[Z zakurzonej półki] „Obcy” – Ale to nieważne…
Dzisiaj umarła mama. Albo wczoraj, nie wiem – tymi słowami Mersault rozpoczyna swoją opowieść, otrzymawszy depeszę informującą o zgonie matki przebywającej w przytułku dla starców. Do tego czasu wiódł przeciętne, nudne życie, a teraz, gdy kolejne zdarzenia zaburzają rutynę jego codzienności… jest tak samo. Mężczyzna spotyka się z Marią i gdy ta po pewnym czasie proponuje mu ślub, zgadza się, lecz później stwierdza, że w gruncie rzeczy to bez znaczenia. Gdy otrzymuje propozycję ciekawszej pracy w Paryżu, a co za tym idzie – zmiany dotychczasowego życia na lepsze – jest mu wszystko jedno. Sąsiad sutener zaprasza go na przyjęcie i proponuje przyjaźń – jak chcesz! Ma się wrażenie, że nawet gdyby zabił człowieka, powieka nie drgnęłaby mu ani razu. Bo przecież to wszystko nieważne…
Czytamy opis ceremonii pogrzebowej, obfity w szczegóły, stonowany, i w pewnym momencie dochodzimy do wniosku, że brak tutaj uczuć. Stan emocjonalny Obcego nie ulega zmianie, bohater jest apatyczny zawsze i bez względu na okoliczności. Zamyka się w beznamiętnej samotności, poddaje tłamszącemu go determinizmowi, dostrzega absurdalność świata i ze stoickim spokojem przyjmuje jego zasady. Zapytany, jak jest w Paryżu, odpowiada: Jest brudno. Są gołębie i ciemne podwórza. Ludzie mają białą skórę. Traktuje ich protekcjonalnie, są figurkami mijającymi go w tłumie innych marionetek. Potrafi pół niedzieli spędzić w oknie, obojętnie obserwując przepływające przed oczami sylwetki. Apatia zresztą często bywa pierwszym krokiem do smutku. Jak to jest nie czuć żalu, radości, szczęścia, miłości, frustracji i przyjemności? Nagle okazuje się, że ten, kto nie chce udawać, kto odmawia udziału w człowieczej grze kłamstw, musi ponieść najsroższą karę. Bo jeśli nie płakałeś na pogrzebie matki – jesteś winny i ryzykujesz skazanie na śmierć, jak mówił Camus. Stwierdzenie to jest tak mocno ironiczne i nagminnie reinterpretowane przez krytyków, że pozwólmy mu tkwić bez komentarza. Bo to wszystko nieważne…
Dlaczego o tym mówię? Ponieważ Obcy to przede wszystkim literatura oparta całym ciężarem na bohaterze – to o niego chodzi, o wykreowanie nowego wzorca, o nadanie mu psychologicznej treści i usadowienie w kulturze oraz filozofii. Postać dojrzałego mężczyzny zagubionego jak dziecko we mgle, narratora ze schorzeniem emocjonalnej atrofii, snującego opowieść chłodną, naiwną, prostą i niecodzienną w swej zwykłości, nadaje książce ponury klimat bylejakości wynikającej z wytłuszczonej na kartach powieści frazy: wszystko jedno. Echa egzystencjalizmu, którego uparcie wyrzekał się autor, czynią tę lekturę do cna pesymistyczną, z filozofią nicości falami wylewającą się na czytelnika. Obcy mógłby być opowieścią na jeden wieczór, ale nie wiem, czy warto na poważnie przyjąć tę kategorię, bo historia Mersaulta swoją beznamiętnością aż przybija. Niby akcja dzieje się w Algierze, niby wraz z pięknem języka Camusa przebija się egzotyzm tamtych terenów, ale nawet on tonie w gamie odcieni szarości, pomimo opisów skupiających się na woni i kolorach. Gdy wreszcie uderzy nas pełnia charakteru Obcego, a właściwie jego brak, gdy zauważymy, że człowiek pozbawiony pragnień i namiętności nie powinien być nazywany człowiekiem, że nie zasługuje na miano istoty ożywionej, możemy Camusowską postać wyrzutka – skrajnego everymana – znienawidzić lub uznać za obiekt intrygujących badań. Jeśli znajdziemy się w tej drugiej grupie, Obcy będzie lekturą-przeżyciem, do której warto wracać; gdy jednak Mersault zarysuje się w naszych oczach jako bohater na tyle bezpłciowy, tak nijaki i ohydny w swej obojętności, że aż budzący niechęć, obrzydzenie i traktowany jako chory twór mogący egzystować wyłącznie w chwiejnej symbolice – wtedy i cały sens książki przepadnie, rzucony w próżnię. Wspominałem przecież wcześniej, że Obcy równa się Mersault. To jedyny środek, jedyna wartość i atut tej krótkiej rozprawy. Tylko czy to wszystko jest ważne…
Minipowieść Alberta Camusa nie mieści się w kategoriach książki dobrej/niedobrej. Jest raczej wyznacznikiem podejścia do pewnych kruchych założeń dzielących czytelników na dwa przeciwstawne obozy. Ja cenię ją za niesamowitą atmosferę i talent autora, który w pozornie prostej opowiastce potrafił nieskomplikowanie wyłożyć ryzykowne poglądy, nie rezygnując z przytłaczającego klimatu. Cenię za język i odnajdywanie z jego pomocą drogi do umysłów odbiorców. Aż przypominają się słowa znanej piosenki zespołu Lady Pank: Wciąż jestem obcy, wciąż bardziej obcy wam, i sobie sam. Ale to już naprawdę nieważne…
Podsumowanie:
Tytuł: Obcy
Autor: Albert Camus
Wydawca: W.A.B. 2014 (premiera: 1942)
Moja ocena: 7+/10
Klimat w „Obcym” robi wrażenie, czytałem go już bardzo dawno temu ale to utkwiło mi w pamięci, no i jeszcze jedna rzecz. Kiedy śledzi się opowieść Mersaulta to jego czyny stają się, z jego punktu widzenie zrozumiałe, łącznie z morderstwem. Dopiero, gdy człowiek otrząsa się z pierwszego wrażenia, dociera do niego, że coś tu jest „nie halo”. Camus chyba był przywiązany do „Obcego” bo można znaleźć do niego aluzję w „Dżumie”, też świetnej książce.
Fakt, „Dżumę” pamiętam jeszcze z czasów obowiązkowej edukacji i była jedną z ciekawszych lektur. Nawet omawiało się ją po części w kategoriach, które pasowałyby też do „Obcego” (te echa znaczeń można u Camusa dostrzec w całej twórczości, przewijają się w charakterach poszczególnych postaci kolejnych powieści). Duszna atmosfera to jeden z większych atutów „Obcego”, podobno Visconti świetnie uchwycił ją w filmowej wersji, którą niebawem sprawdzę. A ten moment otrzeźwienia z sytuowania się po stronie Mersaulta Camus zaplanował świetnie – dzięki tego typu grze z czytelnikiem ta skromna powieść zostaje w głowie i nawet po kilku latach ma się niektóre sceny przed oczami :)
Najlepszą duszną atmosferę, na którą trafiłem, wytworzył Lowry w „Pod wulkanem”, super książka, tyle że w odbiorze znacznie trudniejsza niż powieści Camus ale też, mam wrażenie, że jest od nich znacznie bogatsza znaczeniowo.
Jeszcze nie podchodziłem i zupełnie nie wiem, jak by się taka próba skończyła, ale znalazłem Twoją recenzję i… wow, dzięki za zwrócenie uwagi na ten tytuł. Bogactwem znaczeniowym zapewne przewyższa Camusa, bo u niego te treści nie są wcale jakoś bardzo poukrywane czy skomplikowane, ale też zapewne autorowi nie do końca zależało na tym, by cokolwiek utrudniać. Spróbuję ją zdobyć w chwili czytelniczego spokoju, żeby nie zaprzątać sobie głowy niczym innym, i może zbiorę się w sobie na jakąś asocjacyjną recenzję.
Jeśli będziesz miał czas tylko dla tej książki to na pewno nie będziesz żałował – zauważ, że nikt chyba o niej nie pisał na blogach a to przecież coś znaczy :-)
Zapewne trudno się o niej pisze, a jeszcze trudniej czyta, ale kiedy można zanurzyć się w powieści i nie myśleć o niczym innym, to taka rekompensata wystarczy ;) Przyznam, że już się na nią nastawiłem, czytając pozytywne komentarze w Internecie, a niestety będzie musiała jeszcze trochę poczekać z przyczyn wyższych…
W czasach szkolnych zetknęłam się z „Dżumą”, która mi się podobała. Niestety nie miałam okazji zetknąć się z innymi książkami autora a widzę, że jednak warto.
„Obcy” to taka powieść, którą się docenia bądź krytykuje – półśrodków chyba nie ma ;) Ale jest też króciutka i zaskakująca lekka w czytaniu, więc warto sięgnąć, jeśli „Dżuma” Cię w szkole średniej nie wynudziła.
Mam wrażenie, że towarzystwo tego bohatera byłoby dla mnie trudnym przeżyciem. :)
Niewykluczone, to niezbyt rozrywkowy gość… ; )
Przeczytałam trochę „na szybko”, zbyt szybko moim zdaniem, na studiach i w sumie żałuję, że nie odświeżyłam lektury, bo umknęło mi sporo zachwytu, a to jedna z tych książek, których nie powinno się od razu przygniatać kolejną lekturą i zapominać…
Chyba masz rację. Ale kłopot w tym, że objętość i styl pisania „Obcego” właśnie skłania do szybkiego przebrnięcia, mimo że książka zasługuje na dłuższą zadumę i przyjrzenie się temu całemu egzystencjalizmowi, którego Camus tak żarliwie negował.
No i ten zachwyt też nie taki oczywisty – specyficzność tej książki chwilami stawiała mnie pod murem… ale za każdym razem wychodziłem zadowolony :) Warto odświeżyć, ja sam jeszcze ją powtórzę, może trochę uważniej, z dodatkową wiedzą…
Na podstawie tego opowiadania w latach siedemdziesiatych powstała piosenka The Cure pt. Killing an Arab. W ostatnich latach zespół poddał się presji poprawności politycznej i na koncertach śpiewa Killing Another. Ot, taka ciekawostka :-)
Przyznam, że o tym nie wiedziałem, dzięki za ciekawostkę ;) Ale to poddanie się presji też trochę naciągane, bo przecież piosenka jest ewidentnym odniesieniem do książki, a tej nikt już nie cenzuruje – już, bo wiadomo, co było jeszcze całkiem niedawno :]
My to wiemy, bo znamy tekst Camusa i Smitha. Ci, którzy słyszą tylko tekst piosenki, interpretują go jako wzywanie do przemocy względem Arabów. Podejrzewam, że zmiana słów w piosence wzięła się z potrzeby zapewnienia sobie bezpieczeństwa. Mało to wariatów?! ;)
Masz rację, lepiej zachować ostrożność, bo nie wiadomo, kto przyjdzie na koncert i jak zareaguje. Inna kwestia, że odwołanie nie może być znane każdemu, a przecież nikt nie będzie dośpiewywał wersu w nawiasie: „Ale to nie nasze poglądy, my tylko przywołujemy”. Wariatów niestety nigdy nie zabraknie.
[…] i poprawiałem wiele razy przed publikacją. Do tej pory uważam, że to dobra robota. 13) Obcy – dość świeży tekścik, w którym udało mi się odzwierciedlić duszną atmosferę […]