Królowa Tearlingu, czyli dzięki Bogu za trylogie
Lubię fantasy, ten nurt fantastyki ma w sobie całe pokłady świetnej literatury. Równocześnie jednak nienawidzę jednego bardzo popularnego w nim zjawiska, czyli wielotomowych cykli. Na pozór wszyscy powinni być zadowoleni. Mamy kilka książek osadzonych w jednym świecie, mamy bohaterów których polubiliśmy w pierwszym tomie, skoro sięgamy po kolejne. Jest super.
No dobra, ale autorzy często maja totalnie w dupie zwięzłość, bo przecież jak nie w tym, to w następnym tomie napiszą o co im właściwie chodzi. Niektórzy autorzy zaczynają ze trzy cykle i w tym co lubimy kapią po jednym tomie co kilka lat, albo biorą się w międzyczasie za jakieś chałtury w typie serialu ;). Czasem nawet rozwlekają te historie tak bardzo, że umierają zanim skończą! Po czwartym tomie okazuje się, że ci kolesie z pierwszego są zupełnie inni, albo kiedy pojawia się siódmy, to trzeba czytać od nowa, bo nic się już nie pamięta. Porzuciłem już kilka serii zmęczony ich rozwlekłością, a kolejne czekają w kolejce. Trylogie to zdecydowanie najlepsze rozwiązanie. Jest tego więcej, a zarazem jest szansa na zakończenie, nie nurza, a pisarz ma jeszcze świeże pomysły. No a tak w ogóle, to najlepsze są te skończone i wydane już trylogie.
Królowa Tearlingu spełnia podstawowy warunek, jest trylogią. Wydany jest już pierwszy i drugi tom, a pojawienie się trzeciego planowane jest w rozsądnym terminie. Przesuwanym już terminie, więc w świecie serii fantasy zdecydowanie bardziej realnym :)
No dobrze, ale czy warto sięgać po książkę, przecież nie dlatego się coś czyta, bo jest wydawane w formie jaką lubimy ;) W zalewie dzikich ilości propozycje fantasy Królowa Tearlingu jest świetnym połączeniem ogranych klimatów ze świeżym spojrzeniem na nie. Światem opowieści jest niby średniowiecze, ale takie jakieś z zagadką, bo w tym średniowieczu są książki J.K Rowling zabrane przez mieszkańców z poprzedniej krainy, w której mieszkali. Jest magia, jakżeby inaczej, ale nie wiadomo jakie reguły nią rządzą, skąd się bierze i czy ktoś poza wybrańcem może z niej korzystać. No i jest wybraniec, to może wydać się już ograne do bólu. Jednak nic bardziej mylnego, tutaj rolę tę pełni dziewczyna, tej płci główna bohaterka, w fantasy to już zdecydowanie opcja nieoczywista. Ładnie to wszystko jest skomponowane, na pozór to samo, ale zupełnie nie takie samo.
Poza świeżym spojrzeniem na temat Erika Johansen miło zaskakuje też umiejętnościami pisarskimi. Ostatnio, chyba ze zmęczenia, bardzo rzadko udaje mi się mocno „wczytać” w książkę. Czyta mi się dobrze, ale najczęściej wieczorami w małych dawkach. Tutaj tego nie było, brałem książkę na chwilę, a tu 40 stron śmignęło w tempie błyskawicznym.
Wciągająca fabula, nieoczywisty świat i budzący zainteresowanie bohaterowie spisują się znakomicie. No i kilka tropów, parę luźno rzuconych sugestii, wskazywać może, że seria ta, to niekoniecznie czyste fantasy, lubię takie podejście.
Informacja tramwajowa
Czyta się dobrze i w komunikacji i w fotelu. Nie nuży, wciąga, ale raczej nie przegapicie przystanku. Zdecydowanie nadaje się bardziej dla posiadaczek dużych torebek i mężczyzn z plecakami, bo książka gruba i w twardej oprawie. Do torby z laptopem może się z racji tego nie zmieścić. Bierzta i czytajta :)
Podsumowanie:
Tytuł: Królowa Tearlingu
Autor: Erika Johansen
Tłumaczenie: Izabella Mazurek
Wydawca: Galeria Książki
Do tramwaju: jak najbardziej
Ocena czytadłowa: 5/6
Ocena bezludnowyspowa: 4/6
Dla dziecka nieletniego się nadaje?
Za jakieś dwa lata, bo jednak ciut gwałcą :/
No jak tylko ciut gwałcą, to faktycznie nie ma co dziecku podsuwać :D
No właśnie, jeszcze się złych nawyków nabawi ;)
Dlatego jej oszczędzę. Chwilowo.
[…] kompletna trylogia fantasy za mną, po świetnej Królowej Tearlingu i trzymającej poziom Inwazji na Tearling zakończenie okazało się zaskakująco kiepskie […]