Kamfora, czyli Kraków nowym okiem
A sprawa z Kamforą wygląda tak…
W Krakowie giną młode kobiety, nic ich nie łączy poza pewnym podobieństwem rysów i tym, że są nieźle sytuowane. Policja nie ma żadnych tropów, a morderca otrzymuje w mediach pseudonim Kamfora. Prowadzący śledztwo komisarz Jakub Zagórski dostaje polecenie, aby rozpocząć współpracę z Leną Zamojską zajmującą się zagadnieniami czytania mowy ciała i wykrywaniem kłamstw w oparciu o zachowanie obserwowanej osoby. Jest to pewnego rodzaju akt desperacji ze strony osób zarządzających małopolską komendą policji. Komisarz jest źle nastawiony do tej współpracy, Lena widząc jego postawę odmawia. Po pojawieniu się nowych faktów związanych ze sprawą, policjant namawia ją jednak na wzięcie udziału w śledztwie. Więcej o fabule się tutaj nie dowiecie…
Książka skupia się przede wszystkim na intensywnym śledztwie prowadzonym przez zespół złożony ze specjalistki od mowy ciała Lenę i policjanta Jakuba Zagórskiego. Ona gra pierwsze skrzypce i to może powodować, że podczas czytania opisów, czy blurbów, od razu może otwierać się w głowie szuflada pod nazwą „kryminały z profilerami”, znamy to i lubimy. Owszem, pierwsze skojarzenie może i dobre, ale nieco mylne, bo Lena to zdecydowanie ktoś inny, specjalista pracujący w zupełnie inny sposób. Historia wciąga, budzi zainteresowanie właściwie od samego początku i choć autorka korzysta ze znanych elementów, ale ładnie je składa w tej opowieści, a do tego trzeba przyznać, że zakończenie zaskakuje.
Dodatkowym bonusem dla mnie była sceneria w jakiej autorka zdecydowała się umieścić akcję swojej książki. Kraków kolejny raz stał się miejscem zbrodni, choć nie jest tak brutalny i mroczny jak ten w powieściach Gai Grzegorzewskiej, to jednak i tutaj ma swój klimat.
Kamfora to udany kryminał z duży potencjałem na kontynuację, która mam nadzieję już się pisze. Autorka może nie pogłębia swoich bohaterów, niezbyt mocno zarysowuje podłoże psychologiczne ich zachowań, ale książka czyta się dobrze, pojawia się kilka zaskoczeń, nawet dla wyrobionego czytelnika.
Przyznam się na koniec szczerze, że przez moment wątpiłem w to, czy cały ten pomysł z czytaniem ludzi po drobnych zmianach w ich zachowaniu ma sens, ale okazało się, że taka gałąź nauki istnieje naprawdę, a jej twórcy można przeczytać na przykład w Wikipedii.
Informacja tramwajowa
Zdecydowanie tak, zwłaszcza w Krakowie, gdzie szukanie miejsc, w których dzieje się akcja nadaje lekturze dodatkowego smaku. .
Podsumowanie:
Tytuł: Kamfora
Autor: Małgorzata Łatka
Wydawca: Czwarta Strona
Do tramwaju: tak
Ocena czytadłowa: 4/6
Ocena bezludnowyspowa: 3/6
To kiedy ruszasz na wycieczkę śladami bohaterów? :D
Kolejny raz? ;)
Jak pisałam przed chwilą w innym komentarzu, rzadko czytam recenzje książek, których nie przeczytałam (zwykle: jeszcze), ale na ten wpis przyjdzie pora kiedy indziej, bo właśnie kilka dni temu „Kamforę” zaczęłam czytać (idzie wolno, bo w papierze czytam dwie pozycje, a że nie lubię papieru w plecaku nosić, to do pracy zgarnęłam czytnik i tam akurat na „Kamforę” trafiło). Przeleciałam tylko po tym wpisie i zobaczyłam, że to „udany kryminał”, czego się uczepię, bo na razie w okolicach 60 strony jakoś mnie nie wciągnął, a wręcz zirytował niby serialowymi aluzjami męsko-damskimi. Och, jak jego przeszły ciarki, kiedy ona go dotknęła, i och, jaki to przystojny facet właśnie w drzwiach stanął i chyba kogoś szuka i to-wy-się-znacie? Okropieństwo. Ale spróbuję to przebrnąć.
Im dalej, tym gorzej… Słabo będzie. Żeby nie temat mikroekspresji, który mnie interesuje, nie wiem, czy pozycja nie zostałaby w szufladce Niedokończone.
Już notuję w kajeciku :-)
Dobrnęłam do końca. I moje odczucia są kompletnie przeciwne Twoim :) (recenzja pod linkiem)
Natomiast jeśli zainteresował Cię temat mikroekspersji, to z całego serca polecam serial Lie to me (polski tytuł Magia kłamstwa). Rewelacyjny sam w sobie, a przy okazji świetnie pokazujący, o co w tym wszystkim chodzi. Właśnie dlatego brnęłam przez „Kamforę”, bo autorka – bardzo udanie – posłużyła się tematem, który tak lubię.