[Czytam synkowi] Lekko nudny miś

Miś Uszatek kojarzył mi się dotąd przede wszystkim z bajką dobranockową, którą swego czasu całkiem mocno lubilem. Sympatyczne postacie, może odrobina moralizowania, ale Czechowicz jako narrator ładnie pewną przesadę w tym moralizowaniu oswajał. Teraz mam okazję poznać Misia Uszatka w wersji książowej. Przygody misia mamy na półce od jakiegoś czasu i Młody od wakacji częściej i chętniej po nią sięga wieczorami. Historyjki są krótkie więc nigdy nie kończy się to na jednej, najczęściej mama czyta trzy i tata trzy, tak więc posuwamy się do przodu dość szybko. Nasza Księgarnia wydała książeczkę bardzo ładnie, a ilustracje Zbigniewa Rychlickiego są naprawdę udane i mimo tego że powstały już wiele lat temu zupełnie nie trącą myszką. 
  
Mały jest zadowolony, podoba mu się to bardzo, ale jeśli chodzi o mnie to już nie jest tak różowo. Czytanie opowieści o misiu może nie jest jakąś męczarnią, ale frajdy z tego nie mam prawie nic. Historyjki są dla mnie napisane strasznie drętwym, wręcz nudnym językiem. Nie wiem jak to inaczej określić, ale mam wrażenie jakby miś w książce „kij połknął” bo taki z niego sztywniacha.
Można jak najbardziej kupić, wydane fajnie, podoba się maluchom, nie ma agresji czy promocji niewłaściwych zachowań, ale nudne to jak dla mnie.