Parabellum 3, czyli nie ze mną te numery… Mrozie
Bronek utknął w obozie dla żołnierzy Rumunii, Staszek również w obozie, choć to zupełnie inne miejsce i zupełnie inny kraj. Christian Leitner pokiereszowany przez Blankenburga dochodzi do siebie we francuskim szpitalu, a podstępny niemiecki zwyrodnialec imieniem Johann kombinuje, komu by tu zrobić krzywdę.
Tak mniej więcej zaczyna się trzecia odsłona serii wojenno-przygodowej autorstwa poczytnego, młodego autora Remigiusza Mroza. A potem wskakujemy do zasuwającego z szybkością bliską prędkości światła rollercostera i wraz z bohaterami walczymy o życie w niemieckim obozie zagłady, próbujemy rozwiązać tajemnice kilku morderstw, odnaleźć jednego zaginionego Greka, przechytrzyć irytujących Syryjczyków i nauczyć się strzelać od starego Rumuna. Przy okazji też dotrzeć do Francji i dołączyć do formujących się tam polskich oddziałów. Dzieje się naprawdę cholernie dużo, autor nie przejmuje się ani swoimi bohaterami, ani czytelnikami, serwuje Zaniewskim mnóstwo przygód, a nam regularne zastrzyki adrenaliny i nieprzespane noce. Aż nagle, po drugim emocjonującym wieczorze przychodzi refleksja.
Szanowny autorze, Mrozie drogi, czemuś to uczynił?! Dwa pierwsze tomy Parabellum są znakomite, bez najmniejszych wątpliwości można powiedzieć, że jeśli chodzi o literaturę wojenną, to naprawdę nowa jakość w polskiej prozie. Wreszcie ten fragment historii został wykorzystany przez kogoś jako tło do dynamicznej, piekielnie ciekawej historii. Trzeci natomiast rozczarowuje, dość długo na niego czekaliśmy, były jakieś problemy z jego wydaniem i można zastanawiać się, czy Mróz nie wystraszył się tego, ze może nie mieć okazji skończyć swojej historii. Czemu tak myślę? Bo to, co powinno znaleźć się w kolejnych dwóch, a może nawet i trzech książkach, upchnął w jednej. Głębia osobliwości sprawia wrażenie książki, która ma za zadanie skończyć wszystkie wątki, które tylko przyszły autorowi do głowy, naprawdę WSZYSTKIE. Nieważne, że część z nich zostanie przy tym potraktowana po macoszemu i uważny czytelnik może nieco się pogubić, poczuć zawiedziony. Owszem, czyta się to piekielnie szybko, wciąga, ale na końcu pozostaje pewien niesmak, przeświadczenie, że ta historia opowiedziana w dwóch, a nie w jednym tomie zyskałaby wiele, naprawdę wiele. Zwłaszcza że wiemy świetnie o tym, że Remigiusz Mróz pisać potrafi. Gdyby to była książka kogoś innego, to poczucie niedosytu byłoby mniejsze, a tak? Pierwsze dwa tomy Parabellum chętnie przeczytałbym raz jeszcze, z trójką już tej chęci niestety nie mam.
Jest jednak nadzieja, książka kończy się w takim momencie, że istnieje szansa na kontynuację, nieważne, czy będzie się ona nazywała Enfield, Mosin czy Browning. Mam nadzieję, ze powstanie, że autor zrezygnuje z pośpiechu na rzecz lepszego budowania fabuły i dostaniemy coś na miarę wcześniejszych historii, a bracia Zaniewscy na spółkę z Obeltem pokażą, na co ich stać.
Informacja tramwajowa
Czytałem jako ebook i z racji tego, że to najgrubszy tom, to w tej wersji sprawdzi się najlepiej w tramwaju. Z racji tego, że czyta się to szybko i nie wymaga nadmiernego skupienia będzie idealna na podróż. Krótką i długą.
Podsumowanie:
Tytuł: Parabellum. Głębia osobliwości
Autor: Remigiusz Mróz
Wydawca: Czwarta Strona
Do tramwaju: jak najbardziej
Ocena czytadłowa: 4/6
Ocena bezludnowyspowa: 2/6
Mroza jest zawsze za mało, ot co.
Dlatego dobrze, że następny już w marcu :)
Co się tak wszyscy tego rollercoastera uczepili? Niedługo będzie Remigiusz „rollercoaster” Mróz.
Swoją drogą musze sięgnąć kiedyś po Parabellum, chociaż chyba nie prędko po lekturze Kasacji ;)
Kasacja kopie w głowę ale Zaginięcie kopie podwójnie :)
Czytalski, trzeci tom kopnie potrójnie ? ;)
A jechałaś już gdzieś z nim? Jak nie to sama zobaczysz, jak tak, to zastanów się i przyznaj mi rację ;)
A ksywka wyszła świetna ;)
No właśnie sęk w tym, że jechałam już tym rollercoasterem i czułam się (przynajmniej na początku) jakbym jechała zwykłą kolejką dla dzieci. Rzuć okiem na moją recenzję Kasacji to zrozumiesz, o co mi chodzi, Janku:)
Spokojnie, rzucałem wcześniej :) Uwierz, Zaginiecie jest lepsze, a dwa tomy Parabellum, to coś piekielnie bliskiego wielkiemu Alistairowi :)
Hmm, Janku, z tego, co wiem, to treści jest dokładnie tyle, ile być miało :) Powstało małe zamieszanie przez zmianę wydawcy, bo pierwotnie Mróz napisał książkę jako dwa grube tomy (czyli to, co wyszło jako „Prędkość ucieczki” i „Horyzont zdarzeń” to był jeden tom), a Czwarta Strona, zgadzając się na powrót do pierwotnych założeń autora, wydała ostatni tom jako całość, a nie 1+1. Tak że nie rozumiem argumentu, że Mróz coś „upchnął” w jednym tomie :)…
Fakt faktem, że niektóre wątki zostały pominięte, jak chociażby Chwieduszki czy Holzera – i tu zgoda, że szkoda.
Ok, możne jest tyle ile miało być, ale nie zmienia to faktu, że i tak jest jej dla mnie za dużo.
Nie wiem, czy upchnął, czy nie upchnął, takie miałem wrażenie, ale jest zbyt dużo niewyjaśnionych wątków i elementów potraktowanych po macoszemu. :/
Ja bym wolał dostać dwa i dowiedzieć się jak kumple Bronka dotarli do Francji, jakim cudem Obelt z ekipą dotarł do Francji mimo tego, że jednak kawałek mieli do przebycia.
Ja trochę żałuję, że historia urywa się w pewnym momencie – niby fajnie, że możemy sobie wymyślać, co będzie dalej, kto zginął, a kto przeżył, ale jednak wolałabym konkretne zamknięcie. Ale ja sobie mogę woleć, a Mróz i tak zrobi swoje ;) Wolałabym też mocniejsze zakończenie (w sensie fabularnym – nie chcę komuś czegoś zaspojlerować), to było dla mnie za „miękkie”. Jednak mimo tego, książka mi się bardzo podobała, może to też kwestia pewnego sentymentu, w końcu od Parabellum zaczęłam moją przygodę z Mrozem i bardzo fajnie nam się to rozwinęło :)
Wszyscy nic, tylko ten Mróz, ten Mróz, Mróz tu, Mróz tam, w ogóle Mróz. Strach będzie zajrzeć do lodówki, bo nagle znikną Kucyki Pony, a zamiast nich pojawi się Mróz. Chwila, to jakiś słaby obraz, w sumie w lodówce ma być mróz. AAAA!
Kiedyś sięgnę po tego pana, tyle zachwytów, nawet jak lekko zawiedzione, ale wciąz zachwytów.
Te są trochę bardziej niż lekko zawiedzione :)
W razie czego służę pożyczką.