Black Science, czyli mikołajowe coś dla dużych chłopców, dziewczynek w sumie też

Żeby was zupełnie nie zanudzić dzisiaj będzie mała odmiana, czyli coś dla miłośników rysowanych historii. Dla dużych chłopców i dziewczynek, którzy lubią fantastykę i komiks chciałem zaproponować serię Black Science. O pierwszym tomie pisałem TUTAJ, teraz pora na kolejne spotkanie.

Drugi tom, to kontynuacja historii z pierwszego, nie tak, jak to czasem bywa w wydaniach zbiorczych jakaś nowa zamknięta historia. W pierwszej części została uruchomiona latarnia, która powoduje przeskakiwanie jej posiadaczy, osób będących w jej bezpośrednim sąsiedztwie, do kolejnego z nieskończonej ilości wszechświatów. Tym razem większość akcji dzieje się w jednym miejsc i skupia się na dzieciach głównego winowajcy całego zamieszania. Tylko chwilami mamy przebitki, w których skaczemy do innych światów. Przyznam szczerze, że historia jest mocno zakręcona i bez znajomości tomu pierwszego nie da się tego czytać. Moim zdaniem jednak warto, bo to naprawdę udany komiks.

A teraz będą zachwyty. Od strony fabularnej jest nieźle, ale od strony graficznej ta historia miażdży. Mnóstwo przedziwnych pomysłów, które kiedykolwiek pojawiły się w światowej fantastyce właśnie tutaj nabiera kształtu, wręcz archetypicznego kształtu. Ludzie-ryby ? Są, wyglądają jak trzeba! Indianie, którzy nie zostali podbici przez białych, bo mieli lepsza technikę, a jednocześnie pozostali Indianami? Są, a szaman jest po prostu I-DE-Al-NY! Dziwne owady wielkości człowieka, ludzie-żaby, gadające małpy, to wszystko tu jest i to na dodatek narysowane cudownie. Zachwyciłem się.

Podsumowując, jeśli macie w domu dużego chłopca lub dziewczynkę, miłośnika komiksów i fantastyki, to kupcie bez zastanowienia, będzie zachwycony, zwłaszcza jeśli ów dorosły dzieciak ma koło 40 i miał okazję załapać się na pierwszy bum fantastyki  Polsce, taki z Conanem na czele :)

Jedyne co boli, to cena.

Za możliwość przeczytania komiksu serdecznie dziękuję księgarni internetowej