Vernon Subutex t. 1, czyli schyłek analogowego świata
Wszystko poszło nie tak jak powinno. Zamiast Stonesów pojawiła się Miley Cyrus, kliszę fotograficzną zastąpiły matryce aparatów w telefonach komórkowych, płyty winylowe przestały się sprzedawać. Pierwszy sygnał, że zbliża się ich schyłek to były błyszczące, jarmarcznie krążki CD, ale prawdziwą śmierć zadały im pliki mp3 i streaming. Stały się towarem dla wąskiej grupy koneserów.
To właśnie wtedy zaczęły się kłopoty Vernona Subutexa, trzeba było zamknąć podupadający sklep z winylami i rozpocząć życie bezrobotnego. Na początku jeszcze było za co opłacić czynsz, ale nadszedł w końcu dzień, w którym nie było kogo poprosić o wsparcie, a irytujący babsztyl od zasiłków skasował mu status uprawnionego. Tak zaczyna się odyseja podstarzałego miłośnika muzyki po współczesnym Paryżu.
Kiedy czytałem zachęty do przeczytania Vernona… byłem przekonany, że to tylko puste słowa, obliczone wyłącznie na krótkotrwały efekt mający na celu wyciągnięcie pieniędzy z kieszeni. No cholera jasna, co z tego, że książka zdobyła jakieś fikuśne francuskie nagrody, skoro jej opis to w sumie mało zachęcające dyrdymały. Ale któregoś razu zacząłem z nudów, w końcu nie znam za wiele współczesnej prozy Żabojadów. No i się zaczęło! Virginie Despentes jest cholernie dobra w tym co robi. Bierze lęki współczesnej Europy, tej podstarzałej matrony, która jeszcze nieźle wygląda, ale którą wielu chce oskubać i pisze o nich w zaskakujący sposób. Ta Europa Zachodnia, którą przez ostatnie 25 lat Polska próbuje dopaść gospodarczo i kulturalnie powoli zaczyna chylić się ku upadkowi, a hordy barbarzyńców stoją już u bram. Może to wyglądać, że pisząc o tej książce nieco szarżuję, ale tego nie da się analizować zupełnie na spokojnie. I żeby sprawa była jasna, pisząc o barbarzyńcach nie mam na myśli wyłącznie uchodźców przybywających zza morza, ale także nasze rodzime europejskie hordy. Przekonanych o swojej wyższości, pełnych nienawiści nacjonalistów, czy zapatrzone w siebie, pozbawione emocji pokolenie Facebooka. Dekadencja, wyuzdanie, prawie że kastowy podział społeczeństwa, kretyńskie pomysły bogatych Francuzów zadziwiająco przypominają Rzym, a tułaczka i postępujący upadek Vernona pokazuje coraz niższe warstwy ludności Paryża. Daje do myślenia jak cholera!
Fabularnie ta historia nie porywa, ale jej kontekst obyczajowo-społeczny ostro miesza w głowie, a do tego sposób pisania autorki rozwalił mnie zupełnie. Pisze krótkimi zdaniami, tworzy krótkie rozdziały, które porównać można do dynamicznego montażu teledysku ilustrującego ostry rockowy kawałek. Skacze pomiędzy postaciami, wątkami i choć cały czas osią historii pozostaje wędrówka podstarzałego mężczyzny przez Paryż, to stara się ją pokazać z rożnych perspektyw. Czasem przeskakuje nieco w przód, tylko po to, żeby za chwilę wrócić do tej samej sytuacji widzianej z innej perspektywy. Tworzy tekst z kawałków, które zaskakująco ściśle do siebie pasują. Czyta się to dobrze jak cholera!
I nie poucza, nie proponuje recept, rozwiązań, jakiegoś złotego środka. Stara się po prostu pokazać Paryż, który ze spójnego, analogowego, stał się potrzaskaną, pełną sprzecznych elementów cyfrową sieczką. Wybaczcie, ale taka nieco trywialna analogia jakoś mi tutaj pasuje.
Informacja tramwajowa
Choć to nie horror, to nie ryzykowałbym czytania po zmroku. To nie jest optymistyczna lektura, kiedy wsiądziecie do tramwaju i zaczniecie, a za waszymi plecami ktoś się pojawi, to uwierzcie, nie poczujecie się zbyt bezpiecznie i komfortowo.
Podsumowanie:
Tytuł: Vernon Subutex t. 1
Autor: Virginie Despentes
Tłumaczenie: Jacek Giszczak
Wydawca: Wydawnictwo Otwarte
Do tramwaju: nie po zmroku
Ocena czytadłowa: 5+/6
Ocena bezludnowyspowa: 5/6