[Czytam synkowi] Ksiądz Twardowski dzieciom. Opowiadania – tego się nie da czytać…
Zdarzyło mi się czytać książki napisane przez trzech księży, Malińskiego, Bonieckiego i Twardowskiego. Wszyscy piszą świetnie, tylko jednego z nich da się czytać.
Tylko Malińskiego można czytać jak zwykłą książkę, siadasz czytasz i kończyć kiedy chcesz. Zarówno Boniecki jak i Twardowski piszą tak, że ja ich nie potrafię czytać „ciągiem”, dziś postaram się wytłumaczyć o co chodzi z Twardowskim. Ksiądz Twardowski dzieciom. Opowiadania to pięknie wydany zbiór tekstów księdza Jana, właśnie tekstów, a nie opowiadań, bo tego się nie da jednoznacznie przypisać jak dla mnie do określonego rodzaju sztuki pisarskiej. Czyta się to absolutnie genialnie, ale nie da się czytać zbyt dużo na raz. Twardowski stworzył teksty krótkie, napisane prostym i zrozumiałym dla każdego językiem, ale jednocześnie tak głębokie i refleksyjne, że czasem po kilku, czasem po jednym, trzeba się zatrzymać, odrobinę zastanowić, a nawet wrócić na początek przeczytać jeszcze raz.
Choć tytuł sugeruje, że to książka skierowana dla dzieci, to jednak trzeba jasno powiedzieć, że choć głównym adresatem rzeczywiście są młodzi czytelnicy, to moim zdaniem nikt, nawet wyrobiony intelektualista, nie pozostanie zupełnie obojętny w stosunku do treści w niej zawartej. No i Twardowski uważał, że wszyscy jesteśmy po trosze dziećmi. Zdecydowanie nie jest to też książka tylko dla wierzących, jestem przekonany że jej przesłanie trafi do każdej osoby wychowanej w tradycji judeo-chrześcijańskiej, a dla pozostałych też znajdzie się coś ciekawego. W tych krótkich formach literackich (upieram się, że to niekoniecznie opowiadania) jest tak wiele ciepła, zaskakującego zmysłu obserwacji i ciekawych przemyśleń, że jest co czytać.
Tak wiec czytamy sobie księdza Twardowskiego powoli, smakując, czasem razem, czasem ja sam, czasem coś przeczytam i czekam na wieczór, aby przeczytać Młodemu. Przestaliśmy go czytać ciurkiem i po kolei, skaczemy teraz i sprawdzamy co nam los przyniesie, ostatnio kiedy Młody marudził, że się czegoś boi, otwarło nam się na stronie 89, a tam tytuł Nie bać się, naprawdę, bez ściemy. Można też powiedzieć, że sobie teraz tę książkę sączymy, jak chłodny jabłkowy sok w leniwe, gorące letnie popołudnie.
No a do tego cud, miód i maliny czyli Marta Kurczewska. Znamy i lubimy tę Panią od Tappiego, ale tutaj pokazała co naprawdę potrafi. Jest bardzo różnorodnie, kolorowo, z pomysłem i zaskakująco momentami. Nawet diabeł w jej wykonaniu jest jakiś inny.
Jest co czytać, jest co oglądać, ale pamiętajcie, żeby nie próbować siadać i machnąć wszystkiego w jeden wieczór, bo tego się nie da tak czytać…
Podsumowanie:
Tytuł: Ksiądz Twardowski dzieciom. Opowiadania
Autor: Ksiądz Jan Twardowski
Ilustracje: Marta Kurczewska
Wydawca: Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Dla kogo: dla wszystkich, zdecydowanie nie tylko dla dzieci
Coraz ciekawsze i coraz ładniej ilustrowane te bajki dla dzieci robią ;)
http://pasion-libros.blogspot.com
Robią, robili i chyba będą robić :)
Tak książeczka została zaprezentowana, że będę ją sobie musiała sprawić.
Na pewno warto, aby się upewnić można też jeszcze zerknąć w księgarni :)
Masz rację, Twardowski potrzebuje czasu… Ja mam 8 tomów jego utworów, ale przeczytane tylko 4, bo potrzebuję na niego odpowiednią ilość czasu, nastrój musi być… i chyba jeszcze to magiczne coś, żeby mógł spokojnie do mnie dotrzeć…
Przy czym należy dodać, że nie bierze się to z tego, że Twardowski pisze zawile czy skomplikowanie ;)
To prawda, ksiądz Twardowski w prostych słowach przekazywał i wciąż przekazuje bardzo ważne światopoglądowo rzeczy. Uwielbiam wiersze z „Zeszytu w kratkę”.
słuchać też się nie da… próbowałam z „Nowymi patykami…” audio – po kilku umysł się wyłącza i zaczyna analizować, roztrząsać, odpływa – zdecydowanie, trzeba dawkować
A w małych dawkach to sam miód :D