Adrian (Secrus) Książka Z zakurzonej półki 

[Z zakurzonej półki] „Weiser Dawidek” – z fletnią Pana ku dzieciństwu…

weiserPewnego razu w Gdańsku, upalnego lata 1957, rozpłynął się w powietrzu chłopiec. Był, a potem zniknął, pozostawiając po sobie niepewność oraz tajemną zagadkę roztrząsaną przez wiele lat i nigdy do końca nierozwiązaną. Gdyby to był jeszcze zwykły chłopiec – ale nie… Dwunastoletni Weiser Dawidek umykał wszelkim uproszczeniom, dla swych rówieśników bywał, bardziej niż człowiekiem, magiczną impresją. Wszyscy wiedzieli, że jeśli on coś zrobi, to tylko w intrygującej otoczce niesamowitości. To wątłe, chude, niewidoczne dziecko stało się w oczach młodych urwisów dowódcą, mistrzem, ostatnim śladem ulatującej beztroski i rodzącej się tajemnicy życia, a także wspomnieniem wakacyjnej przygody, która przerodziła się w coś więcej – przygody kształtowanej w pamięci przez lata, przygody wreszcie gotowej do opowiedzenia…

Zamiast panoramy z Bukowej Górki widziałem więc dach przeciwległego budynku, po którym promienie słońca ślizgały się coraz krótszymi zygzakami i uchylone okno na poddaszu, w którym wiatr wydymał łagodnie firankę. Zegar w sekretariacie wybił godzinę piątą i w chwile później usłyszałem dobrze mi znane dźwięki pianina, na którym nauczycielka muzyki akompaniowała popołudniowej próbie chóru.

Odtwarzanie czasów dzieciństwa przez Pawła Hellera – narratora powieści – posiada u Huellego niecodzienną formę. Rzecz dzieje się na dwóch płaszczyznach czasowych: w retrospekcjach, które przybliżają osobliwe zdarzenia lata 1957 i relacjonują historię znajomości z Weiserem (te z kolei są urzeczywistnieniem zeznań, jakie bohaterowie składają tuż po zniknięciu Dawidka i Elki), oraz we współczesności, gdy dorosły Heller pragnie przywołać dawne czasy i skrupulatnie je spisuje. Wielokrotnie powtarza, że to nie jest pisanie książki – on tylko wraca, przebywa długą drogę, a pisanie mu w tym pomaga. Pisze zaś o tym, co odcisnęło na jego życiu trwałe piętno, w czasie gdy młode umysły chłoną najwięcej i najśmielej zachęcają do ich formowania. Bo teraz… Piotrka zastrzelili podczas manifestacji w siedemdziesiątym, Szymek mieszka daleko i unika tematu Weisera, Elka wyjechała do Niemiec i nie odpisuje na listy. „Co się stało z naszą klasą?”, chciałoby się zapytać za Kaczmarskim. Gdzie ulotniły się nasze wielkie przyjaźnie, do jakich portów kotwiczą i w jakich odległych krainach żyją?

Bo pani Regina uczyła nas języka polskiego, nigdy nie mówiła o wyzysku, nie krzyczała na nas i czytała wiersze tak pięknie, że słuchaliśmy zawsze z zapartym tchem, kiedy Ordon wysadzał redutę w powietrze, razem ze sobą i szturmującymi Moskalami, albo kiedy generał Sowiński zginął, broniąc się szpadą przed wrogami Ojczyzny.

Ale wróćmy do naszej opowieści. Specyfika fabuły i sposób kreowania postaci dziecięcych przywołują na myśl nurt literatury inicjacyjnej. W momencie gdy młode umysły ścierają się z czymś wykraczającym poza ich percepcję – z Dawidkiem, który prowadzi je w niezbadane rejony życia, pokazując miejsca związane z historią Gdańska, eksponując mistyczne zdolności, prezentując okazałe wybuchy i rażąc swoją wyjątkowością – następuje łatwo dostrzegalny rozwój charakterów. Czytelnik zdaje sobie sprawę z wagi tamtych zdarzeń, z letniej, mgliście wspominanej przygody, która wszystko zmieniła. Mały narracyjny chaos trawi skrawki opowieści, a Heller  przelewa je na papier wtedy, gdy akurat sobie o nich przypomni. Dzięki temu Weisera Dawidka spowija pożerająca uwagę tajemnica – to z jednej strony stopniowe dochodzenie do prawdy, po stopniach odległych od siebie, o różnej długości i z wieloma brakującymi schodkami, a z drugiej mnożenie znaków zapytania, wzbogacanie zagadki o nowe elementy. Huelle powolutku odkrywa kolejne fakty, nagle je zapowiadając, czyniąc ciekawostką i kontynuując narrację z umownym „ale o tym później…”. Bo kiedy zaczynamy rozumieć relację łączącą Weisera i Elkę, i gdy poprzestawiane wspomnienia zaczynają kreślić spójne losy postaci, podświadomie już wiemy, że nikt nam nie da pewności, co stało się tamtego lata.

Kiedy pozostawią na mogiłach kwiaty, wieńce, czarne chorągiewki i zapalone świece, wtedy ja siadam na kamiennej płycie i rozmawiam z Piotrem

A gdańskie lato było wtedy wyjątkowe. Autor w pierwszoosobowej, osobistej narracji bardzo często powtarza obrazy i wizualizacje związane z Dawidkiem, sprawiając autentyczne wrażenie procesu przywracania zdarzeń sprzed lat. To ciągłe przypominanie, gdzie się toczy akcja, że lato było gorące, a woda w morzu przypominała zupę rybną z setkami martwych kolek, że proboszcz Dudak wzywał do modlitw o deszcze, a czerwona sukienka Elki zadarła się pod wpływem fali wiatru ma swój urok, pozwala nam pełniej uczestniczyć w wydarzeniach, a szczegółowo opisaną małą ojczyznę uznać jako własną – z kąpieliskiem w Orłowie, brętowskim laskiem, Bukową Górką, sklepikiem Cyrsona i barem „Liliput”, nawet jeśli w życiu nie widzieliśmy ich na oczy. Paweł Huelle jest gdańszczaninem z urodzenia, kochającym tę cząstkę świata, i nikt lepiej nie opowiedziałby mi o kinie „Tramwajarz” położonym koło zajezdni nieopodal szkoły ani bardziej nie ożywił wspomnieniem obrazu mężów pracujących w gdańskiej stoczni, którzy wracali pijani do domów w dniach wypłaty. Przy tym ciągle towarzyszy czytelnikowi smutek wynikły ze zniknięcia Weisera, trwające pół dnia przesłuchanie odgradza naiwność od zalążków dorosłości, a tajemnica tak naprawdę wciąż baraszkuje pod skórą. A kiedy poznajemy piękne sceny rozmów po latach ze zmarłym przyjacielem, na cmentarzu… cóż, Huelle i kunszt chwytającej za serce nostalgii to nierozerwalna jedność!

Dopiero na kolejowym nasypie, bliżej kościoła powiedział mniej więcej tyle, że pokutujące dusze, kiedy uda się im wejść w ciało owada, zaczynają świecić. Ale robaki nie wytrzymują czegoś takiego długo i umierają, dlatego też świetliki można zobaczyć tylko przez krótki czas, na początku lata.

Weiser Dawidek jest powieścią wielopłaszczyznową, skłaniającą do własnych interpretacji, które będą symultanicznie przenikać się w trakcie czytania, ustępując racjonalizującym myślom bądź brnąc w zaawansowany mistycyzm. Sensualny styl sprawia, że możemy też odbierać historię wakacji 1957 roku dosłownie i upajać się krajobrazami dzieciństwa, spędzając jeden dzień na podwórku z przyjaciółmi – z butelkowaną oranżadą, grą w piłkę i klasycznym nudzeniem się. Jeśli i to nas nie zadowoli, pozostaje liryzm języka Huellego i ujawniające się w fabule sensy poruszające temat duchowości. Książka wyróżnia się mocno sentymentalnym sposobem prowadzenia narracji, płynącej rzeką czasu w każdą stronę, czasami odwiedzającej dziecięcą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość w jednym zdaniu. Co rusz wyobraźnia Huellego zadziwia, a zaskakuje to, jak potrafi wcielać się w młodych bohaterów i pisać, stwarzać z ich perspektywy myśli, symbole, gesty, skojarzenia i wspomnienia. Weiser Dawidek to niezniszczalna pamięć o młodzieńczych wakacjach, opisanych z prawdziwym rozrzewnieniem – tak, jak należy.

Lato zdawało się pęcznieć w rozgrzanym i drgającym powietrzu, kurz trzech miesięcy pokrywał szarą warstwą liście drzew i paproci, i żaden, najsłabszy nawet podmuch wiatru nie mącił lepkiej ciszy pomiędzy ziemią a bezchmurnym niebem, skąd cienką strugą dobiegało nas buczenie niewidocznego samolotu.

A Dawidek? Kim był, co się z nim stało, gdzie zawędrował i jak spędził następne wakacje? Dla racjonalistów to zapewne wytwór bujnej wyobraźni dzieci, dla marzycieli – iskierka magii w naszej codzienności, dla wszystkich pozostałych, otwartych na przekaz autora, Weiser będzie, kim tylko sobie zapragną. To tak jak z tą książką: przy odpowiednim nastawieniu obdaruje wszystkim, czego potrzebujecie, tylko wsiąknijcie w tę opowieść, wybierzcie się do Gdańska sprzed lat, pójdzie do cyrku z Pawłem, Szymkiem, Piotrkiem, Dawidkiem i Elką, wsłuchajcie się w echo przeszłości. Bo warto!

PS Ktoś jeszcze dostrzega podobieństwo tajemnicy Weisera Dawidka z tajemnicą zaserwowaną w Pikniku pod Wiszącą Skałą? :)

Podsumowanie:
Tytuł:
Weiser Dawidek
Autor: Paweł Huelle
Wydawca: Wydawnictwo słowo/obraz terytoria 2000 (premiera: 1987)
Moja ocena: 8+/10

Powiązane posty

17 Thoughts to “[Z zakurzonej półki] „Weiser Dawidek” – z fletnią Pana ku dzieciństwu…”

  1. Oh, jak mi się ta książka podobała! :-) Chyba najbardziej „gdańska” książka obok „Blaszanego bębenka” i ten klimat…
    Skojarzenie z „Piknikiem pod Wiszącą Skałą” chyba trafne, zwłaszcza że Huelle ma tendencję do inspirowania się innymi pisarzami.

    1. Secrus

      Ja do gdańskiej trylogii dopiero podchodzę, z tym większą ciekawością, że trochę się naczytałem o powiązaniach „Weisera Dawidka” z „Blaszanym bębenkiem”. Klimat uchwycony przez Huellego robi wszystko, dzieciństwo uchwycone z każdą jego barwą i odcieniem :)
      W kwestii tajemnicy: u Huellego ewidentnie wiąże się z duchowością i tradycją chrześcijańską, ile opracowań na ten temat powstało, zaczynających snuć skojarzenia z imionami postaci i brnących o wiele głębiej… u Joan Lindsay to mitologia australijska, tym zrozumialsza, im bardziej się w niej zaczyta (a jest co interpretować! Może kiedyś poczynię jakiś artykuł na ten temat), ale tak naprawdę element mistyki i tajemnicy dziwnie bliski, choć u Huellego znacznie bardziej rozwinięty.

      1. Huelle ma tę przewagę nad Grassem, że pisze o rzeczach, z którymi jeszcze jego rówieśnicy i nieco młodsze pokolenie mieli szansę się zetknąć, bo przecież rzeczywistość lat 60-tych czy nawet 70-tych wcale nie była tak bardzo odległa od tego co opisuje w „Weiserze” tymczasem historie Grassa to właściwie odkrywanie Atlantydy.

        1. Secrus

          Racja, a w takiej literaturze bliskość realiów ma duże znaczenie. Może tu też tkwi ten dar, o którym wspomina Andrzej, ale czy Grass mimo wszystko także to uchwycił, mam nadzieję niedługo się przekonać :)

          1. Tylko, że o ile z Gdańskiem Weisera mamy jakieś doświadczenie, to Danzig Oskara jest dla nas pod tym kątem kompletnie nieznany.

  2. „Piknik pod Wiszącą Skałą”, tak :-) Dla mnie Paweł Huelle posiada rzadki dar. Opowiada przeszłość, jako… lirykę dnia codziennego? to coś co sprawia, że tam jestem? Nie wiem, czytając jego niektóre książki mam wrażenie, że to pamiętam :-)

    1. Jeszcze mi się skojarzyło. Jak dla Ciebie 1987 to zakurzona półka, to ja przepraszam, mam się dobrowolnie do muzeum oddać w charakterze antyku?

      1. Secrus

        To prawda, Huelle przez to swoje przytaczanie charakterystycznych miejsc opowieści prawie do znudzenia przyzwyczaja nas do nich, a pięknym językiem pozwala poznać bardzo szczegółowo (lirycznie właśnie) i sprawić, że się je pamięta i wraca we wspomnieniach, jakby to były nasze rejony ;) Trudno tak pisać, żeby nie popaść w przesadę i egzaltację, ale na przykładzie „Weisera…” widać, że się da. Ja wciąż nad tym pracuję i choćby w recenzjach widać, że przechwytuję troszkę ten ckliwy ton, pewnie za bardzo i zbyt bezpośrednio, ale co zrobić – tak to na mnie działa.

        Muszę jakoś podciągać lektury pod [Zakurzoną…], bo chyba już od trzech tygodni nic się na półce nie pojawiło ;) Uznajmy zasadę, że jak coś jest starsze ode mnie, to jest zakurzone – ale tylko w kategorii książek! Poza tym ja właśnie po to odkurzam, żeby ocalić dwudziestopięcioletnie antyki od zapomnienia, aby znów tętniły młodością ;p (tak, „dwudziestopięcioletnie antyki” to zgryźliwy żart, za który już mi wstyd!)

        1. Powiedzmy, że jesteś usprawiedliwiony :-)
          Wracając do meritum – piękny język to coś za co trzeba chwalić, mało tego dzisiaj. Nawet kolokwializmy podane w odpowiedni sposób mogą być piękne :-)

          1. Secrus

            A przecież i Huellemu zdarzyło się użyć kilku wulgaryzmów czy właśnie mowy bardziej podwórkowej – tylko w odpowiednim momencie i tonie.
            Cóż, piękny język przestał być modny, bo jak napiszesz powieść pięknym językiem i wyślesz ją do wydawnictwa, to powiedzą, że jak na literaturę rozrywkową to za pięknie, zbyt rozwlekle i nikt tego nie przeczyta ; ) Coraz więcej ludzi głosi, że lepiej usuwać to, co (wg nich) zbędne, pisać krótkimi zdaniami i broń Boże nie stosować jakichś przenośni czy wyszukanych porównań. Taka zasada „im prościej, tym lepiej” nie sprawdza się jednak w przypadkach, kiedy ktoś naprawdę potrafi tak pisać, a mimo to i tak często jest mu to uniemożliwiane.

            Dlatego sięgam po starocie ;-)

  3. „Piknik pod Wiszącą Skałą” – CUDO i moja trauma dzieciństwa, bo z nieznanych powodów oglądałam ten film z rodzicami za młodu i przeżywałam strasznie zniknięcie tych dziewczynek! :D Zaznaczam, że po latach trauma nie minęła, a tylko pogłębiła i zrodziła potrzebę odkrycia tajemnicy zniknięcia. ;)
    Podsumowując Drogi Secrusie – przekonałeś mnie, jak zwykle zresztą :D Przekażę Mamie, że nie ma innego wyjścia, jak zacząć polować. :D

    1. Secrus

      To już taki urok oniryzmu „Pikniku…” – jak się trauma pojawi, to nie zniknie, bo i tajemnica na zawsze zostanie niewyjaśniona ;)
      Barrdzo się cieszę i już czekam na wrażenia – ja niedługo sięgam po film, w sam raz na deser!

  4. No właśnie, pora odkurzać i takie młode książki. Jakoś tak zarosły, a w nowościach trzeba się mocno naszukać, by znaleźć coś równie godnego uwagi.

    1. Secrus

      Dokładnie, przeglądając oferty wydawnictw w działach „nowości” i „zapowiedzi” rzadko trafiam na coś, co intryguje mnie do tego stopnia, że mówię: „muszę to przeczytać”. A starsze propozycje… obfitości tyle, że zdaje się, jakby nigdy miało jej nie zabraknąć ;)

  5. Żadna powieść Huelle nie przypadła mi tak do gustu, jak właśnie „Weiser Dawidek”. Jako, że mieszkam na Pomorzu to zwracam szczególną uwagę na twórczość tego autora, ale polecam również Stefana Chwina, a zwłaszcza na „Hanemanna”.

    1. Secrus

      Ehh, chciałbym, żeby podobną kunsztem i tematem powieść ktoś osadził w moich rejonach… troszkę zazdroszczę :) Powiedziałem A, więc powiem i B, stąd Chwin na pewno w moich czytelniczych planach figuruje – dziękuję za polecenie, od czego dobrze zacząć. Ci Panowie w ogóle chyba dość często bywają obok siebie w różnych zestawieniach i listach, czy to ze względu na miejsce, z którego się wywodzą, czy pokolenie…

  6. […] naukowej pracy nad licencjatem, co skutecznie wypełniło kolorowymi karteczkami moje egzemplarze Weisera Dawidka, Białego kruka czy najnowszej publikacji Tadeusza Cegielskiego o kryminale), ale od jakiegoś […]

Leave a Comment