Wszystko poszło źle
Tytuł: Głos skrzypiec
Autor: Andrea Camilleri
Wydawca: Noir Sur Blanc
Do tramwaju: gdzie tylko macie ochotę
Ocena ogólna: 7/10
Leniwy, wkurzający komisarz sybaryta powrócił. Nadal manipuluje ludźmi, pomiata współpracownikami i objada się. Nadal też go uwielbiam :)
Głos skrzypiec to najcieńsza i najsłabsza z dotąd przeczytanych przeze mnie opowieści o komisarzu Montalbano. Najsłabsza nie znaczy zła, ale jednak wcześniejsze książki bardziej mnie urzekły.
Przypadkiem, kierowany jakąś policyjną intuicją, Salvo odkrywa w pewnej willi zwłoki młodej kobiety. Okoliczności wskazują na to, że przed śmiercią odbyła ona stosunek, a morderca nie tylko ukradł posiadane przez nią precjoza, ale także usunął z willi wszelkie ubrania. Najbardziej zastanawiające jest to, że kobieta najprawdopodobniej nie została zgwałcona. Podczas prowadzenia śledztwa w skutek politycznych gierek grupa policjantów z Vigaty zostaje odsunięta od sprawy, a wyznaczeni na ich miejsce zastępcy popełniają karygodny błąd zabijając głównego podejrzanego. Od tego momentu dopiero powieść nabiera rumieńców, prawdziwie wściekły Montalbano decyduje się na zmuszenie przełożonych do przywrócenia go do gry. Pokazuje przy tym jak wielkim manipulatorem potrafi być.
Książka jest słabsza od poprzednich, może dlatego że jest krótsza i autor nie do końca mógł pozwolić swoim bohaterom rozwinąć skrzydła. Brakuje mi trochę lenistwa Salvo, wątki jego rozkoszowania się jedzeniem niestety są bardzo okrojone :). Mimo to polecam, intryga kryminalna jest całkiem ciekawa.
Książkę przeczytałem dla przyjemności, nie bierze udziału w żadnym wyzwaniu :)
Uff. Na początek zamówiłam sobie „Niecierpliwość pająka”, mam już na kindlu. Ale siódemka to i tak bardzo nieźle…:-)
W tym wypadku tytuł opinii nawiązuje do treści. Morderca miał naprawdę pecha po całości.
Hehehe, książka niewyzwaniowa powoli staje się wyjątkowym gościem na blogach ;) Zazdroszczę, że masz taki cykl, do którego wracasz, ja się jakoś nie mogę w nic ostatnio wkręcić.
Viv hura ty żyjesz :). Mam nadzieję ze sesja Ci nie dopiekła na tyle, że nie zjawisz się w piątek u Fenrira i w niedzielę w smakołykach :)
Żyję, wreszcie mam chwilę oddechu, że latam po blogach i usiłuję czytać wszystko, co się nowego pojawiło, przynajmniej na tych ulubionych :) Dopiekła trochę, ale ja też jej daję w rzyć, toteż na 99% będę na piwie u Fenrira i na 100% w Smakołykach :)
Czas na stworzenie nowego wyzwania: Książka czytana dla przyjemności! :D
Trzeba będzie pomyśleć :)