Targi w Katowicach to jakiś żart, ŚBK chylę czoła
Wczoraj pojechałem do Katowic, w wyprawie towarzyszyła mi anek7, która zadbała o to, abym nie padł na kierownicę po intensywnym dniu, wielkie dzięki.
Targi Książki w Katowicach to dla mnie raczej miłe miejsce, w końcu tam odstałem rok temu eBukę. Tym razem wspomnienia też są miłe, ale zdecydowani nie ma to wiele wspólnego z samym wydarzeniem w Spodku. Nie bójmy się tego słowa, Targi Książki w Katowicach, to żart, porażka i robienie sobie jaj z czytelnika. Organizatorzy nie byli w stanie zapełnić nawet w w całości płyty Spodka, aby nie świeciła ona pustkami na części odbywał się kiermasz sportowy. Niezłe jaja c’nie? Jedyne co ratuje jeszcze tę imprezę to Śląscy Blogerzy Książkowi i Śląski Klub Fantastyki. ŚKB zorganizował spotkania z udziałem kliku ciekawych autorów fantastyki, a z racji niewielkiej frekwencji udało się zaczepić Andrzeja Pilipiuka, Jakuba Ćwieka i Krzysztofa Piskorskiego:
Jeszcze lepszą robotę wykonali Ślascy Blogerzy Książkowi. Przygotowali dwa panele dyskusyjne i to dyskusyjne nie tylko z nazwy, każdy mógł się wypowiedzieć, podzielić swoim pomysłami i doświadczeniami. O dziwo brak mikrofonu nie przeszkodził w rozmowie mimo całkiem sporej frekwencji. Był zabawny konkurs, były prezenty dla WSZYSTKICH biorących udział w spotkaniu, było ciekawie i obyło się bez jakiś niesympatycznych bonusów.
[Edit na życzenie ZwL]
- Są blogerzy którzy piszą recenzje bez czytania książki, zdecydowanie nie pochwalam tego.
- Spora grupa ludzi po zachowaniu KTL ma poważne wątpliwości czy jest sens pisać krytycznie o polskich autorach, może lepiej nie pisać takich notek, albo nie czytać polskich żyjących pisarzy.
- Weryfikacja obrazkowa komentarzy to ZUO, ale niestety w dzisiejszych czasach konieczne.
- Podobno lajkowanie własnych postów pomaga
- Dobrze jest używać tagów i oznaczać bohaterów posta
- Jestem blogerem lajfstajlowym ( prawie)
- Blogowanie o książkach podobno staje się modne
- Komentowanie jednym zdaniem nie jest dobrze widziane
- Nikt nie podał recepty, jak stać się popularnym blogerem
[Edit end]
Troszkę tego przywiozłem, pożyczone i podarowane :) Wyjazd udany, spotkania ciekawe, Targi jakiś żart. Było mi ogromnie miło móc dopasować kolejne twarze do blogów i nicków, dziękuję wszystkim obecnym, mówiącym, niemówiącym no i przede wszystkim ŚBK, jestem pełen podziwu dla was.
P.S.
Jeszcze na koniec mała polecanka, znajoma blogerka mówiła, że to podobno jest świetny tytuł, zobaczymy czy mi się uda go gdzieś zdobyć i przeczytać ;) .
Sardegna, nie moglem się powstrzymać :D
P.S.2
Furiat na żywo miażdży :)
P.S. 3
Janek z Kocham książki otworzył antykwariat !
i wzajemnie. Dano nikt mnie tak nie głaskał :)
Było mi ogromnie milo :)
Dobrze, że nie zdążyło ci się zrobić ogromnie mokro :) Co w wypadku Furiata i jego „głaskaczy” miewa czasem miejsce :)
No ale że co tak zdawkowo o tych debatach? Nie uważałeś i nie robiłeś notatek? Bardzo brzydko, my tu czekamy na ustalenia, uchwały i wskazówki :D
Notatki? Zdjęcia dziewczynom robił ;-)
Andrzeju nie zdradzaj ! :D
Gdzie robił? Co robił? Ja się więc pytam, gdzie te zdjęcia!
Poprawione na życzenie :)
No już lepiej :P
Janku! Nie wiem czemu w zamieszaniu do Ciebie nie podeszłam i się nie przedstawiłam (znowu!), ale w każdym razie na spotkaniu w City Rocku kucałam obok Ciebie i to ja byłam tą sierotą, która wstała, gdy akurat było cykane któreś zdjęcie, bo ścierpły jej nogi :D
Ja chyba po prostu źle odnajduję się w większych grupach i nie umiem potem ogarnąć i przywitać się z każdym, z kim bym chciała. W każdym razie – miło Cię było zobaczyć na żywo – żółta bluza i koszulka z logo bloga od razu rzucały się w oczy.
Tak mi się właśnie zdawało, ale nie byłem pewien :)
Do następnego razu, będę wiedział kogo szukać !
Może w końcu pogadamy :) Bardzo mnie kuszą warszawskie targi, więc jest chyba następna okazja na spotkanie :D
Janek, błagam, wyjaśnij mi to zdanie: Są blogerzy którzy piszą recenzje bez czytania książki…, że niby co? :-(
To ja się $#@%& męczę bo redaktor blurby i notatki w książkach takiej jednej serii dobrze napisał i mi to przeszkadza, bo mógłbym się powtórzyć i głupio by było, a Ty tu o takich kwiatkach piszesz?????
Też mnie zatchnęło :D Kobitka stwierdziła, że wzięła z ciekawości do recenzji książkę, która nie jest w jej ulubionym gatunku literackim (ale po opisie wydała jej się ciekawa i chciała jej dać szansę), ale okazało się, że jej nie była w stanie doczytać, no masakrejszyn wielkie, więc opisała pokrótce o co w książce chodzi, a potem zrobiła „prasówkę” z innych recenzji, że blogerzy piszą o niej tak i tak (przyznając, że powołuje się na zdanie innych). Mam nadzieję, że dobrze to przekazałam i nie przekręciłam słów blogerki :)
Czytam i patrzałom nie wierzę. O_o
Tu owa nieszczęsna „kobitka”. Wyszłam na jakąś fałszywą gnidę, która ściąga od innych blogerów… :( To nie miało być tak! Powiedziałam, że nie byłam w stanie przeczytać książki, bo mnie odrzucała stylistycznie, ale nie uważam się za alfę i omegę opiniotwórstwa, skoro wydawnictwo wydaje trzecią książkę tej pani, znaczy się, że innym się podoba. I sprawdziłam, CO się innym podoba, a potem przebrnęłam przez książkę starając się zwracać uwagę na aspekty, które MOGĄ się innym podobać, przy okazji podkreślając to w recenzji. Rzeczona recenzja zdarzyła mi się RAZ, o czym też mówiłam, a później uściśliłam, że książkę przeczytałam, w odpowiedzi na pytanie dziewczyny siedzącej koło mnie, więc może nie zostało to usłyszane na forum. Toto owa recenzja, żeby nie było, że jestem gołosłowna i ściemniam.
http://kawazcynamonem.wordpress.com/2014/11/10/wiecej-czerwieni-katarzyna-puzynska/
(smuteczek :( )
Nie smuteczkuj, Szyszko! Rzeczywiście nie usłyszałam końcowego zdania, że ją potem przeczytałaś. Natomiast resztę usłyszałam i nie mam zamiaru Cię linczować, chociaż się zdziwiłam ;) Wiedziałam, że to Ty, ale nie byłam pewna czy zechcesz być wywołana na forum.
Smuteczkowanie nieco mniejsze, ale nadal się w pierś obfitą biję i głowę popiołem posypuję! Ja przeczytałam nawet „Matki żony czarownice”, którą uważam za największą stratę czasu ostatnich trzech lat! Serio-serio! Następnym razem proszę bić mokrą szmatą, jak będę bzdury wygadywać, dobrze?
Byłaś za daleko, żebym Cię biła, ale jak bardzo tego pragniesz (tag: Szyszkę podnieca bicie mokrą szmatą) to następnym razem podlecę na ratunek :D
(zadanie na jutro: uwarunkować się na odczuwanie przyjemności przy biciu mokrą szmatą). Można też rzucać papierkiem.
I wszystko jasne. :)
A swoją drogą: zdarzyło wam się kiedyś niedoczytać egzemplarza recenzenckiego i napisać wydawnictwu, że po prostu nie jesteście w stanie przebrnąć przez daną książkę?
Raz książki autora, choć teraz męczę się z pewną książką dość sporego wydawnictwa i naprawdę takiego języka używa autorka, że aż oczy mnie bolą…
Właśnie skończyłam całą trylogię i (poza jednym tomem) jestem zachwycona! No tak. Ale w końcu jestem miłośniczką opisów w „Nad Niemnem”.
To było do @Szyszki na temat „Matki, żony, czarownice” :)
I właśnie dlatego kocham naszą blogosferę! Tyle zdań, tyle opinii! Jak zawsze podkreślam – nie ma książek złych, są tylko książki złe dla mnie. W „Matkach żonach” odrzucił mnie styl pełen jednowyrazowych zdań i pewna emocjonalność, która mnie trochę żenowała. Niemniej cieszę się, że u kogoś wywołały zachwyt :) Mój wewnętrzny księgarz się cieszy!
Tak, to zdecydowanie jest najpiękniejsze w blogosferze!
Szyszko ja nie piętnuję bron boże, po prostu mocno mi to w głowie utkwiło. A to że w końcu przeczytałaś było już chyba powiedziane mniej stanowczo, bo jakoś mi umknęło, najmocniej przepraszam.
Cieszę się, że wszystko się wyjaśniło :) Olbrzymi kamol spadł mi z serca!
Sorry Andrzeju, nie ściemniam :)
Dziękujemy za wsparcie :) dyskusja była owocna, to fakt. jeszcze gadaliśmy o współpracy między blogami, że jest potrzebna, o nieszczęsnym porównaniu opinii z recenzją, i na pewno jeszcze o czymś o czym teraz zapomniałam, ale jak ogarnę to napiszę u siebie.
Dzięki za podlinkowanie, bo to świetna książka jest, tylko kobieca ;)
Andrzej Kruk Appelt – z tym nieczytaniem to wypowiedz tylko 1 osoby. I fakt spotkał się z ogólnym niezadowoleniem, więc to nie nagminne, na szczęście :)
Zobaczysz, przeczytam, napiszę i któreś z nas będzie musiało się wypowiedzieć na fanpage :)
Fajnie było. Naprawdę naładowałam akumulatory:) Miło był spotkać się, porozmawiać, pośmiać się, wymienić poglądy. Ale „ona tańczy dla mnie” i narty (nie Ojca Świętego;) – NIE!
Ale czemu nie? Ja uwielbiam ją ;)
[…] kasy i czasu. Przy wejściu powitała mnie absurdalna reklama, którą na swoim blogu pokazał Janek z Tramwaju nr 4 – „Targi Książki”, a poniżej „Kiermasz Wyprzedażowy SPORT OUTLET”. I […]
Fajny post. Zajrzyj do mnie. – To już dwa zdania, czyli, że może być? :P
W czym pomaga lajkowanie własnych postów? Pytam z ciekawości, bo lubię sobie pomagać. :D
Fajnie, że było fajnie, niefajnie, że nie było fajnie – szczerze mówiąc liczyłam na to, że w tym roku będziecie bardziej zachwyceni Targami, w związku z czym za rok znajdzie się we mnie dość motywacji (najlepiej podpartej finansami), żeby stawić się na Śląsku. Zazdroszczę tych udanych debat. Nie wiem czy sama bym była na tyle odważna, żeby się włączyć, ale przynajmniej bym posłuchała.
KTL próbuje zastraszyć blogosferę książkową. Wierzę w to, że mu się nie uda.
Lajkowanie własnych postów na FB pomaga ponieważ albowiem gdyż informacja o takim lajku pojawia się na tablicach twoich znajomych, co widzą ich następni znajomi i wieść o twoim poście szerzy się po fejsie niczym wirus ebola…
Przynajmniej ja tak to zrozumiałam. Co nie zmienia faktu, że mnie osobiście ludzie lajkujący własne wypowiedzi trochę śmieszą. No ale ja sie na FB jeszcze nie do końca odnajduję ;)
Ano właśnie, mnie też to śmieszy i dziwi, ale jeśli daje to efekt to sama zacznę stosować, bo cięcie zasięgu przez FB jest irytujące. :/
Że się tak odezwę jako ta, która o tym poinformowała na spotkaniu: Anek7, bardzo dobrze zrozumiałaś! Mnie się też robi niedobrze od maniery, żeby lajkować własne posty. Takie to… automizianie się po ego, fu. Robimy najpierw post/link na fanpage’u i przełączamy się na „komentuj jako”, wybieramy opcję imię i nazwisko, lajkujemy, udostępniamy u siebie na ścianie… i lajkujemy. Zwiększa to zasięg, ale z drugiej strony może zniechęcić czytelników.
Brrr… Tego chyba u siebie nie chcę. Zresztą niezbyt często na prywatnym profilu nawiązuję do bloga, choć to na pewno zwiększyłoby zasięg posta.
Ale spróbuję post fp zalajkować jako osoba prywatna i zobaczę co z tego wyniknie.
Zastraszanie? Raczej PR-owa zagrywka. Zresztą sam się zamotał. Czepianie się, że ktoś nie lubi bohatera jest śmieszne. To powinien być powód do dumy, że się żywą postać stworzyło :-)
Cała reszta, czyli akcje na FB to porażka, bluzgami nic się nie załatwi, wręcz przeciwnie. Szczególnie, że w większości próbowały z nim rozmawiać dziewczyny.
Próbowałem, z rosnącym zdziwieniem śledzić tę akcję, ale jak padło gdzieś stwierdzenie (jakiegoś klakiera), że gdyby nie pisarze, to blogerki (czemu nie blogerzy też?) nie miałyby co robić, to mi macki i czułki opadły. Gdyby nie czytelnicy, to pisarze pisaliby do szuflady, czyż nie? ;-)
Jak widać Szyszka wszystko ładnie wyjaśniła, a KTL’owi stawiam jutro odpór!
Czyli ogólnie mówiąc, więcej pozytywów niż negatywów. To pięknie!
PS
Nie wiem, czy zauważyłeś, ale są dwa zdania :D Czyli nie jedno… czyli nie jest źle widziane… HA!
Nie kombinować mi tu proszę, bo miotłą pogonię :)
Heh, zawsze mi żal że nie mogę dotrzeć na Targi, duże czy małe. Tym razem najbardziej zazdroszczę Wam spotkań blogerskich.
Coś można wymyślić, połączyć Targi z jakąś wycieczką :)
acha zapomniałem dodać fajny teks i zapraszam do odwiedzenia http://www.tramwajnr4.pl/
Dzięki :)
Dobrze, że udało wam się dojechać (i wcale nie piszę tak z osobistych pobudek ;) ) – dyskusja się udała, spotkanie potargowe tak samo :)
Bardzo się cieszę, że udało się zmobilizować, warto było :D
Fajnie było Cię zobaczyć :D
Dopasowywanie osób do nicków to nieustająca frajda, zdecydowanie!
Mnie również było ogromnie miło.
„Spora grupa ludzi po zachowaniu KTL ma poważne wątpliwości czy jest sens pisać krytycznie o polskich autorach, może lepiej nie pisać takich notek, albo nie czytać polskich żyjących pisarzy.”
– No więc ta „grupa ludzi” powinna zdecydowanie nie pisać niczego. Rozważanie takich problemów na serio świadczy o głębokim deficycie inteligencji, niezbędnej by pisać o książkach i właściwie o czymkolwiek…
Panie Konradzie przyznam szczerze, że jest Pan piekielnie irytujący. Chciałem serdecznie prosić o powstrzymanie się od tych średnio interesujących przytyków w stosunku do innych komentujących i o pozostawienie swojego wybujałego ego gdzieś indziej
Bo tylko mnie można szarpać durnymi komentarzami?
Proponuję kodeks Hammurabiego zamiast moralności Kalego.