Znowu nie czytane synkowi, czyli Vulgar dla relaksu :)
Młody co prawda już lepiej, ale jeszcze nie do końca i jako chory zdecydowanie domaga się telewizji. Ja kończę Skazanych, świetną ale mało optymistyczną książkę o arystokracji w czasach rewolucyjnej Rosji.
Żeby dać sobie oddech sięgnąłem po drugiego Vulgara, pierwsza część podobała mi się i stwierdziłem, że druga będzie idealna jako reset przy pomocy literatury baaardzo młodzieżowej. Wypadł bardzo dobrze. Całkowicie niepedagogiczna historia tym razem kręci się wokół rywalizacji pomiędzy dwiema wioskami Wikingów. Porycz i Krztuchy (sąsiednia wioska) jak co roku wystawiają swoich zawodników w Igrzyskach. Zwycięska wioska otrzymuje na rok czachopuchar a zawodnik otaczany jest powszechnym poważaniem.Vulgar decyduje się stanąć w szranki, a Freja, lokalna księżniczka i Knut jego najlepszy przyjaciel zostają jego trenerami. Przeciwnikiem młodego Wikinga w morderczych próbach będzie podły Gunnar, a walka z morsem, wyścigi reniferów czy bieganie wśród kóz okażą się bardzo trudnymi wyzwaniami.
Książka przeznaczona jest co prawda dla dzieci, które właśnie osiągnęły wiek szkolny, ale przyznam, że dostarczyła mi sporo frajdy przez jedno deszczowe popoludnie. Jest nieźle napisana, całkowicie pozbawiona wartości edukacyjnych i zabawna humorem przystępnym i zrozumiałym dla ośmiolatków. No ale jak się tu nie uśmiechnąć, kiedy okazuje się, że aby pokonać straszliwego morsa w zapasach wystarczy zjeść odpowiednio obrzydliwe śniadanie. No i oczy pstrągów wyglądają na ciekawą przekąskę :) Rysunki wykonane przez Sarah Horne świetnie uzupełniają tekst i także są w stanie wywołać uśmiech. Jedyne zastrzeżenie jakie mam wiąże się z ojcem Vulgara. To że jest on czyścicielem toalet jest regularnie podkreślane, a nie jest ani zabawne, ani nic nie wnosi do fabuły.
Mnie się podobało, młodemu przeczytam za rok :)
Podsumowanie:
Tytuł: Wiking Vulgar i wielkie igrzyska
Autor: Odin Readbeard
Tytuł: Wiking Vulgar i wielkie igrzyska
Autor: Odin Readbeard
Wydawca: Zielona Sowa
Do tramwaju: też można :)
Ocena czytadłowa: 5/6 – w grupie docelowej
Ocena bezludnowyspowa: 3/6 – w grupie docelowej
Do tramwaju: też można :)
Ocena czytadłowa: 5/6 – w grupie docelowej
Ocena bezludnowyspowa: 3/6 – w grupie docelowej
OK! O ile dobrze zrozumiałem to pod pretekstem Kontroli Rodzicielskiej (cenzury?) podpierasz Młodemu książki? I je czytasz ze zdumiewającą przyjemnością?
Dziwneeeee ;-)
Jakby Młody podbierał Tobie, to jeszcze można zrozumieć: ciekawość, pęd ku nieznanemu, potrzeba mocnych wrażeń w postaci strzelanin, wybuchów i tak dalej w porywającej dynamice literackiego języka… ;)
Z drugiej strony – konsekwencja w edukacji książkowej pociech godna podziwu, wręcz zaskakująca :D
Czepiacie się. Nie podbieram mu każdej i nie z każdej mam przyjemność :) Na przykład Gapiszon mnie zawiódł