Valerian – komiks bez którego Gwiezdne Wojny byłyby inne
Tej notki naprawdę nie idzie zacząć inaczej:
Dawno, dawno temu,
w odległej galaktyce…
…młody Janek został oczarowany kolejnym komiksem z serii wydawanej przez Fantastykę Komiks. Uwierzcie, to było naprawdę dawno, a świat był bardzo odmienny od tego, jaki mamy dziś za oknami. Tak kolorowe i dynamiczne historie jakie serwowało nam to wydawnictwo były prawdziwym odkryciem, poza Pelissą o której niedawno mówiłem, ukazało się w niej również kilka albumów z serii Valerian. Niestety nie dotrwały one ze mną do współczesności, pewien nieopatrzenie postawiony kubek z mlekiem zakończył ich żywot.
Na szczęście Taurus Media rozpoczęło wydawanie integrali tej serii, jak na razie wyszły dwa i chciałbym wam co nieco opowiedzieć o pierwszym z nich. W jego skład wchodzą albumy:
- Koszmarne sny
- Miasto wzburzonych wód (wersja rozszerzona w stosunku do tej wydanej wcześniej w Polsce)
- Cesarstwo Tysiąca Planet
Pierwszy z nich opowiada o pierwszym starciu Valeriana z Xombulem, pewnym wyjątkowo niemiłym facetem, opętanym manią wielkości i potrzebą opanowania świata. Ma w nim miejsce także pierwsze spotkanie z Laureliną, bohaterką która w późniejszych częściach będzie wspierała dzielnie tytułowego bohatera, a tak naprawdę jest chyba jakimś jego duchem opiekuńczym. Drugi tom zabiera nas do roku 1986 w którym w skutek wybuchu nuklearnego nastąpiło stopienie czap lodowych. Tutaj w ramach uzupełnienia należy dodać, ze właśnie w tym roku miała miejsce katastrofa w Czarnobylu, a scenariusz komiksu powstał w roku 1969, takie małe proroctwo. Ostatnia część to już rasowa fantastyka, z kosmolotami, kosmicznym cesarstwem i grupą tajemniczych kapłanów przejmujących w nim władzę.
Komiksy zaskakująco mało się postarzały, może w pierwszym kreska trochę zbyt mocno skręca w kierunku ilustracji dla dzieci, ale pozostałe zostały naprawdę znakomicie narysowane. To taka dość popularna we francuskich komiksach przygodowych lekko umowna stylistka, która w komiksach fantastycznych moim zdaniem sprawdza się znakomicie.
Fabularnie również nie można im nic zarzucić, historie opowiadane przez autorów są ciekawe, akcja dynamiczna, a sposób w jaki wykorzystywane są przez nich podróże w czasie momentami zaskakuje, zwłaszcza, kiedy spojrzymy na to z perspektywy 40 lat jakie minęły od ich powstania. Tak, te albumy mają ponad 40 lat, wtedy były prawdziwym odkryciem, a i dziś nie trącą myszką. Przyznam szczerze, że miałem z nich chyba większą frajdę niż z integrala Yansa.
A na koniec coś na poparcie mojej tytułowej tezy i wyjaśnienie, skąd początek. We wstępie do albumu jest na ten temat spora informacja, a ja wrzucę jedno zdjęcie. Przypomina wam to coś? Po kliknięciu jest większe, jeśli macie ochotę zerknąć na szczegóły.
Tytuł: Valerian tom 1
Autorzy: Scenariusz: Pierre Christin Rysunek: Jean-Claude Mézières
Wydawca: Taurus Media
Do tramwaju: ja nie czytam komiksów w tramwaju
Ocena czytadłowa: 5/6
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję księgarni internetowej bookmaster.com.pl
Ostatnio znowu zaczęłam czytać komiksy, więc myślę, że na ten się skuszę :)
To zdecydowanie wart uwagi tytuł, szczerze polecam :)
Styl trochę Thorgalowski ale to taka maniera rysowania. Fajny post, nie wiedziałem o tych inspiracjach.