Zapisane na skórze, czyli zaskakująco smaczna czekolada
Gdyby nie Maciej Stuhr, prawdopodobnie nigdy nie sięgnąłbym po tę książkę; to podczas czytania jego Stuhrmówki dowiedziałem się o ekranizacji, w której jeden z moich ulubionych aktorów brał udział. To wtedy też zdałem sobie sprawę, że nigdy nie czytałem słowackiego kryminału, ba, chyba nawet nigdy nie czytałem żadnej słowackiej książki. Dominik Dán, który napisał całą serię kryminalnych historii, okazał się jednym z najpopularniejszych słowackich autorów, a Czerwony kapitan, w którym „Młody Stuhr” zagrał, właśnie trafia na ekrany tamtejszych kin.
Kiedy zatem nadarzyła się okazja, przeczytałem jedną z jego książek i było to całkiem udane spotkanie z literaturą naszych południowych sąsiadów. W Zapisanym na skórze mamy do czynienia z dwoma śledztwami: jedno dotyczy śmierci pewnego wysoko postawionego inżyniera, który zostaje odnaleziony w mieszkaniu jednego ze swoich współpracowników. Wszystko wskazuje na śmierć naturalną, ale podczas sekcji pojawiają się wątpliwości. Drugi wątek to na poły prywatne śledztwo dwóch policjantów z zespołu, którzy postanawiają się przyjrzeć poczynaniom syna jednego z kolegów po fachu. Ten wątek okazuje się mocno zagmatwany, ale i zaskakująco ciekawy.
Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że najczęściej czytanymi teraz i chyba najlepiej odbieranymi w Polsce tytułami są te skandynawskie, a i z rodzimych sporo opartych na podobnym schemacie mrocznych historii obyczajowych również święci tryumfy. Tutaj, choć obie zagadki wciągają i intrygują, to tło oraz bohaterowie są zupełnie inni. Policjanci Dána to w większości ludzie po czterdziestce, czyli podobnie jak ja – ludzie, których dzieciństwo i młodość przypadała na czasy komunizmu. Ich podejście do życia, sposób myślenia i wreszcie niektóre, być może zaskakujące dla młodszych zachowania dla mnie są oczywiste i w pewien sposób swojskie. Przyznam, może nieco na wyrost, że miałem wrażenie, jakby Richard Krauz i spółka byli moimi starymi kumplami.
Jednak jest pewna znacząca różnica, która czyni tę książkę naprawdę znakomitym, sprawiającym przyjemność kryminałem. Poza dwoma wątkami, w których wykazać się muszą nasi policjanci, dostajemy jeszcze całą furę lekkiego humoru. Dialogi autorowi wyszły naprawdę świetnie, przekomarzania, przesłuchania oraz kłótnie bohaterów wypadają zabawnie, zwłaszcza w pierwszej części książki.
Coś na minus też jednak znajdziemy, żeby nie było wyłącznie słodko. Po pierwsze, trochę idzie się pogubić, kiedy okazuje się, że trzy pokolenia lekarzy – no dobra, dwa i pół – noszą to samo imię oraz nazwisko, a co za tym idzie, nie zawsze wiadomo, o którego z nich chodzi. Druga sprawa wiąże się ze specyfiką języka słowackiego. Niektóre zdrobnienia imion czy skróty nie od razu łapiemy przy czytaniu. U Rosjan mam to przerobione, od razu chwytam imiona odojcowskie, zaskakujące z pozoru zmiany Aleksandra w Saszę i inne tego typu specyficzne dla nich określenia. U Słowaków jeszcze nie, ale podejrzewam, że po kolejnych książkach Dominika Dána to się zmieni.
Zapisane na skórze to moje drugie spotkanie z serią Gorzka Czekolada, sam jestem zaskoczony, jak bardzo udane.
Informacja tramwajowa
Czyta się naprawdę przyjemnie, historia wciąga, a bohaterowie bardzo szybko zaczynają budzić sympatię. Jeśli jednak macie problemy z opanowywaniem śmiechu, to może nie zabierajcie do tramwaju, bo w pierwszej połowie książki jest naprawdę sporo zabawnych dialogów, tego charakterystycznego dla naszych sąsiadów luzu w kontaktach z bliźnimi.
Podsumowanie:
Tytuł: Zapisane na skórze
Autor: Dominik Dán
Tłumacz: Antoni Jeżycki
Wydawca: Media Rodzina
Do tramwaju: tylko drugą połowę
Ocena czytadłowa: 5+/6
Ocena bezludnowyspowa: 3+/6
Dodałam do schowka w Biblionetce. :)
Mieszkam dość blisko granicy ze Słowacją… i bardzo słabo znam słowacką literaturę.
Ten wart jest uwagi, z pewnością :)
Ciekawe – będę polować na ebooki. Ja ze słowackich, to w zasadzie tylko Juraja Červenáka czytałam. Słowiańskie fantasy, wydaje mi się, że mogłoby Ci się podobać. :)
O Červenáku słyszałem bardzo różne opinie, można by rzec, że wręcz skrajne :) Może kiedyś uda się sięgnąć.
Jeśli chodzi o ebooki, to wszystkie trzy wydane w Polsce części są w tej formie dostępne.
Już mam w koszyku w Woblinku :-)
Naprawdę niezłe, zobaczymy jak Czerwony Kapitan, bo to hit teraz na Słowacji w kinach
[…] chodzi o chronologię, zarówno wydawniczą, jak i powieściową to książka jest wcześniejsza od Zapisane na skórze, o którym pisałem jakiś czas temu. Nie ma to jednak specjalnego wpływu na odbiór obu […]
Szkoda ze tylko 5 książek jest przetłumaczone na polski