[Zmiana cyferki] Takie tam wspominki, część 1
W związku ze zbliżającą się nieuchronnie w moim życiu pewną zmianą w postrzeganiu samego siebie pozwalam sobie na trochę rzewne marudzenie wspomnieniowe. Tym razem odsłona pierwsza czyli to od czego się zaczęło, a przynajmniej to jak pamiętam początki czytelnicze.
Zatem zaczęło się to dawno dawno temu, w czasach kiedy prym wydawniczy wiódł Czytelnik i KAW, a Empik był Klubem Międzynarodowej Prasy i Książki. W pewien majowy dzien pojawił się w Polsce kolejny obywatel znaczy się ja. Będąc chorowitym dzieckiem przy braku komputera i dwóch czarnobiałych kanałach telewizyjnych „skazany” byłem na książki. Nie powiem żeby było mi z tym źle :)
Pierwsze które mocno zapamiętałem i które chyba znienawidziła moja mama, to cykl Alfreda Szklarskiego o przygodach Tomka Wilmowskiego. Przy kolejnych anginach przeczytała mi je chyba ze 20 razy. No może trochę mniej, ale w pewnym momencie znalem je prawie na pamięć. Teraz boje się po nie sięgać pełen obaw czy to co zostało mi w głowie nie jest zbyt odległe od rzeczywistości. Szklarski napisał tego całkiem sporo, planował chyba nawet więcej, ale nie zdążył skończyć. Sięgałem oczywiście też po te kontynuacje napisane przez kogoś innego, bodajże syna, ale nie miało to już tego uroku co oryginały. Kiedy nauczyłem się już czytać moja mama odetchnęła, a ja zacząłem zagłębiać się już sam w otchłanie czytelnictwa.
Z przygodowych opowieści czytanych w tym czasie zapadły mi z w pamięć jeszcze dwa tytuły. Klasyczne już polskie opowieści dla młodzieży czyli Przygody Meliklesa Greka i Diossos. Ta pierwsza była wtedy chyba nawet lekturą ale nie przypominam sobie, żeby był to jakiś problem i z przyjemnością sięgnąłem po część drugą. O dziwo ostatnio kiedy poszukiwałem ostatnio u rodziców jednej z książek Kinga odnalazłem je tkwiące nadal na półce i pojawiły się już na mojej. Pokłosiem tego spotkania ze starożytną Grecją była późniejsza fascynacja Mitologią Parandowskiego i kilkoma innymi tytułami o których planuję napisać w części drugiej.
Kolejną książką, która stała się dla mnie jednym z najważniejszych odkryć czytelniczych w tamtym okresie był Nawiedzony dom Joanny Chmielewskiej. Pierwszy poważny kryminał dla młodego czytelnika który przeczytałem, a na pewno pierwszy który zapamiętałem. Kolejne odsłony przygód barwnego rodzeństwa i ich genialnego psa Chabra są również całkiem dobre, ale to pierwsza część została przeze mnie tak „wyczytana” że się rozleciała. Kolejne kartki musiały być sklejone taśmą, bo inaczej byłoby kiepsko. Tak na marginesie z Tomkiem było to samo, ale babcia byłą wtedy jeszcze introligatorem i zrobiła z nich porządne, twardo-okładkowe, oprawne w płótno tytuły które trwają do dziś w niezmienionej formie :)
Ostatnia książka o której chciałem wspomnieć w tej odsłonie to Ci z dziesiątego tysiąca Jerzego Broszkiewicza. To nie była pierwsza książka fantastyczna, która przeczytałem bo wcześniej był Sobowtór profesora Rawy i Wielka większa największa, ale to właśnie przygody dzieciakow ratujących w kosmocie rodziców uwięzionych w rzece meteorytów otwarłymi drogę do fantastyki. Wtedy rasowego fantasy dla dzieciaków raczej nie były specjalnie dostępne, poza Lwem, czarownicą i starą szafą oraz Akademią pana Kleksa raczej ten typ literatury nie pojawiał się w bibliotekach czy księgarniach.
Na dziś tyle, przy pisaniu skorzystałem z zasobów Allegro aby odnaleźć okładki w wersjach które zapamiętałem, kolejna odsłona myślę że już za tydzień. To będzie ten moment kiedy pojawił się na rynku Phantom Press, a Pan Samochodzik był pisany tylko przez Nienackiego.
Jak miło powspominać dawne czasy…Widzę, że czytałam takie same książki jak Ty. Ja bym dodała do nich jeszcze książki W. Wernica,K. Maya i oczywiście serię o Panu Samochodziku:) Z chęcią przeczytam ciąg dalszy za tydzień!
Ta trójka planowana jest za tydzień, plus jeszcze kilka niespodzianek :)
Ta trójka planowana jest za tydzień, plus jeszcze kilka niespodzianek :)
Jak miło powspominać dawne czasy…Widzę, że czytałam takie same książki jak Ty. Ja bym dodała do nich jeszcze książki W. Wernica,K. Maya i oczywiście serię o Panu Samochodziku:) Z chęcią przeczytam ciąg dalszy za tydzień!
Rozumiem, że to majowe picie jest niejako związane ze zmianą cyferki, więc na życzenia będzie jeszcze czas w realu. „Nawiedzony dom” był chyba pierwszą książką Chmielewskiej, którą przeczytałam, natomiast reszta to nie moje rejony (chociaż siostra za Tomkiem przepadała, ja nie za bardzo), ale czekam na relację z Pana Samochodzika, bo to to lubiłam :)
Jakby na to nie patrzeć to z piciem masz jak najbardziej rację :). Myślę że za tydzień znajdziesz coś bliższego sobie.
Jakby na to nie patrzeć to z piciem masz jak najbardziej rację :). Myślę że za tydzień znajdziesz coś bliższego sobie.
Rozumiem, że to majowe picie jest niejako związane ze zmianą cyferki, więc na życzenia będzie jeszcze czas w realu. „Nawiedzony dom” był chyba pierwszą książką Chmielewskiej, którą przeczytałam, natomiast reszta to nie moje rejony (chociaż siostra za Tomkiem przepadała, ja nie za bardzo), ale czekam na relację z Pana Samochodzika, bo to to lubiłam :)
Oprócz tej o mitach przeczytałam wszystkie trzy i aż mi się rzewnie na duszy zrobiło, jak zobaczyłam te okładki… Szklarski to nie wiem, czy w piwnicy u Taty jeszcze gdzieś nie pokrywa się kurzem. Powiem Ci, że to jest zadatek na super cykl dla takich starych pryków!
Zmiana cyferki brzmi poważnie, mniemam, że zmienia Ci się ta pierwsza, bo druga to przecież nic takiego, co roku śmiga…:-)
Z tym cyklem to niezły pomysł, może rzeczywiście warto by coś takiego spróbować. A z okładkami zależało mi żeby znaleźć te zapamiętane, późniejsze wydania już nie budziły tych pierwotnych wspomnień.
Cyferka z tyłu to popierdułka, a facet z kolejnym numerem na początku jednak się starzeje. Kobiety mają łatwiej, najpierw długo 18 a potem to już cały czas 24 ;)
Z tym cyklem to niezły pomysł, może rzeczywiście warto by coś takiego spróbować. A z okładkami zależało mi żeby znaleźć te zapamiętane, późniejsze wydania już nie budziły tych pierwotnych wspomnień.
Cyferka z tyłu to popierdułka, a facet z kolejnym numerem na początku jednak się starzeje. Kobiety mają łatwiej, najpierw długo 18 a potem to już cały czas 24 ;)
Oprócz tej o mitach przeczytałam wszystkie trzy i aż mi się rzewnie na duszy zrobiło, jak zobaczyłam te okładki… Szklarski to nie wiem, czy w piwnicy u Taty jeszcze gdzieś nie pokrywa się kurzem. Powiem Ci, że to jest zadatek na super cykl dla takich starych pryków!
Zmiana cyferki brzmi poważnie, mniemam, że zmienia Ci się ta pierwsza, bo druga to przecież nic takiego, co roku śmiga…:-)
Z Twojej listy nie kojarzę tylko książek Broszkiewicza, chyba ich nie czytałam, chociaż przy tytule „Sobowtór profesora Rawy” zapala się jakaś niewyraźna lampka w głowie. A wszystkie tomy o przygodach Tomka mam na półce w pięknych twardych okładkach, akurat moja mama ich nie znienawidziła :D Najbardziej podobał mi się „Tomek na Czarnym Lądzie”, później „Tomek wśród łowców głów” i „Tomek u źródeł Amazonki”. „Mitologię” Parandowskiego czytałam kilka razy.
Mnie chyba najbardziej przypadła do gustu „Tajemnicza wyprawa Tomka” i chyba właśnie „Tomek na Czarnym Lądzie”. O dziwo nie wziął mnie zupełnie „Tomek na wojennej ścieżce” mimo tego że „Złoto Gór Czarnych” bardzo mi się podobało
Mnie chyba najbardziej przypadła do gustu „Tajemnicza wyprawa Tomka” i chyba właśnie „Tomek na Czarnym Lądzie”. O dziwo nie wziął mnie zupełnie „Tomek na wojennej ścieżce” mimo tego że „Złoto Gór Czarnych” bardzo mi się podobało
Z Twojej listy nie kojarzę tylko książek Broszkiewicza, chyba ich nie czytałam, chociaż przy tytule „Sobowtór profesora Rawy” zapala się jakaś niewyraźna lampka w głowie. A wszystkie tomy o przygodach Tomka mam na półce w pięknych twardych okładkach, akurat moja mama ich nie znienawidziła :D Najbardziej podobał mi się „Tomek na Czarnym Lądzie”, później „Tomek wśród łowców głów” i „Tomek u źródeł Amazonki”. „Mitologię” Parandowskiego czytałam kilka razy.
Z Tomków to ja najbardziej lubiłam „Tajemniczą wyprawę Tomka”, „Tomek u źródeł Amazonki” oraz „Tomek w Gran Chaco”. Tyle, że ja inne wydanie czytałam:) Mitologie grecką kocham i czytałam różnych autorów.
Mnie urzekł Parandowski, z perspektywy czasu zupełnie nie pamiętam dlaczego opowieści o bogach mocno mnie fascynowały, a część o wojnie trojańskiej pomijałem :)
Mnie urzekł Parandowski, z perspektywy czasu zupełnie nie pamiętam dlaczego opowieści o bogach mocno mnie fascynowały, a część o wojnie trojańskiej pomijałem :)
Z Tomków to ja najbardziej lubiłam „Tajemniczą wyprawę Tomka”, „Tomek u źródeł Amazonki” oraz „Tomek w Gran Chaco”. Tyle, że ja inne wydanie czytałam:) Mitologie grecką kocham i czytałam różnych autorów.
Ach te wszystkie „Tomki”. Działało to na wyobraźnię bardzo mocno.
Dobór lektur z dzieciństwa mamy identyczny. Widać, że raczej nie było z czego wybierać:) Ale ja nie narzekam:)
Ach te wszystkie „Tomki”. Działało to na wyobraźnię bardzo mocno.
Dobór lektur z dzieciństwa mamy identyczny. Widać, że raczej nie było z czego wybierać:) Ale ja nie narzekam:)
Szklarski jakoś mnie nigdy nie podbił, wolałam Verne’a. Broszkiewicz – cudo, ale bardziej „Wielka, większa i największa”. Melikles i Diossos – ryczałam przy tym, serio :)
A „Nawiedzony dom” kocham, czczę, uwielbiam. Ołtarzyk normalnie sobie postawię. :)
Szklarski jakoś mnie nigdy nie podbił, wolałam Verne’a. Broszkiewicz – cudo, ale bardziej „Wielka, większa i największa”. Melikles i Diossos – ryczałam przy tym, serio :)
A „Nawiedzony dom” kocham, czczę, uwielbiam. Ołtarzyk normalnie sobie postawię. :)