Dwudziesta szósta ofiara czyli skasowana notka
Napisałem już prawie kompletny tekst na temat tej książki, a potem go wywaliłem. Doszedłem do wniosku, że nie wiem jak to naprawdę wygląda od strony wydawcy, więc nie ma co pisać bzdur. Zacząłem od nowa, zapraszam.
Dwudziesta szósta ofiara to kryminał. Dość mroczny momentami i z niezłymi pomysłami fabularnymi, ze sporym potencjałem, który niestety został częściowo zmarnowany. Akcja w książce biegnie w dwóch wątkach, mamy Irmę i Grzegorza, małżeństwo które jedzie na urlop, oraz Tomasza byłego policjanta i jego przyjaciela Rudego który nadal pracuje w „Firmie”. Rudy zajmuje się śledztwem mającym na celu odkrycie kto jest seryjnym mordercą zabijającym mężczyzn korzystających z usług prostytutek. Jest to na tyle priorytetowa dla policji sprawa, że w celu uzyskania świeżego spojrzenia na śledztwo dostaje zgodę zatrudnienia swojego przyjaciela jako konsultanta. Dwadzieścia sześć trupów to naprawdę duża sprawa i nawet to, że morderstwa są mocno rozciągnięte w czasie nie pozwala zamieść sprawy pod dywan. W okresie kiedy psychopata kolejny raz się uaktywnia małżeństwo Irmy i Grzegorza decyduje się na wakacyjny wyjazd. Niestety wkrótce okaże się, że nie było szans na szczęśliwy powrót.
Historia jest całkiem nieźle pomyślana, postacie budzą zainteresowanie czytającego, a rozwiązanie zagadki nie jest oczywiste, nawet Tomasz ze swoimi dziwnymi nawykami dość szybko budzi sympatię. Wygląda to nieźle, niby wszystko jest ok, jednak jest spore ale. Przy czytaniu strasznie ta historia zgrzyta. I to nie fabularnie, ale zdecydowanie bardziej językowo, w fabule odrobinę irytacji wzbudziła u mnie właściwie tylko jedna, nic nie wnosząca do akcji scena. Ja specjalnie nie znam się na pisaniu, jeśli mam napisać tekst dłuższy niż 2000 znaków zaczynam się gubić i kręcić w kółko. Ale na czytaniu już się co nieco znam i jeśli zdarzają się całe fragmenty składające się ze zdań pojedynczych to w pewnym momencie książka przestaje się „czytać”. Chodzi mi o to, że brnąłem przez fabułę, bo interesująca, ale robiłem to z bólem zębów bo tak kiepsko autorka opowiada swoją historię.
I tu przechodzimy do sedna sprawy. Doświadczenia tramwaju z self-publishingiem są takie sobie, Secrus pisał o już jednym z tytułów tak wydanych, tutaj też mamy do czynienia z taką sytuacją a ja nie wiem, czy przy tym zgrzytaniu bardziej zawinił wydawca czy autor. Książka jest pod względem technicznym wydana znakomicie, nie rozlatuje się, nie ma w niej literówek, błędów ortograficznych czy jakiś rażących interpunkcyjnych (na tym jak widać w tekstach zupełnie się nie znam). Ma naprawdę znakomita okładkę, która nie dość, że budzi zainteresowanie i nawet samodzielnie tworzy pewien klimat to jeszcze świetnie pasuje do treści. Ale jak dla mnie to albo autorka ma bardzo przeciętny warsztat, albo ktoś mocno zaoszczędził na redakcji. Sam miałem swego czasu przyjemność pracować ze świetna Panią redaktor i ktoś taki znakomicie potrafi wskazać błędy autorowi, owszem poprawiałem sam i nie pod dyktando, ale nasza współpraca dała efekt końcowy zdecydowanie bardziej przyjemny dla czytelniczego oka. Tak wiec mamy świetnie wydaną książkę z bardzo przeciętnym tekstem i bardzo przyzwoita fabułą. Pani Moniko proszę zdecydowanie pisać dalej, ale może warto postarać się i poprawić jakość tworzonych tekstów. W ten lub inny sposób.
A na koniec dodam jeszcze tylko, że zaskakuje mnie też trochę wysoka ocena i spora liczba opinii na lubimy czytać, ale w sumie to może się czepiam :)
Można czytać również w tramwaju, ale sugerowałbym, żeby może jednak poczekać na kolejną książkę autorki, jest spora szansa, że się rozwinie, a jej teksty staną się przyjemniejsze w odbiorze.
Tytuł: Dwudziesta szósta ofiara
Autor: Monika Siuda
Do tramwaju: można ale lepiej sobie odpuścić
Ocena czytadłowa: 2/6
No cóż, na LC jako arcydzieła oceniane są książki typu „Zmierzch” czy „Dom nad rozlewiskiem”
Zmierzch czytałem, ma gorszą fabułę ale lepiej się czyta.
Mam już egzemplarz na półce. Sam tytuł brzmi zachęcająco. Jednak po Twojej recenzji moje chęci nieco opadły…
Jest starannie przygotowana do druku, ma świetną okładkę, niezłą fabułę i tylko z „czytalnością” są problemy.