Rzymski detektyw Marek, może Dydiusz, no chyba że Falko
Podczas BiblioNETkowego spotkania z Saszą Hady pojawił się temat polecanych kryminałów i ulubionych detektywów. Jednym z wymienionych był Marek Dydiusz Falko z książek Lindsey Davis. Lubię pisarstwo Pani Hady więc pomyślałem, ze może warto sięgnąć po przygody tego detektywa, a że miała go na półce pewna kuzynka to okazja nadarzyła się nadspodziewanie szybko.
Akcja powieści dzieje się w starożytnym Rzymie, za czasów Wespazjana. Detektyw Marek Dydiusz Falko zupełnie przypadkowo ratuje z rąk zbirów młodą dziewczynę i trafia w sam środek spisku na życie cesarza. A że kochliwy z niego facet, to zakochuje się w uratowanej i kiedy dziewczyna ginie z rak spiskowców sprawa nabiera wymiaru osobistego.
O ile sama postać starożytnego śledczego rzeczywiście może budzić sympatię i odrobinę rozbawienia to powieść okazała się dla mnie bardzo mało „zjadliwa”. W rosyjskich kryminałach na początku mylą mi się imiona, mieszają zwykłe z odojcowskimi, ale dość szybko udaje mi się połapać kto jest kim. Tutaj ten problem również występuje, bohater raz jest Dydiuszem, raz Markiem, a czasem jeszcze mówią do niego Falko. I tak jest ze wszystkimi postaciami i gdyby nie ich spis na początku książki w ogóle nie byłbym w stanie jej przeczytać. Postaci autorka wprowadziła jednak całkiem sporo, stosuje ten zabieg z imionami regularnie, więc szczerze powiem, że chyba tylko jedna nie pomyliła mi się z nikim w całej książce.
Do tego jak na kryminał opisywana historia i zachowania Dydiusza są dla mnie mało spójne i logiczne. Ok, może to pokłosie problemów z imionami i braku wykształcenia klasycznego, ale zupełnie nie rozumiem niektórych kierujących bohaterem pobudek. Za bardzo się „szarpie” z rzeczywistością i za czaśto zmienia zdanie jak na detektywa.
Analizując osobno to niby postacie niezłe ( jeśli Dydiusz nie byłby detektywem to całkiem fajny z niego koleś ), niby sceneria fajna, ale szczerze powiem, że najlepszy był chyba wstęp autorki, potem było już gorzej.
Mam na półce drugi tom, pożyczony od pewnej kuzynki, ale już do Pana Falko nie wrócę, nie chcę wiedzieć, czy uda mu się awansować w hierarchii społecznej. Jedyna sprawa, która wzbudziła moje zainteresowanie to kto poślubi tak nieracjonalnego faceta.
Podchodźcie z ostrożnością!
Podsumowanie:
Tytuł: Srebrne świnki
Autor: Lindsey Davis
Wydawca: Rebis
Do tramwaju: można
Ocena czytadłowa: 2/6
Ocena bezludnowyspowa: 1/6
Nie znam tej powieści, ale w podobnym duchu, tyle że całkiem udany, jest cykl Saylora „Roma sub rosa”, o czasach Cycerona. Spróbuj, jeśli natrafisz. Mnie się nawet spodobał, chociaż nie przepadam za kryminałami. Sięgnęłam po niego ze względu na czas i miejsce akcji. :)
Co do klimatów włoskich, to zostanę przy Donnie Leon i Camillerim :)
Co do klimatów włoskich, to zostanę przy Donnie Leon i Camillerim :)
Nie znam tej powieści, ale w podobnym duchu, tyle że całkiem udany, jest cykl Saylora „Roma sub rosa”, o czasach Cycerona. Spróbuj, jeśli natrafisz. Mnie się nawet spodobał, chociaż nie przepadam za kryminałami. Sięgnęłam po niego ze względu na czas i miejsce akcji. :)
Mnie z kolei podobała się „Jaskinia filozofów” Somozy – też kryminał w stylu antycznym, ale jedna z drugim dnem. Ktoś mi kiedyś polecał tą książkę (w sensie, tą recenzowaną), ale jak pomyślę, że miałabym się przedzierać przez tych nieszczęsnych wieloimiennych, to ja dziękuję.
O dziwo Sasza nawet nie krzyczała :)
O dziwo Sasza nawet nie krzyczała :)
Mnie z kolei podobała się „Jaskinia filozofów” Somozy – też kryminał w stylu antycznym, ale jedna z drugim dnem. Ktoś mi kiedyś polecał tą książkę (w sensie, tą recenzowaną), ale jak pomyślę, że miałabym się przedzierać przez tych nieszczęsnych wieloimiennych, to ja dziękuję.
Tak zerknęłam okiem na cykl i poczytałam tytuły:
Srebrne świnki
Wykute w brązie
Miedziana Wenus
Żelazna ręka Marsa
Złoto Posejdona
Ostatni akt w Palmirze
Ostatni tom nie pasuje do reszty, ale mniejsza z tym, ktoś tak jeszcze pisał, hm, metalurgicznie, czy pierwiastkowo, chwila, chwilunia, już mam! Glen Cook:
Słodki srebrny blues
Gorzkie złote serca
Zimne miedziane łzy
Stare cynowe smutki
Ponure mosiężne cienie
Czerwone żelazne noce
Śmiertelne rtęciowe kłamstwa
Może za to się zabierz, będzie lepiej ;)
Czytałem Cooka, podobało mi się zdecydowanie bardziej :) Ale z tego co pamiętam Mag przestał wydawać.
Za Cooka to prędzej ja się powinienem zabrać w tym kontekście.
A jeszcze nie czytałeś Garreta?
Lubię tło historyczne w powieściach. Jednak już sama okładka odpycha, zresztą tytuł też nie jest zbyt ciekawy… I choć nie ocenia się po tym, co na zewnątrz, Twoja opinia potwierdza akurat pierwsze wrażenia wzrokowe…
Jak na kryminał za słabe, jak na historyczne trochę zbyt płytkie. Najlepszy zdecydowanie wstęp.
Zastanawiałam się, co to za biedactwo, że dostało od Ciebie tak niską ocenę :)
Pójdę za radą i raczej będę omijać, chociaż sam pomysł starożytnego detektywa wydaje mi się ciekawy
Zastanawiałam się, co to za biedactwo, że dostało od Ciebie tak niską ocenę :)
Pójdę za radą i raczej będę omijać, chociaż sam pomysł starożytnego detektywa wydaje mi się ciekawy
Nie upieram się, pamiętaj że to bardzo subiektywne opinie są :)