[Z zakurzonej półki] Podsumowanie roku 2014!
O zakurzonych książkach piszę dla Was dokładnie od 19 listopada 2013, mój pierwszy tekst w Tramwaju nr 4 był zarazem otwarciem tego cyklu, trwającego już ponad rok. Pamiętacie pierwszy tytuł? Jego recenzję nazwałem: „Gdy wszystko obraca się przeciwko tobie”, to był kryminał, kilka miesięcy później pisałem jeszcze o jednej książce tego autora. Pojutrze Nowy Rok i zastanawiałem się, czy jest sens tworzyć jakiekolwiek podsumowania. Bo tak: każdy miesiąc omawiam we wpisach stosowo-filmowych (wybaczcie brak listopadowego, już w styczniu połączę go z grudniowym – stos będzie większy, choć ostatnio i tak raczej nadrabiałem lektury, niż kupowałem/dostawałem ;p), a chyba nie uwielbiacie mnie na tyle, by chcieć czytać, jak się powtarzam :) Postanowiłem więc tylko w jakiś sposób oddzielić tegoroczne [Z zakurzonej półki] od przyszłorocznego klamrą luźnych rankingów i szczątkami statystyk, które każdy z nas lubi i chętnie porównuje.
W 2014 przeczytałem 71 książek, z czego 42 trafiły w formie recenzji do cyklu. Wychodzi na to, że czytam naprawdę dużo „klasyki”, a że to książki tematycznie bardzo różne, poznaję ją z wielu perspektyw. Nie mam twardo wyznaczonej granicy lat, których książka nie może przekraczać, by trafić na zakurzoną półkę – to na pewno nie XXI wiek, ale już lata 90. XX w. traktuję różnie, czasem wpisując jakiś tytuł do serii (np. Dolores Claiborne, 1992), a czasem pozostawiając inny bez przynależności do cyklu (np. Magiczne lata, 1991).
[Tak na marginesie, McCammon miał być zakurzonopółkowy, ale Oisaj odradził, bo tytuł w Polsce świeży dzięki wydaniu Papierowego Księżyca i niepotrzebnie wprowadzałbym w błąd potencjalnych czytelników dopiskiem w tytule, sugerując, że to jakiś staroć. I co się okazało? To był strzał w dziesiątkę, bo recenzja zebrała jedną z najlepszych pul odwiedzin z moich tegorocznych tekstów, a po wpisaniu w Google frazy „Magiczne lata recenzja” wyskakuje jako drugi link, zaraz po Lubimy Czytać :D]
Rok ma tygodni 52, recenzji zaś ukazało się 42, więc istnieje mała rozbieżność. Cóż, te 10 wtorków widocznie przepadło bądź publikowałem wtedy recenzję tytułu otrzymanego od wydawnictwa – różnie się działo, czasem po prostu nie wyrabiałem się z czasem i nic zakurzonego dla Was nie miałem :) Ale te 42 wpisy recenzenckie to i tak sporo, a dołączając do tego 7 tekstów z końca roku 2013, liczba wynosi 49 ZAKURZONYCH KSIĄŻEK W TRAMWAJU NR 4! Z tej okazji, i ze względu na zbliżającego się wielkimi krokami Sylwestra, i dlatego, że mam wreszcie z czego wybierać, zaprezentuję Wam 2 drobne rankingi związane z cyklem [Z zakurzonej półki].
TOP 10 ZAKURZONYCH KSIĄŻEK 2014 ROKU
(fragmenty pochodzą z opublikowanych recenzji)
1) Wilk stepowy
Nie wiem, skąd tak silna więź wytworzyła się między moim umysłem a słowami Hessego, może stąd, że odnoszę treść do zdarzeń, które do mnie trafiają, że widzę w tym prawdę, jakiej pośrednio doświadczyłem lub której pozwolono mi zaledwie dotknąć. Może pojawia się tu ta trywialna zależność, że chęć rozumienia „Wilka stepowego” determinuje realizację tej chęci – w sposób własny, indywidualny, ale prawidłowy jak każdy inny. Miło zdać sobie sprawę, że podczas lektury jest się w innym świecie – świecie egzystencjalnych przemyśleń, pokaźnego labiryntu znaczeń Hessego, który można przemierzać nie tylko w prawo i w lewo, do przodu, w tył, ale też na skos, a nawet do głębi i pod gwiazdy.
2) Kwiaty dla Algernona
W „Kwiatach dla Algernona” dostajemy kompletną opowieść o ludziach, o małych szczegółach budujących nasze życie, wreszcie o tym, jak bardzo inteligencja wpływa na osobowość i czy można sztucznie przewartościować wszystko, co prymarnie jest z nami związane. Zakończenie chwyta za serce i ściska bez litości, a więź zbudowaną między Charliem a czytelnikiem trudno rozerwać. Z kart powieści Keyesa bije szczerość, studium psychologiczne rozwija się tak konsekwentnie, jakby Charlie istniał naprawdę i tylko opowiedział autorowi swoją historię. Są książki z ciekawym zamysłem. Są też takie, które grają na uczuciach i przyciągają do siebie wrażliwe umysły. Inne triumfują na gruncie rzetelnej realizacji tematu. „Kwiaty dla Algernona” skupiają te i wiele innych zalet, czyniąc perypetie Charliego historią, której do końca życia nie zapomnicie.
3) Dawca
W pierwszych chwilach czujemy się w tym świecie nieswojo, sztucznie, wszystko wokół ktoś parszywie wyprał z emocji i wygładził, jakby ludzie byli tylko marionetkami. Książka tapla się w dystopijnym błocku, ale przebrana w pozornie utopijne, tkane złotą nicią szaty. A nam, im dłużej tkwimy w tej wizji, tym bardziej jej absurdalność zaczyna doskwierać. Tak się właśnie pozyskuje czytelnika!
4)Mechaniczna pomarańcza
Dzieło Burgessa to taka dziwna abstrakcja, która jest na tyle straszna, że wydaje się, by była prawdziwa. Tak! To nie realność zbliża się do abstrakcji, ale przerażająca abstrakcja przedziera się do naszego świata, jaskrawa i kontrowersyjna, ale jakże pasująca. Opisy przewinień Alexa i jego bandy przy akompaniamencie brutalnego słownictwa, obojętność rodziców bohatera na rozwiniętą degrengoladę, chorobliwe zamiłowanie bohatera do muzyki klasycznej, swoista traumatyczna atmosfera mierzona w tonach, zwalona całym ciężarem na czytelnika – to wszystko propozycje Anthonego Burgessa, ponure i do cna przerażające.
5) Pozytronowy człowiek
Wspólne dzieło Isaaca Asimova i Roberta Silverberga to epicka opowieść kilku pokoleń rodziny Martinów na tle światowego rozwoju, książka poruszająca się po grząskim terenie idei, to wielki referat o prawie wolności, pragnieniu bycia niezależnym w każdej sytuacji i o marzeniach, jakie posiadamy od chwili narodzin do ostatniego tchnienia. Opowieść z najwyższej półki, trafiająca do serc najprostszą, ale jednocześnie niezwykle rzadko uczęszczaną drogą. To historia, którą trzeba poznać.
6) Dolores Claiborne
Z każdym kolejnym akapitem zbitego tekstu jest coraz ciekawiej, bardziej dramatycznie i nastrojowo. Klimat tkwi w małej wysepce, na której każdy każdego zna, osobiście lub z nieprawdziwych plotek, a pomiędzy bohaterami unosi się intrygująca mgiełka napięcia, zbrodniczego i nieprzewidywalnego. Blurb informuje, że „Dolores Claiborne” jest psychologiczną powieścią grozy, choć moim zdaniem strachu tu niewiele, za to solidnego obyczaju – znacznie więcej. Fabuła rozwija się nieśpiesznie, co pozwoliło do perfekcji rozwinąć portrety psychologiczne postaci. Bohaterami nie rządzą jednowymiarowe charaktery, lecz radykalne cechy ewoluujące pod wpływem ważnych wydarzeń. Mistrzowską kreacją jest główna bohaterka, która może budzić początkową niechęć, ale wraz z rozwojem opowieści, poznawszy jej nowe twarze, zaczynamy rozumieć każdy gest, zachowanie i intencje. W końcu słuchamy jej przez kilkanaście godzin! (…) Czytelnik zatapia się w pasjonującej i szczerej do bólu opowieści stojącej ponad strukturami: nie ma rozdziałów, do odbiorcy nie dociera inny głos niż Dolores. Jest czytelnik, kobieta z przeszłością i jej słowa. I to cholernie dobry układ!
7) Wielki Marsz
Wizja świata, jaką przyjąłem podczas marszu, napawała obrzydzeniem do rzeczywistości, niebezpiecznie naruszała moralność, będąc jednocześnie czystą wiarygodnością. Zatopiłem się w tym wymiarze, tak innym od dotychczasowego, swobodnie przesuwającym granice wszystkiego, czego do tej pory nauczyło mnie życie. Stawiałem jedną nogę za drugą, zapominając o przeszłości, nie wierząc w przyszłość i umierając w teraźniejszości. Ameryka, przez którą przechodziliśmy, była zaledwie makietą podzieloną na stany, miasta i miasteczka, z ludźmi i ich codziennością, która nas już nie dotyczyła. Wszystko wokół stało się miejscami bijącymi zwyczajnością, pozostawionymi na uboczu – bo liczył się tylko marsz i to, jak wiele trudu nam przysporzy i jak wiele rozrywki zapewni skandującym widzom.
8) Biały Bim, Czarne Ucho
Uwierzcie lub nie, ale dawno, naprawdę dawno nie czytałem książki, której tekst tak szybko przemykałby przed moimi oczami, wydarzenia płynęły nieprzerwanym nurtem, dawno tak nie wypatrywałem każdego kolejnego słowa i nie mogłem doczekać się następnego rozdziału. Opowieść o Bimie jest prosta, ale prosta cudowną prostotą. Fragmenty psiego rozumowania powodują uśmiech na twarzy, a obrazy ludzkiej niesprawiedliwości i cierpienia Bima mogą wzruszać tłumy. Ze zwierzęcym bohaterem po prostu się zżywa, dzieli jego radości i smutki. Oprócz tego książka Gawriiła Trojepolskiego poprzetykana jest opisami życia na wsi, polowań, wizerunku społeczeństwa, które nie każdego mogą porwać, ale są rzetelne. Na pierwszy plan wysuwa się prostota wypowiedzi zawierająca wszystko, czego czytający mógłby oczekiwać od takiej historii. W tym też tkwi urok „Białego Bima”.
9) Portret Doriana Graya
Oscar Wilde stworzył historię, która ani trochę nie ukrywa, że jest odzwierciedleniem sporej części jego poglądów, wykładanych na kartach powieści w sposób oczywisty i idealnie skrojony do cytowania. Używając gry słów: w sposób maksymalny, bo od maksym niebywale się w „Portrecie…” roi. Czyni to styl pisarstwa zupełnie oderwanym od współczesności, ale dzięki misternie poprowadzonej fabule i uczynieniu z jej intertekstualności wciągającego przebiegu akcji – powieść czytywana jest do dzisiaj z niesłabnącym zainteresowaniem. Być może to zasługa motywów, które intrygują od zawsze: fatalnego wpływu jednego człowieka na drugiego, tematyki sztuki ujętej w towarzystwie angielskiej arystokracji niestroniącej od uczt, dysput i wytwornych spotkań, wreszcie fantastycznych właściwości obrazu jako zwierciadła duszy, narzędzia zła. A może przyciąga kryminalna warstwa powieści, może dostrzegane od lat elementy homoseksualne, może zaś przesłanie – rzecz o naszych namiętnościach, traktat o sztuce czy też istota ludzkiego wnętrza?
10) Pozostać sobą
„Pozostać sobą” to literatura iście sentencjonalna, motywująca, pełna życiowych, nienachalnych rad dotyczących sfery uczuć i ważniejszych celów. Nie są odkrywcze, bo wiemy na przykład, że każda klęska czegoś uczy, a bariery istnieją tylko w naszej głowie, lecz gdy Busłajew zaczyna wdrażać w życie te zasady, my uczymy się ich na nowo. Nieważne więc, że lekkoatletyka może być wam obojętna, a o skoku wzwyż słyszeliście tylko w opowieściach – tutaj ten sport stanie się waszym pierwszorzędnym zainteresowaniem. Takie książki po prostu chce się czytać!
Ale i tak najlepszą książką mijającego roku, książką, do której będę wracał, której fragmenty mogę czytać zawsze i wszędzie, za każdym razem zatapiając się w jej fascynujący świat, jest twór pt. „Magiczne lata”! Cudo, sama wyjątkowość i historia z serii tych, o których się mówi, że drugich takich nie ma.
A że moja działalność na blogu to nie tylko czytanie, lecz też opisywanie wszystkich wrażeń, jakie kłębią mi się w głowie podczas tego procesu, chciałbym Wam zaprezentować ranking moich ulubionych recenzji, rzecz jasna – własnym, skrajnie subiektywnym zdaniem. Bo jeśli pisze się do jakiegoś wydawnictwa, jeśli chce się, by niektóre recenzje stanowiły rodzaj wizytówki, to takich rozróżnień trzeba dokonywać. Zazwyczaj było tak, że genialne książki skłaniały mnie do lepszych, doskonalszych tekstów, choć jak pewnie wiecie, bywało też zgoła odmiennie… ;) Tym razem całościowo o 2014, nie tylko [Z zakurzonej półki]. Pozwólcie na odrobinę przechwałek!
TOP 13 RECENZJI 2014 ROKU:
(wybaczcie, tylko dziesięciu nie byłem w stanie wybrać!)
1) Magiczne lata – znów ona, ale wierzcie mi, że chyba w żadnej recenzji tak nie popłynąłem i nie byłem z siebie taki dumny. McCammon mówił, że rzadko się zdarza, by oczekiwania pisarza w dużej mierze spełniały się po spisaniu książki, a jego zdaniem „Magiczne lata” udały mu się w ponad 90%. No, to mnie ta recenzja też ;)
2) Wilk stepowy – książka wybitna, więc i myślało się o niej, a potem pisało, jednym tchem. I jak zazwyczaj poprawiam w swoich tekstach tony powtórzeń, tak tutaj byłem zaskoczony, bo autokorekta prawie nie była konieczna.
3) Mechaniczna pomarańcza – jedna z najdłuższych recenzji. Frajdę miałem przeogromną z umieszczania w tekście wtrętów nowomowy Burgessa i chyba nawet mi to wyszło :D Horror szoł!
4) Dawca – pierwotnie tekst pokazał się na Lubimy Czytać, ale niedługo potem zamieściłem go też na blogu. Nie wiem, czemu tak mi się podoba – może dlatego, że opisałem wszystko, czym książka mnie ujęła i udało mi się płynnie uchwycić swój entuzjazm w słowach.
5) Anielski śpiew – ło Bosz… co to za fatalny twór był. Pojechałem ostro, ale sprawiedliwie, bo tego naprawdę nie dało się czytać. Przy tym, krytyka chyba nie była bezpodstawna. Pisanie takich recenzji to czysta frajda, ale nie jest warta czytania takich książek.
6) Nomen Omen 2 – pamiętacie to jeszcze? :p Oisajowy pomysł na żart był przedni, więc chciałem go zrealizować jak najlepiej. Trzeba przyznać, że fabuła wyszła nam niezła…
7) Kwiaty dla Algernona – książka na mnie wpłynęła i myślę, że można sobie to uzmysłowić po moich słowach.
8) Colas Breugnon – recenzja krótka, lekka i przyjemna, niemalże jak książka. Tu też słowa kleiły mi się wyjątkowo udanie.
9) Wielki marsz – ostatnio coraz rzadziej odbiegałem od utartej formuły recenzji, jak zrobiłem to np. przy Edgarze Allanie Poem, ale dla Kinga uczyniłem wyjątek :)
10) Mój przyjaciel Meaulnes – pewnie nietrudno zauważyć, że jestem sentymentalny, nostalgiczny i w ogóle smętny (;p), dlatego takie książki mogę czytać bez przerwy i pisanie o nich to też ogromna przyjemność. Tu widać mą słabość dość wyraźnie…
11) Niewidzialna korona – monumentalna książka, więc też starałem się ją rzetelnie opisać. To chyba jedna z moich lepszych recenzji, w których trzymam się twardo zasad i nie popadam w jakieś tam egzaltacje ;)
12) Ona – mój pierwszy egzemplarz recenzencki od wydawnictwa, więc bardzo się starałem, czytałem i poprawiałem wiele razy przed publikacją. Do tej pory uważam, że to dobra robota.
13) Obcy – dość świeży tekścik, w którym udało mi się odzwierciedlić duszną atmosferę historii Camusa i chyba nawet wyglądało, że swą mądrością ogarniam każde egzystencjalne przesłanie… Ale to wszystko nieważne ;)
Dotrwaliście do końca? Jak widzicie, [Z zakurzonej półki] to cykl bardzo nierówny – piszę w nim zarówno o wielkich klasykach, które zna każdy i nie potrzebuje czytać ich recenzji, ostatnio nawet o kanonie lektur, gdy wymagają tego studia, ale też odkrywam perełki, o których wie niewiele osób, a które prezentują bardzo wysoki poziom (takimi odkryciami były np. książki „Pozostać sobą”, „Biały Bim…”, „Pozytronowy człowiek”…). 42 zakurzone tytuły za mną, po Sylwestrze pora na co najmniej drugie tyle! Nie przestanę odkopywać staroci i dzielić się z Wami moją opinią na ich temat, tego możecie być pewni.
A czy Wam moja zakurzona półka przysłużyła się do czegoś? Poleciłem Wam jakiś tytuł, który okazał się mistrzostwem? Szczególnie zapamiętaliście jakąś recenzję? Zastanawiam się, czy w zalewie tylu nowości i tak obszernej, popularnej klasyki macie czas, by sięgnąć po mniej znanym, stary kryminał, zwrócić uwagę na książkę, którą skądś wygrzebałem i wyraziłem się pochlebnie, a jej nawet próżno szukać w antykwariatach. I jeszcze jedna kwestia: zgadzacie się z moim rankingiem tekstów, czy raczej są kiepskie i niewiele warte? :) Albo nie przywołałem jakiegoś, który Was wyjątkowo zachęcił…
Jak znajdziecie chwilkę, to napiszcie parę słów, a jak nie, to chociaż przeczytajcie coś zakurzonego. Warto, jak zawsze!
Piękne wyniki :)
Postaramy się o jeszcze lepsze za rok :)
Oczywiście, że czekam na następny rok :-)
Nie zawsze komentuję (lenistwo?), ale na brak zainteresowania nie możesz narzekać ;-)
W przyszłym roku będzie jeszcze lepiej, co nie?
Pozdrawiam, Kruk :-D
Z tymi komentarzami to sprawka właśnie lenistwa i braku czasu – bo chciałoby się udzielać na innych blogach, wdawać w książkowe dyskusje pod wpisami, ale kiedy, ja pytam, kiedy? ;)
Jeszcze lepiej? Inaczej tego nie widzę!
Pozdrawiam i życzę udanego wejścia w Nowy Rok :D
No mam nadzieję, mam jeden zaległy wpis nad którym pracuję ;-), jeszcze na ten rok. Na BKF (no nowy blog), tylko się zastanawiam, czy się nie obrazicie na mnie jak go opublikuję :-D
Nawet nie strasz :D Obrażę się, jeśli nie opublikujesz – najwyżej później zmienię zdanie ;)
Mnie się ostatnio „zakurzony” Doktor Żywago nie udał…
Czytałem Twoją „recenzję”, sama książka ciągle przede mną… bo z takimi obszernymi klasykami najtrudniej zacząć ;)
Ja też sobie odkurzam różne książki, muszę odkurzyć”Portret Doriana Graya”, ale też mam w planach odświeżenie literatury dziecięcej, na pewno „Muminki” :)
„Portret…” odkurzyłem w tym roku i polecam bardzo – jeden z takich monumentów, o które można być spokojnym. A dziecięcą pewnie będę odświeżał bądź dopiero poznawał za jakiś rok, ze względu na studia o specjalności nauczycielskiej i praktyki w szkole podstawowej :)
Wow! Ja jak na razie „odkurzam” literaturę dziecięcą i powiem wiem szczerze że więcej czytam młodemu niż sobie, nie tylko na dobranoc :) Jakoś więcej czytam w okresie poza zimowym, młody na plac zabaw a ja ławeczka i książeczka :) nikt mi wtedy za uchem nie ględzi i nie pyta co czytam :)
I obiecuję więcej komentować tutaj :) na fb jakoś łatwiej mi idzie :)
Ale takie odczytywanie na nowo dziecięcych książek też ma pewnie swoje uroki :) A jak ławeczka i książeczka, to jaka jest wymarzona?
Ja mam takie minipostanowienie, żeby chociaż troszkę się zaktywizować na innych blogach, bo ludzie tu ze mną rozmawiają, a ja u nich od święta (oczywiście czytam, ale milcząco ;p)
Chętnie sięgam po stare kryminały i horrory, o starociach trzeba po prostu pisać :)
„Dolores Claiborne” to niezapomniana, mocna powieść. Widziałeś ekranizację z Kathy Bates ?
Tak! Wiekowe kryminały i horrory mają w sobie dodatkową tajemnicę, która wynika nie tylko ze specyfiki gatunku. Poza tym czyta(ło) je mnóstwo osób, a często Internet na ich temat milczy.
„Dolores Claiborne” widziałem nawet w pierwszej kolejności, a ekranizacja tak mnie zaintrygowała, że bodajże pół roku później musiałem sięgnąć po książkę. Gdyby było odwrotnie, pewnie film zrobiłby na mnie trochę mniejsze wrażenie, ale tak, oba przekazy są dla mnie genialne. Kathy Bates u Kinga to mistrzostwo w każdym wydaniu, a samą filmową „Dolores…” planuję niebawem odświeżyć – jeśli nie dla dobrze znanej fabuły, to dla atmosfery, jaką zbudował Hackford (swoją drogą: reżyser wyśmienity).
„Magiczne lata” <3 Uwielbiam. Cudowna książka. Piękna historia. Prawdziwa perełka wśród moich książek :D
Już tyle górnolotnych słów na jej temat wypowiedziałem, że nie wiem, jak jeszcze wychwalać ;) Coś pięknego, perła i cudowność :D
Jak wiesz – uwielbiam Twoją Zakurzoną Półkę i czekam na wspaniałości, które polecisz w przyszłym roku :D „Dolores Clairborne” i „Magiczne Lata” obowiązkowe dla mnie :D
Zawsze się cieszę na komentarz od Ciebie i miło mi, że lubisz do nas zaglądać ;) Koniecznie znajdź czas na te dwie lekturki, o których wspomniałaś – głowę daję, że zajmą u Ciebie zaszczytne miejsca :D
Słyszałeś o takiej teorii, że jak człowiek wpadnie w jakiś krąg myśli, to już się z niego wyrwać nie może? Ja tak ostatnio miałam z tematyką egzystencjalną. Wchodzę do Ciebie i co widzę – „Wilk stepowy”, lektura, którą miałam przeczytać już wieki temu. Recenzję wprawdzie przegapiłam, ale ja w tym roku przegapiłam mnóstwo rzeczy, więc to nie dziwota. Ale zaraz nadrobię, jak tylko przestanę wypełniać to okienko…
Noworocznie życzę dużo miejsca na zakurzonej półce, wielu miejsc siedzących dla tych, do których warto zajrzeć, krzywych torów życzę blogowych frustratom, a trybinki tramwaju niech się kręęęęcąąą!
Ślę pozdrowienia!