10 powodów, dla których blogowanie o książkach jest do kitu
1. Skoro jest się blogerem książkowym, nie wypada pisać o czymś innym, niby nie jest to wymóg, ale spróbuj walnąć kilka notek niezwiązanych z książkami i już po tobie, książkowi przestaną Cię zapraszać na spotkania.
2. Na większych spotkaniach blogerskich nikt Cię nie rozpoznaje, a kiedy mówisz o czym piszesz, zapada niezręczna cisza.
3. Twój blog nie powinien wyglądać zbyt nowocześnie, zbyt dobra oprawa graficzna może zniszczyć odczucia czytelników.
4. Wszyscy myślą, że jedynym powodem, dla którego powstał twój blog jest chęć wyciągnięcia darmowych książek.
5. Niezależnie, ile piszesz i jak dobry jesteś, i tak nie masz szans na osiągnięcie statystyk zbliżonych do kiepskiej szafiarki.
6. Najwięcej odsłon na twoim blogu mają wpisy nie o książkach.
7. Coś takiego jak płatna współpraca w świecie blogerów książkowych nie istnieje.
8. Jak piszesz krytyczną recenzję obraża się na Ciebie autor i wydawnictwo, jak pochlebną możesz zostać uznany za nieobiektywnego.
9. Jeśli nie masz żadnych współprac jest do dupy, jeśli masz za dużo współprac jest do dupy.
10. Na tekst „Jestem blogerem książkowym” nie ma szans poderwać dziewczyny/chłopaka.
No dobra, żarty żartami, a tak na poważnie: cholera mnie bierze, jak patrzę na to nasze książkowe poletko. Co tydzień szukając ciekawych notek do „Warto zajrzeć ” znajduję mnóstwo świetnych tekstów, które jakością odbiegają znacząco od tego, co można znaleźć na najpopularniejszych obecnie blogach lajfstajlowych, i co? I nic, na wieki wieków zostaniemy niszową branżą mimo tego, że znaleźć można kilka piszących o książkach prawdziwych diamentów. Nie ten kraj, nie ten czas, nie ta branża, żeby te książkowe diamenty mogły konkurować z bzdurami o niczym :(
Kiepski z Ciebie prowokator :P A najwięcej odsłon od zawsze mają te o plecach Maryny, był czas przywyknąć :)
ZWL jak się człowiek nudzi nie mogąc doczekać na twój OBIECANY wpis, to różne głupoty mu przychodzą do głowy ;)
Pozwolisz, że nie uwierzę, za stary wróbel jestem, żebym się łapał na takie plewy :) Spoko, kończę robotę i jakiś wpis będzie, na wszelki wypadek wstrzymaj się z sobotnimi polecankami do popołudnia, żebym zdążył :P
Aha, punkt 4 to sama prawda, spytaj mojej Matki Chrzestnej.
No co ty? Jaki wróbel, jaki stary? Tyś to przeca orzeł i to przedni! :)
A co do 4 to czytam czasem wpisy Matki Chrzestnej na ten temat, na pewno są tacy blogerzy :/
Pewno, że są, np. ja :) Tego orła to sprawdzę, bo nie wiem, czy się obrażać :P
I całkiem ich dużo :>
I dobrze się mają :)
A jak! :D
Ośmielę się stwierdzić, że BARDZO dobrze niekiedy ;)
Tiaaa… Jak kolejna lasia, która ponoć popełnia plagiat, a współpracuje chyba z 15 firmami Aż się prosi, by napisać do tychże firm :>
Fakt, trochę to przykre, że byle „outfit” prezentowany przez czternastolatkę ma większe szansę na przebicie się do ogólnej świadomości niż błyskotliwy tekst książkowego blogera. ALe… jak mnie to podłamuje, to szprycuję sobie oczy widokiem biblioteczki i jakoś łatwiej mi to olać ;)
Ja z reguły olewam, często mnie to bawi. Ale nie zawsze jednak ;)
Takie śliczne Neverwhere na stoliku, a Ciebie jakieś marudzenie bierze!
Z założenia pisanie o książkach jest podobno frajerskie, więc pewnie masz rację.
A do tego od czasu do czasu o książkach dla dzieci! ;)
Ciesz się, że nie nikt Ci nie zarzuci, żeś niespełniona polonistka w średnim wieku! ;)
Tekst miał być bardziej prześmiewczy niż marudzący. Zdecydowanie zaczynam się starzeć i strzykanie w krzyżu wpływa na jakość notek ;)
I jest, przecież wiem! ;) A notka pierwsza klasa. I przyznaj się, że napisana dla podniesienia statystyk – pod żadną książkową recenzją takiej liczby komentarzy nie masz (chyba?) ;)
Ej, nie zdradzaj ! To tajemnica była ;)
Ups! Była.. ;))
Bo ludzie nie czytają książek. A jeśli już czytają książki, to na pewno nie będą chcieli jeszcze czytać o książkach ;)
Zgadza się, ale nie ma to wpływu na to, czy będę dalej czytał i pisał, czy nie ;)
Mógłbym stwierdzić, że jest do dupy, ale z pewnością nie z powodu punktu nr 9 :D Co do reszty, moje ambicje nie sięgają (a właściwie, nie sięgały) tak wysoko :)
Ty byś się nie bawił w komentowanie tylko coś napisał, choćby o jeździe taczkami ;)
1. Skoro jest się blogerem książkowym, nie wypada pisać o czymś innym, niby nie jest to wymóg, ale spróbuj walnąć kilka notek niezwiązanych z książkami i już po tobie, książkowi przestaną Cię zapraszać na spotkania.
Świat czytelników jest wbrew pozorom bardzo nosorożcowy. Nie widzą co dzieje się po bokach i walą przed siebie. Nie wiem skąd takie przekonanie, ale większość czytelników, uważa się za super, hiper, ekstra mądrych, mądrzejszych od reszty świata.
– Lubisz oglądać filmy i seriale? Książki są lepsze, dużo lepsze. Książki są dla ludzi z wyobraźnią.
(a może tak mniej agresywnie, bardziej grzecznie? np. wole czytać książki, w tym się bardziej odnajduję)
– Grasz w gry komputerowe/psp/xbox? Poważnie? Jestem jeszcze w stanie zrozumieć gry planszowe, ale takie coś? To takie prymitywne. Przeczytaj książkę „blablabla”, jest dużo lepsza jeżeli chodzi o świat BBB.
(:/ brak słów. Powtórzę: może tak mniej agresywnie i bardziej grzecznie? Nie przepadam za grami, nie wciągają mnie)
– Ludzie, którzy nie czytają książek, są strasznie ubodzy umysłowo.
(ooohooohooo! To się nazywa cios!)
– Jak możesz nie lubić czytać? To niedorzeczne!
(są ludzie, którzy nie lubią słodyczy! Jakoś ich nie dyskryminuję)
– Jak może Ci się podobać taki chłam!
(czasami najzwyczajniej w świecie tak jest, że czytając chłam, mamy niezły ubaw)
– Nie wiem jak możesz nie chcieć przeczytać tej książki. Ona jest taka piękna, życiowa, można znaleźć w niej dużo rad, czerpać siłę aby przetrwać.
(nie no, ja przepraszam, ale przetrwać CO?! Dlaczego ludzie nie mogą pojąć, że ktoś ma tyle w życiu problemów, że ostatnie, co chce robić w wolnej chwili, to czytanie o smutku, bólu, cierpieniu i wykaraskaniu się z tego? Nie, nie piszę o sobie, nie mam przytłaczających mnie problemów, ale wychodzę z tego samego założenia. Książka, jest dla mnie rozrywką, przyjemnością. Nie mam zamiaru ryczeć jak bóbr i dochodzić do siebie przez tygodnie, bo książka jest piękna. Czytam, co sprawia mi przyjemność. Więc nawet, jakbym miała przeczytać najbardziej wartościowa książkę na świecie, a później to odchorować, mówię nie)
– Jakaś dziwna mania nastała, na recenzje typu: nie wiem komu może się podobać taka książka! Tylko niewymagającym czytelnikom może spodobać się coś takiego
(no i wszystkie osoby, którym książka podeszła, otrzymały potężny cios w głowę. Cholera, inteligent mi pojechał i nawet nie wiem co odpowiedzieć. Tylko dlaczego ten mędrzec nie napisze: książka mi się nie podobało. Dla mnie to jedno wielkie nieporozumienie.)
– Uwielbiam dyskusję między osobami „podobało się” oraz „nie podobało się”. Często padają takie argumenty, ze człowiek siedzi tak zszokowany, ze się w głowie nie mieści. Oczywiście, każda ze stron jest tą mądrzejszą stroną.
– Im masz bardziej „sławnego” bloga (i nie chodzi o ilość odwiedzin czy polubień – z czasem większość uważa, ze są sławni, bo na rynku istnieją np. od 3 lat), tym stajesz się bardziej niedostępny. Masz pretensje do całego świata i takie tam. O co chodzi z niedostępnością? Piszą (na fejsie bądź na blogu) jakiś artykuł, ludki zostawiają komentarze i co? I cisza, nic się nie dzieje, zero odzewu. Ja pan/i i władca, napisałem coś, wypowiedziałem się, teraz komentujcie, pozwalam!
O matulu kochana, jaki ja mam ostatnio ból dupy! A co najgorsze (bądź najlepsze) uświadamiam to sobie, przy niektórych Twoich postach :D Wcześniej nawet o tym nie myślałam! Zwalam to na jesień, ciągle chodzę jakaś osowiała. A, zapomniałam dodać, ze oczywiście uogólniam! To nie jest tak, że wszyscy tak mają! Absolutnie! Ale ok. 70% ludków tak ma. Nie czytasz, jesteś kretynem, a jak czytasz, ale nie czytasz tego co on/a, to „jeszcze dojdziesz do tego, ze zaczniesz sięgać po prawdziwej jedynej i słusznej lektury”. Czytacie to samo, ale inne reakcje – nie znasz się! WOLĘ KSIĄŻKI OD FILMU, FILMY SĄ DLA OGRANICZONYCH! No i tak sami siebie koszą z własnego podwórka. Przypomina mi to trochę podstawówkowe/wczesno licealne spojrzenie na świat. Mnie to bawi, ale niesmak i tak pozostanie.
Lara, mówiłam Ci to już kiedyś, powtórzę raz jeszcze: lubię Twoje komentarze :D
Wiedziałem, wiedziałem! Muszę otoczyć się nimbem niedostępności. Nie ma tak, że na każdego komcia odpowiadam i na fejsie też. Od razu sława przyjdzie :D
Agnieszka, też Cię kocham :D
Zacofany – to nie tak, że nie odpowiesz na ileś komentarzy, musisz stosować olewkę z góry do dołu! Przecież nie na każdy można odpowiedzieć, bo czasami się nie da, albo nie ma co napisać. Ale mówię: nie możesz nigdy odpowiadać!
Ja się tylko wytłumaczę z tego, „że przyjdzie czas, że zaczniesz sięgać po prawdziwą literaturę”. Chodzi mi tu bardziej o ton wypowiedzi. Wiele razy to usłyszałam i pomyślałam: pewnie tak, pewnie kiedyś dorosnę. Albo było to w żartobliwym tonie: dziewczyno, weź zacznij czytać jakąś porządną literaturę, a nie jakąś Śliwkę, czuję się Tobą zawiedziony. Także to co jest wyżej, to odnosiłam się do wywyższania się, do tonu wypowiedzi, do niby ukrytego sarkazmu. Pozostałe 30% albo też mają takie podejście, jednak robią to w sposób kulturalny, miły i ogólnie fajny, robią to w taki sposób, że się z nimi rozmawia i żadna ze stron nie czuje się zażenowana. Albo podchodzi do sprawy: spoko, nie czytasz, tylko grasz? No i dobrze, skoro to lubisz, to graj dalej.
Kurde, to ja nie wiem, czy dam radę tak od góry do dołu. No nic, najwyżej każę sobie ręce związać na plecach :P Bom spragniony tej sławy jak kania dżdżu
Dobra, możesz poćwiczyć na mnie. Zrobimy tą, no… aranżację? Zaczniemy od fejsa :D
I jak poszło?
Poszło wyśmienicie! Duma mnie rozpierała, dopóki nie wcisnąłeś łapki w moim komentarzu. Dałeś mi tym znać, że zostałam przeczytana. Jednak jak na pierwszy raz, wypadłeś wyśmienicie! Jeden, maciupki błąd. Jestem pewna, że przy następnym komentarzu, zostaniesz już mistrzem mistrzów!
Ach, idę się biczować makaronem :P
Kolejny wieczór spędzę przy Battlefieldzie: BC2 zaniedbując Jasienicę, na którego po prostu nie mam siły po całodniowym schetaniu. A teksty w wykonaniu Cezarego Pazury, śmieszą nawet krzątającego się po domu Kitka. I to jego: „Kuuuuurwa!” :D
PS. Tak, tez mam gusta proste jak budowa cepa :P
Ja się boję dnia, kiedy zacznę grać w Dragon Age. Ja już wiem, że wszystko pójdzie w odstawkę. Na 2 tygodnie przed, zacznę robić sobie obiady i je mrozić, tak na wszelki wypadek :/
Ale 1 czy 2, bo mam za sobą jakieś 60% „dwójki” i w pewnym momencie mi się odechciało. Nie wiem chyba z winy sterowania, bo fabuła nader. Dziś u Majora Nelsona ucieszyłem się, że w DwG będzie DA za grosze, a tu dupa, jest „dwójka” z jakimiś DLC’s, które mnie nie interesują. RPGi rulez! A ja dopiero od niedawna zaczynam sobie dawać radę w FPP z padem. Jednak z WSAD + mysz trudno wyrosnąć :P
PS. Wczoraj nawet zawahałem się nad podstawką do World of Warcraft, ale wrzasnąłem: „Apage!” i odwróciłem wzrok :D
Zakupiłam daaawno temu jedynkę i ta sprawiła, że zakupiłam dwójkę. Dwójka pod względem fabuły akurat mi się podoba (przeszłam ją z 5 razy i za każdym razem dostawałam coś nowego), ale taki sam wygląd lokacji, sprawił, że nie piałam z zachwytu. Ale, już niedługo będzie część 3! Hellooooł! CZĘŚĆ TRZECIA! https://www.youtube.com/watch?v=Mpbw5tCLU2k
Zapowiada się nieźle. Niestety zagram w nią dopiero wtedy, kiedy cena opadnie do akceptowalnego przez mój portfel poziomu, czyli za jakieś 3 lata jak sądzę :( Tak sobie właśnie czekam na D3: Reaper of Souls, bo choć ludziska psioczą, to akurat do Diablo mam wieeeeeelki sentyment. No, ale może się doczekam, skoro doczekałem Wieśka 2 za jakieś 19 zeta :)
Ja odkładałam kasę na wnętrzności do kompa, żeby gra mi poszła na maksymalnych detalach. Gra ma tak wyglądać jak w zwiastunie – czuję przeogromne podekscytowanie :D
I dlatego kupiłem Xboxa :) Odpalam i ma chodzić, bez spięcia, że RAMu trza znów dołożyć, a grafa rzęzi. Też czasem jest zonk, ale jednak nie wydaję tyle kasy na flaki co niegdyś, byle utrzymać się przy 30 fps :P A czwartą generację można kupić w cenie niższej niż najnowsze dziecko Nvidii do pieca :D
PS. A grałaś w online HoMM? Ja zacząłem, ale … czas :(
Nie gram online. Nie jestem systematyczna. I boję się, że zaczęłabym wydawać dodatkowo pieniądze na dodatkowe uzbrojenia, bronie itd.
A to ja akurat twardy jestem. Do momentu, gdy jakiś młokos ze zbyt dużym kieszonkowym i o 30 niższym levelem złoi mi dupsko. Wtedy kończę zabawę :)
Jestem taka szczęśliwa! Za to lubię Tramwaj nr 4. Jeden z nielicznych blogów, na którym można porozmawiać, na którym dostaje się odpowiedź! Aż chyba przeczytam jakąś mądrą książkę!
Ja o grach i tzw. końcu pleców Maryni, zawsze :P
Koleżanka donosi, że widziała jak komuś wydarto książkę z rąk ze słowami, że jak nie umie jej prawidłowo trzymać to niech nie czyta :/.
Jakiś czas temu stwierdziłam, że jestem za stara na takie zabawy i jak mi ktoś wciska, że zamiast grać w SWTORa powinnam poczytać coś ambitnego, to grzecznie dziękuję za opinię i ochodzę. Albo, że skoro coś mi się nie podoba, to pewnie dlatego że nie zrozumiałam, bo gdybym rozumiała to byłabym zachwycona.
Generalnie narzucanie innym swoich opinii jest grzecznie mówiąc do dupy :/
Oooo zapomniałam o tym. Że jak nie podobało mi się , to nie zrozumiałam, a jak podobało, to na siłę doszukuję się drugiego dna :D
Lara dobra jesteś :) A jak widać ja chyba też lubię różnorodną literaturę, więc ogromnie mi miło, że zaglądasz :)
:D
Coś w tym jest, chociaż o książkach się pisze raczej z pasji, bo trudniej jest coś przeczytać niż zrobić sobie fotkę w bluzce albo zrobić makijaż.
Albo nie piszesz o jakiejś książce, bo się wstydzisz, że została przez Ciebie przeczytana :D Boisz się napisać, że się płakało ze śmiechu, bo to taki badziew był. Po czym kupujesz tom drugi książki i zastanawiasz się, jak można było tak nisko upaść! Ale na samą myśl, o tym, że zasiądziesz do kontynuacji, na twarzy występuje rogal… ogromny rogal! Taaak, teraz piszę o sobie :/
Napisała Lara po Śliwce ;)
Nie, Śliwka jest fajna, ja tu piszę o Obsydianie :D
O matko, znowu te szafiarki wchodzą w paradę ;) Może już czas pogodzić się z faktami, że ludzie nie czytają książek tak powszechnie, jak interesują się modą, podróżami, filmami, czy innymi lajfstajlami, a nawet jak czytają, to niekoniecznie z blogów korzystają. Głową muru nie przebijesz. Punkt 4 i 8 są niestety w dużej mierze prawdziwe, ale co z tego. Po co się tym przejmować – jakby nie było większych problemów. punkt 1 i 6 są ze sobą sprzeczne.
czytanie też lajfstajl, szkoda że mało kto chce go kupić ;)
Joly czemu sprzeczne?
Pisanie na inne tematy niż książka przynosi dużo odsłon, ale nie można przegiąć ;)
E tam blogi szafiarskie. To już przeszłosć. Najlepiej założyć blog parentingowy. Wszystko może być parentingiem. Polecam Bazylowi – jego synowie, a z nimi sam Bazyl, zyskają rzesze fanów! Tobie zresztą też polecam. Ja niestety zostane przy książkach, bo dzieci brak. A o cudzych pisać nie bede ;)
A wiesz, że coś w tym jest. „Rozmowy ….” przyciągały, może nie rzesze, ale stałe stadko fanów :)
No, nie wątpię, że przyciągały. Świetlaną karierę Ci wróżę, gdybyś się zdecydował :) Poza tym, blogerom parentingowym się płaci w prawdziwych piniondzach, czasem nawet za pisanie o książkach. A jakbyś napisał, że biegasz z młodymi, to byś nie musiał na pewno biec do Lidla ;) – wszystko by ci do domu przysłali, a Ty byś łaskawie sfotografować co nie co.
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Zawsze wzdragam się przed publikowaniem wizerunku chłopaków (choć czasem się łamię), a moja gęba rozsadza nawet matryce, gdzie megapiksele liczy się w pierdylionach. O kliszach nie wspominając :D A bez porządnej sesji foto w darowanych outfitach, to wiadomo … :P
Są blogerzy, którzy o dzieciach piszą i nie publikują ich zdjęć, np. Nishka – same outfity by sfotografowała, albo siebie w nich, córek nie. I nie przesadzaj z oceną facjaty, fejsbuka nie rozszadza ;)
Umówmy się, że w swoich oczach jestem tak cholernie niedoskonałym rodzicem, że, łagodnie rzecz ujmując, nietaktem z mojej strony byłoby doradzanie komukolwiek w temacie parentingu czy, jak wolę, bo nasze, rodzicielstwa.
O, ja na słowo „parenting” dostaję uczulenia ;) i czekam z niecierpliwością na blogi marriadżingowe :D Tzn. na nazwę czekam, bo pewnie nie chciałoby mi się czytać.
To co, próbujemy wypromować bazyling ? :D
Hehe, nie wiem, czy wydźwięk humorystyczny był zamierzony, ale parę razy się uśmiechnęłam. W kilku punktach masz rację, ale do paru ja nie pasuję (np. piszę też o filmach, nie tylko o książkach i nikt nie ma o to do mnie pretensji. A jak książka, którą recenzuję dla wydawnictwa mi się nie podoba to krytykuję, a bo żaden wydawca nie narzuca mi swojego zdania). Ale jak już wspomniałam, zauważyłam, że to taki humorystyczny wpis, więc się nie gniewam;) Za to za lekturę muszę podziękować, bo naprawdę miałam banana na twarzy jak to czytałam (ehh, to moje specyficzne poczucie humoru).
Był zamierzony , marudzenie wyszło przypadkiem :/
A co do wydawcy i obrażenia niestety mam różne doświadczenia, na mnie się obraziły dwa.
Nigdy tu jeszcze nic nie napisałam, więc może na początku się przywitam: dzień dobry:).
Teraz meritum: po cóż się tak denerwować? Blogi o książkach nigdy nie będą miały tylu odsłon, co te o ciuchach czy o stylu życia, z tego samego powodu, dla którego większą oglądalność niż teatr telewizji ma potarzana po raz dziesiąty „gala kabaretowa”.
Poza tym ja bym tak nie generalizowała: niektórzy lajfstajlowcy lepiej piszą o niczym niż inni o książkach.
Dzień dobry
Ja się nie denerwuję, zdaję sobie sprawę jak to wygląda, bo bawię się w pisanie o książkach już dłuższą chwilkę.
Oczywiście, że niektórzy lajfstajlowcy świetnie piszą, ale jakoś wolę świetny tekst o czymś niż świetny tekst o niczym ;)
Z 1 i 3 się nie zgadzam, bo nie zauważyłam tendencji związanej ze spotkaniami a brzydkie szablony mnie odrzucają, i tyle.
Reszta… cóż.
Dlatego nawet nie próbuję wpasować się w towarzystwo „prawdziwych” blogerów :D
Ale generalnie trafnie ujęte i świetny post :)
skoro tekst nie o książkach, to i ja muszę zostawić ślad i nabić trochę statystyk :)
A tak serio, to inne blogi (właśnie głównie ze względu na to, że nie znajduję dla siebie nic ciekawego, że jest nędznie) zwykle traktuję bardzo pobieżnie… Niech żyje nisza! Nie tylko książkowa, dopuśćcie do swojego kącika też maniaków filmowych/teatralnych czy muzycznych
Nisze są fajne, ale czasem trzeba napisać coś z tematów okołoksiążkowych żeby nabić statystyki ( punkt 6 ) ;)
A duzi blogerzy najczęściej piszą jak dla mnie o niczym, ale szaa, bo powiedzą, żem zazdrosny.
Jednak obejrzenie zdjęcia i ewentualne sprawdzenie skąd są ciuchy zajmuje mniej czasu niż przeczytanie recenzji książki. Tym bardziej, że blogerzy książkowi jakoś skąpią zdjęć (zdarzają się posty, gdzie jest jedno i jest to okładka recenzowanej książki), więc nie ma nawet na tym oka zawiesić.
Tylko pytanie, czy to naprawdę takie złe :).
Oczywiście, że nie jest złe :)
Chociaż może zacznę robić zdjęcia małżonki czytającej w różnych stylizacjach? Ha jest pomysł !
Z tym ostatnim śmiem się nie zgodzić, o. Co prawda swoją drugą połówkę poznałam przed rozpoczęciem blogowania, ale jestem pewna, że taki tekst by zadziałał. ;p
Pewnie facet wysoki i przystojny, pełen uroku osobistego. Taki to mógłby nawet blogować o wyplataniu wikliny nogami ;)
blog zwierzęcy ma się jeszcze gorzej :)
Ale ma już stałych fanów :)
Którzy zapominają komentować i brać udział w konkursach!
Och i ach, takie smuteczki i zawodzenia od Ciebie ostatnio, ale to pewnie ta chandra jesienno-zimowa Cię dorwała :D No wiadomo, że na książkach to o kokosy, Nowe Jorki i Barcelony, czy inne ajfołny trudno, ale zobacz jaka kultura niezwykła, ile naprawdę ciekawych ludzi i jakie godne lektury można napotkać na spacerach po blogosferze :D
Bez zmartwień i negatywów – wszędzie znajdzie się powód do marudzenia, ale lepiej sobie np. poczytać Mikołajka i porechotać, z przymrużeniem oka popatrzeć na wszystko wokół. Bo tak sobie myślę, że jak się tym przejąć za bardzo, to nie pozostanie nic innego jak wycie do księżyca. A teraz to już niepopularne, bo Stefa wszystkie wilkołaki w dżejkoby zamieniła, a one już nawet nie wyją… No i widzisz… Teraz i mnie dopadły myśli szarawe… Idę poczytać zanim wpadnę w marazm :D
Ej no! To zabawne miało choć trochę być ! nie bierzemy na poważnie nic poza ostatnimi dwoma zdaniami :)
No to dobrze i całe szczęście :)
A tak w ogóle, to ja sobie myślę, że godniej jest mieć średnie książkowe statystyki, niż okazywać się w średniej jakości rajstopkach (to tak a propos punktu 5) ;)
Uwierz, że jak bym się okazał nawet w najlepszych rajstopkach to by to nie wyglądało dobrze :)
Bo rajstopki rzadko kiedy są twarzowe :D Też nie ryzykowałabym ;)
Oberwało mi się, że piszę recenzję przed okresem i po kawie, dlatego jestem zajadła i niekompetentna. A, czytam romanse i nie wiem nic na temat jakiejkolwiek religii. Oczywiście. Zdecydowanie więcej selfów nie biorę.
Selfy to zło a nawet ZUO! Miejmy nadzieję, że się to zmieni bo jak dotąd Secrus zjechał, ja zjechałem, zdecydowanie jak dotąd nie mamy dobrych przykładów
Myślę, że dobre się znajdą, ale dzisiaj nie mam ochoty na szukanie przykładów.
Jakoś dotąd nie trafiłem, ale to trochę wina wydawnictw od selfpublishingu, mam wrażenie że lubią przyoszczędzić na redakcji.
Najbardziej martwi mnie 10. punkt, a takie miałam nadzieje… ;)
Ja na szczęście już żonaty :)
Ewentualnie przeczytałeś coś, co tematyką średnio pasuje do twoich typowych wpisów, bo jak to tak można zrecenzować jednego dnia Sapkowskiego a następnego Szymona Hołownię ;)
Racja, jak odszedłem od fantastyki to mi się oberwało ze dwa razy.
Tofik… bo my jesteśmy ORYGINALNI :D
mmmuaaaahahaha…
kogo ja… ech.
O przepraszam!
Ja się czuję ORYGINALNY, rodzice wypuścili tylko jedną sztukę tego modelu :)
Ha, jesteśmy po prostu, drogi panie elitą! Niełatwą sztuką jest być śmietanką blogosfery, ale kochamy to, co robiły więc chyba nie jest tak źle. ;)
No jak się wyrabia normę za 10 Polaków, to się może rzeczywiście koło tej elity ociera człowiek :)
Apokalipsa wg św. Oisaja:P
10 przykazań :D
Lecę jutro kupić dwie granitowe płyty i dłuto!
I zapuść długą brodę. Koniecznie!
(tak, w końcu odkryłam, że mogę tu komentować przez g+ )
Nie myślałeś o zmianie zawodu? Jakiś piarowiec, albo jak już to od razu polityk?
Jak piszesz o książkach to masz trzy komentarze na krzyż, z czego dwa przeważnie moje, a ostatnio to jakieś expose co chwila, albo inne takie polityczno-programowe… i ludziska się garną do komentowania ;-)
Prowokator :-P
Prowokator :)
Jeszcze trochę nieudolny, ale nieźle mi idzie ;)
Trzy komentarze do setki. Znaczy, dwa :D
Jeszcze jeden.
Nie jest źle, ale subiektywna lista miała więcej :)
I chyba już ;)
Co prawda już ci tam brac blogerska odpowiedziala, ale nie wytrzymam bez dorzucenia swoich trzech groszy (wczoraj nie mogłam, bo mię odcięło od netu).
A więc (rozsiada sie wygodnie i wie, że nie zaczyna sie zdania od „więc) blog ksiązkowy to nic, pisanie bloga smieciowego to dopiero kaszana!!!:
ad.1 – Jak prowadzisz bloga śmieciowego i tak nikt cię nie zaprasza, bo nikt nie wie, w jakiej dziedzinie sie specjalizujesz,
ad.2 – Na większe zebrania nikt cię nie zaprasza, gdyż patrz: punkt 1.
ad. 3 – Nieważne, jak wygląda twoj blog, i tak jest smieciowy.
ad. 4 – Wszyscy myślą, że jedynym powodem, dla którego powstał twój blog było zarabianie na gratisach, a smieciowy jest dlatego, że nie mogłaś się zdecydować, których gratisów bardziej pożądasz ;D.
ad. 5 – W sumie to samo, tylko wszyscy myślą, że jest inaczej, ba na prawie-parentingowych to da się prawie zarobic tak, jak na parentingowych,
ad. 6 – Najwięcej odsłon na twoim blogu mają wpisy, w ktorych wspoinasz o seksie, a nie jest to blog aż tak śmieciowy, by to cię mialo ucieszyć,
ad. 7 – Cos takiego jak płatna współpraca w twoim świecie nie istnieje (chyba, że chcesz reklamować aparaturę do odsysania kataru, oczywiście po uprzednim przesłaniu firmie statystyk bloga, ilości odslon, peselu, panieńskiego nazwiska matki i prześwietlenia płuc),
ad. 8 – Cokolwiek piszesz, i tak się komuś nie podoba,
ad. 9 – … w związku z czym nie masz zadnych współprac, co nie szkodzi, bo jakbyś miał to, patrz punkt 7,
ad. 10 – Podryw? Nie ma szans na żaden podryw, nawet gdyby twój blog wygrał konkurs na Bloga Roku, bo przecież jest prawie-parentingowy, co sprawia, ze wypadasz z wizgiem z rynku matrymonialnego.
Podsumowując, nie możesz stwierdzić, że nie jest jednak lepiej byc blogerem książkowym :D.
Anutku!
Ależ ty się mylisz, blog taki jak twój ma ogromny, a nawet OGROMNY potencjał, podejrzewam, że gdybyś tylko chciała i miała więcej czasu przespacerowałabyś się po wielkich blogowego świata z przytupem :D
Wnioskujesz to po talencie, jaki wykazywałam zabiegając o uwagę na jedynym spotkaniu blogerów, na ktory mnie kiedykolwiek zaproszono, jak mniemam ;D?
A serio, ja tam bardzo uważam blogerów ksiązkowych, bardzo, bardzo. Są ludźmi, którzy wiedzą, co kochają. Pamiętam, jak się poczułam dowartościowana, jak zaczęli zaglądać – niektórzy – do mnie :).
Nadal sie czuję :)))).
Już się rozniosło jak fajnie jest u Ciebie, łatwo się nas nas nie pozbędziesz ;)
[…] link do posta 10 powodów, dla których blogowanie o książkach jest do kitu na forum pewnego dużego blogera. Qrkoko z bloga http://qrkoko.pl/ była uprzejma interesująco […]
„6. Najwięcej odsłon na twoim blogu mają wpisy nie o książkach.” – jak mnie to wkurza!!!
Dużo w tym co napisałeś gorzkiej prawdy, ale wiesz co? Mam to gdzieś. Zbyt wiele frajdy sprawia mi prowadzenie mojego frajerskiego bloga.
Ann ale nie czarujmy się, najwięcej masz odsłon na bank przy relacjach albo stosach, a nie przy książkach. Niewiele to pomoże, ale mnie również to irytuje :/
Czas fotografować książki na tle znanych szafiarek, może statystyki wzrosną.
Nigdy nikt mnie nie chciał przekupić, mojego bloga prawie nikt nie czyta, poza grupką znajomych, a największą popularnością cieszy się post, w którym recenzuję książkę o penisach, co daje mi do myślenia, że może raczej nie na tle szafiarek jednak, ale na tle czegoś zupełnie innego…
Jakoś nie zaryzykuję fotki na tle … :)
Niech żyją niszowe branże!! :-)
Ale mogłyby być bardziej opłacalne ;)