Dziwna noc w Krakowie
Tytuł: Noc z czwartku na niedzielę
Autor: Gaja Grzegorzewska
Wydawca: Wydawnictwo EMG
Do tramwaju: jak najbardziej można
Ocena czytadłowa: 5/6
Ocena bezludnowyspowa: 2/6
Książka Gai Grzegorzewskiej trafiła do mnie dość przypadkowo. Przeczytałem, że autorka dostała nagrodę Wielkiego Kalibru za Topielicę, dodałem jej książki do poszukiwanych i zapomniałem. Jakieś pół roku temu zostałem mocno zaskoczony, kiedy na biurku w pracy znalazłem Noc z czwartku na niedzielę. Kolega zza szafy chciał się zrewanżować za pomoc w pewnej sprawie i zdecydował się sprezentować mi tą właśnie pozycję.
Książka jest dość cienka, a że czyta się szybko przebicie się przez nią zajęło mi jedno sympatyczne popołudnie. No i warto było :)
Julia Dobrowolska, pani detektyw, współpracuje aktualnie z popularnym programem telewizyjnym. Kiedy pewnej nocy wraca ze swoim szefem Wiktorem Bergenem do niewielkiego mieszkania na krakowskich Dębnikach odbiera telefon od zdesperowanej siostry. Dziewczyna jest świadkiem morderstwa w jednym z popularnych klubów. Szef postanawia wykorzystać sprawę jako jeden z kolejnych odcinków telewizyjnego show, natomiast Julia pomagając mu chce wyciągnąć siostrę z tarapatów w które przypadkowo się wpakowała. A potem to już z górki, mamy dziwną, podzieloną kamienicę w której doszło do przestępstwa, z jednego trupa dość szybko robią się trzy, a atmosfera dodatkowo gęstnieje kiedy okazuje się że policjanta prowadzącego śledztwo coś łączy zarówno z panią detektyw, jej szefem, jaki i z właścicielem klubu.
Cała historia dzieje się właściwie w jednej lokalizacji, od chwili przekroczenia progu klubu pani detektyw opuszcza to miejsce tylko w celu sprawdzenia dwóch tropów. W jednej z recenzji przeczytałem określenie, że ponoć jest to typowy zabieg kryminalny określany mianem LOCKED ROOM, ale jakoś bym się do tego nie przywiązywał. Mimo zachowania jednego miejsca akcji sceneria jest bowiem bardzo różnorodna, bohaterowie nie pozostają cały czas w jednym miejscu, historia nie jest statyczna więc nie wiem czemu recenzent tak próbował to „podciągnąć”.
Fabuła jest naprawdę niezła, a rozwiązanie zagadki kryminalnej okazuje nietrywialne. O ile na pytanie kto zabił wprawny czytelnik jest w stanie odpowiedzieć dość szybko to odpowiedź na pytanie jak zabił już nie jest tak oczywista. Mnie zgrzytnęło przy czytaniu tylko w dwóch momentach, po pierwsze dołożenie do opowiadanej historii akcji z seryjnym mordercą jest mocno naciągane, a po drugie uczestniczenie w realnym śledztwie telewizyjnej pary detektywów wydaje mi się niemożliwe, niezależnie od tego w jakich stosunkach są z prowadzącym je policjantem.
Podejrzewam, że autorka często jest pytana na spotkaniach z czytelnikami jak wiele jest w Julii z niej samej. Niby obie to młode kobiety i pewnie ludzie pytają o to do znudzenia. Jedno na pewno mają wspólne, Grzegorzewska jako adeptka capoeiry też pewnie potrafiłaby nakopać nachalnym osiłkom :)
I na koniec dwa zupełnie luźne tematy. Nie znam klubowego Krakowa, ale zastanawiam się czy rzeczywiście jest taki spedalony jak pisze autorka ( gejów było chyba tylko dwóch, reszta homoseksualistów w książce to pedały ), a druga sprawa to mój postulat – dziewczyny przekłuwajcie sobie języki, może wam to uratować życie :).
Polecam, może uda mi się przeczytać coś jeszcze tej Pani.
Kolejna książka, o której pożyczkę będę żebrać (nie żebym nie miała masy kryminałów o Krakowie na półce).
Co do klubowego Krakowa – też się nie znam, ale czytałam kiedyś książkę obyczajową o Krakowie (autorka była Stąd) i tam też była masa informacji o tym, że w tych klubach tyle, jak to napisałeś, pedałów – może coś w tym jest?
Viv, w twoim przypadku pożyczanie to sama przyjemność :)
A co do krakowskich klubów to przyznam szczerze, że bylem chyba tylko w jednym, na dodatek już nieistniejącym.
Viv, w twoim przypadku pożyczanie to sama przyjemność :)
A co do krakowskich klubów to przyznam szczerze, że bylem chyba tylko w jednym, na dodatek już nieistniejącym.