[Czytam synkowi] Poczytaj mi mamo reaktywacja właściwa
O wznowionym Poczytaj mi mamo pisałem już wcześniej. Książeczki różniły się od oryginałów tylko rozmiarem i wydane były w sam raz dla dzieciaków. Tutaj mamy już do czynienia z naprawdę porządną książką, takim wydawnictwem adresowanym chyba przede wszystkim dla dorosłych, którzy chcą poczytać maluchowi i uruchomić swoje wspomnienia. Taki dodatkowy „chłyt matetringowy” mający podnieść sprzedaż. Na szczęście towar dobry to nie ma co marudzić :)
Księgę pierwszą kupiłem już dwa lata temu na targach w Krakowie. Próbowaliśmy czytać już sporo wcześniej, ale dopiero w tym roku, po „wyczytaniu” tych cienkich zaczęliśmy częściej sięgać po to wydanie. Maszyna Losującego od razu wzięły „Daktyle” Danuty Wawiłow z ilustracjami Edwarda Lutczyna. Podczas wieczornego rytuału czytelniczego zdarzało się, że mama kończyła czytanie tą wierszowaną historyjką, a tata zaczynał od niej.
Potem dołączył kot Filemon z opowiadaniem Noc kota Filemona, bardzo pasującym do wieczornego czytania, a za chwilę i druga poczytajka o kotku zaczęła być czytywana regularnie. Wilczy apetyt cudownie pokazuje relację Filemona i Bonifacego, rzec można mentora i ucznia :).
W końcu przeczytaliśmy całość, ale nie będę opowiadał bzdur, że malucha wszystkie zachwyciły, bo tak nie jest. Poza sentymentem rodziców siłą tej książki jest różnorodność zebranych poczytajek. Znajdą w niej coś dla siebie i mniejsi i więksi, my na razie nadal jemy daktyle z kotem Filemonem.
Skoro już piszę o tej książce to chciałem zwrócić waszą uwagę na opowiadanie Przygoda na balkonie Heleny Bechlerowej, całkiem udane, ale dysponujące dodatkowym atutem w postaci znakomitych ilustracji Mari Ostrowskiej-Gabryś. Kilka zrobionych zdjęć wyszło mi nie najlepiej, ale uwierzcie, ilustracje są naprawdę cudne, w większości kolorystyka ograniczę się tylko do brązów, ale i tak robią wrażenie.
W skład tomu pierwszego wchodzą:
- Daktyle – Danuta Wawiłow, ilustracje Edward Lutczyn
- Noc kota Filemona – Sławomir Grabowski i Marek Nejman,ilustracje Julitta Karwowska – Wnuczak
- Niebieska dziewczynka – Janina Porazińska, ilustracje Zdzisław Witwicki
- Kolczatek – Helena Bechlerowa, ilustracje Danuta Przymanowska – Rudzińska
- Wilczy apetyt – Sławomir Grabowski i Marek Nejman, ilustracje Julitta Karwowska – Wnuczak
- Chcę mieć przyjaciela – Danuta Wawiłow, ilustracje Zbigniew Rychlicki
- Cień pradziadka – Sławomir Grabowski i Marek Nejman, ilustracje Julitta Karwowska – Wnuczak
- Przygoda na balkonie – Helena Bechlerowa, ilustracje Maria Orłowska – Gabryś
- Agnieszka opowiada bajkę – Joanna Papuzińska, ilustracje Anna Stylo – Ginter
- Zaczarowana fontanna – Helena Bechlerowa, ilustracje Elżbieta Gaudasińska
My z synem polecamy, tym bardziej, że na półce czai się już drugi tom kupiony na targach w Katowicach.
Moja ulubiona seria z dzieciństwa. Jeszcze mam schowane oryginalne wydania. Bardzo się ucieszyłem, kiedy zauważyłem kiedyś to nowe wydanie w księgarni.
A moje stare i lekko już zniszczone zachowam dla potomnych. ;)
Szczęściarz :)
Ach, ale wzięło mnie na sentymenty… :) Uwielbiałam te książeczki i przez wiele lat mieliśmy je w domu. Niestety zostały albo wyrzucone, albo oddane komuś, a teraz przydałyby się dla mojego 6-letniego brata.
Sporo ludzi pozbyło się ich kiedyś, u mnie zniknęły wszystkie, w domu rodzinnym żonki ocalała chyba jedna.
Przeczytaliśmy już trzy tomy z tej serii. A potem musieliśmy dokupić jeszcze „Kota Filemona”, bo zachwycił maluchy. Ja największym sentymentem darzę „Daktyle” :)
Teraz poczytujemy drugi kupiony w Katowicach. Na ten moment rządzi „W aeroplanie”
My, dzieci prl-u, dużego wyboru nie mieliśmy. No, ale nie ma co narzekać. Przynajmniej kreska w tych książeczkach była ładna i zwierzątka wyglądały naturalnie
Uwierz mi że obecnie ilość nie przeszła w jakość :( Znalezienie naprawdę kiepskiej książki dla malucha jest przerażająco łatwe.
Pamiętam tę serię z dzieciństwa…
Sporo z nas tak ma :)
Najdziwniejsze jest to, że pamiętam tą serię, ale tylko przez pryzmat tych kolorowych obrazków na okładce – motylek, rybka, te rzeczy. Natomiast zupełnie nie pamiętam, które z tych opowiadań miałam i które mi czytano w dzieciństwie. :/
Ale seria jako taka ślad po sobie zostawiła, więc jakiś sukces jest :)
Nam też „Daktyle” podpasowały (http://mcagnes.blogspot.com/2011/08/poczytaj-mi-mamo-ksiega-pierwsza.html)
I kolejne tomy też są dobre.
Mamy pierwsze dwa, chwała Naszej Księgarni za wznowienie, tylko ta cena trochę boli.
Boli. Ja mozolnie składałam punkty na fincie i tam się zaopatrywałam.
Uwielbiałam te książeczki i to od nich praktycznie zaczęła się moja książkowa przygoda. Te z mojego dzieciństwa, naznaczone zębem czasu i moim własnym czytałyśmy razem z moją córką. Teraz schowane w pudle na strychu czekają na kolejnych małych czytelników. Ech…wspomnienia… :)
Jeszcze nie mamy „Poczytaj mi mamo”, ale jak trochę moje dziecię podrośnie, na tyle by dłużej w skupieniu posiedzieć to kupie oba tomy :) Miło będzie powspominać :)
Ps. Jutro u mnie kolejny konkurs. Tym razem „Elmer” jest nagrodą. Zapraszam :)