Najbardziej epicka walka czarodziejów
Walki z udziałem czarodziejów od dawna są na topie, nieważne, czy będzie to mag kontra mag, czy koleś używający zaklęć stający naprzeciw faceta z mieczem. Chciałem wam dziś przypomnieć pewną, już nieco zapomnianą, ale z pewnością wartą uwagi konfrontację Merlina z Madame Mim.
Oczywiście w głowach malkontentów natychmiast pojawi się myśl, że piszę bzdury, jak to, to ma być najbardziej epicka walka czarodziejów?! Ależ tak, jestem zdecydowanym zwolennikiem tej teorii, a wy prawdopodobnie również się ze mną zgodzicie, jeśli tylko zobaczycie animację w której miała ona miejsce. Merlin i Madame Mim spotkali się w filmie Miecz w kamieniu z 1963 roku, który doczekał się polskiej wersji w 1969 roku. Film ten to adaptacja książki T. H. White pod tym samym tytułem.
W trakcie szkolenia młodego Artura Merlin, aby pokazać mu świat z innej perspektywy, zamienia go i siebie w zwierzęta, na początku są rybami, potem wiewiórkami, aż nadchodzi moment kiedy Artur staje się wróblem. W tej postaci jest zmuszony do ucieczki przed sokołem i trafia przypadkowo pod strzechę wiedźmy Madame Mim, a ta jest zdecydowanie groźniejsza niż jakikolwiek ptak drapieżny. Aby uratować przyszłego króla Merlin staje do walki na czary i jest to naprawdę ostre starcie, a nie jakaś popierdółka.
Madame Mim ustala zasady, ale tylko po to, aby je łamać, a kolejne kilka minut filmu to prawdziwa jatka. Nie będę wchodził w szczegóły, aby nie psuć wam ewentualnego oglądania, ale najistotniejsze jest to, że starcie polega na zmianie postaci, kiedy wiedźma staje się słoniem, Merlin przeobraża się w mysz i tak dalej. Złośliwość i spryt ściera się z najwyższym kunsztem czarowania, inteligencją i sporą dozą fajtłapowatości :) Ile razy to oglądam, to za każdym razem wybucham śmiechem, kiedy Merlin pod postacią kozła szarżuje w kierunku nosorożca w którego zamieniła się Madame Mim.
Czemu o tym piszę? Ano dlatego, że trochę mi szkoda, że w zalewie nowości coraz rzadziej sięgamy po stare, bardzo udane animacje. Miecz w kamieniu, 101 dalmatyńczyków, czy nawet legendarny Król lew zostają coraz częściej zastąpione kolorowymi wygłupami z których niewiele wynika. Oczywiście nie jestem jeszcze w wieku, kiedy w co drugim zdaniu powtarza się „jak bylem młody” na przemian z „za moich czasów”, ale mi szkoda i tyle. Wiem, że i teraz sporo filmów to udane produkcje dla dzieci, ale czasem chyba jest tak, że producenci zbyt mocno chcą, aby były to też historie dla dorosłych. A poza tym to naprawdę świetna walka, najlepiej sprawdźcie sami no i film jest na podstawie książki, nie czytałem jej, ale może kiedyś w końcu sięgnę.
A wy macie jakieś ulubione sceny konfrontacji w których biorą udział czarodzieje, magowie, czarownicy, czy wiedźmy? Widzieliście walkę tej dwójki? Napiszcie proszę jakie są wasze typy.
źródło nagłówka
Nie, jeżeli chodzi o walki z udziałem maga/weidźmy/blablabla to akurat nie mam żadnej, która podbiłaby moje serce. Za to inne walki? Oj mam tego sporo XD
Nie wierze, poważnie?
Poważnie. Nie przypominam sobie żadnej „epickiej” walki z udziałem czarnoksiężników itp.
No mam. Gandalfa z Balrogiem. Ojeju, jeju.
Agnieszka, to chyba nie widziałaś tej :)
Cudeńko to było :)
Wiesz, też mi szkoda tych starych bajek i chociaż jeszcze nie mówię 'za moich czasów’, to czasem mam na to ochotę. Swoją drogą, dobiła mnie ostatnio czternastoletnia dziewczynka, która stwierdziła zachwycona „Jak to dobrze, że Pani pamięta czasy, jak jeszcze była młoda”… :)
Mnie kiedyś rozwalił 18 latek mówiąc „Jak byłem młody” :)
Zgadzam się z Tobą! Ten pojedynek, to jest coś :) A do „Miecza w kamieniu” bardzo lubię wracać i może dziś znowu jest ten dzień, kiedy to uczynię :)
Zachwyca mnie opisany przez Cb pojedynek za każdym razem gdy zetknę się z tym filmem, ale osobiście najbardziej lubię wszystkie starcia Szybkiego Bena z cyklu „Opowieść z malazańskiej księgi poległych”. Za każdym razem wyglądają inaczej i wymagają innych umiejętności. Oczywiście można je jedynie przeczytać i sobie wyobrazić, ale być może kiedyś będzie mi dane obejrzeć je na dużym lub małym ekranie (chociaż szczerze – mam nadzieje, że nie. Opowieść jest tak rozbudowana, że nie da się z niej zrobić dobrej ekranizacji, chyba, że pójdzie się słowo za słowem, strona za stroną).