo fajnie móc bezczelnie się chwalić, że największy polski bloger do mnie zagląda ;) Dotąd największym znanym mi był Fenrir, ale on ma tak ze 190 cm co najwyżej.
Blogosfera rozwija się tak dynamicznie, że jakiekolwiek dzisiejsze naj może być jutro nieaktualne. No i jednak, by właściwe dać rzeczy słowo – najwyższy :P
Ja powiem tak: nawet gdyby wydawnictwa zastosowały wymienione wyżej przez Was rozwiązania, to tylko kwestią czasu byłyby, podniesione z któregoś miejsca blogosfery, żale, że jakże to tak, z szablonu, a nie indywidualnie, z imienia i nazwiska i z szykanami. Bo to jak w tym powiedzeniu o palcu, czy coś tam. I o tym co to każdemu chciał dogodzić :P
Wszystko już było:) Że płeć mylą, a jak już napiszą indywidualnie z nagłówkiem „Drogi Panie Piotrze” albo wręcz „Drogi Piotrze”, to gadanie o spoufalaniu:P Ale dla egzemplarza warto pocierpieć i spoufalanie, czyż nie? :D
Wszystko już było:) Że płeć mylą, a jak już napiszą indywidualnie z nagłówkiem „Drogi Panie Piotrze” albo wręcz „Drogi Piotrze”, to gadanie o spoufalaniu:P Ale dla egzemplarza warto pocierpieć i spoufalanie, czyż nie? :D
Uwielbiam Was, Statler i Waldorf :D
Uwielbiam Was, Statler i Waldorf :D
Dziękuję w imieniu wlasnym, bo kolega być może się obrazi:P
Dziękuję w imieniu wlasnym, bo kolega być może się obrazi:P
Chyba zawitał do mnie blogowy Dram Team ;)
Oisaj, czy Ty nas oby nie obrażasz?:P
Oisaj, czy Ty nas oby nie obrażasz?:P
Drogi Piotrze określenie Dream Team zawsze używam w połączeniu ze znaczeniem, które utrwaliło mi się w młodości. Czyli jako określenie najlepszych koszykarzy amerykańskich występujących na olimpiadzie w 1992 roku.
Mam nadzieję że porównanie do zespołu w którym byli m.in. Charles Barkley, Larry Bird, Patrick Ewing czy Michael Jordan nie jest dla was obraźliwe ;)
Drogi Piotrze określenie Dream Team zawsze używam w połączeniu ze znaczeniem, które utrwaliło mi się w młodości. Czyli jako określenie najlepszych koszykarzy amerykańskich występujących na olimpiadzie w 1992 roku.
Mam nadzieję że porównanie do zespołu w którym byli m.in. Charles Barkley, Larry Bird, Patrick Ewing czy Michael Jordan nie jest dla was obraźliwe ;)
Widzę, że musimy tu częściej z Bazylem zaglądać, bo jeszcze nieoswojony jesteś z naszym stylem bycia :))
Widzę, że musimy tu częściej z Bazylem zaglądać, bo jeszcze nieoswojony jesteś z naszym stylem bycia :))
Zapraszam serdecznie :) Wizyty takich tuzów blogowych jak wy, to tylko szansa na większą chwałę :).
Jak kolega, który duet S&W ma na bokserkach, mógłbym się za taki kompliment obrazić? Z kolei dream team i tuz, to stanowczo na wyrost, nawet biorąc moje 203 cm pod uwagę :P
Oisaj: jeszcze będziesz miał nas dość:P
Oisaj: jeszcze będziesz miał nas dość:P
Po pierwsze primo duet S&W i Wielki Gonzo to najlepsze postacie z Muppetów.
Po drugie primo fajnie móc bezczelnie się chwalić, że największy polski bloger do mnie zagląda ;) Dotąd największym znanym mi był Fenrir, ale on ma tak ze 190 cm co najwyżej.
Blogosfera rozwija się tak dynamicznie, że jakiekolwiek dzisiejsze naj może być jutro nieaktualne. No i jednak, by właściwe dać rzeczy słowo – najwyższy :P
Blogosfera rozwija się tak dynamicznie, że jakiekolwiek dzisiejsze naj może być jutro nieaktualne. No i jednak, by właściwe dać rzeczy słowo – najwyższy :P
Dołączam się do psioczących. Swego czasu wysłałam ponad kilkadziesiąt maili do różnych wydawnictw. Doczekałam się może 3-4 odpowiedzi. Ale zawsze to jakaś odpowiedź, nawet odmowna. A jedno z wydawnictw się ucieszyło, że sama napisałam do nich. Wszystko zależy chyba od człowieka.
Podsumowałem to porannym wpisem, sporo po prostu zależy od szczęścia. No i od „jakości” wysłanego maila :)
Dołączam się do psioczących. Swego czasu wysłałam ponad kilkadziesiąt maili do różnych wydawnictw. Doczekałam się może 3-4 odpowiedzi. Ale zawsze to jakaś odpowiedź, nawet odmowna. A jedno z wydawnictw się ucieszyło, że sama napisałam do nich. Wszystko zależy chyba od człowieka.
Podsumowałem to porannym wpisem, sporo po prostu zależy od szczęścia. No i od „jakości” wysłanego maila :)
Kiedyś maile wysyłałam, na ogół chyba odpowiedzi były. Później wydawnictwa same się czasem zgłaszały, odmawiałam lub nie. Teraz nie współpracuję już z nikim, ksiązki sama kupuję ALE co dla mnie jest totalną porażką, to brak odpowiedzi na podesłanie linka z notką o książce. Wystraczyłoby mi potwierdzenie, że doszła, przyjęli do wiadomości.
Było by miło. Ale najczęściej nie przychodzi nic.
Kiedyś maile wysyłałam, na ogół chyba odpowiedzi były. Później wydawnictwa same się czasem zgłaszały, odmawiałam lub nie. Teraz nie współpracuję już z nikim, ksiązki sama kupuję ALE co dla mnie jest totalną porażką, to brak odpowiedzi na podesłanie linka z notką o książce. Wystraczyłoby mi potwierdzenie, że doszła, przyjęli do wiadomości.
Było by miło. Ale najczęściej nie przychodzi nic.
Było by miło. Ale najczęściej nie przychodzi nic.
Kiedyś maile wysyłałam, na ogół chyba odpowiedzi były. Później wydawnictwa same się czasem zgłaszały, odmawiałam lub nie. Teraz nie współpracuję już z nikim, ksiązki sama kupuję ALE co dla mnie jest totalną porażką, to brak odpowiedzi na podesłanie linka z notką o książce. Wystraczyłoby mi potwierdzenie, że doszła, przyjęli do wiadomości.
Ja bloguję już niemal 3,5 roku, więc doświadczenie w mailowaniu do wydawnictw mam całkiem spore. Brak odpowiedzi zdarzał się często… do czasu aż znalazłam sposób. Zwykle po jakimś czasie przypominam się, że pisałam, nie dostałam odpowiedzi i o nią proszę, czasem skutkuje :) Gdy dostaję odmowę, nie oburzam się (chyba że widzę, że to wydawnictwo współpracuje z blogerem, który działa od miesiąca – z życia wzięte), tylko cenię sobie to, że ktoś mnie szanuje i jest wobec mnie uczciwy.
Nie rozumiem sytuacji, gdy ktoś obiecuje książkę do recenzji i się z tego nie wywiązuje. Dostałam kiedyś odpowiedź, że rusza stopniowa wysyłka do blogerów i książkę dostanę, przypominałam się kilka razy – bez echa. Zdarzało się też, że próbowano na mnie wymóc oceny cyfrowe, których nie stosuję, bo mam taką zasadę. Od pewnego wydawnictwa dowiedziałam się, że mam zbyt duże spectrum gatunkowe i nie wyślą mi książki o fotografii, która leży w kręgu moich zainteresowań i o której książki już kilkakrotnie recenzowałam. Ale najbardziej boli mnie nie wyjaśniona sytuacja z jednym z wydawnictw, z którym współpracowałam. Miałam dostać kolejną książkę do recenzji, nie dotarła, przypomniałam się, ale nikt nie odpowiedział, kontakt się urwał. Jestem uparta, od początku 2011 roku piszę w tej sprawie (ta osoba jeszcze pracuje). Do dziś nie wiem czym zawiniłam, książki od nich były w porządku, więc i recenzje były pozytywne.
Ale wiem też, jak to wszystko wygląda z drugiej strony. Wiem, że to nie Twój przypadek, bo – jak napisałeś – potrafisz się przedstawić, ale jak dostajesz maile w stylu: „Witam, mam 14 lat, prowadzę bloga i chciałbym nawiązać współpracę” i podpis, to ręce opadają i nawet nie mam ochoty dopytywać o szczegóły. Jeśli piszę, że niestety mamy komplet recenzentów, ale kontakt zachowam na wypadek gdyby coś się zmieniło, a za miesiąc dostaję ponowne pytanie (czytanie ze zrozumieniem się kłania), to również zdarza mi się odpuścić :)
Pozdrawiam!
Ja bloguję już niemal 3,5 roku, więc doświadczenie w mailowaniu do wydawnictw mam całkiem spore. Brak odpowiedzi zdarzał się często… do czasu aż znalazłam sposób. Zwykle po jakimś czasie przypominam się, że pisałam, nie dostałam odpowiedzi i o nią proszę, czasem skutkuje :) Gdy dostaję odmowę, nie oburzam się (chyba że widzę, że to wydawnictwo współpracuje z blogerem, który działa od miesiąca – z życia wzięte), tylko cenię sobie to, że ktoś mnie szanuje i jest wobec mnie uczciwy.
Nie rozumiem sytuacji, gdy ktoś obiecuje książkę do recenzji i się z tego nie wywiązuje. Dostałam kiedyś odpowiedź, że rusza stopniowa wysyłka do blogerów i książkę dostanę, przypominałam się kilka razy – bez echa. Zdarzało się też, że próbowano na mnie wymóc oceny cyfrowe, których nie stosuję, bo mam taką zasadę. Od pewnego wydawnictwa dowiedziałam się, że mam zbyt duże spectrum gatunkowe i nie wyślą mi książki o fotografii, która leży w kręgu moich zainteresowań i o której książki już kilkakrotnie recenzowałam. Ale najbardziej boli mnie nie wyjaśniona sytuacja z jednym z wydawnictw, z którym współpracowałam. Miałam dostać kolejną książkę do recenzji, nie dotarła, przypomniałam się, ale nikt nie odpowiedział, kontakt się urwał. Jestem uparta, od początku 2011 roku piszę w tej sprawie (ta osoba jeszcze pracuje). Do dziś nie wiem czym zawiniłam, książki od nich były w porządku, więc i recenzje były pozytywne.
Ale wiem też, jak to wszystko wygląda z drugiej strony. Wiem, że to nie Twój przypadek, bo – jak napisałeś – potrafisz się przedstawić, ale jak dostajesz maile w stylu: „Witam, mam 14 lat, prowadzę bloga i chciałbym nawiązać współpracę” i podpis, to ręce opadają i nawet nie mam ochoty dopytywać o szczegóły. Jeśli piszę, że niestety mamy komplet recenzentów, ale kontakt zachowam na wypadek gdyby coś się zmieniło, a za miesiąc dostaję ponowne pytanie (czytanie ze zrozumieniem się kłania), to również zdarza mi się odpuścić :)
Pozdrawiam!
Ja bloguję już niemal 3,5 roku, więc doświadczenie w mailowaniu do wydawnictw mam całkiem spore. Brak odpowiedzi zdarzał się często… do czasu aż znalazłam sposób. Zwykle po jakimś czasie przypominam się, że pisałam, nie dostałam odpowiedzi i o nią proszę, czasem skutkuje :) Gdy dostaję odmowę, nie oburzam się (chyba że widzę, że to wydawnictwo współpracuje z blogerem, który działa od miesiąca – z życia wzięte), tylko cenię sobie to, że ktoś mnie szanuje i jest wobec mnie uczciwy.
Nie rozumiem sytuacji, gdy ktoś obiecuje książkę do recenzji i się z tego nie wywiązuje. Dostałam kiedyś odpowiedź, że rusza stopniowa wysyłka do blogerów i książkę dostanę, przypominałam się kilka razy – bez echa. Zdarzało się też, że próbowano na mnie wymóc oceny cyfrowe, których nie stosuję, bo mam taką zasadę. Od pewnego wydawnictwa dowiedziałam się, że mam zbyt duże spectrum gatunkowe i nie wyślą mi książki o fotografii, która leży w kręgu moich zainteresowań i o której książki już kilkakrotnie recenzowałam. Ale najbardziej boli mnie nie wyjaśniona sytuacja z jednym z wydawnictw, z którym współpracowałam. Miałam dostać kolejną książkę do recenzji, nie dotarła, przypomniałam się, ale nikt nie odpowiedział, kontakt się urwał. Jestem uparta, od początku 2011 roku piszę w tej sprawie (ta osoba jeszcze pracuje). Do dziś nie wiem czym zawiniłam, książki od nich były w porządku, więc i recenzje były pozytywne.
Ale wiem też, jak to wszystko wygląda z drugiej strony. Wiem, że to nie Twój przypadek, bo – jak napisałeś – potrafisz się przedstawić, ale jak dostajesz maile w stylu: „Witam, mam 14 lat, prowadzę bloga i chciałbym nawiązać współpracę” i podpis, to ręce opadają i nawet nie mam ochoty dopytywać o szczegóły. Jeśli piszę, że niestety mamy komplet recenzentów, ale kontakt zachowam na wypadek gdyby coś się zmieniło, a za miesiąc dostaję ponowne pytanie (czytanie ze zrozumieniem się kłania), to również zdarza mi się odpuścić :)
Pozdrawiam!
Staram się pisać tak, aby informacja była pełna i jednoznaczna, ale Piotr na google+ uświadomił mi braki w przesłanej informacji, głównie biznesowe ;). Ale było minęło, może spróbuję za pół roku znowu, ale nie wcześniej.
A ja od czasu do czasu decyduję się na książkę, jeśli ktoś mi ją zaproponuje, ale pisać do wydawnictw by mi się nie chciało. Zresztą zauważyłam ostatnio, że wydawnictwa coraz częściej zlecają kontakty z blogerami firmom zewnętrznym, portalom itd.
Masz rację, maile coraz rzadziej przychodzą od wydawnictw, najczęściej od form zew., portali itp.
Masz rację, maile coraz rzadziej przychodzą od wydawnictw, najczęściej od form zew., portali itp.
A ja od czasu do czasu decyduję się na książkę, jeśli ktoś mi ją zaproponuje, ale pisać do wydawnictw by mi się nie chciało. Zresztą zauważyłam ostatnio, że wydawnictwa coraz częściej zlecają kontakty z blogerami firmom zewnętrznym, portalom itd.
Masz rację, maile coraz rzadziej przychodzą od wydawnictw, najczęściej od form zew., portali itp.
A ja od czasu do czasu decyduję się na książkę, jeśli ktoś mi ją zaproponuje, ale pisać do wydawnictw by mi się nie chciało. Zresztą zauważyłam ostatnio, że wydawnictwa coraz częściej zlecają kontakty z blogerami firmom zewnętrznym, portalom itd.